Tego dnia Marcel i Nikodem do południa siedzieli w domu. Oglądali Gwiezdne Wojny na laptopie Szymona, później grali na swoich tabletach.
Daniela gotowała zupę ogórkową. Międzyczasie robiła porządki w kuchennych szafkach. Umyła też lodówkę.
Po obiedzie zabrała się za dalsze porządki. Odkurzyła podłogi w całym domu. Wzięła do ręki wiadro z wodą zabarwioną płynem na różowo i mop. Nim zaczęła myć panele, odprawiła Marcela i Nikodema na dwór.
- Dość siedzenia w domu - powiedziała stanowczo.
- Mamo, jesteś okrutna - rzekł Marcel wkładając na nogi sportowe buty. - Jeszcze wczoraj byłem w szpitalu... Mogłem zginąć, a ty mnie wyganiasz na dwór.
- Dokładnie tak - odparła.Chłopcy wyszli na zewnątrz. Usiedli na tarasowych schodach.
- Idziemy na molo? - spytał Nikodem.
- Chyba żartujesz - odparł Marcel. - Raz, że trzeba się spytać... Dwa, że tata śpi... I trzy, że nawet, jakby nie spał, to i tak by nie pozwolił...
- To, co robimy? Wspinamy się po drzewach, kto wyżej?
- Sam się wspinaj.
Nikodem położył się na drewnianej posadce. Spojrzał w bezchmurne niebo. Przez moment próbował znaleźć choć jeden maleńki obłoczek. Bezskutecznie.
- Idziemy na tratwę? - spytał po chwili.
- Tata śpi. Daliśmy słowo, że bez jego zgody...
- Dobra! - zawołał Nikodem przerwając Marcelowi w połowie zadania. - Zaraz zwariuję z tych nudów... Żeby chociaż tu były jakieś rowery...
- Albo piłka - westchnął Marcel.
Nikodem uśmiechnął się. Niespodziewanie podniósł się z tarasu. Otrzepał rękoma ubrudzone spodnie.
- Przecież w piwnicy na pewno jest jakaś piłka - rzekł z błyskiem w oczach.
Obaj poszli z drugiej strony domu. Pod kuchennym oknem znajdowały się niewielkie, nie rzucające się w oczy drzwiczki. Marcel nigdy wcześniej ich nie widział.
Ku radości chłopców, zamek w drzwiach nie był zamknięty. Bez problemu można było dostać się do środka.
Piwnica była ciemna i wąska. Na górnej półce stał cały rząd doniczek oraz różnej wielkości słoików. W samym rogu znajdowały się szeroka miotła, grabie, grace, szpadel i dwie łopaty - jedna do kopania w ziemi, druga do odśnieżania podwórka.
Po drugiej stronie piwnicy stał drewniany kufer. Właśnie tam zajrzał Nikodem w poszukiwaniu piłki.
- I co? Jest? - spytał Marcel.
- Jest - rzekł Nikodem wyjmując piłkę z dna kufra.
Tymczasem Marcela zainteresowała stojąca w wiklinowym koszu wielka, szklana butla do wina. Nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego.
- Niko, co to jest? - spytał zdziwiony.
- Nie wiem - odparł Nikodem. - Idziemy?
- Tak - rzekł Marcel kierując się w stronę drzwi.
Chłopcy wyszli na podwórko. Niedobrze się grało piłką, z której do połowy zeszło powietrze. Po niespełna półgodzinie mordęgi chłopaki wrócili do domu.
W całym mieszkaniu unosił się przyjemny zapach kwiatowego płynu do podłogi. Daniela siedziała przy stole. Czytała kobiece czasopismo.
- Mamo, jest coś do picia? - spytał Marcel od progu.
- Sok jabłkowy - odparła podnosząc się z krzesła.
- Ble... Nie ma pomarańczowego? - spytał wchodząc do kuchni.
Daniela nalała obydwu chłopcom po szklance jabłkowego soku.
- Co tam robiliście na dworze? - odezwała się po chwili.
- Graliśmy w piłkę - rzekł Nikodem. - A teraz będziemy grać w Minecrafta - dodał zmierzając w stronę stolika, na którym leżał jego tablet.
- A ja jestem zmęczony - rzekł Marcel przecierając oczy rękoma.
- Połóż się obok taty - powiedziała Daniela spoglądając na wciąż śpiącego na kanapie Szymona.
- Chyba żartujesz - odparł Marcel. Uśmiechnąwszy się do mamy, poszedł do pokoju na poddasze.
CZYTASZ
Ojczym od matematyki
Short StoryMarcel to zbuntowany dziesięciolatek mieszkający z samotnie go wychowującą matką. Czuje się panem w swoim domu i nie szanuje nikogo. Wraz z nastaniem nowego roku szkolnego będzie uczęszczał do nowej szkoły. Jak się okazuje, jego wychowawcą będzie no...