Przez resztę dnia, kiedy tylko mogła udawała, że śpi. Czy w drodze na lotnisko czy podczas lotu... zawijała się kocem i zamykała oczy, nie mogąc znieść czujnego spojrzenia Krzyśka oraz nadskakującego jej Kuby. Dopiero przed wyjazdem na miejsce koncertu zmusiła się do zrobienia pełnego makijażu, ułożenia włosów i założenia czegoś innego niż dres. Oddała Kubę w ręce mediów, które pojawiły się przed występem, a sama wymknęła się przez parking podziemny na zewnątrz. Było nieco przed 20, ale temperatura nie spadała, ciagle utrzymując się na poziomie 23 stopni, a powietrze było gęste i duszne, przez co ciężko było jej ukrywać ciało pod kurtką. Przysiadła na stalowej konstrukcji i przez dłuższą chwilę obracała papieros w palcach zanim zdecydowała się go odpalić. - Idź mi stąd. - powiedziała, odpalając używkę, kiedy stanął nad nią Shannon. - Zwykle wszędzie cię pełno, a dzisiaj trzeba cię szukać. - stwierdził, opierając stopę na barierce tuż obok jej biodra. - Okres. Mówi ci to coś? - prychnęła, głęboko zaciągając się. Kłamała, ale miała nadzieję, że mężczyzna odczepi się od niej i wróci do budynku. - Puść mnie. - warknęła, gdy złapał ją za nadgarstek, kiedy przyłożyła filtr do ust. - Shannon, nie mam siły na to wszystko. Jaki masz w tym cel? Bawi cię to? - westchnęła, wyraźnie zmęczona atmosferą, jaka między nimi panowała. - Dlaczego nie możesz być taki jak na początku? Dobrze się bawiłam, a później zacząłeś siać zniszczenie. - wyrwała rękę, a drugą dłoń schowała pod pachą. Miała widoczne na nadgarstkach sine ślady, które z pewnością już zauważył. - W pewnym sensie tak. Wkurwiony Quebo to naprawdę zabawny widok. - uśmiechnął się złośliwie i wyciągnął swoją paczkę papierosów. - Super, tylko na mnie też to się odbija. - spuściła głowę, wpatrując się w swoje buty. - Odpuść. - w jej głosie słuchać było prośbę. Wyraźną, rozpaczliwą prośbę, co było rzadkością. Mężczyzna świdrował ją piwnymi oczami, a później pochylił się odgarniając jej włosy za ucho. Dotknął podbródka, zmuszając ją, żeby uniosła głowę i spojrzała na niego. - Shan, proszę. - wyszeptała, a oczy zaszły jej łzami. Nie mogła już dłużej dusić w sobie słabości, a jeśli to miało w jakikolwiek sposób pomoc, to była gotowa zagrać va banque. - Przesuń się. - mruknął, klepiąc ją w ramię. Usiadł obok niej i pstryknął niedopałkiem w bok. - Nie sądziłem, że tak poważnie traktujesz związek z nim. Przyznaję, chciałem się zabawić. Twoja reakcja na mnie tylko jeszcze bardziej mnie nakręcała. - wyznał, a Lisa uniosła na niego zaskoczone spojrzenie. - Czyli to moja wina? - zapytała, zaciskając palce na barierce, gotowa żeby się podnieść. - Przestań. Po prostu u mnie to wygląda inaczej. Mam swoje lata, korzystam z życia i nie jestem przyzwyczajony, że ktoś mi odmawia. - powstrzymał ją gestem dłoni. - Super, przez to ja obrywam. Ten numer z bielizną był popierdolony. - chciała odpalić kolejnego papierosa, ale wyjęty przez Leto woreczek skutecznie ją przed tym powstrzymał. - Jeśli nie masz zamiaru się podzielić to lepiej to schowaj. - poradziła mu, ale odpowiedział tylko uśmiechem i wyciągnął bletki. Rozdarła gilzę używki i wysypała tytoń na dłoń, żeby mógł zmieszać go z suszem. - Mam nadzieję, że nie jest to gówno bez THC. - zażartowała, bo chciała zapalić prawdziwego skręta. - Wyglądam na takiego? - zabawnie poruszył brwiami, na co lekko uśmiechnęła się. Obserwowała jego zwinne palce, kiedy przygotowywał dwa blanty i już nieco rozluźniła się, szczególnie, że nie zamierzał się do niej dobierać. - On ci to zrobił? - zapytał, podając jej skręta i wskazał nim na jej szyję. Kiwnęła tylko głową, zagryzając przy tym wargę. - Jak kiedyś będziesz sama to wiesz gdzie mnie szukać. - stwierdził, strzelając swoim zippo. - Nadzieja matką głupich, wiesz? - posłała mu słaby uśmiech i zaciągnęła się, przytrzymując dym w płucach. - Kuba nigdy nie pozwoli mi odejść. - dodała, obserwując unoszący się dym. Odkaszlnęła i potarła policzek dłonią. - Co on ma dogadania? To