126.

377 31 25
                                    

Dopiero późnym popołudniem wszyscy jako tako zaczęli funkcjonować po całonocnej imprezie. - Lisa, która surówka? - Elżbieta zwróciła się do dziewczyny, która przeglądała kuchenne szafki. - Marchewka będzie ok. - uśmiechnęła się do kobiety, w końcu znajdując na półce pudełko z lekami. Czuła, że przeziębienie ją rozkłada i chciała już temu zapobiec. - Nowożeńcy w dobrych nastrojach? - Maciek w końcu pojawił się w kuchni i obrzucił parę zadowolonym spojrzeniem. - Powiedzieliście im? - zerknęła to na jednego syna, to na drugiego. Lisa już w trakcie pytania zaczęła machać ręką, ale głośne kichnięcie przeszkodziło jej w przerwaniu słów Elżbiety. - O czym? - Krzysiek zajął miejsce na przeciwko Kuby, który na moment ukrył twarz w dłoniach. - Cholera jasna z tym katarem. - dziewczyna pociągnęła nosem i zacisnęła palce na ramieniu Kuby. - Nieważne, jedzcie. - Elżbieta zorientowała się, że nie powinna o nic pytać i próbowała odwrócić uwagę chłopaków, co prawie jej się udało. - Czekaj, czekaj. - Maciek wskazał widelcem na parę i zerknął w kierunku matki. Dopiero w połowie posiłku, kiedy Lisa zdążyła już odetchnąć z ulgą, temat powrócił. - Ja byłem pijany, ale co nieco pamiętam. - chrząknął znacząco i wyprostował się. - No to będzie wesoło. - Kuba sięgnął po szklankę z napojem, czując jednoczenie na udzie coraz mocniej zaciskające się palce żony. - Ktoś chce dokładki? - Ela podsunęła Krzyśkowi półmisek z mięsem, ale ten także zainteresował się tym co do powiedzenia ma Maciejka. - Powiedziałaś, że się pobraliście. A jeszcze wcześniej nad rzeką... - Maciejka mówił powoli, jakby w tym samym momencie łącząc wątki. - Vegas. - dorzucił nagle Krzysiek i wszyscy, poza Lisą, spojrzeli na niego. Kuba nachylił się do dziewczyny i szepnął jej coś na ucho. Przyjrzała mu się dłużej, ale w końcu skinęła głową. - Chyba nie ma sensu tego dłużej ukrywać. - westchnął młodszy Grabowski. - A ty nazwałeś ją żoną, kiedy... - Kondracki też złożył w głowie te pojedyncze puzzle. - Tak, jesteśmy małżeństwem. - Lisa w końcu powiedziała to głośno, żeby nie przedłużać i mieć to z głowy. - Jak?! - Maciek odrzucił od siebie sztućce, a na jego twarzy malowało się coś pomiędzy radością, a złością. - Nie planowaliśmy tego, ale do Polski wróciliśmy jako Grabowscy. - Que uśmiechnął się na myśl o tej wyjątkowej chwili, kiedy Lisa zaproponowała ślub. - Jak mogliście nic nie powiedzieć? Gdzie kawalerski? Wesele? - Krzysiek wyglądał na wyraźnie zawiedzionego, że ominęły go te wszystkie atrakcje. - Akurat kawalerski w Vegas był bardzo udany. - Kuba roześmiał się, obejmując ramionami dziewczynę, która wcisnęła mu się na kolana. - Kawalerski powinien wyglądać inaczej. Musicie to nadrobić. Musimy to nadrobić. - zarządził, klaszcząc przy tym w ręce. - Maciek? - Lisa zagadnęła milczącego szwagra. - Wiedzieliście jak bardzo czekałem na ten moment i kompletnie nie wzięliście mnie pod uwagę? - zapytał w końcu, tonem, jakby właśnie dostał w twarz. - To nie tak. Dobrze, wiesz, że ja nie chciałam ślubu, wesela i tego wszystkiego. To stało się nagle. - próbowała jakoś do niego przemówić, ale blondyn wstał od stołu i opuścił pomieszczenie bez słowa. - Maciek, no! - krzyknęła za nim, podążając jego śladem. - W ogóle to gratuluję, wow. - Krzysiek zerwał się, przypominając sobie, że powinien pogratulować. - Ciężko w to uwierzyć. Masz w końcu tą swoją Grabowską, stary. - mocno uściskał przyjaciela, w którego oczach pojawiły się łzy. - A teraz opowiadaj. - zachęcił go, przysuwając sobie krzesło Lisy. - Ale, ale. Zanim zaczniesz. Nie odpuszczę ci tego kawalerskiego. I wesela. To będzie impreza jakiej wesoła ekipa jeszcze nie widziała. - oznajmił, już zacierając ręce na myśl organizacji tego wszystkiego. 

- Mogę? - Lisa zapukała do drzwi pokoju Maćka i uchyliła je. - Nie możesz. - burknął, nawet nie zaszczycając jej spojrzeniem. Siedział przy biurku i rozdrabniał właśnie szyszki, kiedy stanęła za jego plecami. - Ej, to nie było przeciwko tobie. Poza tym, to co wczoraj zorganizowałeś było świetne. Mieliśmy w pewnym sensie wesele. - ścisnęła go za ramiona, a potem przesunęła rzeczy z biurka na bok i usiadła na blacie. - Mówię do ciebie. - wsunęła stopy pod jego udo, gdy podsunął się na krześle. - Słyszę. - odparł krótko, ale rozczarowanie wzięło nad nim górę. - Powiedziałam ci nad rzeką, co Kuba przysięgał. Nie uwierzyłeś. A ja chciałam ogłosić to po swojemu, kiedy już sami się tym nacieszymy, dlatego nie ciągnęłam tematu. - mówiła do niego, korzystając z okazji, że jeszcze nie wyrzucił jej za drzwi. - Maciek, moja rodzina nawet tego nie wie. Nawet moja matka. - szturchnęła go stopą i uśmiechnęła się, kiedy łaskawie spojrzał na nią. - Kto w takim razie jeszcze wie? - zapytał w końcu i wrócił do skręcania blanta. - Powiedzieliśmy wcześniej tylko waszej mamie. No i Wojtek, ale dowiedział się przez przypadek... - po kropce streściła mu jak wyglądała ceremonia oraz w jaki sposób Koziara dowiedział się o ślubie. - Nie obrażaj się, proszę. - zakończyła, wypuszczając dym z płuc. - Szwagier, no. - dźgnęła go palcem w klatkę piersiową. - W sumie to naprawdę się cieszę. - powiedział w końcu, po chwili namysłu. - Kuba naprawdę tego chciał. Każde wasze problemy w związku tak cholernie przeżywał. - westchnął ciężko, biorąc od niej skręta. - A ty jak się z tym czujesz? Nie była to pochopna decyzja? Nie zostawisz go przy pierwszej lepszej okazji? - podobnie jak brat, wiedział od początku, że Lisa jest właśnie tą kobietą i przepadał za nią od pierwszego spotkania. - Tutaj jest problem. Bo nie zalegalizowaliśmy tego ślubu w Polsce. To znaczy Kuba już chciał, ale nie wiem jak teraz z intercyzą. - podzieliła się z nim swoimi obawami. - Muszę się pierw dowiedzieć co i jak, żeby to miało ręce i nogi. - westchnęła cicho i spuściła wzrok na swoje dłonie. - O czym ty mówisz? Żadnej intercyzy nie będzie. - jednocześnie unieśli wzrok, bo nie zdawali sobie sprawy, że Kuba od kilku dobrych chwil stał w drzwiach. - Będzie, jeśli możemy to jeszcze załatwić. - odpowiedziała stanowczo i zeszła z biurka. - Musisz? Musisz mnie nawet dzisiaj wkurwiać? - złapał ją za ramię, gdy chciała go wyminąć. - Przestaniecie? Możemy po prostu otworzyć jakieś wino i świętować? - Maciek wszedł w słowo dziewczynie, gotowej na odpyskowanie Que. - Porozmawiamy o tym w domu. - spojrzała Kubie w oczy, ale ten pokręcił głową. - Nie ma o czym rozmawiać. - stwierdził, nieco schodząc z tonu, żeby nie drażnić swojego brata. - Inaczej nie będzie legalizacji. - mruknęła i opuściła pokój. Od kilku dni pluła sobie w brodę, że nie zadbała o ten temat dużo wcześniej, kiedy poczuła, że to ten momentami powiedzenie „tak". Przecież skoro wtedy była pewna swojej decyzji, to równie dobrze tak samo pewna powinna być nawet kilka dni później, kiedy na spokojnie ustaliliby termin w urzędzie stanu cywilnego... Prawda? 

———-

Myślałam, że pojawi się do mnie więcej pytań. Śmiało pytajcie jak przyjdzie Wam coś do głowy 😀

1. Jak zaczęłam pisać tę książkę. 

Mam wrażenie, że pisanie było u mnie od zawsze. Mistrzowsko lałam wodę w wypracowaniach, a na przełomie podstawówki i gimnazjum zaczęłam pisać ff. Początkowo do szuflady, później zaczęłam publikować na blogu. Zaczęły się pierwsze odsłony, komentarze i.... Wpadłam. Pojawiały się kolejne blogi z opowiadaniami. Później długa przerwa, tworzyłam coś innego, ale powoli. Na tyle powoli, że w międzyczasie Onet usunął swoją platformę blogową, o czym dowiedziałam się przypadkiem i nie mogłam już wrócić do żadnych treści. Wszystko przepadło. Później była na jakiejś grupie na FB beka z jednej książki opublikowanej na Wattpadzie. Założyłam konto, żeby zajrzeć do tej perełki. Dużo później, za namową terapeutki postanowiłam wrócić do pisania. I po prostu usiadłam i zaczęłam pisać. Wiedziałam, że będzie to raczej z kategorii ff. A, że Que był jakoś na tapecie to wybór bohatera był krótki. Nie było tu wielkiego planowania, zastanawiania się. Miałam swoje małe miejsce, gdzie mogę sobie coś publikować, dzięki czemu odżyłam. Na tyle, że powróciły marzenia o wydaniu czegoś. 

2. Skąd pomysł na nieszablonowe imię dla Lisy oraz niespotykane nazwisko.

Wiele lat temu chciałam w urzędzie zmienić swoje imię. Na imię/ksywkę, którą się posługiwałam    na co dzień, co miałam udokumentowane. Odmówiono mi. Więc chciałam zmienić pisownię imion. Tak, mam na drugie Elżbieta, ale pisownia i dźwięk tego imienia kompletnie mi się nie podoba. Odmówiono mi kilka razy. I kiedy tylko nadarzyła się okazja do użycia gdzieś Elisabeth to ją wykorzystałam. 😋  Chyba nawet nie brałam pod uwagę innych imion. 😀 W sumie nigdy nawet żaden z bohaterów nie zastanawiał się skąd u niej takie, a nie inne imię... A nazwisko to panieńskie mojej matki, do którego też kiedyś chciałam wrócić. 


Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz