97.

423 34 25
                                    

- To była miazga! - wrzasnął Krzysztof i pomachał głową, roztrzepując wokół krople wody, po tym jak wylał na siebie całą butelkę. - Nie drzyj się tak! - Grabowski syknął, bo po zejściu ze sceny zorientował się, że Lisa zasnęła w fotelu w garderobie. Sam chętnie by do niej dołączył, ale musiał zagrać koncert, co trochę go rozbudziło. - Co to za spanie? Kazał wam ktoś buszować całą noc? - Kondracki obruszył, się w ogóle nie przejmując się słowami przyjaciela. - Jeszcze ci  ile przeszło? - Kuba wzniósł oczy do nieba, bo na scenie świetnie się im współpracowało, ale po przekroczeniu progu garderoby nastroje wróciły do tych sprzed występu. Kondracki wzruszył ramionami i wyciągnął spod stóp dziewczyny swoją torbę sportową. - Już po? - zapytała, niemal od razu otwierając oczy. - Zaraz wyjdziemy jeszcze do ludzi i jedziemy do hotelu. - pochylił się całując ją w policzek, na co uśmiechnęła się i przyciągnęła go do siebie za kark. - Mokry jesteś. - zaśmiała się w jego usta, ale zaraz przerwała pocałunek głośno ziewając. - Oj, dzieciaku, dzieciaku. - przetarł twarz i włosy ręcznikiem i odrzucił go gdzieś w bok. Wciągnął przez głowę bluzę i zerknął na Krzyśka. - Gotowy? - czerwonowłosy skinął głową i dopił do końca wodę z butelki. 

- No idź do niej, przeżyję. - prychnął Krzysiek, poirytowany kręcącym się po pokoju hotelowym Kubą. Grabowski głośno odetchnął i posłał przyjacielowi szeroki uśmiech. - Naprawdę myśleliście, że ukryjecie się? - uniósł brwi, nawiazując do dzisiejszego poranka. - Lisa nie chciała z tego robić wielkiego halo. - Que wzruszył ramionami, a oczy cały czas błyszczały mu ze szczęścia. Naprawdę nie sądził, że ten wypad do Miasta Grzechu tak wiele zmieni. - Co w ogóle robiliście? - zainteresował się jeszcze, rzucając się na łóżko. Założył ręce pod głowę i przyglądał się Kubie. - Musisz wszystko wiedzieć, prawda? - Grabowski przewrócił oczami i wziął z walizki czysty komplet ubrań. - Pozwiedzaliśmy, uprawialiśmy naprawdę świetny seks na pustyni... Nie raz, nie dwa... Przepieprzyliśmy trochę pieniędzy z jej wygranej. - w kilku zdaniach streścił co działo się między nim a Lisą w ciągu ostatniej nocy i poranka. - Dobra, idź już. Narzeczona uschnie ci z tęsknoty. - rzucił Krzysiek, wyciągając się na materacu, żeby sięgnąć po pilot od telewizora. - Jaka narzeczona...? - mruknął jeszcze pod nosem, aż w końcu opuścił pokój. - Tylko nie sprowadzaj żadnych dziwek! - zawołał na pożegnanie, zatrzaskując za sobą drzwi. 

- Bałem się, że śpisz. - otworzyła drzwi do szerokiego uśmiechu Grabowskiego i stłumiła ziewnięcie dłonią. - Myślałam, że już nie przyjdziesz. - wpuściła go do pokoju i poprawiła materiał koszulki, żeby okryć niemal nagie pośladki. - Ej! Bez takich! - pisnęła, kiedy nie potrafił się powstrzymać i po prostu ją uszczypnął. - Brałaś już prysznic? - popchnął ją na ścianę i rzucił trzymane w ręku ciuchy na fotel stojący kawałek dalej. - Nie. Nie mam siły. - splotła palce na jego karku, patrząc mu przy tym w oczy. - Mi odmówisz? - zrobił minę zbitego psa, za co pociągnęła go za włosy nad karkiem. - Przytul mnie po prostu. - poprosiła, zdejmując mu z nosa duże okulary w złotych oprawkach. Złożyła je w dłoni i musnęła wargami jego policzek. - Miałam za dużo wrażeń w ciągu doby. - mruknęła, a mężczyzna zorientował się, źe ma nastrój w stylu „burrito day". Przesunęła czubkiem nosa po jego szyi, zaciągając się zapachem perfum zmieszanych z potem. Oplótł ją ramieniem i złapał w kolanach, przenosząc ją na łóżko. - I co siś szczerzysz, mordo? - parsknął śmiechem, gdy na jej twarzy błądził blogi uśmiech, kiedy poprawiał jej poduszki i ściśle owijał kołdrą, podtykając brzegi pod jej ciało. - Dobrze mi, tak po prostu. - odpowiedziała zgodnie z prawdą, obserwując go. - Szampan czy jakieś typowe słodkie? - zapytał jeszcze, sięgając po telefon, żeby złożyć zamówienie. - Łycha z colą będzie ok. - powiedziała po chwili zastanowienia, na co wybuchnął gromkim śmiechem. - Z tobą wszystko jest takie proste. - jeszcze na moment wpił się w jej wargi i idąc do łazienki połączył się z obsługą.

Wsłuchiwała się w szum wody dobiegający z łazienki, a mogła także przysiąc, że Kuba śpiewa pod prysznicem. - Come in! - wydarła się, słysząc pukanie do drzwi. Próbowała wyplątać się z pościeli, żeby dać obsłudze jakiś napiwek, ale ledwo się ruszyła, a Grabowski wyszedł z łazienki z ręcznikiem owiniętym nisko na biodrach. Wygrzebał z kieszeni spodni jakiś banknot i podziękował młodej dziewczynie, którą jego wygląd wprowadził w lekką konsternację. - Nie wstyd ci? Obcą kobietę płoszyć? - rzuciła do niego, kiedy wciągnął czyste bokserki. - Ja tylko tak wyglądam. - przesunął rękoma wzdłuż swojego ciała i klasnął w dłonie, powodując u niej cichy chichot.  - Zgasisz jeszcze? - poprosiła, gdy przestawił na szafkę nocną cooler z butelkami i dwoma niskimi szklankami. - Albo zapał. - zmieniła zdanie, gdy miał wracać do łóżka. - Zdecydujesz się? - uniósł brwi, ponownie przełączając pstryczek. - Sorry, stwierdziłam, że jednak chce na ciebie popatrzeć. A w ciemności ciężko. - posłała mu przepraszający, niewinny uśmiech. Pozwoliła, żeby zrobił im mocne drinki i przyjęła od niego jedną ze szklanek. - Lampka ci wystarczy. - stwierdził, gasząc jednak górne światło i w końcu usiadł po turecku na środku łóżka. - Powiem szczerze, że to był jeden z lepszych koncertów. - zagadnęła go, odrzucając kołdrę na bok i usadowiła się naprzeciwko niego. Kuba skinął głową, ale nie chciał teraz rozmawiać o pracy. Miał na to zbyt dobry nastrój. - To za co pijemy, Grabowska? - zażartował, unosząc ręce w górę, kiedy posłała mu piorunujące spojrzenie. Gdyby miała nadprzyrodzone moce, to łóżko właśnie stanęłoby w ogniu, a płomienie lizałyby już wytatuowane ciało Kuby. - Za powrót do domu. - powiedziała w końcu, patrząc mu przy tym głęboko w oczy. Dobrze wiedział, że siedząca przed nim kobieta nie miała na myśli czterech betonowych ścian, tylko ich relację. Relację pełną wzlotów i upadków, ale pędzącą do przodu jak shinkansen. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, a alkohol lał się bursztynowym strumieniem. - Wiesz co? - usłyszała głos Kuby, kiedy leżeli w poprzek łóżka i od kilku minut patrzyli w sufit. - Hm? - mruknęła tylko, odwracając głowę w jego stronę. - Wziąłem cię za pewniaka. - zaczął, w dalszym ciągu wpatrując się w wiatrak zamontowany pod sufitem. - W sensie? - zmarszczyła brwi i podparła się na łokciu. - Powinienem wcześniej po prostu zatrzymać się i spojrzeć na ciebie. Żeby za czasu cię docenić, a nie dopiero jak odeszłaś. - mówił już niewyraźnie, ale najwidoczniej duża ilość alkoholu skłoniła go do szczerych refleksji. - Przepraszam. - wymamrotał, kiedy Lisa mieliła w myślach to, co właśnie powiedział. Złapała go za policzki i odwróciła jego głowę w swoją stronę. - Hej, hej. - niezdarnie podniosła się i usiadła okrakiem na jego biodrach. - Mała... ciągle zabijam emocje, gdybym tatuował łzy... - zanucił, kiedy przesunęła dłońmi po jego ramionach, patrząc w błyszczące od łez oczy. - Przytul mnie po prostu. - poprosiła tylko, bo to co powiedział było swoistym kocham cię, ujętym w dużo piękniejsze, ważne dla niej słowa. 





Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz