Poprzedniego wieczoru Kuba przegrał walkę o uwagę Lisy z jej psem, którego odebrali od matki. Dziewczyna bawiła się z nim, a później leżała w łóżku, poświęcając czworonogowi każdą minutę. Nie pozostało mu nic innego niż przytulenie się do jej pleców i pogodzenie się z faktem, że woli mówić do zwierzęcia i głaskać jego miękkie futro.
Następnego ranka, jak zwykle, wstał przed dziewczyną, wyprowadził psa i wybrał się na trening z Tadeuszem. Zanim wrócił do mieszkania, spotkał się jeszcze z Krzysztofem na wczesny obiad. Zdawał sobie sprawę, że w domu nie ma czego szukać, więc postanowił śledzić ten czas z przyjacielem. Wchodząc do mieszkania, miał już na końcu języka jakiś zabawny tekst, ale zaniemówił już w progu. Kuchnia wyglądała jakby przeszedł przez nią huragan. Na blatach oraz stole powyjmowane były produkty, naczynia i inne garnki. Jednak to jeszcze nie było najdziwniejsze. W tym wszystkim, na kolanach zauważył Lisę. - Znowu złamałaś kij od mopa? - zapytał, wyraźnie zbity z tropu, widząc jak płaskim wkładem myje podłogę. - Nie. - warknęła, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Odłożył torbę treningową i zrobił kilka kroków w jej kierunku. - Mokre, nie widzisz?! - zamarł, kiedy naskoczyła na niego. - Lisa, wyjaśnisz mi o co chodzi? - uniósł ręce w geście poddania i po prostu patrzył na nią. Nie przypominał sobie, żeby czymś jej podpadł. Zostawił jej kartkę dokąd się rano wybrał, napisał smsa, że wróci później... Nawet próbował zadzwonić w drodze powrotnej, ale nie odbierała telefonu. - Sprzątam. Nie mogę? - przysiadła na piętach i wierzchem dłoni otarła pot z czoła. Obrzuciła go krótkim spojrzeniem, ale zdążył zauważyć jej zaczerwienione oczy. - Tak nie będziemy rozmawiać. - oświadczył, podchodząc do niej. Złapał ją pod ramiona i postawił na nogi. Odwrócił ją do siebie i złapał za ramiona. - Spójrz na mnie. - poprosił dosyć łagodnie, jeszcze jej do niczego nie zmuszając. - Nie będziesz na mnie naskakiwać bez powodu, bo nawet nie wiem jak mam cię udobruchać. - pouczył ją, przesuwając dłońmi po jej ramionach. Owszem, mógł stwierdzić, że nie chce mówić to nie i zamknąć się w studio czy sypialni. Uciec przed jej złym nastrojem i czekać aż sama do niego przyjdzie. Jednak już dawno się nauczył, że kobieta, którą wybrał na żonę potrzebuje uwagi. W miłości nie chodziło o słowa, tylko o słowność*. A on obiecał, że będzie przy niej i złapie ją za każdym razem, gdy się potknie. Ciche pociągnięcie nosem i w dalszym ciągu spuszczony wzrok utwierdził go w przekonaniu, ze dziewczyna płakała. Po prostu stała przed nim ze zwieszonymi ramionami i milczała. - Dzieciaku, porozmawiaj ze mną. - poprosił raz jeszcze, ale powoli tracił cierpliwość. Przeprowadził ją na kanapę i wziął na kolana. Odetchnął z ulgą, kiedy wtuliła twarz w jego szyję. Gdyby coś on przeskrobał to nie dałaby się dotknąć i posłałaby go do diabła. Gładził jej plecy dłonią, czekając na moment, w którym zdecyduje się coś powiedzieć. - Ktoś cię skrzywdził? - zapytał po kilku minutach, zauważając łzy spływające po jej policzkach. Dziewczyna ni to skinęła, ni to pokręciła głową. - Powiedz kto i co zrobił, a słowo daję, że ukręcę mu łeb przy samej dupie. - poklepał ją po kolanie i przyłożył wargi do jej czoła. - Dzieciaku. - zagadnął ponownie, na co załkała i wybuchnęła głośnym płaczem. - Lisa do cholery! - nie wytrzymał już, bo zaczęło się w nim gotować na myśl, że ktoś doprowadził ją do takiego stanu. - Te kurwy... - wyjęczała, kuląc się na jego kolanach. Wzięła głęboki oddech, próbując powiedzieć coś więcej, ale tylko zaszlochała. - Kto. - już nie prosił o odpowiedź, tylko jej żądał. Zsunął ją ze swoich kolan i kucnął przed nią. - Kto. - powtórzył, dotykając jej podbródka. - Kuba, wiesz, że ja nigdy nie potrzebowałam tego wszystkiego? - zapytała nagle, w końcu patrząc mu w oczy. - Ja nawet ciebie nie chciałam. Tak wyszło po prostu. - zawyła donośnie, a z jej kolejnych słów, a raczej bełkotu przerywanego szlochaniem, zrozumiał tylko jedno słowo. Ślub. Połączył to z pierwszą odpowiedzią Lisy i wyprostował się. - Co znowu napisali? - wziął ze stołu tablet i wstukał kod. Od razu wyświetlił mu się artykuł zamieszczony w jednym z serwisów plotkarskich. Przeczytał go, całkiem spokojnie, ale nie znalazł w nim racjonalnego powodu, który mógłby doprowadzić ją do takiego stanu. Jak zwykle więcej insynuacji i domysłów niż rzetelnego dziennikarstwa. Byleby się klikało, a reklamodawcy wydali więcej pieniędzy na bannery. - Co w tym takiego? Stek bzdur. - prychnął, odrzucając urządzenie na drugi koniec kanapy. - Kobieto, miej wyjebane. Błagam cię. - potrząsnął nią delikatnie, żeby się ocknęła. - Inaczej wylądujesz na Sobieskiego. - westchnął, zajmując miejsce obok niej. - Przynajmniej napisali też o albumie, a tego chciałaś prawda? - zdał sobie sprawę, że popełnił błąd, lekceważąc treść artykułu z chwilą, gdy ich spojrzenia się spotkały. Dziewczyna jakby momentalnie się uspokoiła, ale zaciśnięte usta i wyzywający wzrok nie wróżył nic dobrego. - Ty nic nie rozumiesz, prawda? - syknęła w jego stronę i zerwała się na równe nogi. - Nawet nie waż się iść za mną! - podniosła głos i pogroziła mu palcem, kiedy chciał za nią podążyć. Słyszał jeszcze jak przywołała psa, a po trzaśnięciu drzwiami w mieszkaniu zapadła cisza. Znajdź sobie kobietę, mówili. Będzie fajnie, mówili.
*na podstawie Żurnalisty
————-
Drodzy państwo, licytacja otwarta. Czekam na pomysły co mogło znaleźć się w tym artykule, co doprowadziło ją do płaczu i wkurwienia, a czego Grabowski nie zrozumiał? 🙄
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfiction„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...