118.

354 35 16
                                    

- To tutaj, dzięki. - dziewczyna przechyliła się do niego i pocałowała go w policzek, kiedy zatrzymał się pod bramą budynku, w którym mieściło się studio paznokci. - Poczekam na ciebie i tak nie mam co robić. - stwierdził, odpinając swój pas. - Daj spokój, wrócę pociągiem. To tylko niecałe 20 minut. - uchyliła drzwi i rozejrzała się, sprawdzając czy nie nadjeżdża jakieś auto. Uśmiechnęła się i pomachała do manikiurzystki, która siedziała na krzesełku na zewnątrz i kończyła palić papierosa. - Długo cię u mnie nie było. - kobiety przywitały się cmoknięciem w policzek. - Dzisiaj w towarzystwie? - Elka zerknęła ponad ramieniem dziewczyny, widząc zmierzającego w ich kierunku Kubę. - Asysta 24/7. - mruknęła pod nosem i przewróciła oczami. - Idź mi stąd. Nudzić się będziesz. - machnęła na Kubę, jakby odganiała natrętną muchę. Que jednak zupełnie się nie przejął i stanął przy nich z szerokim uśmiechem na ustach. - Cześć, Kuba. - przedstawił się i szarmancko ucałował wyciągniętą dłoń Elki, która mimo czterdziestki na karku zachichotała jak nastolatka. - W ogóle dzięki, że znalazłaś czas. Przepraszam, że tak nagle. - Lisa weszła za nią do środka i zajęła swoje miejsce. - Daj spokój. To co dzisiaj robimy? Chcesz kolory? - wzięła łyka kawy i wyciągnęła pilnik oraz zmieniła końcówkę we frezarce. - Myślałam nad neonem... - Lisa odblokowała telefon i przesunęła po blacie, wyświetlając ostatnio zapisane zdjęcia na Pintereście. - Ostatnio to ombre mi się podoba. Bóg mi świadkiem, nienawidzę robić ombre, ale to wygląda świetnie. - kobiety rozmawiały w najlepsze, zupełnie zapominając o Kubie, który rozsiadł się na kanapie w kącie. - Skracamy? Chyba nie? - Elka sprawnie ściągnęła poprzedni lakier, który zamienił się w kolorowy pył. - Chciałeś coś powiedzieć? - Lisa nagle obejrzała się na Grabowskiego, który w odpowiedzi wyszczerzył zęby. - Tylko tyle, że nie skracamy. - roześmiał się, przerzucając strony jakiegoś kobiecego czasopisma, które znalazł na stoliku. - Mordo, po drugiej stronie torów jest spożywczy, może zrobisz jakieś zakupy? - ewidentnie próbowała się go pozbyć, o czym szybko się zorientował. - Opiłuj jej pazury w taki fajny kształt. - stuknął palcem w gazetę i pokazał wybraną stronę Elce. - Weź mi się chociaż do paznokci nie wpierdalaj. Kup mi emememsy jutro na drogę i coś na kolację. - Lisa uśmiechnęła się do niego i odetchnęła z ulgą, kiedy zniknął za drzwiami. 

- Ten kurczak jest zajebisty. A słodki sos to mistrzostwo. - po zakończonej wizycie u Elki dziewczyna uparła się, żeby wpadli po coś do jedzenia na wynos. Wybór był prosty, bo knajpka z azjatyckim jedzeniem w okolicy była tylko jedna, a w dodatku dawno w niej nie była. Wsunęła dłoń do tylnej kieszeni spodni Kuby, zachwalając jedzenie. - Już to słyszałem przynajmniej trzy razy. - roześmiał się, zgarniając ją do siebie, kiedy na chodniku pojawił się rowerzysta. - Ale to naprawdę niebo w gębie. - zajrzała do środka niewielkiego lokalu, sprawdzając czy ich zamowienie jest gotowe. - O której jedziemy do Ciechanowa? - przeszukała kieszenie i wyciągnęła napoczętą paczkę papierosów. - Wyśpimy się i może jakoś koło 13-ej się zbierzemy? Mama obiadu nie odpuści. I szarlotki. - dodał jeszcze, dobrze wiedząc o co Lisa chce zapytać. - Jak ty mnie znasz. - przez moment turlała używkę między palcami, aż w końcu odpaliła jej koniec. - Jak dla mnie może być... - wzruszyła ramionami i przysiadła na masce auta. - Jezu, nie zarysuję. Nie noszę gwoździ w kieszeni. - szturchnęła go stopą, widząc już niezadowoloną minę chłopaka, który z troską spojrzał na karoserię. - Mogę? Łyka. - wyciągnęła rękę po jego puszkę z Red Bullem, ale nawet nie oburzyła się, kiedy przecząco pokręcił głową, bo zapatrzyła się na coś ponad jego ramieniem. - Kuba? Pocałuj mnie. - zażądała nagle, unosząc wzrok. - Co cię tak wzięło? - pstryknął palcami w daszek od jej czapki i pochylił się, spełniając jej życzenie. - Mhm... cześć! - Lisa zaraz oderwała się i uśmiechnęła się do jakiejś dziewczyny, która właśnie próbowała przemknąć obok nich. Ta tylko obrzuciła Lisę dziwnym spojrzeniem i przyspieszyła kroku. - Jak zwykle. - skomentowała głośno, wyciągając środkowy palec do pleców dziewczyny. - Co to miało być? - zdezorientowany Que zmarszczył brwi, oglądając się za, jak wywnioskował, jakąś znajomą  swojej żony. - Tak po ludzku chciałam tobą zaszpanować. Po złości tej suce. - stwierdziła beztrosko i wstała, bo usłyszała zawołanie obsługi. - Z resztą... długa historia. - machnęła ręka i posłała mu cwaniacki uśmieszek. Bóg mu świadkiem, że takiej Lisy to jeszcze nie widział. 

—————

Krótko. Za bardzo. Ale nie chciałam znikać nagle i zostawiać Was bez żadnej informacji, dlatego dokończyłam ten krótki rozdział. Byłam przekonana, że wyjazd do Ciechanowa będzie ogromną dawką inspiracji. I był. Tylko... od kilku dni widzę, że coś jest nie tak. Wczoraj kompletnie nie umiałam skupić się na pisaniu. Odpuściłam, chociaż rzadko to robię. Dzisiaj moi bohaterowie budzili we mnie ogromną niechęć. Nie jestem w stanie wykrzesać z siebie nawet odrobiny energii do myślenia o ich kolejnych losach, chociaż pomysłów jest wiele. Może za dużo? Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział. Może jutro, może za tydzień? Może jutro, a potem długo nic? Nie wiem. Ale wiem, że nie chcę publikować jakiegoś shitu, bo za bardzo Was szanuję. Ostatnio nawet nie było tego dreszczyku emocji w oczekiwaniu na komentarze po nowej publikacji. Jest źle. Może skupię się na swoich innych projektach i zatęsknię szybciej niż myślę? 

Trzymajcie się! ❤️

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz