1.

1.7K 48 14
                                    

[Jest to 2. część, czyli kontynuacja książki "Jesteś mi potrzebny"]

Mężczyzna stał w drzwiach balkonowych, czując na twarzy chłodny powiew wiatru. Skrzyżował ręce na piersi i oparł się o framugę, wodząc wzrokiem za sylwetką dziewczyny spacerującej brzegiem oceanu. Minęło kilkanaście godzin od ich ostrej wymiany zdań i od tamtej pory para nie zamieniła ze sobą słowa. Wylądowali na niemal drugim końcu świata, a różnica czasu nie spowodowała magicznego cofnięcia się w czasie. Cofnięcia do tych kilku minut sprzed kłótni, zanim z ich ust padło za wiele słów. Byli przy sobie, rozumiejąc się bez słów. Ze swoich gestów wzajemnie odczytywali co zamierza zrobić drugie. Było to niemal niewiarygodne, ale potrafili odgadnąć wzajemne potrzeby. 

Ale czy byli ze sobą? 

Kilka razy otwierał usta, żeby ją zagadnąć. Szczególnie tuż po tym jak wróciła do domu lub w czasie jazdy na lotnisko, kiedy cała sytuacja była dość świeża. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie dziewczyny, żeby przełknął zaplanowane słowa, niemal krztusząc się nimi.  Nie mógł znależć racjonalnego wytłumaczenia swojego wybuchu, a co dopiero usprawiedliwienia. Bo nie było żadnego. Bałagan panujący w jego myślach podsyciła sama Lisa, kiedy opublikowała na swoim IG zdjęcie ich splecionych dłoni z podpisem, że coś się kończy, a coś zaczyna. Zwykle nie miał najmniejszych problemów z odgadnięciem jej potrzeb i myśli, ale tym razem nie wiedział jak to interpretować. Nie radził sobie. Męczył się. Tak intensywnie wpatrywał się w dziewczynę, że chyba zapomniał mrugać. Ocknął się dopiero gdy poczuł dyskomfort od piekących oczu. 

Zrobiła kolejne kilka kroków, zostawiajac ślady bosych stóp na mokrym piasku. Przez jej ciało przeszedł mocny dreszcz, kiedy zimna woda zalała jej nogi, zmywając wszelkie ślady, które za sobą zostawiła. Gdyby wszystko było takie łatwe. Kilka sekund i zaczynasz od zera. Sama już nie wiedziała co najbardziej miała Kubie za złe. Czy samą wybuchową reakcję na jej rozmowę z Bastianem czy sposób w jaki ją potraktował, niemal dopuszczając się przemocy. Zbliżała się północ, plaża była kompletnie pusta, a wokół panowala cisza uzupełniana przyjemnym szumem oceanu. Widziała z daleka pojedyncze osoby na molo, a po ścieżce wzdłuż linii brzegowej już dawno temu potruchtał ostatni wieczorny jogger. Stała w wodzie niemal po kolana, drżąc z zimna, ale była spokojna. Zbyt spokojna. Co byłoby gdyby po prostu weszła głębiej, poddając się delikatnym falom, zapominając o całym świecie? Czy ogarnęłaby ją panika, która przejmuje kontrolę nad tonącym ludźmi? Czy byłaby w stanie zapanować nad stanem świadomego oporu, pozwalając wedrzeć się słonej wodzie do płuc? 






————————-

Ciężko uporządkować mi myśli, ale jeszcze ciężej jest nie pisać. Mam nadzieję, że po sobotnim koncercie wena uderzy we mnie przynajmniej z takim impetem, jak ludzie zderzający się w dzikim pogo podczas Madagaskaru.

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz