122.

382 47 17
                                    

- Tańcz z nami, jak małpa, o! Tańcz z nami jak małpa! - Lisa skoczyła Kubie na plecy, krzycząc z Reto ostatnie wersy piosenki chillwagonu. Grabowski roześmiał się i złapał ją za bluzę, żeby przełożyć ją sobie przez ramię i objął ją w pasie, kiedy stanęła przy jego boku. - Umrę, a to dopiero pierwszy koncert! - oznajmiła radośnie, wspinając się na palce, żeby skraść mu krótki pocałunek. - Panie prezydencie, to jest właśnie Lisa. - Que szeroko się uśmiechnął i przytulił ją do siebie. - Aha. - stwierdziła, wyraźnie zakłopotana swoim zachowaniem. - Dzień dobry, a raczej dobry wieczór. - wyprostowała się i ścisnęła dłoń mężczyzny w białej koszuli. - Bardzo miło cię poznać. Kuba dużo mówił o tobie. - stwierdził, na co Lisa przestąpiła z nogi na nogę. - Nie martw się, same dobre rzeczy. - mężczyźni roześmiali się, a dziewczyna wzruszyła ramionami. - Między innymi to, jak bardzo lubisz koncerty. - Grabowski musnął wargami jej skroń, mocniej zaciskając palce w jej tali. - A jak można nie lubić?! Proszę was! Jeszcze z takim składem? - machnęła rękoma, jakby zaznaczając obecność innych artystów. - O, to jest właśnie to. - Kuba parsknął śmiechem i pokręcił głową. - Igor! - krzyknęła, kiedy zauważyła Reto schodzącego ze sceny. - Przepraszam was. - klepnęła Kubę w ramię, na szybko ścisnęła dłoń prezydentowi miasta i podbiegła do drugiego rapera. Nie zdążyła przywitać się z nim wcześniej, bo dojechali na błonia już w trakcie koncertu. - Kogo ja widzę, kurwa! - rzucił jej na powitanie, kiedy padli sobie w ramiona. - Nie mogło mnie zabraknąć, a twoje koncerty były mi kompletnie nie po drodze. - pożaliła się i podziękowała za grubego papierosa, wyjmując z kieszeni swoje slimy. - Dużo się dzieje, co? Kiedy wróciliście ze Stanów? - odpalił jej używkę, kiedy ruszyli w kierunku samochodu. - Będą jakieś dwa tygodnie. - zaciągnęła się i rzuciła szybkie spojrzenie przez ramię, czując na sobie wzrok Kuby. - Kurewsko ładnie to wam wszystko idzie. - pochwalił sukcesy Quebo, wywołując na jej ustach jeszcze szerszy uśmiech. - Słuchaj, mała. Zawijamy się. W kontakcie, tak? - objął ją i pocałował w policzek, bo miał dalsze zobowiązania i musiał od razu ruszać w trasę. - Oczywiście. I tak muszę się odezwać w sprawie Quefestiwalu. - powiedziała jeszcze, na co skinął głową i zajął miejsce w aucie. - Pozdrów Que! - krzyknął przez uchylone okno i w sumie tyle go widziała. Mimo wszystko cieszyła się z tego krótkiego spotkania, jednak nie roztrząsała go za długo. - Ty! Nie chowaj się! - wrzasnęła, kiedy wypatrzyła Maćka, który ewidentnie unikał jej przez cały dzień, zrzucając jej wszystkie połączenia. - Widzę cię! - wskazała na niego palcem i podbiegła do niego, kiedy łaskawie zwolnił kroku i obejrzał się. - Ooo, bratowa. - udał zdziwienie, jakby kompletnie jej się tutaj nie spodziewał. - Dlaczego nie odbierasz? Zrobiłam ci coś? - naskoczyła na niego, od razu żądając wyjaśnień. - Ty? Nic. - przeciągnął słowa, unosząc ręce w geście obronnym. - To o co chodzi? - założyła ręce pod biustem i mierzyła go wzrokiem tak intensywnie, że aż udał, że go poparzyła. - Nie mogę ci powiedzieć. Naprawdę. Ale już niedługo. - zrobił zbolałą minę i roześmiał się, kiedy tupnęła nogą jak mała, obrażona dziewczynka. - Maciek, no. Co kombinujesz? Jak to coś dla Kuby to chcę mieć w tym udział. - oznajmiła wprost, słysząc już Yurkosky'ego, który zapowiadał kolejnego artystę i zagrzewał zgromadzoną publiczność. - Nie męcz mnie, Lisa. I tak ci nie powiem. Wytrzymaj, ok? - ścisnął jej ramię i rozejrzał się za Rogowskimi. Postanowili ją wykluczyć ze swojego planu, bo obawiali się, że Kuba z niej wszystko wyciągnie przy pierwszej lepszej okazji. - A będziesz czegoś ode mnie chciał! - dźgnęła go palcem w klatkę piersiową i odwróciła się na pięcie. 

- Co taka zła? - Kuba stanął przed nią, kładąc dłonie na jej ramionach. - Twój brat mnie wkurwia. - prychnęła, ale nie wdawała się w żadne szczegóły. - Pójdę chyba po coś do jedzenia. Chcesz coś? -  uśmiechnęła się, kiedy oplótł na placu wskazującym kosmyk jej włosów. Jeszcze w drodze do Ciechanowa kpiła z niego, że ubrał się w jaskrawe ciuchy i trudno będzie mu się wmieszać w tłum, a teraz sama wyglądała jakby chciała przyciągnąć uwagę. Miała na sobie noeonową bluzę QQ, różową kreskę na powiece, a na jej kościach policzkowych mienił się brokat. - W sensie tam? - kiwnął brodą w kierunku ustawionych wzdłuż błoni namiotów z jedzeniem. - Mamy tutaj jakiś catering. - odczytał jakąś wiadomość na telefonie i posłał jej uśmiech. - Wieeem, ale zabiłabym za kiełbasę z grilla. - zrobiła piruet i wpadła na niego, gdy zaplątała się we własne nogi. Ten wieczór nie mógł być dla niego lepszy. Świetnie zapowiadający się koncert, spotkanie z ciechanowskim znajomymi, a przede wszystkim wyraźnie szczęśliwa i radosna żona przy boku. - Masz jakąś gotówkę jakbym nie mogła zapłacić kartą? - bez pytania wsunęła dłonie w kieszenie jego płaszcza i zaczęła je przeszukiwać. - Nie tutaj. - dał jej po łapach i wyciągnął zmięty banknot z kieszeni spodni. - Weź mi też coś dobrego i szybko wracaj. - troskliwie potargał jej włosy, co wywołało u niej grymas. - Dobrze tato. - roześmiał się i odprowadził ją wzrokiem, przechodząc za scenę, gdzie właśnie pojawił się Krzysiek. 

- Dobra, a teraz każdy obecny tutaj facet ma przed oczami swoją kobietę. A jeśli nie macie, to wyobraźcie sobie. Może być też wasza matka. Refren jest bardzo prosty. - Kękę zaczął instruować męską część tłumu, ćwicząc z nimi refren kolejnego utworu. Lisa nigdy szczególnie nie interesowała się twórczością Kękę, ale postanowiła skorzystać z okazji i wyciągnęła Kubę przed scenę już w trakcie koncertu, przerywając mu rozmowę z przypadkowymi ludźmi. - No baw się! - szturchnęła go w ramię, jednocześnie nagrywając kawałek występu. - Przez resztę życia razem! - wrzasnęła razem z ludźmi. - Chyba to kwestia facetów! - Krzychu zwrócił jej uwagę, ale nic sobie z tego nie zrobiła. - Nie ważne dom czy hotel, przez resztę życia razem! I przy mnie stać i przy mnie trwać, przez resztę życia razem! - kontynuowała w najlepsze, zdzierając przy tym i tak już nadwyrężone gardło. - Nadrabiam za was, bo stoicie jak te święte krowy i tylko przeżuwacie! - stanęła tyłem do Kuby i objęła się jego ramionami, kiedy wsadził do ust ostatni kawałek żelka. - Czy miałabyś ochotę? - usłyszała jego głos przy swoim uchu i roześmiała się. Oparł brodę na jej ramieniu i trwali tak do końca utworu. - Szacun, była i silna żeńska reprezentacja! - Kękę spojrzał ze sceny w jej kierunku na co podskoczyła i pomachała mu. - Mam pomysł. - odwróciła się nagle do Grabowskiego i stanęła na palcach, żeby podzielić się z nim swoją myślą. - No to cieszę się, że się zgadzamy. - klasnęła w dłonie, gdy kiwnął głową i wpiła się w jego wargi. - Co knujecie? - zainteresował się Kondracki, wpychając do ust kolejną porcję miśków haribo. - Wszystkie zeżarłeś?! - posłała mu zawiedzione spojrzenie, kiedy bez problemu odstąpił jej opakowanie, które okazało się być puste. - Moyes ma jeszcze w aucie. - wybełkotał, zasłaniając usta dłonią. - Podpadłeś stary. - Grabowski roześmiał się, kiedy bezceremonialnie przyłożyła czerwonowłosemu z bara i poszła szukać Adama. - Patrzysz się w nią jak w obrazek. - skomentował, widząc spojrzenie przyjaciela. - Bo to taka moja prywatna Mona Lisa. - Que uśmiechnął się jeszcze szerzej i skierował swoją uwagę na dzieciaki, które podeszły do niego po zdjęcie. 

——-

Nie lubię żebrać, ale naprawdę na mojej twarzy pojawiłby się uśmiech, jeśli każda osoba po lekturze pokolorowałaby gwiazdkę. A i jutrzejszy dzień byłby udany, gdybyście skomentowali rozdział.  ❤️

Macie jakieś przemyślenia co do bohaterów? Sytuacje w jakich chcielibyście ich zobaczyć? 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz