- No chodź tutaj! To nie ja chciałam iść na spacer, tylko ty! - Kuba zmarszczył brwi, kiedy dobiegł go podniesiony głos dziewczyny. Od kilkunastu minut próbował jeszcze zasnąć, jednak tylko kotłował się w pościeli i przewracał z boku na bok. - Ja nie muszę nigdzie iść. Pójdę do łazienki, a ty się zesrasz na środku i co? Posprzątasz po sobie? - zainteresowany sytuacją wyszedł do przedpokoju i oparł się o ścianę, obserwując dziewczynę, która próbowała założyć psu szelki. Zwierzę uznało to za dobrą zabawę i radośnie machając ogonem uciekało jej w ostatnim momencie. - O, może tatuś posprząta! - machnęła rękoma, kiedy usłyszała głośny śmiech Kuby. - Mendo ty. - burknęła do psa i opadła na fotel, bo miała dosyć latania za psem. - Może ja z nim wyjdę? - Grabowski podszedł do niej, chcąc zabrać jej smycz. - Ty to lepiej sobie cover zmień, bo coś ci ucięło. 1920 na 730 będzie ok, ale pamiętaj, że na mobile wyświetla się 640 na jakieś 360. - rzuciła, zabierając rękę. - Co? - podrapał się po głowie i spojrzał na nią jakby co najmniej mówiła do niego po chińsku. - Cover na fanpage'u. - dodała, patrząc na niego z politowaniem. - Chodź tu! - przywołała psa, który tym razem bez problemu dał się przygotować na spacer. Przewróciła jeszcze oczami, kiedy Kuba stał dalej po środku salonu i zastanawiał się o co jej chodzi. Przez resztę niedzieli traktowała go neutralnie, czym wyraźnie dawała mu znać, że nie podoba jej się propozycja zajęcia się bookingami. Tuż po przebudzeniu, kiedy z kawą wyszła na pierwszego w tym dniu papierosa, zauważyła, że w nocy chłopak zmienił zdjęcie na swoim fanpage'u, ustawiając grafikę bez adresu mailowego oraz numeru telefonu do Adama oraz usunął kontakt z zakładki informacje. Niesamowicie drażniły ją źle wykadrowane zdjęcia, dlatego zwróciła mu uwagę przy pierwszej możliwej okazji. Grabowski zdążył dobudzić się do życia, zjeść śniadanie oraz wstawić pranie o którym zapomniał po powrocie z Ciechanowa, a dziewczyna ciągle nie wracała. Dawno nie znikała na ponad godzinny spacer, a robiła to zwykle kiedy była na niego zła i po prostu musiała odreagować. Nie śmiał do niej nawet zadzwonić, tylko zaszył się w studio. Otrzymał zremasteringowane utwory na EPkę i postanowił w spokoju je przesłuchać. - Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna. - usłyszała za sobą, kiedy stała już pod klatką i czekała aż pies obwącha ostatnią doniczkę. - Słucham? - odwróciła się i zrobiła krok, żeby przytrzymać drzwi od klatki schodowej. - Que bardzo się ciebie słucha, ale niektóre komentarze mogłabyś zachować dla siebie. Chyba, że lubisz pozbawiać ludzi pracy. - Adam schował ręce do kieszeni i obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem. - Zwolnił cię? - zapytała, co było dosyć głupie z jej strony, bo domyślała się tego, po tym jak Kuba usunął kontakt. - Nie udawaj. - parsknął śmiechem i pokręcił głową z niedowierzaniem. - Właśnie mi to powiedziałeś. Poza tym jakbyś wziął się w porę do roboty to nie miałabym czego komentować. - przechodząc obok szturchnęła go ramieniem i weszła do klatki. Nie wierzyła, że mężczyzna mógł być tak bezczelny w stosunku do niej, a w dodatku jego obecność mocno ją zdziwiła. Zwykle nie miał czasu spotykać się z Kubą w ciągu dnia, a teraz ewidentnie wychodził od nich z mieszkania, a nie było jeszcze 13. Bardzo kusiło ją, żeby zapytać narzeczonego o powód wizyty Adama, jednak niechęć do poruszania niewygodnego dla siebie tematu wygrała. Nakarmiła psa i resztę domowego zoo i rozsiadła się w jadalni, gdzie słuchając muzyki zaczęła przeglądać propozycje laptopów wysłane przez znajomego z firmy informatycznej. Do końca tygodnia chciała zdać komputer służbowy, więc musiała kupić coś swojego, bo nie wyobrażała sobie pracy na tablecie. W międzyczasie Kuba wyszedł z mieszkania, ale nie zdążyła w porę wyjąć słuchawek i nie usłyszała dokąd idzie.
- Gdzie byłaś? - zapytał, kiedy późnym popołudniem Lisa wróciła do mieszkania. - Na zakupach, a co? - odstawiła torby i spojrzała na niego. - Nie pisałam, bo nie wiedziałam dokąd pojechałeś i... - zaczęła się tłumaczyć, ale urwała kiedy uniósł rękę i podszedł do niej. - Tak tylko zapytałem. - pocałował ją w czoło. - Byłem na piłce, a później spotkałem się z chłopakami. Co masz? - zaczął przeglądać reklamówki, w których były pojedyncze ciuchy i kilka książek. - Komputer? - wyciągnął płaskie kartonowe pudełko i skupił wzrok na parametrach. - Przyda mi się, bo służbowy oddaję. Jadłeś coś? - minęła go i zajrzała do lodówki. - Na mieście. W sumie to nie musiałaś, bo Adam zwrócił dzisiaj swój. - na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, bo był święcie przekonany, że dziewczyna skusiła się na jego propozycję. - To dasz go jego zastępcy. - mruknęła, wyciągając pudding z nasionami chia i zaczęła szukać czystej łyżeczki w szufladzie. - Lisa... - westchnął głośno, wyraźnie rozczarowany. - Mówiłeś coś? - zapytała, bo pół sekundy po usłyszeniu swojego imienia głośno trzasnęła słoikiem z deserem o blat. - Właściwie to nic. - odłożył karton na stół i wrócił na kanapę, gdzie przywrócił zapauzowaną grę. Nie wiedział jak do niej dotrzeć, żeby i tym razem uległa jego namowom. Zdawał sobie sprawę, że położenie przed nią gotowej umowy niewiele zdziała, ale po cichu liczył, że Krzysztof i Mojski dołożą swoje trzy grosze. Przedstawił im dzisiaj swój pomysł, który przyjęli nawet z większym entuzjazmem niż się spodziewał. - Aaa, Myszka i Krzysiek wpadną po 20. - udał, że właśnie sobie o tym przypomniał. Lisa zerknęła na zegarek i skinęła głową. - Spoko, jak dobrze pójdzie to będziecie mieli wolną chatę. - odparła, bo wstępnie umówiła się z koleżanką na piwo, jednak wszystko zależało od tego, czy dziewczyna zdąży odwieźć córkę do rodziców. - Nie zostaniesz z nami? - odwrócił się do niej, wyraźnie rozczarowany. - Powiedziałam, że jak dobrze pójdzie. - powtórzyła i wyciągnęła z kieszeni dzwoniący telefon. - Tak, tak. Wyślij mi smsem co mam zainstalować, żebyś... - zgarnęła ze stołu paczkę papierosów i poszła na taras, kompletnie ignorując pytające spojrzenie Kuby.
——
Weny brak. Trzymajcie kciuki, żeby wróciła, bo nie chcę wam serwować takiego sztywnego shitu przez całą majówkę lub robić z tego powodu przerwy. 😩
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fiksi Penggemar„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...