102.

393 34 75
                                    

- A pan czego tutaj szuka? Wstęp tylko dla personelu. - Kondracki zamarł z ręką na klamce drzwi prowadzących z recepcji do laboratorium. - Czy mama Lisy pracuje dzisiaj? - zapytał, bawiąc się swoimi palcami. - To ważne. - przestąpił z nogi na nogę, a tęga blondynka w okularach zmierzyła go wzrokiem. Został poproszony przez Kubę o sprawdzenie czy mama Lisy jest na dyżurze. Przypadła mu najgorsza możliwa rola, ale nie odmówił. Nie czuł się z tym swobodnie, ale nie mógł powiedzieć nie w takiej sytuacji. Z resztą kobieta pomogła mu wszystko sprawnie przyspieszając, kiedy wylądował z Olą na ostrym dyżurze po stłuczce. Wymamrotał podziękowania, gdy nieznajoma laborantka wpuściła go do środka. - Gosia, tutaj jakiś chłopak w sprawie Lisy. - zagadnęła drobną szatynkę w białym kitlu, która rejestrowała kolejne próbki krwi na citach. - Krzysiek, tak? - zapytała, a Kondracki skinął głową. - Co się stało? Potrzebujesz czegoś? - umyła dłonie i wrzuciła papierowy ręcznik do kosza z niebieskim workiem. Czerwonowłosy otworzył usta, ale nie powiedział ani słowa. Jak miał przekazać matce dziewczyny, że ta z zagrożeniem życia została przywieziona do szpitala? - Gośka! Twoja córka jest u nas! - przez szerokie drzwi wpadł sanitariusz, który od razu wyjął z czerwonej torebki transportowej probówki z krwią dziewczyny. Kobieta pobladła i spojrzała to na kolegę z pracy, to na Krzysztofa. - Właśnie to chciałem powiedzieć. - wymamrotał, nerwowo przeczesując włosy. - Wylądowaliśmy, a ona straciła przytomność. - dodał jeszcze, z niepokojem obserwując zamieszanie, które wybuchło w laboratorium. Pracownicy sprawnie rozdysponowali krew na badania. - Idź, zajmiemy się wszystkim. - blondynka, która wpuściła go do środka ścisnęła ramię koleżanki i usiadła przy komputerze wywołując na ekranie skierowania dziewczyny. - Grupa, morfologia. Płyn. Kurwa. - głośno zaklnęła widząc skierowanie na badanie płynu mózgowo-rdzeniowego. Mama dziewczyny wypadła przez szklane drzwi za sanitariuszem, od razu skręcając w lewy korytarz prowadzący bezpośrednio na oddział ratunkowy, z pominięciem recepcji i poczekalni. Drżącą ręką przyłożyła kartę do czytnika i przepchnęła się przez drzwi jak tylko się uchyliły. 

- Proszę usiąść. - lekarz wskazał na krzesło obok biurka, a sam zajął miejsce na fotelu. - Elisabeth May, lat 27. - powiedział sam do siebie, otwierając na komputerze kartę dziewczyny. Chwilę wcześniej Maciek z Koziarą uzupełnili jej wszystkie dane w rejestracji posługując się dowodem Lisy, który znaleźli w jej rzeczach. - Choroby, alergie? Uzależnienia? Proszę nic nie pomijać. - jego dłonie zawisły nad klawiaturą, a Kuba zacisnął palce na skraju biurka. - Fotalergia, ma coś z tarczycą, chyba Hashimoto? - nerwowo oblizał suche wargi, zastanawiając się czy nie pomylił nazwy. - Niedoczynność nadnerczy, ale to w trakcie diagnozy. - dodał jeszcze, szybciej oddychając. - Wtórna czy pierwotna? - dopytał lekarz, a Kuba zerwał się z krzesła. - Cholera, nie wiem! - krzyknął, łapiąc się za włosy. Kompletnie nie mógł sobie przypomnieć, a zdawał sobie sprawę, że mogło to być ważne. - Proszę się uspokoić, emocje tutaj nie pomogą. - mężczyzna upomniał go, wklepując uzyskane informacje w kartę dziewczyny. - Łatwo ci mówić! - ponownie podniósł głos, uderzając pięścią w ścianę. - Wszystko powinniście mieć w systemie, leczy się w tym szpitalu. - odwrócił się przodem do lekarza, doznając nagłego olśnienia. - Sprawdzę to. - mężczyzna skinął głową. - Przyjmowane leki? - dopytał jeszcze, czując na sobie palące spojrzenie Kuby. Grabowskiego zastanowił młody wiek lekarza przeprowadzającego wywiad. Był niemal pewny, że jest młodszy od niego. - Bioxetin, doraźnie Xanax, coś na podniesienie kortyzolu, antykoncepcja i z tych normalnych czasami ketonal. - Que na wydechu wyrecytował nazwy leków. - Ketonal jest pana zdaniem normalny? - uniósł brwi, wyraźnie zdziwiony tym co usłyszał. - Inne przeciwbólowe jej nigdy nie pomagały. Setkę miała przepisaną od swojego lekarza rodzinnego. - silił się na spokojny ton głosu, ale targały nim złość, że jakiś gówniarz zadaje mu tyle pytań. Miał tylko nadzieję, że Lisa jest w rękach starszego i dużo bardziej doświadczonego personelu szpitala. - Czego ból jej tak dokuczał? - z ust młodego mężczyzny padło kolejne pytanie, kiedy Kuba ponownie opadł na krzesło i ukrył twarz w dłoniach. - Głowa. Płakała, wymiotowała czasami, a nawet zdarzało się, że odlatywała. - wrócił wspomnieniami do tych wszystkich chwil, kiedy znajdował ją skuloną ze łzami w oczach. - Jak często się to zdarzało? W jakich okolicznościach? - Grabowski zaczął opowiadać wszystkie sytuacje, które pamiętał i o których wiedział. A ile było takich o których nie miał pojęcia? Ile przed nim ukryła? Znowu poczuł narastającą w nim złość, kiedy drzwi gabinetu otworzyły się i stanęła w nich matka dziewczyny. - Mamo. - wyjęczał, zrywając się z krzesła. - Gdzie jest Lisa? - kobieta natychmiast zażądała informacji, kiedy z sanitariuszem nie znalazła jej we wskazanym miejscu. - A pani jest? - lekarz wstał zza biurka, ściśnięciem dłoni witając się z kolegą z pracy. - Mateusz, to jest mama dziewczyny. Pracuje u nas, załatw to proszę jak najlepiej. - dodał, pocieszająco ściskając ramię stojącej obok niego kobiety. - Z tego co wiem została zabrana na rezonans głowy, badanie może... - lekarz zaczął tłumaczyć, ale kobieta pokręciła głową. - Co się stało? Kuba? - błyszczące od łez spojrzenie przeniosła na Grabowskiego, który bezradnie rozłożył ręce. - Po prostu osunęła się na ziemię. Mówili coś o zatorze po długim locie, nic więcej nie wiem. - wyszeptał, tracąc głos z każdym kolejnym słowem. - Może pani uzupełni mi jeszcze historię choroby? - zaprosił ją gestem na zwolnione przez Grabowskiego krzesło, dając mu do zrozumienia, że może opuścić gabinet. Wyszedł do poczekalni, z hukiem posyłając w kąt mały, metalowy kosz na śmieci. - Que. Que! - Wojtek zaraz znalazł się przy nim. - Usiądź. - złapał go za ramiona, ale przyjaciel wyrwał się. - Gdzie jest rezonans? - zażądał odpowiedzi suchym tonem od mijającej ich pielęgniarki. - Po wyjściu z oddziału zaraz w prawo. - zmierzyła go dziwnym spojrzeniem i oglądając się przez rami podeszła do koleżanki. Maciek jak i reszta ekipy wyszli za nim, zajmując wolne siedzenia na korytarzu. Młodszy Grabowski krążył wzdłuż drzwi, czekając na jakiekolwiek wiadomości. Najlepiej dobre. Kojarzył, że to jedno z dłuższych badań, ale w tym momencie oddałby wszystkie pieniądze, żeby przyspieszyć czas. Oddałby wszystko, żeby było to zwykle omdlenie ze zmęczenia... - Przyniosę coś do picia. Ktoś, coś? - zaproponował Adam, przerywając panującą ciszę. - Idę z tobą. - zaoferował Koziara, przetrząsając kieszenie w poszukiwaniu pieniędzy. - Przejście! - jak jeden mąż odwrócili się w kierunku rozsuniętych drzwi pracowni rezonansu. W ostatnim momencie uskoczyli na bok przed łóżkiem na którym leżała nieprzytomna dziewczyna, a jej ciałem wstrząsały drgawki. - Wezwij Kozłowskiego, zarezerwuj salę! - dobrze zbudowany mężczyzna w czerwonym, charakterystycznym dla sanitariuszy stroju wydał polecenie koleżance, która wyrwała się przodem - Lisa! Co się dzieje?! Dokąd ją zabieracie?! - wrzasnął do ludzi pospiesznie pchających łóżko do windy. - Neurochirurgia. - usłyszał jeszcze, kiedy metalowe drzwi zasunęły się. - Lisa! - jego zrozpaczony krzyk potoczył się echem po pustym w weekend korytarzu szpitalnym. Zerknął na tabliczkę z nazwą oddziałów i rzucił się biegiem w kierunku klatki schodowej. 



———

Co to będzie, co to będzie? 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz