- Wykrztuś to z siebie, bo się udławisz. - machnęła w jego kierunku łyżką, bo od samego rana chłopak wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale ciągle mielił te słowa w głowie. - Kuba! - kopnęła go pod stołem i dopiero wtedy na nią spojrzał. - Postanowiłem pożegnać się z Adamem. - rzucił nagle, a Lisa zakrztusiła się truskawką, którą właśnie włożyła do ust. Ze świstem nabrała powietrza i odkaszlnęła kilka razy. - Już. - uniosła rękę, kiedy rzucił się, żeby jej pomóc. Przełknęła owoc i wzięła do ust jeszcze łyżkę owsianki, bo nie wiedziała co powiedzieć. - Dlaczego? - zapytała w końcu i odsunęła od siebie miseczkę. Obawiała się, że w odpowiedzi rzuci znowu jakąś bombę, więc wolała nie mieć nic na języku. - To co powiedziałaś dało mi sporo do myślenia. - sięgnął po swój kubek z kawą, a dziewczyna głośno prychnęła. - Super, pozbawisz kogoś pracy przeze mnie. Zajebiste uczucie! - chciała już wstać, ale przechylił się przez stół i nakrył jej dłonie swoimi. - Miałaś po prostu rację. - podkreślił, patrząc jej przy tym w oczy. - Daj spokój, widziałam człowieka kilka razy w życiu. Może po prostu coś palnęłam? Wkurzył mnie swoim podejściem. - skrzywiła się, przypominając sobie spotkanie z bookerem. - Kiedy jesteś wkurwiona i pijana to zawsze mówisz szczerą prawdę. Broniłaś mnie jak lwica. - uśmiechnął się kącikiem ust, wracając myślami do tego jak naskoczyła na Adama. - Przemyśl to na spokojnie i znajdź pierw zastępstwo. - poradziła mu i zabrała ręce ze stołu. - Masz jeszcze jakiś hicior w zanadrzu czy mogę dokończyć śniadanie? - zapytała, mierząc go nieco poirytowanym spojrzeniem. Pięknie rozpoczął ten sobotni poranek. - Jedz, jedz. - zachęcił ją, a sam odstawił swoje puste naczynia do zlewu. - A ty jak się czujesz? Głową cię już nie boli? - zapytał, nalewając psu świeżą wodę do miski. - Nie, przeszło tak szybko jak poszło. - wydłubała z między zębów łuskę od płatków owsianych i otarła ją o brzeg miski. W rzeczywistości ból głowy wcale tak szybko nie odszedł w zapomnienie, tylko dokuczał jej jeszcze przez długi czas, sprawiając, źe miała problem z zaśnięciem. - To już kolejny raz, gdzie ledwo żyłaś. Chyba powinienem zwolnić tempo. - zastanowił się, a dziewczyna wybuchnęła głośnym śmiechem. - Mordo, zwolnisz jak o to poproszę, jasne? - rzuciła w niego borówką, którą złapał w ostatniej chwili i wsadził sobie do ust. - Może pojedziemy dzisiaj do Ciechanowa? Skoczymy nad jezioro. - objął ja za szyję i pocałował we włosy. - Jasne, ale daj znać swojej mamie, bo znowu będzie marudzić, że nie wiedziała i nie przygotowała szarlotki. - zażartowała, niemal od razu oblizując się na myśl o cieście mamy Grabowskiej. - To szykuj się też na porządny obiad. - na krótko zacisnął palce na jej karku i wyprostował się. - Może zostaniemy na noc i wrócimy jutro po południu? Masz coś do roboty? - zapytał, przeciągając się z cichym jękiem. - Tak, przejrzeć publikacje po koncercie i odpowiedzieć na kilka maili. - wstała od stołu i z politowaniem zerknęła na Kubę, który z szafki pod telewizorem wyjął właśnie pada. - No co? Dawno nie grałem! - usprawiedliwił się, a dziewczyna tylko pokręciła głową. - To ja zrobię co mam zrobić i zbierzemy się koło 14. - rzuciła szybkie spojrzenie na zegar wiszący na ścianie, a Que przytaknął jej skinieniem głowy.
Po krótkiej bijatyce o kluczyki udało im się wyjechać z Warszawy dopiero przed 15. Przez całą drogę Kuba nie mógł powstrzymać się od instruowania dziewczyny i przypominania jej o ograniczeniach prędkości i innych znakach drogowych. - Zielone. - rzucił, kiedy stali na ostatnich światłach do jego rodzinnego domu. - Skarbie! Dziękuję, że jesteś, bo bez ciebie stałabym jak ten osioł na skrzyżowaniu i nie wiedziała, źe mogę już jechać! - podniosła na niego głos, ciesząc się, że podróż dobiegła końca, bo wiele razy chciała zjechać na pobocze i pogrzebać go w lesie. - Nie przesadzasz? - uniósł brwi, wyraźnie zaskoczony jej reakcją. - Ojej, nie powiedziałeś mi, żebym uważała przy wjeździe. - zażartowała z niego i zatrzymała się na podwórku. - W końcu. - wzniósł oczy do nieba i wysiadł, od razu odchylając fotel, żeby wypiąć psa z pasów. Zwierzę wyskoczyło z auta i od razu zaczęło obwąchiwać teren. - Kuba, weź go na smycz, bo wystraszy się jeszcze czegoś i zwieje. - strzeliła go po udzie szeroką smyczą, na co od razu złapał ją za nadgarstki. - Nie pozwalaj sobie. - ostrzegł ją, mrużąc oczy. - Bo co? Pamiętaj, że nocujemy u twojej mamy. Nie weźmiesz mnie tak jakbyś chciał. - pokazała mu język i wyrwała się z jego uścisku. - Dzieciaki, jak się cieszę, że was widzę! - Elżbieta wyszła z domu, jak tylko zauważyła auto stojące pod domem. - Pożałujesz tego. - syknął w stronę dziewczyny, która wystawiła jeszcze znacząco język w jego kierunku i poszła przywitać się z mamą. - A co to za przystojniak? Chodź do mnie. - kobieta kucnęła, wołając do siebie psa. - Chodź, chodź. Dam ci może coś dobrego. - zacmokała na niego, ale zwierzę chowało się za nogami Kuby. - Niestety, tylko wołowina wchodzi w grę, bo jest uczulony. - Lisa od razu zareagowała, bojąc się, że mama może poczęstować psa kurczakiem czy innym mięsem, a nie wzięła sterydów na wypadek pogorszenia się alergii.- Biedaku ty... - w końcu wyprostowała się i uściskała swojego syna. - A ty co? Na rekord idziesz? - pogłaskała go po zarośniętym policzku. - Taką masz przystojną twarz... - Lisa zaczęła trząść się ze śmiechu słysząc reakcję Eli na swoje dziecko. - Mamo, naprawdę nie mamy lepszych tematów do rozmów? Lepiej mów co u ciebie. - pocałował ją w policzek i objął, prowadząc do wejścia do domu. - Doigrasz się. - poruszył ustami, mijając Lisę, która wpadła w bardzo dobry humor i postawiła sobie chyba ze cel sprowokowanie go. - Ja chyba zacznę od deseru, bo przez drogę cukier mi spadł. - usiadł lrzy stole, odprowadzając Lisę spojrzeniem, kiedy poszła zanieść rzeczy do jego pokoju.
-Nie siedźcie długo. - Ela wstała z fotela, kiedy zbliżała się 23 i uśmiechnęła się w kierunku pary, która zajmowała kanapę i oglądała komedię, lecącą akurat w tv. - Jasne mamo. Dobranoc. - Kuba od razu jej przytaknął, dźgając Lisę palcem, kiedy zaczęła się cicho śmiać. - Dobranoc! - krzyknęła jeszcze od siebie i zatkała sobie usta dłonią. - Wścieklizny dzisiaj dostałaś? - dał jej pstryczka w nos i spojrzał jak na idiotkę. - Przepraszam, ale uwielbiam jak ona cię traktuje. To jest urocze. - zaczęła kreślić paznokciem ósemki na jego szyi. - Widać, że cię kocha. - uśmiechnęła się, bo wręcz przepadała za relacją jaką Elżbieta ma ze swoimi synam. Słuchali się jej, nie marudzili za bardzo, a dodatkowo bardzo jej pomagali. Czysta, rodzinna miłość. - Ciebie chyba też. - mrugnął do niej i wciągnął dziewczynę między swoje nogi. - Kładziemy się? - puściła mimo uszu jego uwagę i szeroko ziewnęła, czując, że zmiana otoczenia i długi spacer po obiedzie zdrowo ją zmęczyły. Que tylko skinął głową, ale nie puścił jej ze swoich objęć. - W sumie to nie powiedziałem ci o kim myślę zamiast Adama. - oparł podbródek na jej ramieniu i zacisnął palce na jej nadgarstkach, krzyżując je. - Stemplowski? Ostatnio miał sporo na głowie, a dodatkowo często jest w trasie z Kartkym i Miłoszem. - stwierdziła, bo nikt inny nie przychodził jej do głowy. - Chyba że Mojski. Zna się na technicznych sprawach, ale nie wiem czy umie dobrze negocjować. - podrzuciła jeszcze swoją ostatnią myśl, ale Kuba pokręcił głową. - Nawet nie mów tego głośno! - olśniło ją, kiedy mocniej ścisnął ją nogami, jakby zabezpieczając się przed jej gwałtowną reakcją. - Grabowski kurwa, puść mnie! - syknęła, próbując się wyswobodzić. - Przecież jeszcze nic nie powiedziałem! - powiedział głośnym szeptem, prosto do jej ucha. - To lepiej nie mów. Naprawdę. Oszczędź mi tego, bo się obrażę, - szarpnęła ramionami, ale była bezradna wobec jego silnego uchwytu. - Znasz nasze plany, więc kalendarz będziesz miała w małym palcu, skróci to czas podejmowania decyzji, a dodatkowo ufam, że działasz w mojej dobrej wierze. - zaczął jej tłumaczyć, łaskocząc jej ucho swoim oddechem. - Dopiero co przestałam być przywiązana do telefonu służbowego. - warknęła, coraz bardziej poirytowana jego zachowaniem. Dosłownie przed ich urlopem oddała w końcu w ręce koleżanki dział, który stworzyła od zera. Częste nieobecności w miejscu pracy i wyjazdy zmusiły ją do tej decyzji, dla dobra firmy i jej samej, bo za bardzo stresowała się ilością nieodebranych połączeń w sprawie rezerwacji dla grup szkolnych. - To zbieraj wszystko na maila. Myślisz, że jak Adam pracuje? Jest na łączach dopiero z tymi z którymi podpisał umowę. Uspokój się, no! - potrząsnął wiercącą się dziewczyną i głucho jęknął, kiedy wbiła mu łokieć w brzuch. - Ciebie już do reszty pojebało! - wyrwała się i potykając się o własne nogi zerwała się z kanapy. - Zamknij się, mamę obudzisz! - naskoczył na nią, głośnym szeptem. - Twój kolejny głupi pomysł chyba nie będzie dla niej nowością! - burknęła, rozmasowując nadgarstki. - Idę spać, a ty nie waż się włazić do łóżka dopóki nie zasnę. - ostrzegła go takim tonem, że nawet nie pomyślał o tym, żeby iść jej śladem kiedy zniknęła w przedpokoju.
——
To co? W takim tempie setka pyknie w majówkę i żegnamy się?
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfic„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...