Kanapa

3K 96 0
                                    

Ilekroć Daniela spojrzała w oczy Szymonowi, na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Nie mogła tego powstrzymać. Pierwszy raz w życiu miała w sercu tak silne uczucie do mężczyzny.
Ona i Szymon siedzieli na kanapie w dużym pokoju. Na wprost nich, przy okrągłej ławie stał duży, skórzany fotel. W oknie wisiały śnieżnobiałe firanki. Nad nimi sterczał krzywo powieszony karnisz.
Marcel obudził się około ósmej rano. Przemył twarz w łazience, po czym wbiegł do dużego pokoju mając nadzieję, że uda mu się porozmawiać z mamą zanim odwiedzi ją Szymon.
Na widok nauczyciela od matematyki, chłopiec schylił nisko głowę. Szymon zastanawiał się, czy ten gest oznacza przywitanie czy rozpacz chłopca.
- Hej, Marcel! - zawołał mężczyzna.
- Wcześnie dziś wstałeś - odezwała się Daniela. - Przywitaj się ładnie z panem Szymonem.
- Dzień dobry - odparł Marcel posłusznie. Starał się powstrzymać od zrobienia niezadowolonej miny. Na przekór sobie, uśmiechnął się do wychowawcy.
- Wcześnie pan przyjechał - rzekł chłopiec nieśmiało. - Jeszcze nie ma ósmej.
- To prawda. Ty też wcześnie wstałeś.
- Zwykle w soboty śpi do dziewiątej - wtrąciła się Daniela. - Nieważne. Synku, podejdź tu do mnie na chwilkę.
Marcel posłusznie zbliżył się do matki. Szymon z uwagą go obserwował. Chłopiec to dostrzegł, toteż miał się na baczności.
- Tak? - odezwał się Marcel siadając na łóżku obok Danieli.
- Chcę, abyś wiedział, że ja i pan Szymon spotykamy się od jakiegoś czasu - wyznała szczerze. Głos nieco jej drżał. Bała się reakcji syna.
Chłopiec zamilkł. Domyślał się, że jego matkę i wychowawcę coś łączy. Miał jednak cichą nadzieję, że nic z tej ich "znajomości" nie będzie. Poczuł, jakby coś wirowało mu w głowie.
- Marcel! Co ci?! - krzyknęła Daniela zauważywszy, że rumiana twarz chłopca staje się blada jak ściana. Poklepała syna po policzku.
- Szymon, zrób coś! On mdleje!
Ciało chłopca naraz zaczęło bezwładnie zsuwać się z kanapy. Daniela trzymała go, aby nie upadł. Marcel stracił przytomność.
- Synku!
- Daniela, daj mi go! Puść go! - rzekł Szymon podniesionym głosem. Wziął chłopca na ręce. Ostrożnie położył go na kanapie. - Otwórz okno! - dodał, po czym sprawdził, czy Marcel oddycha. Chwycił malca za bose stopy i uniósł je do góry. Po chwili chłopiec zaczął mrugać oczami. Odzyskał przytomność.
- Kochanie! - zawołała Daniela. - Tak się zdenerwowałeś?! - mocno przytuliła do siebie chłopca.
Szymon podszedł do okna. Otworzył je na oścież.
- Chyba wczoraj przesadziłem - pomyślał drapiąc się po głowie. - Mały dzisiaj jest nie do poznania. Muszę trochę przystopować, bo mi się wykończy, a i przy nim Daniela.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz