Barany

1.3K 42 0
                                    

Był późny wieczór. Chłopcy siedzieli na rozłożonej kanapie. Nikodem grał na tablecie. Marcel rysował wróble siedzące na gałęzi drzewa. Był tak pochłonięty rysunkiem, że nie zauważył nawet zmierzającego w jego kierunku Szymona.
Mężczyzna usiadł tuż przy chłopcu.
- Co tam rysujesz? - spytał życzliwie uśmiechając się do malca. - Mogę rzucić okiem?
- Możesz - odparł chłopiec podając Szymonowi do ręki swój blok.
Nikodem poczuł się nieco zazdrosny o to, że jego ojciec poświęca czas Marcelowi. Prędko wyłączył Minecrafta, odłożył tablet na ławę. Usiadł przy Szymonie.
- A tato, a kiedy zamieszkamy w Zajezierzu? Od razu po waszym ślubie? - zapytał.
- Nie, synku... Wprowadzimy się tutaj dopiero we wakacje - odparł mężczyzna.
- I my z Marcelem będziemy mieć wspólny pokój?
- No, tak... Podoba ci się ten pomysł? - spytał Szymon.
- Tak...
- Tato, co mam teraz narysować? - wtrącił się Marcel.
- Nie wiem sam... Może narysuj bociana stojącego na jednej nodze.
- Sam nie wiem - szepnął Marcel.
Wtem w salonie pojawiła się Daniela. Miała włosy owinięte kąpielowym ręcznikiem. Ułożyła się w samym narożniku kanapy. Z uśmiechem spojrzała na narzeczonego.
- O czym rozmawiacie? - spytała.
- O tym, gdzie będziemy mieszkać po ślubie - odparł Szymon głaszcząc Nikodema po głowie.
- A gdzie będziemy chodzić do szkoły? - zapytał Marcel wpatrując się w Szymona swoimi dużymi brązowymi oczami.
- Tam, gdzie dotychczas. Pod tym względem nic się nie zmieni... To znaczy, trochę się zmieni... Nasz Marcelek w końcu weźmie się do nauki. Prawda, synku? - rzekł Szymon uśmiechając się do malca.
- Nieprawda - odparł chłopiec z przekorą.
- Prawda, prawda... Poprawisz mi oceny z polskiego i z historii. Resztę ci odpuszczam. Ale od września obaj weźmiecie się do nauki.
Malec sposępniał. Ze smutkiem spojrzał na mamę.
- Tata ma rację. Na koniec piątej klasy chcę widzieć u ciebie same czwórki i piątki na świadectwie - powiedziała Daniela kątem oka spoglądając na Szymona. Mężczyzna przeciągnął się na kanapie. Spojrzał na zegarek.
- Już ta godzina? - szepnął. Zauważywszy strapioną minę Marcela, uśmiechnął się do niego życzliwie.
- Nie smuć się, Marcelek. Będzie dobrze - rzekł pogodnym głosem.
- Tato, ja dzisiaj będę spać u Marcela w pokoju - powiedział Nikodem. Podniósł się z kanapy. Wziął do ręki swój tablet, po czym prędko ruszył w stronę schodów.
- Nikodem, z powrotem! - zawołał Szymon. - Poproszę tablet - dodał stanowczo.
- Nie będę na nim grał - szepnął chłopiec.
- Nie ma dyskusji. Proszę o tablet.
- Tato, po co ci mój tablet?
- Czy ja mówię niewyraźnie czy ty masz coś ze słuchem? Powiem to poraz ostatni... Proszę o tablet.
Nikodem bez słowa podszedł do siedzącego na kanapie ojca. Podał mu do ręki swój tablet.
- Dziękuję - rzekł Szymon. - Od dzisiaj każdego dnia przed pójściem spać, będziesz przynosił mi swój tablet. Zrozumiano?
- A dlaczego? - obruszył się chłopiec.
- Bo tak powiedziałem.
Nikodem zmarszczył brwi. Z nerwami spojrzał na ojca.
- Tato, wytłumacz mi to... Dlaczego nie mogę wziąć do łóżka tabletu? - rzekł chłopiec. Głos mu drżał. Z każdą chwilą był coraz bardziej rozżalony.
- Nikodem, nie będę się przed tobą tłumaczył ze swoich decyzji. Jestem twoim ojcem więc masz mnie słuchać.
- Ale... - szepnął chłopiec.
- Dość! Śpisz ze mną i nie chcę słyszeć ani słowa o tablecie. Do łóżka! Ale już!
Nikodem zwiesił nisko głowę. Nie mówiąc nic więcej położył się na kanapie. Odwrócił się tyłem do ojca, po czym przytulił się do poduszki.
- My też pójdziemy już spać - odezwała się Daniela. - Możemy was zostawić tu samych? Nie pozabija jeden drugiego?
- Nie - odparł Szymon.
- Skarbie, chodź do mnie na słówko. A ty, Marcel, leć do pokoju spać.
- Dobrze mamo. Dobranoc - szepnął chłopiec zmierzając w stronę schodów.
Daniela i Szymon wyszli na taras. Była chłodna noc.
- Wiem, co chcesz mi powiedzieć - rzekł Szymon. - Ale Lusia... Mam mu pozwolić wziąć tablet do pokoju? Znowu będzie grał niewiadomo do której godziny nad ranem. Wczoraj i przedwczoraj machnąłem na to ręką. Dostali tablety. Okej. Pozwoliłem im się trochę nimi nacieszyć. Ale szlak mnie trafia na samą myśl o tym, że kiedy ja o pierwszej w nocy przewracam się we śnie na drugi bok, mój jedenastoletni syn gra w Minecrafta!
- Szymon, nie musisz krzyczeć. Mam dobry słuch - szepnęła Daniela. - Rozumiem cię. Serio. Ale uważam, że zakazami i krzykiem nic nie zdziałasz. Nikodem nie ma trzech lat, tylko jak sam powiedziałeś, jedenaście. A ty jak się do niego odezwałeś, kiedy cię spytał, dlaczego nie może wziąć do łóżka tabletu? Nie, bo nie! Jestem twoim ojcem i masz mnie słuchać! Szymon, puknij się w głowę.
- To co niby miałem mu powiedzieć?
- Dlaczego nie pozwoliłeś mu pójść na poddasze z tabletem?
- Bo grałby na nim przez całą noc...
- No, to masz odpowiedź. Tak należało mu odpowiedzieć na jego pytanie... A nie... Nie, bo nie... Cóż za siła argumentów! Szymon, załamujesz mnie czasem...
- Oj, dobra... Buziak na dobranoc i do spania...
Daniela uśmiechnęła się. Pogłaskała narzeczonego po policzku. Nim weszli do domu, namiętnie się pocałowali.

Zbliżała się dwudziesta druga, gdy Szymon po cichu usiadł na kanapie. Spojrzał na leżącego tyłem do niego Nikodema. Położył mu rękę na plecach.
- Niko, śpisz? - spytał szeptem.
- Tak - odparł chłopiec z nerwami.
- Nikodem, spójrz na mnie. Porozmawiajmy - rzekł Szymon.
Chłopiec odwrócił się w stronę taty. Trzymał w rękach jaśka. W milczeniu spojrzał w zamyślone oczy ojca.
- Niko, synku... Pytasz, dlaczego nie możesz wziąć do łóżka tabletu... To ci odpowiem... Noc jest od spania...
- Ale mi się nie chce spać - szepnął chłopiec.
- To zacznij liczyć barany...
- Chyba owce!
- Nie wiem... Co tam wolisz... Kładź się i śpij spokojnie... Dobranoc synku.
- Dobranoc tato - odparł chłopiec. Odwróciwszy się tyłem do ojca, zaczął liczyć barany.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz