70.

409 32 28
                                    

- Czego chciał? - zdenerwowana Lisa podeszła do stolika, kiedy Kuba opadł na krzesło. Jedną rękę trzymał w kieszeni, zaciskając ją na bieliźnie rzuconej przez Shannona, a palcami drugiej nerwowo stukał o blat. - Kuba? - usiadła na przeciwko niego i wyciągnęła rękę przez stolik, ale zamarła, kiedy cofnął dłoń gdy chciała jej dotknąć. - O co chodzi? - krótko zerknęła na kelnerkę, która przyniosła ich dania, a później znowu utkwiła wzrok w twarzy mężczyzny. Widziała jak skroń mu pulsuje, a zmarszczki wokół oczu się pogłębiły. Zaciskał szczękę. Nie zwiastowało to niczego dobrego. Toczył walkę z samym sobą, żeby nie wybuchnąć. Wiedziała to aż za dobrze. - Do jasnej cholery, powiesz mi wreszcie?! - poirytowana, nieco podniosła głos. - Jedz, bo ci wystygnie. - wymamrotał, obracając w palcach materiał majtek. - Straciłam apetyt. - odsunęła od siebie talerz i skrzyżowała ręce na piersi, uważnie go obserwując. - Ty nie jesteś wkurwiony tylko na niego. Na mnie też. - wyszeptała, kiedy po chwili przyglądania mu się dostała nagłego olśnienia. Oparła dłonie o blat i pochyliła się w jego stronę. - Co on ci powiedział? - zapytała z naciskiem, ale serce podeszło jej do gardła. W głowie miała obietnicę Shannona, że pożałuje tego co zrobiła. - Kuba, on chce wprowadzić chaos. Nie możesz na to pozwolić. - próbowała przemówić mu do rozsądku, jednak w jej oczach już zebrały się łzy. - Mam iść go zapytać? - miała dość prowadzenia monologu. - Kuba! - zawołała go, kiedy ten nagle zerwał się z krzesła i pospieszył do wyjścia. - Błagam cię. - jęknęła żałośnie, łapiąc go za ramię. - Leć. Nie pierwszy i nie ostatni raz. - syknął jej prosto w twarz i szybkim krokiem przeszedł przez lobby, zostawiajac zdezorientowaną dziewczynę. Jego głos był tak chłodny, tak bardzo ociekający jadem, że poczuła się jakby dostała z liścia. - Kuba. - wymamrotała, ocierając rękawem pojedyncze łzy. Jednak mężczyzna zdążył już opuścić hotel i zniknął jej z pola widzenia. 

Leżała na plecach w idealnym bezruchu z rękoma wzdłuż ciała i patrzyła się w sufit. W pokoju panowała całkowita ciemność. Jeszcze kilka minut temu ściskała telefon w ręku i z każdym błyśnięciem diody powiadomień patrzyła na ekran z nadzieją, że Kuba postanowił jej odpisać. Nie odbierał od niej połączeń, a kilkanaście smsów pozostawało bez odpowiedzi. Nie zdążyła już go złapać przed hotelem, jakby rozpłynął się w powietrzu. Próbowała spokojnie oddychać, próbując po kolei każdą technikę, której nauczyła się na terapii. Niestety, niepokój nie ustępował , a ulga nie nadchodziła. Co jakiś czas, z kolejną przykrą myślą, w kącikach oczu pojawiały się łzy, a z gardła wyrywał się żałosny szloch. Ostatnie co chciała zrobić, to iść do starszego Leto, ale wiedziała, że jest na to za słaba. Nie chciała rozpłakać się i dać mu dzikiej satysfakcji, którą już dzisiaj widziała na jego twarzy, gdy mijał ją w restauracji. Błądziła gdzieś na granicy jawy i snu, kiedy usłyszała cichy dźwięk odblokowanego zamka. W pierwszej chwili jej mięśnie się spięły, gotowe do poderwania ciała do pozycji siedzącej, ale ostatecznie naciągnęła wyżej kołdrę, okrywając połowę twarzy. Bała się, że Kuba odwróci się na pięcie, kiedy zorientuje się, że nie śpi. 

Słyszała jak mężczyzna chwilę rozbija się w łazience, a później poczuła uginający się materac, kiedy położył się na skraju łóżka. Czuła na sobie jego spojrzenie, ale nie miała odwagi otworzyć oczu. Gula w jej gardle urosła do niewyobrażalnych rozmiarów, więc mimowolnie dała temu upust, pozwalając żeby z jej ust wyrwał się cichy jęk. - Zawsze chciałeś żebym z tobą rozmawiała. - załkała, zaciskając powieki. - Zrób teraz to samo. Błagam. - uchyliła powieki i trzęsąc się, odwróciła głowę w jego kierunku. Obserwowała jego sylwetkę, kiedy usiadł w pościeli i spuścił nogi z łóżka, stawiając je na miękkiej wykładzinie. - Nie idź. - zerwała się i oplotła palcami jego nadgarstek. Wyciągnęła się jak długa na materacu, ale zaraz podsunęła się do niego, wciąż nie wypuszczając jego ręki. - Nie idź. - w jej głosie było mnóstwo rozpaczy, na którą nie umiał pozostać obojętny, mimo że w jego żyłach krążyła niewyobrażalna ilość złości pomieszanej z rozczarowaniem. Wstał z łóżka, próbując zdjąć jej palce ze swojego nadgarstka, jednak im bardziej próbował, tym bardziej je zaciskała. Słyszała jak zgrzytał zębami, kiedy jego paznokcie zostawiały ślady na jej dłoni. - Puść mnie do cholery! - nie wytrzymał i podniósł na nią głos. Szarpnął ręka, od razu odsuwając się w tył, kiedy udało mu się wyswobodzić, - Nie wychodź. - zawyła, podążając jego śladem. Kuba schylił się do swoich spodni porzuconych obok łóżka i wyciągnął z nich bieliznę. - Gdzie byłaś wczoraj w nocy? - zapytał, kiedy stanęła przed nim. - Co? - wyjąkała, nerwowo błądząc palcami po swoim dekolcie, aż lekko zacisnęła je na swojej szyi. - Gdzie byłaś wczoraj w nocy?! - ryknął, na co podskoczyła i rozpłakała się jeszcze bardziej. - U.. u dziewczyn. - z trudem przełknęła ślinę, próbując zapanować nad czkawką. - U dziewczyn?! - krzyknął, zgarniając z szafki szklanki z wodą, które stłukły się tuż przy jej nagich stopach. - Chociaż raz do kurwy nędzy nie kłam! - wydarł się na nią, wyraźnie nie panując już nad swoimi emocjami. - Kazał ci to oddać. - prychnął, rzucając w nią zwiniętą bielizną. Materiałowa kulka odbiła się od jej klatki piersiowej i spadła u jej stóp. - Poznajesz?! - ponaglił ją, a kiedy schyliła się odnalazł na ścianie włącznik, którym rozpalił żyrandol. Zacisnęła na moment oczy, zasłaniając twarz dłonią, kiedy ostre światło dotarło do jej źrenic. Musiała kilka razy zamrugać, żeby pozbyć się mroczków. Uniosła materiał i rozwinęła go. - Zabawne! Kurewsko zabawne! - wykrzyczał, uderzając pięścią w ścianę, kiedy dziewczyna zaczęła się głośno śmiać. Zaczęło się od cichego chichotu, który po kilku sekundach zmienił się w gardłowy, szaleńczy śmiech, nad którym nie mogła zapanować. Przyłożyła materiał do swoich bioder i uniosła głowę, patrząc mu prosto w oczy. Wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił, a oczy rozszerzyły się, kiedy zorientował się, że brzeg majtek nie sięga nawet do jej drugiego biodra. - Lisa... - kilka razy otworzył usta, ale już wiedział jak ogromny błąd popełnił. Oblał go zimny pot, a powietrze ze świstem opuściło jego płuca jak przebity ponton. Dziewczyna nie mogła znaleźć słów, żeby wyrazić to jak się poczuła. Potwierdziła to tylko siarczystym liściem wymierzonym w jego policzek. 

——

Wybaczy mu, że tak łatwo uwierzył obcemu mężczyźnie i doszczętnie zwątpił w jej wierność? 



Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz