Rozpoczął się ostatni tydzień wyjątkowo ciepłego sierpnia. Jednak pogoda i temperatury panujące na dworze nie przyłożyły się tak bardzo do złego samopoczucia Lisy jak wydarzenia z minionych siedmiu dni. Historią były publikacje na temat teledysku do utworu „Mona Lisa", ale sam klip w dalszym ciągu utrzymywał się w zakładce na czasie na YouTube. Jednak takiego mętliku w głowie nie miała chyba od czasu, gdy poważnie rozważała zakończenie związku z Kubą po wydarzeniach podczas trasy koncertowej z Marsami. Zdawało się, że od roku wyczekiwany koncert Metalliki sprawi jej ogromną przyjemność, ale nie potrafiła się nim cieszyć. Miała cichą nadzieję, że chociaż na dwie godziny zapomni o codziennym życiu, ale zaliczyła kolejne, brutalne zderzenie z rzeczywistością. Tłumiła w sobie uczucia, nie pozwalała sobie nawet na sekundę słabości w rozmowach telefonicznych z Kubą, ale na szczęście wiedziała gdzie szukać pomocy. Cztery, godzinne wizyty u terapeuty w ostatnim tygodniu trzymały ją przy życiu, podobnie jak obowiązek opieki nad psem i koszatniczkami. Jej domowe zoo pomniejszyło się o świnkę morską, z którą pożegnała się następnego ranka po koncercie, jednak do tej pory w kącie salonu stała pusta klatka, do sprzątnięcia której nie potrafiła znaleźć sił. O ile z początkiem miesiąca zadbała o siebie, zrobiła nawet pierwszy raz w życiu rzęsy i zdecydowała się na pakiet zabiegów u kosmetyczki, to teraz jej odbicie w lustrze weryfikowało przykrą rzeczywistość. Ciągnące się w nieskończoność dni po wyjeździe Kuby mijały teraz zbyt szybko. Wolałaby żeby nie wracał. Dostawała ataku paniki na myśl, że będzie musiała zmierzyć się z ostatnimi wydarzeniami ponownie, tym razem w rozmowie w cztery oczy z Kubą. Zdawała sobie sprawę, że jeśli nie stanie na nogi do końca tygodnia to nie będzie potrafiła przed nim niczego ukryć i rozpłacze się z sekundą, gdy Grabowski przekroczy próg mieszkania.
Tego ranka postanowiła dopiąć wrześniowy kalendarz na ostatni guzik i przygotować się na spędzenie większości miesiąca w trasie. Rozpisywała właśnie na kartce plan podróży z zamiarem zakupienia lotów, kiedy leżący na blacie telefon głośno zawibrował. Kuba. Odchrząknęła i wzięła głęboki oddech, jednocześnie przeciągając zieloną słuchawkę w bok. - Dzień dobry, a raczej dobry wieczór! - niemal krzyknęła do słuchawki. Zbyt wesoło, zbyt sztucznie. - Dobry, dobry. Nawet bardzo. - Grabowski roześmiał się, wyciągając się na hotelowym łóżku. - Co u ciebie? Jak się czujesz? - zapytał z troską, bo ostatnio żaliła mu się na zbyt obfity okres, mówiąc konkretnie, że „cieknie z niej jak z zażynanej świni". Tak, to było jeszcze przed szpitalem. A przez ostatnie kilka dni mieli bardzo ograniczony kontakt ze względu na jego wycieczkę przez bezkresne Gobi. - Dobrze. Pracuję właśnie. - próbowała skierować temat rozmowy na zupełnie inne tory i na szczęście udało się. - Widzę, widzę. Nie chcę ci psuć dnia... - zaczął, zawieszając wzrok na wyciszonym telewizorze. Nie Kuba, nie powiesz nic takiego, co byłoby gorsze od ostatniego tygodnia. - Dajesz. Mam zbyt dobry humor, żebyś mógł mi go zepsuć. - zaskoczyło ją jak płynnie kłamstwo opuściło jej spierzchnięte wargi. Przełączyła rozmowę na tryb głośnomówiący i porywając z blatu paczkę papierosów przeszła na taras. - Zaplanowałaś koncert kilkadziesiąt kilometrów od miasta, w którym mieszka Patrycja. Pomyślałem, że wykorzystamy to i zrobimy testy DNA. - powiedział powoli, bojąc się reakcji żony. - Jednak nie mogę się do niej dodzwonić. - westchnął cicho, mając nadzieję, że uda mu się wszystko zgrać w czasie i jednocześnie rozwiać wątpliwości Lisy co do jego ojcostwa. Liczył też na spotkanie z synem i spędzenie z nim nawet kilku godzin. Zastanawiał się nawet jaki prezent kupić z tej okazji, ale kompletnie nie wiedział co mogłoby przydać się takiemu maluchowi. - Nie dziwi mnie to. - rzuciła do telefonu, zaciągając się papierosem. - W sensie? - zapytał, wyraźnie zdezorientowany i aż usiadł na łóżku. Lisa zanurzyła dłoń w basenie, wyławiając z wody pojedyncze liście. - Ujmę to tak zwięźle jak tylko potrafię, ok? - przysiadła na narożniku i wyprostowała nogi, krzyżując je w kostkach. - Nie masz syna. - zrzuciła bombę, która z jednej strony niesamowicie ją cieszyła, a z drugiej strony powodowała pewnego rodzaju ból. I nie będziesz miał... - Lisa, o czym ty mówisz? - zerwał się na równe nogi, a krew zagotowała się w nim na myśl, że żona zadecydowała za niego i za chwilę każe mu wybierać między nią a synem. Dziewczyna przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech, wracając myślami do rozmowy, jaką odbyła kilka dni temu.
- Tak? - Lisa usłyszała głos Patrycji, która niemal natychmiast odebrała telefon. - Adam Głębinowski. - powiedziała natychmiast, nie zawracając sobie głowy przywitaniem czy przedstawieniem się. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy po drugiej stronie zapadła cisza. - Kto mówi? - Patrycja w końcu zadała pytanie, które jako jedno z pierwszych pojawiło się w jej głowie, gdy zobaczyła nieznajomy numer na ekranie telefonu. - Lisa Grabowska. I nie próbuj się rozłączyć. - zagroziła, chłodnym tonem. - Skąd masz mój numer? Kuba wie, że do mnie dzwonisz? - Kraśniewska przyjęła postawę bojową, co tylko rozbawiło Lisę. - Dowie się w swoim czasie. A teraz zamilcz i posłuchaj. - surowo rozkazała, z satysfakcją przyjmując ciszę w odpowiedzi. - Od tej chwili nie próbujesz nawet kontaktować się z moim mężem, całkowicie znikasz z jego życia. Inaczej odpowiesz za fałszerstwo dokumentacji medycznej i urzędowej oraz próbę wyłudzenia. Nie wiem jeszcze czy surowiej podchodzą do tego brytyjskie sądy czy polskie, ale dowiem się jeśli mnie do tego zmusisz. Żeby było jasne, trzymasz się z daleka od wszystkich osób z otoczenia Kuby. Rozumiesz? - zapytała, przeglądając dokumenty, które otrzymała z dublińskiego szpitala. - Nie wiem o czym mówisz. Jeśli to próba... - Patrycja odzyskała głos dopiero po chwili, ale w jej tonie słychać było panikę. - Adam Głębinowski. - Lisa powtórzyła dane mężczyzny. - Głupia pizda z ciebie. - gardłowo roześmiała się, wyraźnie wyczuwając panikę po drugiej stronie. - Zaufaj mi. Nie chcesz mieć ze mną na pieńku. - dodała jeszcze, gdy Patrycja próbowała coś wyjąkać. - Ty nic nie rozumiesz. Nie mów Kubie, błagam cię. - wyjęczała żałośnie, wiedząc już, że nie ma wyjścia z tej sytuacji. - Nie ty dyktujesz warunki. Żebym więcej o tobie nie usłyszała. - warknęła, rozłączając się. Ta krótka rozmowa była jednym z promyków słońca w świetle ostatnich wydarzeń. Miała nadzieję, że zamknęła ten temat raz na zawsze, ale musiała zmierzyć się z innymi, co już nie będzie takie łatwe.
- Jesteś tam? - zagadnęła Kubę, który milczał po wysłuchaniu swojej żony. - Jestem. Ja... jestem idiotą. - wyrzucił z siebie, gotowy paść na kolana przed Lisą. - Ona jest idiotką. Ty tylko bardzo... - przełknęła ślinę, czując że stąpa po grząskim dla siebie gruncie. Zbierające się w kącikach oczu łzy tylko ją w tym uświadomiły. - Możesz to powiedzieć. - westchnął, plując sobie w brodę, że tak łatwo dał się omotać i mogło go to kosztować stracenie Lisy. - Co takiego? - udała, ze zakrztusiła się, żeby nie było słychać płaczu w jej głosie. - A nie mówiłam. Wiem, ze chcesz to powiedzieć. - wyjaśnił, a dziewczyna potrząsnęła głową, czego nie mógł widzieć. - Nie będę ci dokładać. Powiedz mi jeszcze... wracasz z Krzyśkiem do Warszawy na chwilę przed Bułgarią? - koniecznie chciała poznać odpowiedź, bo wbrew pozorom każdy dzień oddalający spotkanie z Kubą był dla niej na wagę złota. - Nie, spotkam się z Filipem i zobaczymy się w piątek. - odetchnęła z ulgą, mając w głowie plan na zagospodarowanie czasu tak, aby spędzili sam na sam jak najmniej czasu. - Wiem, że załatwiłaś chłopakom granie w sobotę, ale mam nadzieję, że zostaniemy w domu. Cholernie za tobą tęsknię i nie mogę się... - chciał podzielić się z nią swoimi planami i tym co z nią zrobi, gdy w końcu poczuje smak jej ust, ale przerwała mu. - Kuba, dzwonią z hotelu. Muszę odebrać. Do później. - skłamała ponownie podczas tej rozmowy i szybko rozłączyła się, chwilę później wybuchając płaczem.
——-
Co takiego się stało, że dotychczas stęskniona Lisa najchętniej załatwiłaby mężowi przedłużenie podróży?
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfic„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...