18.

427 36 27
                                    

Niestety, Lisa nie mogła zamieszkać u Mii, ponieważ dziewczyna sama od ponad miesiąca nocowała na kanapie u znajomych. Miała co prawda propozycję od Shannona, jednak jej nie przyjęła, nie chcąc jeszcze bardziej psuć atmosfery. Ostatecznie zajęła jeden z wolnych pokoi w domu Jareda. Posiadłość była na tyle ogromna, że równie dobrze mogła nie widzieć się z nim cały dzień, jednak dawała namówić się na wspólne śniadania czy kolacje. Kuba był nieco spokojniejszy, wiedząc, że dziewczyna jest bezpieczna. Mimo wszystko Lisa wymuszała na braciach Leto informacje, kiedy spotykają się z Kubą i wówczas znikała z domu, aby popracować w kawiarnii lub urywała się na całodzienne zwiedzanie miasta. Tym razem niestety nie udało jej się wrócić po wyjściu Kuby. Jej Uber właśnie zatrzymał się na podjeździe kiedy Grabowski wyszedł z domu. - Jesteśmy na miejscu. - kierowca nieco ponaglił ją, bo wyskoczyło mu powiadomienie o kolejnym kursie. - Wiem, przepraszam. - wymamrotala i niemal z dusza na ramieniu wysiadła z auta. 

- Cześć. - Kuba przeczesał włosy, kiedy ją zauważył. Nie był to szczyt jego możliwości, ale nie wiedział jak zacząć rozmowę. - Skończyliście na dzisiaj? - zapytała, siląc się na obojętny ton. - Tak, jutro pierwszy próby do teledysku. - chrząknął i podszedł do niej nieco bliżej. - Jak twój dzień? - w tym momencie tęsknił nawet za jej gadulstwem, które czasami doprowadzało go do szału. Dziewczyna w odpowiedzi wzruszyła ramionami i zerknęła na torbę z laptopem, którą trzymała w ręku. - Pracowicie. - odpowiedziała, czując się co najmniej niezręcznie. Ta wymiana uprzejmości nie przypominała nawet ich pierwszych rozmów, które już wtedy były naładowane emocjami, żartami czy wzajemnymi docinkami. - Mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytał po chwili wahania. Już nawet nie odważył się zacząć rozmowy o sytuacji w której się znajdują. Nie chciał ponownie widzieć bólu w jej oczach. Dostosował się po prostu do jej podejścia, czyli poddał się i nie poruszał tematu. Cieszył się najmniejszymi rzeczami, takimi jak jej obecność w Stanach czy ta krótka, cholernie niezręczna rozmowa. Widział jak zmierzyła go dłuższym spojrzeniem i odgarnęła włosy za ucho. Rany, jak bardzo pragnął szarpać ją za te włosy, szepcząc jak bardzo jej pragnie. - Słucham cię. - niemal szepnęła, bo emocje zaczynały brać górę. - Przyjedź proszę na plan. Chciałbym żebyś była tam obecna. - poprosił, robiąc krok w jej kierunku. Stał może teraz niecały metr przed dziewczyną, która skrzyżowała ręce na piersi, ale nie cofnęła się. - To dzięki tobie tutaj jestem. Jesteś tego dużą częścią. - dodał, chowajac ręce do kieszeni, bo niemal rwały się w jej kierunku. - Hej, naprawdę liczę, że cię zobaczę. - dotknął jej ramienia, kiedy miała już odchodzić. - Dobranoc Kuba. - szepnęła drżącym głosem, a miejsce które musnął niemal piekło ją jakby ktoś przyłożył do jej skory rozżarzony węgiel. Patrzył jak kobieta znika za jasnymi drzwiami i dopiero wtedy wsiadł do auta. 

—-

- Co ty tu robisz? - niemal natychmiast pożegnała resztki otulajacego ją snu, kiedy zobaczyła Shannona siedzącego na skraju jej łóżka. Podciągnęła kolana pod brodę i szczelniej opatuliła się kołdrą, zakrywając każdy skrawek nagiego ciała. Noc była wyjątkowo ciepła, a nie wiedziała, gdzie jest pilot od klimatyzacji, więc spała w samych majtkach. - Dzień dobry, mamy wtorek, temperatura na zewnątrz to jakieś 25 stopni... - zerknął na telefon, sprawdzając pogodę. - Weź, idź mi stąd. - prychnęła na niego, szturchając go nogą. - Jedziesz z nami na plan, śniadanie czeka na dole. - szeroko uśmiechnął się, pociągając za brzeg okrywającego ją materiału. - Daj spokój, co ja piersi nie widziałem? Swoją drogą fajne masz... - zaczął się z nią przekomarzać, kiedy dostał w twarz poduszką. - Idealne do moich dłoni. - zacisnął je w powietrzu, a durny uśmiech dalej nie schodził mu z twarzy. Dziewczynę oblał rumieniec, kiedy zdała sobie sprawę, że to bardzo prawdopodobne, że mógł widzieć jej nagie ciało, bo nie wiedziała jak długo tu siedział. - Jesteś bezczelny. - oparła się o zagłówek, jeszcze mocniej zaciskając palce na kołdrze. Przez kilka ostatnich dni jasno dawał jej do zrozumienia, że chętnie zaciągnąłby ją do łóżka, co sprawiło tylko, że czuła się coraz bardziej niezręcznie w jego towarzystwie. - A ty seksowna. - odpowiedział, kiedy dłużej mierzyli się spojrzeniami. Kiedy wpatrywał się w nią tymi brązowymi oczami, które okalały niesamowite rzęsy, poczuła się jeszcze bardziej nie swojo. Wstydziła się sama przed sobą reakcji swojego ciała, które przebiegł dreszcz. - Jeden numerek bez zobowiązań postawiłby cię na nogi, zaufaj mi. - powiedział wprost, a dziewczyna tylko skrzyżowana nogi w kostkach, bardziej podciągając kolana pod brodę. - Może kiedyś o tym nawet śniłam. - chrząknęła, wiedząc, że złością czy kolejnym rumieńcem nic nie zdziała. - Widzisz? - rozłożył ręce. - Teraz możesz spełnić to marzenie. - roześmiał się, znacząco poruszając brwiami. - Chcesz zagrać na mnie jak na swojej perkusji? - zapytała, wtykając brzeg pościeli pod pachy i nachyliła się w jego kierunku. - Oj, bębniłbym. - machnął dłonią w powietrzu jakby uderzał ją w pośladek. - Jak bardzo tego chcesz? - jej twarz była dosłownie kilka centymetrów od jego. - Śniadanie może poczekać. - oblizał wargi, zbliżając wargi do jej ust. Położył już dłoń na jej policzku... - Kurwa! - wrzasnął na całe gardło, kiedy otwartą dłonią uderzyła go w usta, jednocześnie zahaczając o nos. - Normalna jesteś? - zerwał się z łóżka i otarł dłonią krew sączącą się z jego wargi. Jej ruch był na tyle delikatny, że nie złamała mu nosa, jednak na tyle mocny, żeby wystarczająco go zniechęcić. - A ty, romantyku od siedmiu boleści? - uniosła brwi, a na jej twarzy malował się szeroki uśmiech. - Wypad stąd. - wskazała na drzwi, a ku jej zdziwieniu mężczyzna opuścił pomieszczenie. Słyszała jeszcze jak klnie pod nosem, ale rozbawiło ją to jeszcze bardziej. - Jeden zero dla mnie! - krzyknęła za nim i przeszła do łazienki.

Wiedziała, że Shannon nikomu nie przyznał się, że jego rozcięta warga to jej sprawka, bo wystarczająco go ubodła. Przez całe śniadanie i drogę na plan triumfalny uśmiech nie schodził z jej twarzy. - Dorwę cię, zobaczysz. - szepnął, kiedy wysiadała z auta i puścił jej oczko. - To może nie wiem, załóż jakiś ochraniacz na zęby i jaja? - zapytała głośno, zwracając uwagę Jareda. - Wiedziałem, że wcale nie wlazł we framugę. - młodszy Leto rzucił jej rozbawione spojrzenie i pozwolił, aby asystentka wzięła jego rzeczy z auta. - Sorry, ale ktoś musiał ukrócić jego amory. - wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Kuba stał niedaleko od nich i słyszał całą rozmowę. Moja dziewczynka. Był niemal dumny, że postawiła się Shannonowi, a jednocześnie wściekły, że ten próbował dobierać się do jego kobiety. Postanowił jednak zdusić to uczucie, bo obiecał sobie, że nie będzie robił scen. Dobrze wiedział, że takim zachowaniem nie zyska przychylności dziewczyny. 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz