Molo

2K 67 1
                                    

Około dziesiątej rano Szymon podjechał pod znajdujący się w Zajezierzu domek z bali. Nikodem i Marcel czym prędzej wyszli z auta. Obydwaj pobiegli nad jezioro.
Szymon wyciągnął z bagażnika torby. Zaniósł je na taras. Wyjął klucze spod wycieraczki. Wpuścił Danielę przodem do mieszkania.
- Zaraz rozpalę w piecu - rzekł.
Kobieta zaparzyła dwie kawy. Tymczasem Szymon podłożył podpałkę pod drewno. W kominku pojawił się ogień.
- Tato! Możemy iść na molo? - spytał Nikodem wbiegając do domu.
- Jakie znów molo?
- No mówię ci, że tam po drugiej stronie jeziora jest molo - odparł chłopiec.
- Nikodem, bawcie się koło domu.
- Ale tato! No weź...
- Nie. Nie zgadzam się.
Nikodem wyszedł z domu. Usiadł na schodach obok Marcela.
- I co? Zgodził się?
- Tak - odparł Nikodem. - Mówił, że możemy robić, co chcemy. Tylko mamy na siebie uważać.
- Aha, okej! - ucieszył się Marcel.
Obydwaj pobiegli w stronę pomostu.
Niełatwo było przedrzeć się przez krzaczaste, wąskie ścieżki. Gdzieniegdzie, aby ominąć rozległą kałużę trzeba było wspiąć się po wystających z ziemi powykręcanych korzeniach. Chłopcy nie dawali za wygraną. Wytrwale przebijali się przez zmarznięte, pozbawione liści gałęzie dziko rosnących drzew.
Marcel chwycił leżący na trawie gruby konar. Myślał, że uda mu się złamać nim kłujące gałązki leśnych jeżyn. Pokaleczył sobie dłonie.
Chłopcy nie przypuszczali, że wyprawa na molo będzie tak długa i męcząca. Oboje mieli przemoczone buty, mokre nogawki i brudne kurtki.
Gdy w końcu stanęli na drewnianej konstrukcji, stwierdzili, że warto było się poświęcić.
Molo miało długość około piętnastu metrów. Chłopcy przeszli się po stabilniej posadce. Usiedli na samym końcu pomostu.
- Super tu jest - szepnął Marcel wrzucając kamień do wody. Chłopiec położył się na deskach. Na niebie nie było ani jednej chmury.
- Mam scyzoryk - szepnął Nikodem wyciągając z kieszeni niewielki, składany nożyk.
- Jacie! Skąd go masz? - uradował się Marcel.
- Podkradłem tacie z garażu - odparł chłopiec. - Wyryjesz nim nasze imiona?
- Jasne.
Marcel chwycił scyzoryk. Przydusił ostrze do deski, po czym starannie wyżłobił w niej swoje imię.
- No pięknie! - rzekł z dumą spoglądając na swoje dzieło. - A tutaj napiszemy NIKODEM. Kto ci dał takie długie imię?
- A jak myślisz?
Marcel pomału wyciął w desce drukowane litery. Uczynił kilka poprawek. Przetarł zmarzniętą dłonią wydłubane kawałki drewna.
- Tak jest dobrze - odparł z uśmiechem na twarzy. Włożył scyzoryk do kieszeni kurtki. - Idziemy do domu?
- A która jest godzina?
- Nie wiem. Nie wziąłem telefonu - odparł Marcel.
- To lepiej wracajmy - szepnął Nikodem podnosząc się z pomostu.
- To co? Wyścigi? Kto pierwszy na brzegu? - spytał Marcel rzucając wyzwanie.
- Jasne! Trzy, dwa, jeden... Start! - krzyknął Nikodem.
Chłopcy zaczęli biec co sił w nogach. Nikodem był na prowadzeniu. Tuż za nim podążał Marcel.
Ciemnowłosy chłopiec starał się za wszelką cenę wyprzedzić kolegę. Chwycił go za kaptur. Nikodem bezmyślnie go odepchnął. Zamarł z przerażenia, gdy uświadomił sobie, że Marcel wpada do wody.
Nikodem szybko położył się na pomoście i wyciągnął do kolegi obydwie ręce.
- Złap się mnie! - krzyczał.
Marcel poczuł przeszywający chłód. Nie mógł oddychać ani wydobyć z siebie nawet najkrótszego dźwięku. Na szczęście w porę chwycił rękę kolegi.
Nikodem pomógł Marcelowi wdrapać się z powrotem na pomost. Marcel trząsł się. Serce biło mu zawrotnie szybko. Nikodem nie tracąc czasu zdjął przemoczoną kurtkę kolegi i ubrał go w swoją własną. Chwycił Marcela za rękę, ciągnął go jak najszybciej w stronę domu.
Po dwudziestu minutach dobiegli na miejsce. Nikodem wepchnął Marcela do domu.
- Tato! - wydarł się na całe gardło.
Szymon w sekundzie zjawił się przy drzwiach. Zbladł na widok trzęsącego się z zimna Marcela. W pośpiechu zdjął chłopcu kurtkę, przemoczoną bluzę i koszulkę.
- Daniela, chodź tu szybko! Podaj ręcznik i koc! - zawołał Szymon.
Kobieta omal nie zemdlała, gdy ujrzała w jakim stanie jej dziecko wróciło do domu. Pomogła Szymonowi rozebrać chłopca. Bezzwłocznie przebrała go w czyste, suche ubrania.
Tymczasem Nikodem wszedł do salonu. Chwycił kluczyki od samochodu. Był przekonany, że przy najbliższej okazji ojciec spuści mu porządne lanie. Chciał tego uniknąć, toteż wszedłszy do auta zamknął zamknął się od środka.
Marcel usiadł przy kominku. Daniela okryła go kocem. Dokładnie wysuszyła mu włosy.
- Trzymaj herbatę - rzekł Szymon podając małemu kubek gorącego napoju. Marcel wciąż zgrzytał zębami. Był przemarznięty.
- Dziecko, jak to się stało? - spytała Daniela.
Marcel próbował coś powiedzieć, ale nie potrafił.
- Pij herbatę - rzekł Szymon. - A gdzie Nikodem?
Daniela wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Był i zniknął - powiedziała rozglądając się po salonie.
- Może poszedł na górę. Zaraz sprawdzę - powiedział Szymon kierując się w stronę schodów.
Na poddaszu ani śladu żywej duszy.
Mężczyzna włożył kurtkę i buty. Z niepokojem spojrzał na Danielę.
- Pójdę go poszukać - rzekł.
Zbliżała się dwunasta, gdy Szymon wyszedł z domu. Był zdenerwowany. Chciał jak najszybciej rozmówić się z synem.
- Nikodem! - zawołał głośno. Wokół rozniosło się echo. Mężczyzna obszedł dom dokoła. Zajrzał do szopy na drewno. Ani śladu Nikodema.
- Nie ma go nigdzie - rzekł wchodząc do domu. - Wezmę auto. Przejadę się po okolicy. Może go znajdę. Nie widziałaś moich kluczy od samochodu?
- Leżały na stole - odparła ani na moment nie odchodząc od Marcela.
- Jesteś pewna?
- Tak, kochanie - odpowiedziała.
- Zaraz wracam.
Szymon wyszedł z domu. Zbliżył się do pojazdu. Zajrzał przez szybę do środka auta. Od razu spostrzegł leżącego na tylnich siedzeniach Nikodema. Szarpnął metalową klamkę. Głośno zapukał w szybę.
- Nikodem! W tej chwili masz wyjść z auta! - rozkazał. - Liczę do trzech! Jeśli teraz nie wyjdziesz, to tak cię spiorę, że przez trzy dni nie usiądziesz na tyłku. Wiesz, że nie żartuję! Raz! Dwa! Trzy! Twoja decyzja!
Powiedziawszy te słowa Szymon wrócił do domu. Usiadł przy stole. Z nerwami trzasnął pięścią w stół.
- A tobie co? - odezwała się Daniela.
- Zamknął się w samochodzie. Nie chce wyjść - odparł ze złością. - Marcel, jak to się stało, że wpadłeś do wody?
- Byliśmy na molo - szepnął chłopiec.
- Gdzie?! Przecież wam zabroniłem!
- Ale, ale Nikodem powiedział, że pozwoliłeś tam iść - szepnął przerażony chłopiec.
- Nikodem tak powiedział? Okej. Nieważne. I co stało się na molo?
- Ścigaliśmy się... To był mój pomysł... Wpadłem do wody... Nikodem mnie wyciągnął.
Szymon wziął głęboki oddech. Podszedł do okna. Spojrzał, czy czasem Nikodem nie wyszedł z samochodu.
- Skarbie, uspokój się. Chodź tu - szepnęła Daniela zbliżając się do Szymona. Chwyciła jego rękę. Ucałowała. - Nie denerwuj się tak... Najważniejsze, że jednemu i drugiemu nic się nie stało.
- Masz rację.
- Wstawię pranie. Posiedzisz chwilę z Marcelem?
- Tak. Jasne.
Szymon podszedł do chłopca. Przyjrzał mu się uważnie. Malec miał rumieńce na obydwu policzkach. Wciąż był okryty kocem po samą szyję.
- Lepiej ci? Rozgrzałeś się? - spytał.
- Tak - odpowiedział Marcel. - Nie bądź zły na Nikodema. Okej?
- Nic się nie martw - szepnął Szymon.
- Skarbie, chodź tu na moment! - zawołała Daniela.
Mężczyzna pośpiesznie wszedł do łazienki.
- Znalazłam to w kurtce Marcela - szepnęła.
- Mój scyzoryk - rzekł Szymon. - Brak słów!

Około północy Nikodem wyszedł z samochodu. Zrobił siku pod drzewem. Zaraz potem pobiegł w stronę auta. Szymon już tam na niego czekał. Chwycił syna za łokieć, po czym bez słowa przyprowadził go do domu.
Daniela i Marcel już spali.
- Myć się i spać. Jutro pogadamy - rzekł Szymon zamykając drzwi na klucz.
- Tato, przepraszam cię - szepnął chłopiec.
- Powiedziałem coś. Za pięć minut widzę cię w łóżku.
Chłopiec pośpiesznie poszedł na poddasze po piżamę. Szybko się umył. Gdy wychodził z łazienki, Szymon rozkładał kanapę w salonie. Chłopiec podszedł do niego niepewnym krokiem.
- Tato, mogę z tobą spać? - spytał po cichu.
Szymon rozłożył prześcieradło. Rzucił na kanapę dwie poduszki i kołdrę.
- No chodź tu do mnie - rzekł w końcu. - Co mam z tobą zrobić? Co? - dodał przytulając syna.
- Mogę od brzegu?
- Nie ma mowy - odpowiedział. - Ja śpię od brzegu.

Ojczym od matematykiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz