138.

381 38 12
                                    

Reszta dnia w Lloret de Mar upłynęła Lisie pod znakiem nerwów, potężnego rozmyślania oraz ciągle napływających wiadomości. Mniej lub bardziej bliscy znajomi, ni to żartem, ni to serio zadawali jej pytania w stylu „dlaczego mnie nie zaprosiłaś?", „no wiesz co, myślałam/em, że chociaż mi o tym powiesz". Owszem, były także gratulacje. Na szczęście nie zawiodła się na najbliższych przyjacielach, czyli Bartku i Robercie, którzy zatroszczyli się o nią i próbowali dodać otuchy. Nie mieli jej za złe trzymania ślubu w tajemnicy. Dobrze rozumieli, dlaczego podjęła taką, a nie inną decyzję. Jedyną osobą z rodziny, z którą porozmawiała była jej matka. Małgorzata nie kryła swojego zaskoczenia, ale złożyła im najlepsze życzenia. Bała się jednak, że była to pochopna decyzja podjęta pod wpływem emocji. Cóż. Była. Na szczęście lubiła Kubę i już nie raz, nie dwa razy przekonała się, że mężczyzna naprawdę troszczy się o jej córkę. Nie wnikała za bardzo. Za to ciotka próbowała dodzwonić się do Lisy przynajmniej kilka razy. Jak zwykle, pierwsza zainteresowana osoba, która musiała wiedzieć wszystko. 

- Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? - Forest rozmawiał z Que nieopodal campera, kiedy pozostali pakowali swoje rzeczy. - Sam jeszcze nie wiem. Nie chcę jej dołożyć, bo widzisz co się dzieje. - Kuba głośno westchnął i zerknął w kierunku Lisy. Dziewczyna stała z daleka od wszystkich, paliła papierosa i próbowała nie sięgać po telefon, jednak ciągle przegrywała. Próbował wcześniej jakoś do niej dotrzeć, zadbać o jej komfort psychiczny, ale po prostu zamknęła się w sobie. -  Z drugiej strony może zamknąłbym im mordy, skierował uwagę na muzykę zamiast niej. - Grabowski podrapał się po policzku, zastanawiając się jaką decyzję powinien podjąć. - Najgorsze jest go, że nie mogę ich pozwać, zmusić do milczenia. Rekordy małżeństw są jawne. - uderzył pięścią w otwartą dłoń i przestąpił z nogi na nogę. Kontaktował się już z prawnikiem, ale ten tylko rozkładał ręce. Jedyne kroki mogliby podjąć, gdyby media jasno szkalowały któreś z nich, przyczyniły się do zniesławienia lub paparazzi przekroczyliby granicę ich prywatności. A ta granica, niestety, leżała dużo dalej niż u zwykłego, szarego człowieka. - Kuba, nie ważne jaką decyzję podejmiesz to ja i tak dokończę co zacząłem. Równie dobrze może go pozostać w pamięci komputera, jak wiele innych materiałów. - Forest ścisnął jego ramię i rozejrzał się, szukając wzrokiem Anny. - Wiem, dzięki. - Que odwrócił się na pięcie i zauważył Maćka zmierzającego w stronę Lisy. Od razu pokręcił głową, gdy ich spojrzenia się spotkały.  Nawet jego brat nie mógł dzisiaj dotrzeć do dziewczyny. Każde słowo padające z ust członków ekipy odbierała jako atak, tekst z podwójnym dnem lub dogryzanie. Było to silniejsze od niej. 

- Gotowa do drogi? - zgarnął ją ramieniem do siebie i pocałował w czubek głowy. Powstrzymał się od komentarza, kiedy głośno zakasłała, bo jej organizm ewidentnie bronił się przed następną  dawką nikotyny. - Powiedzmy. - mruknęła i wtuliła się w jego klatkę piersiową. Kolejny raz tego dnia oczy zaszły jej łzami, ale szybko zamrugała, żeby je ukryć przed Kubą. - Jedziemy do Lyonu, stamtąd złapiemy pociąg do Paryża. - położył dłoń na jej karku, trzymając ją blisko przy sobie. - Długo będziemy jechać? - w końcu uniosła wzrok i spojrzała na niego. - Niecałe 6 godzin bez postoju, ale pewnie gdzieś się zatrzymamy. Tak czy inaczej, dzisiaj wieczorem będziemy już sami. - dotknął jej podbródka i posłał jej ciepły uśmiech. - Kuba? - od razu poznał, że męczy ją coś jeszcze niż tylko uwaga, którą przyciągnęła jej osoba. - Co dzieciaku? - potarł kciukiem jej dolną wargę i pocałował w czoło. Rany. Była teraz tak krucha, aż bal się, że rozsypie się na milion kawałków jeśli spotka ją jakaś niemiła sytuacja. Nie zamierzał do tego dopuścić, ale jeśli to się stanie to wiedział, że zrobi wszystko, aby poskładać ją w całość. - Przepraszam. Powinni się skupiać na twojej muzyce, a nie na życiu prywatnym. Gdyby nie ja... - przełknęła nerwowo ślinę, patrząc na niego ogromnymi, błyszczącymi oczami. - Ciii, nie opowiadaj głupot. Gdyby nie ty, to nie byłoby mnie tu gdzie teraz jestem. - położył palec wskazujący na jej wargach. - Dużo dla mnie zrobiłaś. Bardzo dużo i za wszystko jestem ci ogromnie wdzięczny. - ponownie musnął ustami jej czoło i ścisnął dłonie. - Chłopaki chcą żebym prowadził. Usiądziesz obok mnie? - ponad jej ramieniem spostrzegł Krzyśka, wołającego ich gestem, bo powinni już wyjechać. Dziewczyna skinęła głową i wspięła się na palce, żeby go pocałować. Czuł w tym geście nutę desperacji, szczególnie kiedy mocno wbiła paznokcie w jego kark.

 - Może jednak weźmiesz tabletkę? - zaproponował jeszcze, kiedy zajął miejsce za kierownicą. Lisa jednak przecząco pokręciła głową. Marzyła, żeby się wyłączyć, ale zdawała sobie sprawę, że będzie nie do życia przez resztę dnia. Chciałaby mieć po prostu magiczny przycisk za uchem, który odłączyłaby myślenie. - Ej, zostaw ten telefon. - ścisnął jej udo, gdy zobaczył urządzenie w jej dłoniach. - Czytnik mi się rozładował. - stwierdziła, ale w tym samym momencie doszła do wniosku, że czytanie książki na telefonie będzie średnio wygodne. - Mogę wybrać playlistę? - zapytała, kiedy wykręcił z parkingu przed hotelem. - Jasne, śmiało. - wyciągnął z kieszeni iPhone'a, którego miał połączonego z systemem. Spodziewał się, że puści rapową playlistę lub same Dwa Sławy, na których miała ostatnio fazę. Nie tym razem. Z głośników popłynął Rammstein. Ściszył nieco muzykę, żeby nie przeszkadzać reszcie z tyłu i skupił wzrok na drodze. Na każdych światłach zerkał jednak na siedzącą obok dziewczynę, która po kilku minutach zdawała się kompletnie odpłynąć. Może nie spała, ale wbrew pozorom wyciszyła się i stukała stopą w rytm muzyki. Co jak co, ale podziwiał, że słuchanie metalu potrafi ją odprężyć.

————-

Dzisiaj króciutko, ale padam na twarz. 

Miłego weekendu! 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz