Padał deszcz ze śniegiem. Na drodze była straszna chlapa. Daniela nie mogła się doczekać, kiedy w końcu dotrą na miejsce. Po tym, co zdarzyło się wczorajszego dnia, nie przypuszczała, że Szymon nadal będzie chciał jechać na weekend do Zajezierza.
Po półtoragodzinnej podróży, mężczyzna zatrzymał samochód przed domem z bali. - No i jesteśmy na miejscu - rzekł uśmiechając się.
- Idę pokazać Marcelowi domek na drzewie - rzekł Nikodem odpinając pasy.
- Niko, zanieście bagaże do domu. Trzymaj klucze.
Chłopcy w mgnieniu oka wyciągnęli z bagażnika dwie średniej wielkości torby podróżne i plecaki. Postawili je tuż za drzwiami, po czym pobiegli w stronę jeziora.
Tymczasem Szymon i Daniela weszli do domu.
- Zrobię ci kawę - powiedziała kobieta. Poprawiła sobie wysoko spięte włosy.
- Super. Ja zaraz wracam - odparł Szymon naciskając ręką klamkę od drzwi. Niespełna pięć minut później był już z powrotem. Przyniósł dużą torbę porąbanego drewna.
- Zaraz rozpalimy w kominku i zrobi się ciepło - rzekł biorąc do ręki białą podpałkę.
- Nie ma kawy, puste pudełko... - powiedziała Daniela. - Zrobię ci herbatę.
- Serio nie ma kawy? - podrapał się po głowie. - Trzeba będzie podjechać do sklepu.
Nagle do domu weszli Marcel i Nikodemem. Obydwaj byli zmarznięci. Rozebrali kurtki i buty. Usiedli na dywanie przy kominku.
- Jedziecie z nami do sklepu? - spytał Szymon wkładając do kieszeni spodni telefon.
- Jedziemy? - rzekł Nikodem patrząc na Marcela.
- Nie... Zostaniemy tutaj.
- Jakieś specjalne życzenia?
- Napój gazowany, może być Fanta - rzekł Nikodem.
Marcel nic nie odpowiedział.
- Na blacie stoi herbata dla was - oznajmiła Daniela. - Wypijcie, póki gorąca.
- Okej - odparł Marcel przykładając zmarznięte dłonie do paleniska.Niedaleko domu znajdowało się kilka wierzb płaczących. Jedna z rosła w taki sposób, że można było swobodnie przechadzać się po jej grubym pniu. Nikodem uwielbiał przesiadywać na tym drzewie. Zwykle, wraz z ojcem spędzał w Zajezierzu znaczną część wakacji. Był to jego drugi dom.
- Często tu przyjeżdżasz? - spytał Marcel próbując wejść na obaloną wierzbę. Dłonie szybko mu marzły. Chuchał na nie co kilka chwil.
- Przesiedziałem tu prawie całe wakacje - odpowiedział Nikodem siadając na lodowatym pniu.
- Pode mną jest woda! - rzekł Marcel spoglądając w dół.
- Nieraz latem jest tu tyle wody, że ta gałąź jest cała zatopiona.
- Żartujesz!
- Serio. A ty umiesz wspinać się po drzewach?
- Chyba nie. A ty?
- Trochę umiem. Kiedyś wlazłem pod sam szczyt tamtej wierzby - oznajmił Nikodem pokazując ręką wysokie drzewo z długimi gałęziami sięgającymi do ziemi.
- Wcale nie wierzę! - odparł Marcel skubiąc korę drzewa.
- Mówię serio... O, przyjechali! - zawołał Nikodem zauważywszy czarne BMW podjeżdżające pod dom. - Idziemy?
- Nie... Tu jest spoko - szepnął Marcel. - Masz jakiś nóż albo scyzoryk? Zostawiłbym tutaj swój podpis.
Nikodem kiwnął przecząco głową. - Znowu zaczyna padać śnieg...
- A niech pada... Może nas zasypie i zostaniemy tu na zawsze - zaśmiał się Marcel.Daniela zrobiła zapiekankę z serem, makaronem i z szynką - ulubione danie Marcela.
- Świetnie gotujesz - rzekł Szymon uśmiechając się.
- No! - powiedział Nikodem. - A pizza jaka była dobra!..
- No właśnie, skarbie. Wiadomo, co ci zaszkodziło? - odezwała się Daniela.
Marcel spojrzał kątem oka na Szymona. Tylko oni dwaj wiedzieli, co było przyczyną wczorajszego, nagłego ataku duszności mężczyzny. Marcel szczerze żałował, że tego feralnego dnia wyciągnął z szafki kilka orzeszków ziemnych, zgniótł je i dosypał do czosnkowego sosu. Bał się, że za chwilę Szymon wyjawi Danieli prawdę.
Ale mężczyzna nie zamierzał tego robić.
- Nie - rzekł krótko.
- Tata ma uczulenie na orzeszki - powiedział Nikodem.
- Niko, słyszałeś kiedyś, żeby ktoś dawał do pizzy orzeszki? - spytał Szymon spoglądając na syna.
- No nie - rzekł chłopiec.
- No właśnie.
- Marcelek, jedz - odezwała się Daniela.
- Jem - rzekł małolat nabijając na widelec kawałek upieczonego sera.
- Tato, a będziemy mogli pochodzić z Marcelem po jeziorze? - spytał Nikodem.
- Nie... Nie, nie, nie... Żeby chodzić po jeziorze, najpierw musiałoby porządnie przymrozić...
- Ale jezioro jest zamarznięte - nalegał chłopiec.
- Nikodem, nie i koniec. Wpadniesz do lodowatej wody i kto cię będzie wyciągał?
- Super - odparł chłopiec z poirytowaniem.
- Bez nerwów!
- Przepraszam - rzekł spuszczając z tonu.
Daniela zebrała ze stołu talerze i sztućce. Umyła naczynia. Chłopcy poszli na poddasze, do pokoju Nikodema. Było tam łóżko piętrowe, drewniana szafa na ubrania, stół i cztery krzesła.
- Mam coś dla ciebie - rzekł Nikodem wyciągając z plecaka gruby notes z gładkimi kartkami, miękki ołówek i gumkę.
- Dzięki! - ucieszył się Marcel. - Co ci narysować?
- Nie wiem - rzekł Nikodem siadając na łóżku obok Marcela. - Narysuj obojętnie co.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...