145.

406 35 35
                                    

- Tylko jedna osoba przy okienku. - urzędniczka wymownie spojrzała na Kubę i postukała długopisem w szybę, na której wisiała kartka z informacją. - Idź, usiądź i poczekaj. - Lisa przewróciła oczami i popchnęła go w kierunku krzesełek. - Nie dyskutuj. - upomniała go jeszcze, kiedy tylko otworzył usta z jakimś ale. Prychnął pod nosem, ale ostatecznie odszedł kilka kroków. Nie usiadł, ale spacerował wzdłuż ściany i próbował udawać, że wcale nie obserwuje dziewczyny. - Pokaż. - doskoczył do niej chwilę później i wyrwał z ręki dowód osobisty. Szeroko uśmiechnął się widząc na dokumencie swoje nazwisko. - Co się tak szczerzysz? - roześmiała się i przytuliła się do niego, gdy zgarnął ją do siebie ramieniem. - Grabowska. To już oficjalne. - pocałował ją we włosy, ciagle wpatrując się w plastikową kartę. - A paszport? - zapytał jeszcze, kiedy zabrała dokument i schowała go do torebki. - W następnym tygodniu. Skoczymy jeszcze na obiad przed wyjazdem? - zaproponowała, bo prosto po wizycie w urzędzie mieli ruszyć w trasę. - A możemy chociaż wyjechać z Warszawy czy nie wytrzymasz? - otworzył jej drzwi od strony pasażera, kiedy wyszli na parking. - Nie rozumiesz. Zaraz przy Europlexie mają najlepsze wytrawne gofry pod słońcem. - spokojnie wytrzymałaby do postoju czy samej Energylandii, ale postanowiła wykorzystać fakt, że są po lewej stronie Wisły. - Grabowskiej odmówisz? - wzięła go pod włos, kiedy niezadowolony mruczał coś pod nosem. Jednak gdy usłyszał jak siebie nazwała to momentalnie przestał marudzić i posłał jej zadowolony uśmiech. - To tylko nazwisko, rany. - teatralnie wzniosła oczy ku niebu i przesunęła dłonią po udzie Kuby. - Aż, a nie tylko. - pouczył ją, zauważając, że wyciągnęła dokument i wbiła w niego wzrok. - Dopiero teraz do ciebie dotarło? - zagadnął, zatrzymując się na czerwonym świetle. - Chyba tak. - wyszeptała, przechylając się w jego stronę. - Oj, dzieciaku. - wymruczał w jej usta, krótko ją całując. - Niech tak zostanie jak najdłużej. - przesunęła dłonią po jego zarośniętym policzku i odsunęła się, gdy światło zmieniło się na zielone. - Powiedz mi, gdzie ja mam tutaj zaparkować. - skręcił w Spacerową, ale wszystkie miejsca postojowe były zajęte. - Zaraz w prawo jest uliczka, może tam. - poinstruowała go, wyciągając szyję, żeby rozejrzeć się w terenie. Ostatecznie, ku niezadowoleniu mężczyzny, znaleźli miejsce tuż przy drzewie. - Uważaj na drzwi. - upomniał ją, gdy wysiadała, na co specjalnie trzasnęła drzwiami za sobą. - Serio? Jędza z ciebie. - skwitował, sprzedając jej klapsa w pośladek. - Lubię cię denerwować i co mi zrobisz? - pokazała mu język i wsunęła dłoń w jego. Humor jej dopisywał, bo od początku tygodnia wszystko szło po ich myśli. Ogłosili datę premiery albumu, a wrzucony do Queshopu preorder pierwszych stu albumów rozszedł się w trzy minuty, przy okazji wywalając serwer. Redakcja serwisu plotkarskiego odmówiła pójścia na ugodę na warunkach proponowanych przez prawnika reprezentującego Grabowskich, więc sprawa została skierowana do sądu. Większość tego czasu spędzali w domu, ponieważ każda próba wyjścia gdzieś dalej poza osiedle kończyła się spotkaniem z fanami i fotoreporterami. Weekend zapowiadał się jeszcze lepiej, ponieważ jeszcze dzisiaj miała spotkać się z Bartkiem i spędzić z nim cały weekend.

Udało im się wyjechać z Warszawy jeszcze przed popołudniowym szczytem. - Mama. - Kuba wyłączył muzykę i odebrał rozmowę, a auto wypełnił głos Elżbiety. - Co tam? - zagadnął wesoło, a Lisa uniosła głowę. - Dzwonię w sprawie chrzcin Jaśka. Będziecie jechać do Poznania w sobotę czy w niedzielę? - Lisa zmarszczyła brwi i spojrzała pytająco na Kubę, ponieważ nie słyszała wcześniej o żadnych chrzcinach. - Cholera. - Grabowski głośno zaklął, bo kompletnie zapomniał o zaproszeniu, które od ponad miesiąca leżało gdzieś między innymi papierami. - Ale to w kolejny weekend. Dobrze pamiętam? - zacisnął usta, mając nadzieję, że nie pomylił dat. - Tak, tak. Tylko Maciek chce jechać dopiero w niedzielę i miałam nadzieję, że wy wybieracie się wcześniej. - Jeszcze nie wiem, ale raczej tego samego dnia jedziemy i wracamy. - zbył natarczywe spojrzenie Lisy. - No trudno, zabiorę się pociągiem z Janiną. Co tam u was, kochani? - kobieta rozgadała się w najlepsze, wyraźnie stęskniona za synem i jego żoną. - Odebraliśmy dowód Lisy, a teraz jedziemy do Katowic. Wracamy w poniedziałek. - podzielił się z nią najbliższymi planami, zerkając na dziewczynę, która przymknęła oczy i zsunęła się w fotelu. - Kiedy wpadniecie do Ciechanowa? - Kuba roześmiał się, bo tylko czekał na to pytanie. - Nie wiem, naprawdę. - westchnął, szturchając Lisę ramieniem. - Zaraz sprawdzimy w kalendarzu. - zwolnił i zerknął na telefon dziewczyny, która wyświetliła mu sierpniowy kalendarz. Ostatecznie ustalili, że wpadną w odwiedziny w poniedziałek, ale dosłownie na jeden dzień, bez noclegu. Dodatkowo Ela podzieliła się z Kubą innym, myślała źe radosnym newsem. - No dobra, co to za chrzciny, dlaczego o nich nie wiem. I co to za Patrycja. - zażądała odpowiedzi, kiedy z głośników ponownie popłynęła muzyka. - Zjedź na stację. - poleciła, widząc znak informacyjny. - Janina to przyjaciółka mamy. Jej syn, a nasz dobry kumpel z Ciechanowa mieszka w Poznaniu.Faktycznie dostałem zaproszenie na chrzciny jego dziecka, a Jaśka. Kompletnie o tym zapomniałem. - zaczął jej tłumaczyć o co chodzi. - Na szczęście nie mieliśmy w planach nic konkretnego. - zatrzymał się na parkingu i odpiął pas. - A Patrycja... - zaczął, ale Lisa uniosła dłoń, dając mu znać, żeby się wstrzymał. Znalazła w torebce paczkę papierosów, wysiadła z auta i dopiero po odpaleniu używki skinęła na niego głową. Nigdy nie słyszała o żadnej Patrycji i kompletnie nie rozumiała dlaczego Elżbieta wspomniała o tej dziewczynie, a konkretnie jej przyjeździe do Polski.

----

No to kim jest ta tajemnicza Patrycja? 🤭

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz