Za oknem padał deszcz. Całe niebo pokryte było wielkimi, ciemnymi kłębami chmur. Szymon siedział na kanapie. Trzymał w objęciach Danielę. Czesał palcami jej długie, kręcone włosy.
- Niedługo Marcel wstanie. Będę musiała zrobić mu śniadanie - rzekła Daniela chwytając w obydwie dłonie rękę Szymona. Pocałowała ją.
Punktualnie o dziewiątej, w dużym pokoju pojawił się Marcel. Totalnie zaskoczył go widok Szymona z czułością przytulającego Danielę. Chłopak poczuł złość. Nie chciał, by ktokolwiek dotykał jego mamę w ten sposób.
- Hej, synku! Jak noc? Dobrze spałeś?
- Tak - odparł Marcel bez entuzjazmu. - A pan co tu robi? Pan tu spał? - dodał patrząc z gniewem na nauczyciela.
- Marcel! - oburzyła się Daniela. - Co to za pytanie? Oczywiście, że nie! Pan Szymon przyjechał z samego rana do nas do domu i miło spędzamy czas. Co ma znaczyć to spojrzenie? Hej!
- Nic! Daj mi spokój! - krzyknął chłopiec wychodząc z gościnnego pokoju. Zgodnie ze swoim zwyczajem, trzasnął drzwiami.
- Co go ugryzło? - odezwała się Daniela. - Idę, zrobię mu śniadanie. Herbaty?
- Nie, dziękuję. Właściwie, będę się zbierał. Za małą godzinkę muszę być w szkole.
- Za małą godzinkę? - zdziwiła się. - Może zabrałbyś Marcela ze sobą? Po co ma iść na przystanek w taki deszcz?
- Właściwie. W porządku - odparł. - Po drodze podjedziemy do moich rodziców po Nikodema. Pomóc ci z kanapkami?
- Nie, nie trzeba.
Szymon został w pokoju. Położył się na kanapie. Postanowił chwilkę się zdrzemnąć. Tymczasem Marcel wyszedł z łazienki. Wbiegł do kuchni, gdzie Daniela kończyła przygotowywać dla niego śniadanie.
- Do szkoły zrobię ci z serem. Może być? - odparła.
- Jakoś nie jestem głodny!
- O co ci znowu chodzi? - spytała stawiając szklankę z herbatą na stole. - Wiecznie coś ci nie pasuje. No słucham!
Marcel zmarszczył brwi. Wsunął obydwie ręce do kieszeni. Z nerwami usiadł do stołu.
- Proszę. Śniadanko dla ciebie. Wszystko ma być zjedzone - oznajmiła.
- Głucha jesteś? Powiedziałem, że nie jestem głodny! - wrzasnął strącając ze stołu szklankę z gorącą herbatą. Szkło rozprysło się po całej kuchni.
Do oczu Danieli napłynęły łzy. Poczuła ból w sercu.
Marcel struchlał na widok wchodzącego do kuchni Szymona. Był pewien, że mężczyzna pojechał już do domu.
- Wstań natychmiast! - wrzasnął Jasiński. - Ja cię zaraz nauczę szacunku do matki!
Chłopiec ekspresowo podniósł się z krzesła. Z bojaźnią spojrzał w oczy Szymonowi. Mężczyzna tym razem nie zamierzał odpuszczać małolatowi.
- Zaraz cię postawię do pionu! Proszę natychmiast przeprosić mamę!
- Przepraszam - szepnął chłopiec bezzwłocznie.
- A teraz zmiotka i szufelka! Za dziesięć sekund nie chcę tu widzieć żadnych szkieł!
- Ja pozbieram - odparła Daniela.
- Nie. On to zrobi.
- Szymon. Daj już spokój. Pokaleczy się.
- Co powiedziałem?! - krzyknął mężczyzna patrząc srogo na chłopca.
Marcel przełknął ślinę. Serce waliło mu ze strachu. Zastanawiał się, co zrobić. Z oczu popłynęły mu łzy. Zakrył twarz trzęsącymi się dłońmi.
- Szymon. Dość już - szepnęła Daniela. - Idź już... - dodała popychając mężczyznę w stronę drzwi. - Zdzwonimy się.
- Chciałem tylko...
- Wiem. Idź już. Naprawdę!
Daniela zamknęła drzwi za Szymonem. Wróciła do kuchni. Marcel stał bez ruchu. Głośno płakał. Kobieta przytuliła go mocno.
- Już dobrze, Marcelku - szepnęła całując go w rozpalone czoło. - Już dobrze.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...