Sumerowie

1.2K 36 2
                                    

Marcel siedział przy stole. Zamiast patrzeć w otwarty podręcznik od historii, spoglądał w okno. Chociaż było już późne popołudnie, na dworze wciąż świeciło słońce.
Zarówno Szymon jak i Daniela siedzieli na ławce, na werandzie. Rozmawiali tak głośno, że Marcel nie mógł się skupić na nauce. Rozpraszało go wszystko. Nic nie wchodziło mu do głowy.
- Hejo! - zawołał Nikodem wbiegając do salonu. Wziął jabłko ze stołu. Usiadł naprzeciw brata. - Jeszcze się uczysz? Zrób sobie ściągę i chodź na dwór.
- Nie mogę zrobić ściągi, bo tata powiedział, że mnie przepyta...
- A, to kicha - przyznał Nikodem. - Daj książkę... Powiem ci, jakie pytania zada ci tata...
Nikodem rzucił okiem w podręcznik. Zastanowił się przez chwilę.
- Spyta cię, gdzie leżała Mezopotamia i kim byli Sumerowie...
- Sume, co?
- Sumerowie! Mieszkańcy Mezopotamii! Spyta cię o to, co było największym miastem Mezopotamii...
- Co było?
- Babilon... Musisz zapamiętać, że królem Babilonii był gościu, który się nazywał Hammurabi... On napisał kodeks... Oko za oko, ząb za ząb...
- Niko, skoro jesteś taki wszechwiedzący, to może ty poszedłbyś za mnie na poprawę, co?
- Mam jeszcze lepszy pomysł. Marcel, tata ma w torbie nasz klasowy dziennik... Możesz go wyjąć i poprawić sobie kilka ocen... Myślisz, że nauczyciele pamiętają, jaki kto ma oceny? W życiu!
Marcel spojrzał na skórzaną torbę Szymona. Zamyślił się przez chwilę.
- Mogę stać na czatach - rzekł Nikodem spoglądając przez okno. - Mama z tatą chodzą po ogródku... Tak zaraz na pewno nie wrócą do domu...
- Nie... Wolę się nauczyć...
- Boisz się! - zaśmiał się Nikodem. - Ja jakbym miał takie oceny, jak ty, na pewno bym sobie je teraz poprawił w dzienniku...
- Jasne! Wcale ci nie wierzę... Ale wiesz co? Możemy dopisać jedną pałę Mateuszowi i to na czerwono! Stój na czatach!
- Okej!
Marcel podbiegł do torby ojca. Wyciągnął z niej klasowy dziennik. W pośpiechu przewracał kartkę po kartce.
- Jest matma... Ej, tata wpisał już nam oceny na koniec roku... Masz piątkę... A ja... A mi jeszcze nie wpisał... Sam sobie wpiszę...
- Nie! - wrzasnął Nikodem. - Zgłupiałeś? Wpisz Mateuszowi jedną pałę... I Sarze też wpisz jedynkę...
- Okej. Z przyjemnością - rzekł Marcel uśmiechając się od ucha do ucha. Starannym pismem wpisał Sarze i Mateuszowi po jedynce.
- Marcel, mama idzie w stronę domu... Szybko, schowaj dziennik!
- Robi się! - odparł chłopiec.
Gdy Daniela weszła do salonu, Marcel siedział grzecznie przy stole. Udawał skupionego na nauce.
- Synuś, zrób sobie kilka minut przerwy... Kto to widział, żeby tyle czasu siedzieć nad książką?
- Okej. Niko, idziemy na dwór? - spytał Marcel.
- Jasne!
Chłopaki pobiegli na podwórko. Nikodem chwycił leżącą na trawie piłkę. Kopnął ją w taki sposób, że odbiła się o przednią szybę od auta Szymona. Mężczyzna stał akurat przy samochodzie.
- Chłopaki! Proszę do mnie! - zawołał.
Marcel i Nikodem spojrzeli na siebie bez słowa. Podbiegli do Szymona.
- Nie chciałem kopnąć w auto - powiedział Nikodem.
- Nie o to chodzi - rzekł Szymon. - Nikodem, dopiero co miałeś szytą nogę, a już kopiesz nią piłkę? Szwy ci popękają i dopiero będzie! A ty, Marcel, miałeś się uczyć.
- Mama powiedziała, że mam sobie zrobić przerwę - odparł chłopiec.
- Twoja przerwa właśnie się skończyła. W tej chwili do nauki! 
Marcel z nerwami kopnął rosnący nieopodal krzak hortensji. Wszedłszy do salonu, usiadł przy stole. Zamknął książkę od historii. Skrzyżował ręce. Naburmuszył się.
- A tobie co? - odezwała się Daniela.
- Nie będzie mi mówił, co mam robić - odparł chłopiec. - Nie będę się uczył... Z ocen i tak wychodzi mi już dwója.
- Marcel, w tej chwili weź do ręki podręcznik!
- To mnie zmuś - odparł krótko.
- Marcel, co cię ugryzło?
- Gówno - odparł chłopiec.
Danielę zamurowało. Wyszła na werandę, aby ochłonąć. Marcel często jej pyskował, ale nigdy nie odezwał się do niej w taki bezczelny sposób. Usiadła na ławce. Zamknęła powieki.
Po chwili Szymon usiadł obok niej. Położył jej rękę na kolanie.
- Co tam, Luśka? - spytał.
- Nic - odparła.
- Co ci jest?
- Szymon, nic. Daj mi spokój.
- Hej, skarbie! Mów natychmiast, co się dzieje!
- Szymon... Daj spokój... Nic się nie dzieje - szepnęła. - Po prostu jestem zmęczona.
- Tak? Nie wydaje mi się, żeby o to chodziło. Widzę, że coś cię gryzie. Przed ślubem obiecaliśmy sobie, że będziemy mówić sobie o wszystkim, pamiętasz?
- Skarbie, między nami jest okej... Po prostu mam gorszy dzień...
Szymon uśmiechnął się do żony. Przytulił ją i pocałował w skroń.
- Chodźmy do domu - rzekł po chwili.
Marcel wciąż siedział przy stole. Na widok wchodzących do salonu rodziców, pochylił głowę nad otwartą już książką.
Daniela poszła do sypialni. Szymon usiadł na kanapie.
- To co? Sprawdzimy, czego się nauczyłeś o Mezopotamii - rzekł. - Chodź Marcelek do mnie, daj książkę.
Chłopiec podniósł się z krzesła. Podał Szymonowi podręcznik od historii. Usiadł obok ojca na kanapie.
- Powiedz mi, jakie dwie rzeki przepływały przez Mezopotamię?
- O to na pewno pani mnie nie spyta - odparł Marcel.
- Wiesz czy nie wiesz?
- Nie pamiętam... Nil?
- Weź kartkę i napisz "Tygrys i Eufrat".
Marcel bez sprzeciwu wykonał polecenie Szymona.
- Oj, synek... Mezopotamia to inaczej Międzyrzecze, czyli kraina znajdująca się między dwiema rzekami. Spójrz... - dodał pokazując chłopcu ilustrację zamieszczoną w podręczniku. - Tu jest mapka... Tu płynie rzeka Tygrys a tutaj Eufrat... Tutaj jest Mezopotamia... Nadążasz?
- Tak - odpowiedział Marcel.
- Okej. Drugie pytanie... Jak nazywała się ludność zamieszkująca Mezopotamię?
- Sumerowie.
- Dobrze... A czym się ci ludzie zajmowali?
- Nie wiem... Pewnie uprawiali pola...
- Tak, to na pewno... Poza tym trudnili się rzemiosłem i handlem... Napisz "uprawa roli, rzemiosło i handel".
- Zapamiętam.
- Okej. Kolejne pytanie... Jakie było największe miasto Mezopotamii?
- Babilon...
- Tak. Spójrz na tę ilustrację. Co widzisz?
- Duże miasto otoczone wielkimi murami...
- To jest właśnie Babilon... Pamiętasz imię króla Babilonu?
- Hammurabi.
- Tak. A co głosił słynny Kodeks Hammurabiego?
- Oko za oko, ząb za ząb - odpowiedział chłopiec.
- Zgadza się. Coś tam wiesz. Następne pytanie... Czy Sumerowie potrafili pisać?
Marcel wzruszył ramionami.
- Spójrz na tę ilustrację... To jest pismo obrazkowe... Właśnie takim pismem posługiwali się Sumerowie. Zapamiętaj też to, że Sumerowie wyznawali politeizm... Co to słowo oznacza?
- Że czcili wielu bogów - rzekł Marcel.
- Tak, między innymi czcili Słońce, Księżyc i pięć planet. Zapamiętasz to czy zapiszesz?
- Zapamiętam. Słońce, Księżyc i tyle planet, ile palców na jednej ręce.
Szymon uśmiechnął się.
- I ostatnie pytanie... - rzekł. - Co oprócz pisma wynaleźli Sumerowie? Pisz. Sumerowie wymyślili jednostki czasu, czyli godziny, minuty i sekundy oraz jednolite miary wagi, długości i powierzchni. Trudne?
- Nie - odpowiedział chłopiec.
- Dobrze. Schowaj podręcznik do plecaka. Przed snem jeszcze raz sobie powtórzymy to wszystko.
- Nie... - westchnął Marcel. - Ile można?
Szymon pogłaskał chłopca po głowie. Podniósł się z kanapy. Poszedł na górę do sypialni.
Daniela spała na swojej połowie łóżka. Obok niej leżały dwie mokre chusteczki.
Szymon ostrożnie położył się obok żony. Przytulił się do niej. Daniela momentalnie otworzyła oczy. Odwróciła się w stronę męża. Pogłaskała go dłonią po policzku.
- Moja Lusia - szepnął jej do ucha. - Kocham cię, moja żono.
- A ja ciebie, mój mężu...

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz