35.

504 34 33
                                    

- Wróciłem. - oznajmił Kuba, wchodząc do mieszkania. Przez cały poniedziałek oboje byli zapracowani, nie mogli nawet złapać się na krótki telefon. - Zjesz coś? - Lisa podeszła do niego, całując go krótko na powitanie. - Tylko jeśli masz coś gotowego, żebyś specjalnie nie musiała robić. Jak tam? - zsunął buty i kopnął je w pobliżu torby treningowej. - To był ciężki powrót do rzeczywistości. - pokazała mu talerz z kanapkami i kiwnęła głową w kierunku kanapy. - Ogarnęłaś wszystko co chciałaś? - usiadł po turecku obok niej i wziął kanapkę. - Powiedzmy. - ucięła krótko, bo nie chciała kontynuować tematu pracy, która tak dała jej dzisiaj popalić, że wróciła do domu ze łzami w oczach. - Wiesz, że zaraz godzina zero? - wymownie spojrzała na zegarek, który wskazywał kilka minut do 21. Właśnie o tej porze światło dzienne miały ujrzeć trailery Quebo i Marsów. Dwie zapowiedzi nowego klipu, jednak jeszcze nie zdradzające współpracy. - Musiałaś mi przypomnieć? - jęknął, bo podczas majówki udało mu się o tym zapomnieć, jednak dzisiaj cały dzień koszmarnie się stresował. Oczyścił myśli dopiero na wieczornym treningu, ale poziom endorfin już zaczął spadać. - Ej, panie Quebonafide. Będzie dobrze, tak? - złapała go za brodę i posłała mu ciepły uśmiech. - Powtórz. Będzie dobrze. - przycisnęła jego podbródek, zmuszając go do kiwnięcia głową. - Tutaj nawet jeszcze nie dowiedzą się, że to numer po angielsku. - ledwo zrozumiał końcówkę zdania, kiedy wpakowała sobie do ust pół ogórka kiszonego. - Tak, ale... - otarł dłonią swój policzek, na który trysnęło nieco soku z rozgryzionego przez nią warzywa. - Que, żadnego ale. Nie chcę tego słuchać. Maszyna ruszyła. - skarciła go spojrzeniem, bo znowu chciał coś dodać. 

- Trzy, dwa, jeden... I poszło. - klasnęła w dłonie, kiedy na telefonie pojawiło jej się powiadomienie, że zaplanowane posty na FB zostały opublikowane. Czując na sobie spojrzenie mężczyzny upewniła się jeszcze, że w świat poszły także posty na IG i uśmiechnęła się do niego. - Zobacz co się dzieje. - uniosła telefon, który niemal eksplodował od powiadomień, które specjalnie włączyła na tę okazję. - Lisa, proszę cię. - zabrał jej telefon z ręki i wsadził sobie pod tyłek. - Nie wałkujmy tego tematu. - położył dłoń na jej policzku i przechylił się, żeby ją pocałować, jednak dziewczyna wybuchnęła śmiechem. - Lubisz jak ci tam wibruje? - parsknęła, słysząc stłumiony dźwięk powiadomień i wibracji. - Dzieciaku, nie żartuję. - spojrzał na nią z wyrzutem, bo nie chciał spędzić tego wieczoru na czytaniu komentarzy, opinii i sprawdzaniu wyświetleń, co zwykle robiła, kiedy publikowała u niego coś nowego. - Ojej, mordo ty moja. - wydęła usta i pociągnęła go za rękę, żeby położył się na jej kolanach. Z ochota uczynił to, wtulając twarz w jej udo. - Wyłącz to kurestwo, bo wyrzucę przez balkon. - poirytowany podał jej telefon, nieco zaskoczony tym, że bez żadnych protestów faktycznie wyłączyła urządzenie. - Już, cicho. - mruknęła, przeczesując palcami jego włosy. - Zamierzasz się w ogóle ostrzyc? - zapytała, chociaż wcale nie przeszkadzały jej przydługie kosmyki. - Nie wiem, nie gram teraz koncertów to mi wszystko jedno. - mruknął, przymykając powieki, kiedy delikatnie drapała go za uchem i po karku. Nie potrzebował dzisiaj niczego więcej, tylko bliskości ukochanej osoby, która mogła ukoić jego nerwy. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy dołączył do nich pies, zwijając się w jego kolanach. Był to dom, w który mógłby się bawić do końca życia.

- Wyłączę. - pochyliła się, sięgając do kieszeni jego spodni, kiedy rozdzwonił się jego telefon. - To Jared, może jednak chcesz pogadać? - zapytała, wyciszając urządzenie. - Powiedz mu, że oddzwonię. - burknął,  nie kiwając nawet palcem. - Cześć, co tam? - rzuciła do telefonu po przeciągnięciu zielonej słuchawki. - O, Lisa. - mężczyzna wyraźnie zdziwił się. - Jak tam, jakieś opinie coś? Macie pierwszy feedback? - zapytał, a dziewczyna przełączyła go na tryb głośnomówiący. - Właściwie nie bardzo. Rano się tym zajmę, bo Kuba padł na twarz. - wyjaśniła, chociaż aż ją swędziało, żeby poczytać komentarze. - A jak u was? Nawet nie zerknęłam, którą wersję udostępniliście. - zmarszczyła brwi, obserwując Que, który zaczął bawić się palcami u jej ręki. - Drugą. - wyjaśnił, ciagle obserwując licznik wyświetleń na YT. Od trzech dni w social mediach Marsów trwało wielkie odliczanie, więc fani wiedzieli na co czekają, natomiast ze strony Kuby była to nagła niespodzianka. - Ej, kobieto. Od kilku dni nie odbierasz ode mnie. Unikasz mnie? - nagle z głośnika popłynął głos Shannona. Dziewczyna zacisnęła powieki i niemal wstrzymała oddech, czując jak Kuba unosi głowę. - Nie unikam, byliśmy na wakacjach. Shannon, z łaski swojej, oddaj telefon bratu. - upomniała go tak spokojnie jak tylko umiała. Uciekła spojrzeniem przed Grabowskim, kiedy usiadł prosto. - A po co miałbyś jej głowę zawracać, co? - włączył się do rozmowy, a Jared i Lisa zrozumieli natychmiast, że to nie dąży do niczego dobrego. - Heeej, stary. Stresik jest? - pomieszczenie wypełnił roześmiany głos beztroskiego starszego Leto. - Dajcie spokój, naprawdę. - głośno wypuściła powietrze, bo ten wieczór miał wyglądać inaczej. - To mnie nie ignoruj, złotko. - dorzucił jeszcze w odpowiedzi, wychodząc z biura Jareda. - Jesteśmy w kontakcie. - Jay szybko pożegnał się i zakończył rozmowę. 

- Złotko? - Kuba wyglądał jakby dostał w twarz. - Nie ignoruj mnie? Co on do ciebie ma? - zacisnął usta, świdrując Lisę natarczywym spojrzeniem. - Wysyłał mi jakieś głupoty. On jest gorszy niż dziecko. - zażartowała, mając nadzieję, że Grabowski odpuści. - Pokaż telefon. - zażądał, zrywając się z kanapy. - Przepraszam? - myślała, że się przesłyszała i spojrzała na niego jak na idiotę. - Pokaż telefon. No już. - warknął, wyciągając przed siebie otwartą dłoń. Zrobiło jej się gorąco, kiedy zdała sobie sprawę, że on naprawdę chce sprawdzić co Leto do niej wypisywał. Pociemniało jej przed oczami, kiedy jak grom z jasnego nieba spadło na nią wspomnienie jednego czatu z Shannonem, podczas którego... Z resztą nieważne co by tam było, z perspektywy Kuby mogłoby to zupełnie inaczej wyglądać. - Nie. - szepnęła zduszonym głosem, na co mężczyzna zacisnął pięści i zaczął krążyć po pokoju. 



—- 

Jeb, drama. 😂 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz