184.

309 31 27
                                    

Usłyszała szczęk zamka i uniosła wzrok znad komputera. - Dzień dobry. - powiedziała chłodno, witając męża, a raczej jego truchło, które udało mu się przetransportować do właściwego pokoju hotelowego. - Ścisz to. - jęknął błagalnie, krzywiąc się na muzykę, która leciała z jej laptopa, momentalnie powodując u niego jeszcze większy ból głowy. - Ojej, przeszkadza ci? - zadrwiła, nie robiąc nic w kierunku spełnienia jego żałosnej prośby. - Może podać ci jeszcze wodę, tabletki przeciwbólowe i skoczyć na dół po czarną kawę? A może małe piwo na klina? Podobno niektórym pomaga. - ironizowała w najlepsze, ponownie skupiając wzrok na ekranie komputera. - Musisz mi jeszcze dokładać? - oparł się o ścianę i mrużąc oczy omiótł ją spojrzeniem. Była na niego wściekła, co od razu zauważył, nawet mimo potężnego kaca z którym obudził się kilka minut temu. Głośno beknął, gdy odbiło mu się przetrawionym alkoholem i dopadł drzwi łazienki. - Rzygaj do woli, mózgu raczej nie zwrócisz, bo już go zgubiłeś! - zakpiła, a na jej ustach gościł drwiący uśmieszek. Zwykle potrafiła się nim zaopiekować podczas ciężkiego poranka, ale tym razem nawet nie miała na to ochoty. Pół nocy zastanawiała się gdzie podziewa się jej szanowny małżonek, aż w końcu zasnęła w trakcie wybierania jego numeru po raz kolejny. Dorosły człowiek, który ma zagrać na pierwszym zagranicznym festiwalu w życiu, na którego line-up cudem udało jej się wcisnąć, tak się załatwił w noc przed koncertem. Nie miała dla niego nawet krzty współczucia. Podgłośniła muzykę, żeby zagłuszyć żałosne połączenia Kuby z Wisłą, a raczej Sprewą i odświeżyła skrzynkę pocztową. Uzupełniła kalendarz o kolejne terminy, na które właśnie podpisała umowę i sięgnęła po paczkę papierosów. Z telefonem w dłoni wyszła na balkon i zaciągając się nikotyną puściła na stories przypomnienie o dzisiejszym koncercie Kuby oraz ogłosiła szybki konkurs, w którym miała do rozdania podwójny bilet na Lollapaloozę. Już wczoraj, podczas krótkiego spaceru natknęła się na fanów Kuby, co dosyć łatwo wywnioskowała po bluzach z dawnego dropu QQ. Kuba co prawda miał wyjść na scenę o 16.30, ale chciała wybrać się na festiwal wcześniej, żeby zobaczyć innych artystów. Zastanawiała się tylko czy mężczyzna będzie w stanie w ciągu godziny wrócić do żywych, bo obawiała się, że jak zostawi go samego sobie, to zawinie się do snu i prześpi porę koncertu. - Oh, świetnie, że wziąłeś prysznic. Akurat zanim dopasujesz garderobę i zjesz śniadanie to wyrobisz się na 12.00 do wyjścia. - rzuciła, widząc kropelki wody w zagłębieniach jego obojczyków i mokre włosy, gdy w końcu wyszedł z łazienki owinięty w pasie jedynie ręcznikiem. - Jaką 12.00? - jęknął, sięgając po butelkę wody. - I nic nie będę jadł. - dodał, między kolejnymi, łapczywymi łykami. - Nie zostawię cię samego, bo zaśniesz. No już. - klasnęła w ręce i rzuciła na łóżko jego walizkę, żeby nie mógł się położyć. - Masz ketonal? - przesunął bagaż i przysiadł na materacu. - Cierp za swoje. - prychnęła, zastanawiając się z kim tak popłynął, bo żadnego z reszty chłopaków nie widziała na śniadaniu. Mimo wszystko sięgnęła do kosmetyczki i po chwili rzuciła w Kubę słoiczkiem z tabletkami. - Na pusty żołądek nie powinieneś brać. - dodała jeszcze, na co wzruszył ramionami. - A ile razy ja ci to mówiłem? - wypomniał jej, wysypując na dłoń jedną tabletkę. - Nagle jesteś mądrzejszy, tak? - zmierzyła go chłodnym spojrzeniem i zamknęła komputer. - Musisz mi dokładać? - wyjęczał, teatralnie rozmasowując skronie, żeby podkreślić jaki ból głowy sprawiał mu jej podniesiony głos. - Ja ci dokładam? Biedactwo! - wyraźnie straciła cierpliwość do skacowanego Kuby. - Szkoda, że nie byłeś taki bystry, gdy zaglądałeś do wiadra z alkoholem! - wrzasnęła na niego, ze złością ciskając rzeczami do torby. - Tak wyszło. - burknął, nieco skruszony, bo rozsądek podpowiadał mu, źe lepiej nie doprowadzać żony do jeszcze większej furii. - Skoro tak wyszło, to dzisiaj wyjdziesz sobie na scenę i dasz z siebie wszystko, jakbyś wypił szklankę ciepłego mleka przed snem i spał jak dziecko, zamiar imprezować! - pal licho prywatną wściekłość na Grabowskiego, który nawet nie dał jej znać, że nie wróci na noc. Była rozżalona, że tak zachował się przed występem, kiedy jej zależało, żeby dobrze wypadł. Liczyła, że po pozytywnym odbiorze łatwiej będzie jej starać się o kolejne bookingi na dużych, zagranicznych festiwalach, które jeszcze podniosą rangę Quebonafide. 

- Nie imprezowałem, do kurwy nędzy! - nie wytrzymał już i zerwał się na równe nogi, co zaburzyło mu błędnik, a w ustach poczuł słony posmak. - To co robiłeś, co? Może ktoś cię porwał i na siłę lał ci alkohol do gardła?! - dźgnęła go palcem w klatkę piersiową i wcisnęła mu w ręce pierwszą lepszą koszulkę. - Rozmawiałem! - ryknął w odpowiedzi, ściskając materiał w dłoniach. - Rozmawiał! - wybuchnęła śmiechem. - Trzymajcie, mnie kurwa. Rozmawiał. - złożyła ręce jak do modlitwy i wzniosła oczy ku niebu, jakby prosząc o cierpliwość. - Tak, rozmawiałem. Sorry, zapomniałem, że ty nie wiesz co to znaczy. - zaszydził, rzucając w nią ubraniem. - Prowadziłem z kimś dialog, bo z tobą tylko monolog może być grany, albo jebany monodramat! - całkowicie przestał panować nad tonem swojego głosu i emocjami, co tylko podkreśliła pulsująca żyłka na skroni i nerwowe przełykanie śliny. - RozmawialiśMY! - podkreślił, jakby próbował wytłumaczyć dwulatkowi, dlaczego ten nie może dostać kolejnego cukierka przed obiadem. - Tak kurewsko cię potrzebuję! A ty znowu zbudowałaś ten jebany mur i tylko wyglądasz z baszty kiedy ci wygodnie! - warknął w jej kierunku, wymachując przy tym rękoma. - Znowu milczysz, niespodzianka! - krzyknął radośnie do jej pleców, ale było w tym wiele goryczy. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i porwała torebkę z krzesła. - Nie będę z tobą rozmawiać w tym stanie. - powiedziała, przełykając tabletkę wyciśniętą z blistra. - W żadnym stanie nie będziesz rozmawiała, oboje to wiemy. - prychnął, wciągając na siebie bokserki. Tak podniosła mu ciśnienie, że oprzytomniał w kilka sekund, kiedy wzburzona krew zmieszana z adrenaliną zaczęła krążyć w jego żyłach. - Świetnie. Uciekasz. Typowe. - odprowadził ją spojrzeniem do samych drzwi. - Cała ty! - rzucił jeszcze, kiedy z hukiem zatrzasnęła za sobą drzwi i opadł na łóżko, chowając twarz w dłoniach. 

————

A co to za gorąca atmosferka się zrobiła? 🤗

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz