174.

308 32 38
                                    

Jak zaplanowała, tak zrobiła. Kompletnie obezwładniła Kubę, który dłuższą chwilę dochodził do siebie na kanapie. Leżała wtulona w jego bok i słuchała opowieści z podróży, czasami nawet szczerze wybuchając śmiechem, gdy przytaczał co lepsze anegdotki. Cieszyła się z jego powrotu, mimo wszelkich wątpliwości. Niestety, nawet melodyjny rechot Kuby nie potrafił do końca uciszyć wspomnień z ostatniego półtora tygodnia, które ciagle obijały się echem w jej głowie. - Zjemy coś lekkiego, a wieczorem może kolacja na mieście? - przeczesał jej włosy palcami i posłał ciepły uśmiech. - Możemy, ale wieczorem chłopaki grają. - przypomniała mu, wstając z kanapy. Miała ambiwalentne podejście do tej imprezy. Pójdzie z nadzieją, że głośna muzyka i towarzystwo oderwie ją od przykrych wspomnień. Zostanie w domu z Kubą i spróbuje cieszyć się jego towarzystwem. Było jej wszystko jedno, ale pierwsza opcja zdawała się brzmieć lepiej. Obawiała się przebywania z nim w samotności. - Kompletnie nie mam ochoty na klub. - stwierdził, bo miał ochotę spędzić czas z żoną, bez towarzystwa obcych ludzi. - Obiecałam, że będę. Nie zamierzam pić, więc wyjdę jak tylko skończą grać. - powędrowała do kuchni, żeby przygotować coś do jedzenia. - I nic nie zmieni twojego zdania? - po chwili zaszedł ją od tylu i przesunął wargami po jej karku. Kąciki jej ust mimowolnie powędrowały ku górze, a w podbrzuszu odezwało się przyjemne łaskotanie, którego nie potrafiła stłumić. - Nie kombinuj. - ostrzegła go, gdy zabrał jej ogórka z ręki i odkroił końcówkę. Kuba posłał jej spojrzenie jakby nie wiedział co dziewczyna ma na myśli, jednocześnie szczerząc się jak głupi do sera. - Co ty... Kuba. - powiodła spojrzeniem za mężczyzną, który skierował się w kierunku klatki. - Kacper odszedł. - wykrztusiła zduszonym głosem, kiedy Grabowski wrzucił ogórka do porcelanowej miseczki. Momentalnie w jej gardle urosła nieprzyjemna guła. Objęła się ramionami i spuściła głowę, kilkukrotnie szybko mrugając, żeby pozbyć się łez, które natychmiast zaszkliły jej oczy. - Lisa... - wyszeptał, w sekundę znajdując się przy niej. - Dlaczego nic nie mówiłaś? - pokręcił głową i przytulił ją mocno do siebie. - Byłeś daleko, to nic by nie zmieniło. - załkała w jego ramię, ocierając łzy. - Nie chciałam ci głowy zawracać. - powiedziała pewniej i słabo się uśmiechnęła, jakby próbując pocieszyć siebie samą. Kuba głośno prychnął, wyraźnie poirytowany jej postawą. - Ile razy mam ci mówić, że to co ważne dla ciebie, jest też ważne dla mnie? - pouczył ją dosyć surowym głosem, który w ułamek sekundy starł uśmiech z jej twarzy.  - Coś jeszcze się działo? - potarł jej ramię i pocałował w czoło, nieco spuszczając z tonu, gdy skuliła się, jakby miał ją zaraz uderzyć. Pokręciła głową i w milczeniu wróciła do robienia kanapek, w duchu modląc się, żeby nie ciągnął tematu. - A klatka? Mam ją złożyć czy chcesz przygarnąć nowe prosiaki? - zagadnął ją, szykując talerze, a jej spojrzenie powędrowało w kierunku wspomnianego przedmiotu. - Nie, chyba nie. Sprzątnę dzisiaj. - weszła mu w słowo, drżącymi palcami układając wędlinę na kromkach pieczywa. - Dzieciaku... - mruknął jeszcze, całując ją w czubek głowy i wyręczył ją w przygotowaniu jedzenia. 

Nie byliby Grabowskimi, gdyby po kolacji w jednej z susharni na Pradze nie posprzeczali się. Kuba chciał pójść na spacer i pojawić się w klubie tuż przed rozpoczęciem seta chłopaków, natomiast Lisa uparła się, żeby pojechać wcześniej i upewnić się, że wszystko jest przygotowane. Nie pracowała już tam, ale stare przyzwyczajenia wzięły górę. Ostatecznie przekroczyła próg bocznego wejścia chwilę po 22 i z niepokojem rozejrzała się po niemal pustej przestrzeni. Przywitała się skinieniem głowy z kilkoma znajomymi osobami i podeszła do kasy dyskotekowej. - Hej, jak tam? Schodzą się? Chyba jeszcze wszystkie rezerwacje nie weszły, co? - zagadnęła dziewczynę, która właśnie wydawała resztę. - Daj spokój, może jedna czy dwie. - Klaudia przesunęła wzrokiem po liście. - Zwykle o tej porze było już więcej ludzi. - dodała jeszcze, co wcale nie pocieszyło Lisy. Zdawała sobie, że termin, czyli ostatnia sobota sierpnia, nie był najlepszym dniem, ale ogromna przestrzeń lokalu też robiła swoje. Mogłoby być nawet pół tysiąca osób w środku, a klub wyglądałby na pusty, podczas gdy przy tej ilości imprezowiczów lokale przy Mazowieckiej pękałyby w szwach. - Masz listę, którą wysłałam mailem? - upewniła się jeszcze, żeby znajomi chłopaków nie mieli problemu z wejściem do klubu. - Wszystko jest. Co się tak denerwujesz? - blondynka uważnie przyjrzała się Lisie, jednocześnie puszczając oczko ochroniarzowi. - Stary nawyk. - Grabowska uśmiechnęła się i skierowała się do baru. Kręciła się po lokalu, raz po raz wychodząc na papierosa czy odróżniając kolejne puszki Red Bulla. W ciągu dnia chłopaki przypominali na swoim Instagramie o imprezie, a szczególnie wymownie zrobił to Krzysiek, pisząc wprost, żeby ludzie nie szli nad Wisłę, bo tam śmierdzi. Kuba nie dawał znaku życia, ale parę minut po 23-ej na jej ekranie pojawiła się wiadomość od Krzyśka, że będzie za kilka minut i żeby po niego wyszła. - O masz. - usłyszała za sobą, gdy wychodziła na zewnątrz, gotowa odpalić papierosa. - A ciebie co tu przywiało? - selekcjoner zaczepił ją, kiedy inny ochroniarz już chciał powiedzieć jej dobranoc. - Praca? - roześmiała się i stanęła na uboczu, żeby przepuścić wchodzących do środka ludzi. - W ogóle kto to dzisiaj u nas gra? - zagadnął ją, gdy wyjaśniła, że wyszła po dzisiejsze gwiazdy wieczoru. - Kojarzysz Quebonafide? - zapytała, kiedy ksywki chłopaków nic mu nie mówiły. - Coś mniej więcej. - podrapał się po skroni i zrobił krok w przód, żeby odczepić kordon. - Serio? Przecież to ten raper. - wtrącił się inny postawny mężczyzna, którego widziała pierwszy raz w życiu. - Dokładnie. Krzysztof jest jego hypemanem, a Moyes dj-em. Od jakiegoś czasu grają imprezy pod hasłem Wesoła Ekipa. - wyjaśniła tak zwięźle jak tylko potrafiła i zaciągnęła się papierosem. - Jest i ona! - rozmowę przerwał im donośny głos Krzyśka, który właśnie wysiadł z samochodu. - Dobrze cię widzieć. - szeroko uśmiechnął się, całując Lisę w policzek i zamknął ją w niedźwiedzim uścisku. - A co ty tutaj robisz? - aż cofnęła się o krok, zauważając ponad jego ramieniem szczupłą brunetkę, która wysiadła z taksówki razem z resztą ekipy. Akurat obecności tej dziewczyny kompletnie się nie spodziewała. 

———

Kto to się pojawił, hmm? 

Chciałam Wam bardzo, bardzo podziękować, tak z całego serducha za pokolorowanie gwiazdek. Naprawdę, uśmiech nie schodził z mojej twarzy. ❤️ Jesteście świetni! 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz