111.

376 39 29
                                    

- Czuję jedzenie. - oznajmiła, a na jej twarzy pojawił się blogi uśmiech. - Domowe jedzenie. - dodała, kiedy weszli do mieszkania. - Mamo? Miałaś wracać do Ciechanowa. - Kuba wyraźnie zdziwił się na widok krzątającej się w kuchni kobiety. - Ale napisałeś, że Lisa wychodzi, więc zostałam. Pojadę popołudniu jak już będzie chłodniej. Głodni? - zapytała, a dziewczyna ochoczo pokiwała głową. - Za kwadrans będzie gotowe, ziemniaki właśnie zaczęły się gotować. - Elżbieta posłała im ciepły uśmiech, a Kuba zrzucił w przedpokoju rzeczy. - To idę pod prysznic. - oznajmiła, zsuwając buty. - Rany, w końcu w domu. - usłyszeli jeszcze jak dziewczyna głośno się zachwyca i wymienili spojrzenia. - Cieszę się, że wróciliście ze Stanów razem. - kobieta usiadła przy stole na przeciwko syna i dotknęła jego dłoni. Oczywiście była na bieżąco i dobrze wiedziała, że para rozstała się. Ponownie. I ponownie się zeszła. Que odruchowo dotknął swojego palca serdecznego i odwzajemnił uśmiech. - Pójdę do niej. - po drodze do łazienki pocałował jeszcze matkę w policzek i krótko uścisnął. - Kochana jesteś, wiesz? - dodał jeszcze i zniknął w przedpokoju. 

- Znajdzie się jeszcze miejsce? - zapytał głośno, żeby usłyszała go przez szumiącą wodę. Nie spuszczając wzroku ze stojącej pod prysznicem dziewczyny sprawnie ściągnął swoje ubranie i znalazł się przy niej. Odsunął nieco deszczownicę, żeby nie zamoczyć opatrunku i przesunął dłońmi po bokach Lisy. Dziewczyna zarzuciła ręce na jego szyję i splotła dłonie na karku. - Co mi się tak przyglądasz? - zagadnął ją, kiedy po prostu wodziła wzrokiem po jego twarzy, a na jej wargach błądził delikatny uśmiech. - Jak zwykle, po prostu podziwiam. - zbliżyła się do niego, ściśle przylegając biustem do jego klatki piersiowej. Poczuł jak przebiegła palcami po jego ciele i zacisnęła je na pośladkach, mocno wbijając paznokcie w skórę. - Lisa. - mruknął ostrzegawczo, jednak nie mógł oszukiwać sam siebie, że zaczęła sprawiać mu ogromną przyjemność, gdy muskała wargami jego tors. - O nie, nie. - w pierwszej chwili chciał złapać ją za włosy, kiedy zaczęła schodzić na kolana, ale szybko się opamiętał. - Tak nie będziemy się bawić. - ostatecznie złapał ją pod pachy i postawił do pionu. - A jak? - zapytała, a on zauważył zawiedzioną minę zamiast uśmiechu, który jeszcze chwilę temu zdobił jej zmęczoną twarz. - Nie tak i nie teraz. - sięgnął po butelkę z żelem pod prysznic i wycisnął nieco na dłoń. - To kiedy? Stęskniłam się. - stanęła na palcach, bez ostrzeżenia wpijając się w jego usta. Nie przerywając pocałunku rozprowadził żel po jej ciele. Tak cholernie jej pragnął. Jednak troska o jej zdrowie zdominowała wszelkie uczucia. - Proszę. - wymruczała w jego wargi, nieoczekiwanie zaciskając palce na jego penisie. - Lisa... - wręcz z żalem wyjęczał jej imię, ale dziewczyna nie zamierzała przestać. Coraz szybciej przesuwała dłonią po stającym na baczność penisie, a twarz trzymała dosłownie centymetr od jego. Druga dłoń oparła na jego torsie i pchnęła go na ścianę, czując spływające po plecach strumienie ciepłej wody. - Uwielbiam sprawiać ci przyjemność i nie próbuj mi tego odbierać. Nigdy, rozumiesz? - zapytała, a on nie mając innego wyjścia grzecznie skinął głową. Przymknął oczy, opierając się całym ciężarem ciała o zaparowane płytki i skupił się na jej dotyku i bliskości. Tak bardzo mu jej brakowało, a wyobraźnia podsuwała coraz to kolejne gorące wspomnienia, które niemal z bólem odbijały się echem w jego głowie. Głucho jęknął i zacisnął zęby, kiedy osiągnął spełnienie. Zerknął w dół, widząc jeszcze nasienie spływające po jej biodrze i sięgnął po słuchawkę prysznicową. - Źle ci było? - uśmiechnęła się zadziornie, kiedy zaczął spłukiwać jej namydlone ciało. Nie odpowiedział. Nie musiał, bo dobrze wiedziała, że było wspaniałe. Krótko, ale intensywnie. - Nie brałaś tabletek w szpitalu. - powiedział, kiedy szum wody ustał, a on otulał jej ciało ręcznikiem. - Serio tego nie dopilnowałeś? - uniosła brwi, bo to on miał ustawione w telefonie przypomnienie o antykoncepcji. - Byłaś nieprzytomna, miałem ci tabletki do gardła wepchnąć? - zapytał zgryźliwie, na co Lisa wzruszyła ramionami. - Masz rację. Bez sensu. - głośno westchnęła, bo nie mogła się z nim nie zgodzić. Zauważył, że ominęła wzrokiem łazienkowe lustro i od razu przeszła do garderoby, po drodze odciskając jeszcze mokre końcówki włosów. - Łap. - wyciągnął z szuflady dwie swoje koszulki i jedną z nich rzucił dziewczynie. Wymieniając się uśmiechami doprowadzili się do porządku i wrócili do jadalni, gdzie zasiedli do zastawionego stołu.

- To było spełnienie marzeń. - Lisa w zatrważającym tempie zmiotła z talerza swoją porcję, a teraz przysunęła się do Kuby i zaczęła wyjadać mu resztki mizerii. - Rozbiłam wam kilka kotletów więcej i zamroziłam. Będziecie mieli na później. - kobieta zaczęła zbierać naczynia, ale syn powstrzymał ją gestem dłoni. - Ja posprzątam, a ty odpocznij. - przesunął w kierunku Lisy swój talerz. - A ty, Grabowska, dokończ w spokoju. - wstał z krzesła i pochylił się, całując ją w czubek głowy. - Mężu przy garach. Dobre powitanie. - roześmiała się, wpychając do ust kawałek kotleta. - A wy, co? Ćwiczycie miłe słówka na wielką okazję? - kobieta z uśmiechem pokręciła głową, patrząc to na jedno, to na drugie. Jakby oglądała emocjonujący mecz tenisa. Kuba zagryzł wargę i uciekł spojrzeniem, a dziewczyna wzruszyła ramionami. - No, powiedzcie, że się na nowo zaręczyliście. - z miny Elżbiety mogli odczytać, że taka wiadomość bardzo by ją ucieszyła. - No? - Lisa skinęła na mężczyznę brodą. - Ale co? Przecież nie było zaręczyn. - otworzył zmywarkę i zaczął układać brudne naczynia. - Nigdy się nie doczekam ślubu moich dzieci. - zawiedziona kobieta pokręciła głową i zerknęła na zegarek. - Mamo, to nie tak. - Lisa poczuła dziwne ukłucie w okolicach serca i odłożyła sztućce. - Lisa. - Kuba natychmiast odwrócił się i napotkał jej spojrzenie. - Oj, dzieciaki, dzieciaki. - Ela sięgnęła po dzbanek z lemoniadą i dolała sobie do szklanki. - Powiedz to. - dziewczyna czuła, że nie będzie w stanie okłamywać kobiety ani sekundy dłużej. - Ale co? - zdziwiony Que nie do końca był przekonany co ma powiedzieć. - To. - dziewczyna znacząco potarła swój palec serdeczny, a mężczyzna odrzucił na bok ścierkę, w którą wycierał ręce. - Zachowujecie się co najmniej dziwnie. Odprowadzicie mnie na dworzec? - nie chciała już im więcej zawracać głowy, więc postanowiła wybrać się na pociąg. - Mamo. - Kuba stanął za plecami Lisy i zacisnął palce na jej ramionach. - Kochanie, sprawdzisz mi rozkład? - kobieta zwróciła się do dziewczyny, ale ta pokręciła głową. - Mamo. - Kuba powtórzył raz jeszcze, tym razem bardziej stanowczo, żeby przykuć jej uwagę. - Synu, ja cię cały czas słucham. - upomniała go, sięgając do swojej torebki wiszącej na oparciu krzesła. - Pobraliśmy się. - oznajmili w końcu zgodnym głosem. 



———

Bardzo Was przepraszam za ten słaby rozdział. Zasłużył na miano zapychacza pełną gębą, ale chyba przez upał wyparowały mi ostatnie szare komórki. 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz