To był ranek jak każdy inny. Otworzyłem oczy, bo Nikodem trzasnął mnie we śnie ręką w twarz. Ostatni raz ze mną spał. Od dzisiaj to Lusia będzie budzić mnie rano do pracy, nie Nikodem.
Popatrzyłem przez moment na niego. Zastanowiło mnie to, dlaczego on tak bardzo rzuca się na tym łóżku. Nie ma nocy, żebym nie oberwał od niego jak nie ręką to nogą. To chyba nie jest normalne.
Chciałem zadzwonić do Lusi, ale w nawale zajęć zapodziałem gdzieś swój telefon. Wziąłem szybki prysznic. Dokładnie ogoliłem wczorajszy zarost. Oj, co ja mam z tą Lusią!
Gdy tylko się ubrałem poszedłem sprawdzić, czy nie zostawiłem przypadkiem telefonu w samochodzie. Niestety. Nie było go ani na siedzeniu ani w żadnym ze schowków.
Gdy wróciłem do domu, mama i ciocia komentowały ubogi stan mojej lodówki. Faktycznie, wiedziałem, że zjedzie się cała rodzina. Powinienem był zrobić jakieś zakupy. Ucałowałem obydwie, po czym zakomunikowałem im, że właśnie wybieram się do sklepu po świeże pieczywo i coś do chleba.
Mama wymieniła mi całą listę rzeczy, które mógłbym kupić. Czasem zapomina, że mam tylko dwie ręce.
Ponownie poszedłem do garażu. Otworzyłem bramę. Wyjechałem autem. Dobrze się stało, że zgubiłem telefon. Pomyślałem, że skoro nie mogę zadzwonić do narzeczonej, odwiedzę ją.
Pojechałem prosto pod jej blok. Musiałem zrobić dwie rundy po parkingu. Nie było ani jednego miejsca, gdzie mógłbym zostawić samochód. W końcu zaparkowałem na zakazie. Pobiegłem po schodach. Zapukałem. Drzwi otworzyła mi mama Danieli.
- Jest mój zięć! - zawołała. Wszedłem do mieszkania. Marcel i dwójka innych dzieciaków siedzieli na dywanie i grali na konsoli. Wcale nie zwrócili na mnie uwagi. Teść przedstawił mi kuzynostwo Danieli. Nie do wiary, że mamy takie duże rodziny. Przecież zarówno ja, jak i Daniela jesteśmy jedynakami.
Musiałem zamienić kilka słów z rodziną Lusi. Pytali, jak noc, czy jestem gotowy na utratę wolności. Zabawni ci ludzie! Zupełnie jak Lusia.
Nie zobaczyłem się z nią. Korzystała właśnie z zabiegów upiększających. Fryzjerka układała jej fryzurę. To bezsensu! Przecież Luśce najładniej jest w rozpuszczonych włosach. Teściowa nie wpuściła mnie do sypialni córki, toteż jak zbity pies pojechałem z powrotem na swoje osiedle.
Byłem już blisko domu, gdy coś sobie uświadomiłem. Miałem zrobić zakupy! Zawróciłem. Podjechałem pod sklep samoobsługowy. Wrzuciłem kilka rzeczy do wózka. Zapłaciłem.
Gdy wszedłem do domu wszyscy byli już po śniadaniu. Genialne! Moja mama wysyła mnie na zakupy tylko po to, żeby za moment zabrać moich gości do siebie na śniadanie! Dobrze, że mieszkamy po sąsiedzku. Nie musieli daleko iść.
A ja znów poszedłem do auta. Podjechałem na myjnię samoobsługową. Dokładnie go wyszorowałem. Dwa razy wrzuciłem po pięć złotych. Jeszcze tylko przywiązać białe wstążki i kwiaty do maski i gotowe! Mogę się żenić!
Tak wyglądał mój poranek. Podkreślę, że do tego momentu nie wypiłem ani łyka kawy. Jakoś nie pomyślałem o tym.
Starałem się nie patrzeć na zegarek. Czas wlókł się niebywale. O jedenastej trzydzieści mama uświadomiła mi, że już najwyższy czas się szykować. Jeszcze raz wziąłem prysznic. Koszula i garnitur leżały na mnie wprost idealnie. Kuzyn z Wrocławia zaproponował, że zawiezie mnie do ślubu. Zawsze chciał poprowadzić BMW, więc się zgodziłem. Mama poprawiła mi kołnierz i mankiety.
Pojechaliśmy z Adamem po moją narzeczoną. Gdy ją ujrzałem, zakochałem się w niej poraz drugi. Miała piękną, białą sukienkę z odkrytymi ramionami i plecami. Pocałowałem ją na przywitanie. Marcel przybił mi piątkę. Chciałem mu powiedzieć, że ma się na weselu porządnie zachowywać, ale odpuściłem sobie. Dałem mu do ręki agrafkę. Nie wiedział, o co mi chodzi. Ale to bystry chłopak. Wiedziałem, że jak tylko wejdzie do sali weselnej, od razu domyśli się w czym rzecz.Nadszedł ten długo wyczekiwany moment. Zabrzmiał marsz weselny. Daniela stała tuż obok mnie. Dzielnie się trzymała. Ręce zaczęły jej się trząść dopiero podczas przysięgi małżeńskiej. Głos jej drżał, ale nie zacięła się ani nie pomyliła. Kiedy wsunąłem na jej palec obrączkę, miałem ochotę skoczyć z radości. Luśka została moją żoną. Pocałowaliśmy się na oczach całej rodziny.
Później były życzenia, łzy, prezenty, kwiaty i koperty. Wesele się zwróciło z nawiązką, a sztućców i czajników wystarczy nam do końca życia.
Wesele było udane. Nie zabrakło wódki. Nikt się z nikim nie pobił. Dwa razy zwróciłem Nikodemowi uwagę, że ma nie pić wina. I tak robił, co chciał.
Wiele nie pamiętam, bo trochę wypiłem. Mieliśmy kamerzystę. Jak tylko dostaniemy płytę z filmem, zobaczymy, jak bawiliśmy się na weselu.
Póki co, mam piękną żonę i dwóch udanych synów. Od pełni szczęścia dzieli mnie już tylko upragniona, długo wyczekiwana noc poślubna.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...