będzie twoja decyzja. - przewrócił oczami, na co dziewczyna wzruszyła ramionami. - To nie jest takie łatwe. I nigdy nie będzie. - potrząsnęła głową i ponownie się zaciągnęła. - Skończmy ten temat. - poprosiła, chcąc skupić się na cudownym działaniu trawki, a nie swoich problemach, które zamierzała puścić z dymem. - I na litość boską, nie próbuj mnie więcej zaciągnąć do łóżka. Zaufaj mi, że jak będę miała taką ochotę to na pewno sama do ciebie przyjdę, bo kilka lat temu miałam to w głowie. - zorientowała się, ze powiedziała zbyt dużo, przez co jej policzki oblał rumieniec. - Tak? A co sobie wyobrażałaś? - zarechotał, wyraźnie zachęcony jej speszeniem. Szturchnęła go w ramię i odwróciła się tyłem do niego, żeby nie musieć patrzeć mu w oczy. - Zadbałbym o ciebie. - szepnął jej na ucho, a wzdłuż jej kręgosłupa przebiegł przyjemny dreszcz. - Przestań to robić. - jęknęła żałośnie, a później roześmiała się i zwróciła twarz ku niemu. - Dalej to robisz. - upomniała go, gdy oblizał wargi i nieco zmrużył oczy, rozbierając ją spojrzeniem. - To ty jesteś łatwa. - wytknął jej, cicho śmiejąc się przy tym. - Naprawdę chcesz to usłyszeć? Musisz, prawda? - zapytała, patrząc w te urzekająco piwne tęczówki. - Jeśli tylko zechcesz mi powiedzieć. - mruknął, niemal opierając czoło o jej. Przesiadł się schodek wyżej i zgarnął ją między swoje kolana. - Tak, gdybym była wolna to spędzałabym z tobą każdą noc tej przeklętej trasy i pozwalała brać się na wszystkie sposoby. Ale zachowuję pozory, że wcale tak nie jest, a ty mnie drażnisz. - odwróciła się, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. - Zostańmy przy drugiej wersji. - zachichotała, ale mężczyźnie bardzo spodobało się jej wyznanie. - Teraz to ty mnie prowokujesz. - wytknął jej, wypuszczając jej dym w twarz. - Kiedyś może nawet przed tobą klęknę. - uniosła brwi, nie spuszczając z niego wzroku i zagryzła policzek. Tak, prosiła się o kłopoty. Nie, nie myślała trzeźwo. - Tutaj jesteś! - usłyszała Krzyśka i zerwała się jak oparzona, bo wargi Shannona znalazły się niebezpiecznie blisko niej. - Lisa. - jęknął, spostrzegając zrelaksowanego perkusistę, który rozwalił się na schodkach. - Co Kondracki? - zapytała, dopalając jeszcze skręta, a później rzuciła resztkę do kratki ściekowej. - Ja się o ciebie martwię, a ty co wyprawiasz? - syknął, łapiąc ją za ramię, kiedy podeszła do niego. - Ale o co ci chodzi? O niego? Musieliśmy sobie coś wyjaśnić. - parsknęła śmiechem, kiedy Shannon stanął obok niej. - Obiecujesz? - zapytał, nawiązując do ich rozmowy. - Tak, pinky promise, tak to się u was nazywa? - wystawiła mały palec, krzyżując go z jego. Krzysztof patrzył na nich z niedowierzaniem. Cały dzień zachodził w głowę dlaczego Lisa zachowuje się tak, a nie inaczej. Oskarżył przyjaciela, że ją skrzywdził, a później znajduje ją z mężczyzną, który był przyczyną ich wszystkich spięć. - Widzimy się na scenie! - Leto wsunął ręce do kieszeni i szybkim krokiem podążył do bocznego wejścia. - Boże, ile ty tego wypaliłaś? - nerwowo przeczesał włosy palcami, zastanawiając się co ma powiedzieć Grabowskiemu, który prosił, żeby ją odszukał. Dziewczyna stała bawiąc się swoimi palcami, a na jej twarzy błądził głupi uśmieszek. Z każdą kolejną minutą jej euforia stawała się bardziej widoczna. - Dlaczego nie odbierasz?! - Kuba wpadł na nich, kiedy szli szerokim korytarzem w kierunku garderoby. - Bo.. telefon był w kieszeni? - zmarszczyła brwi, przyglądając mu się. - Taką ją znalazłem. - Krzysiek uniósł ręce, kiedy przyjaciel szybko zorientował się w jakim stanie jest jego narzeczona. - Kubuś, jak wywiady? - złapała jego twarz w dłonie i wspięła się na palce, krótko go całując. - Przestań do cholery! - zacisnął palce na jej nadgarstkach i pchnął ją na ścianę. - Zadzwonisz do Oli? Może odbierze ją chociaż z taksówki pod hotelem? - spojrzał na Krzyska, który wyraźnie gryzł się ze swoim sumieniem. - Poszła na basen, wątpię, że odbierze... - westchnął, ale posłusznie wyciągnął telefon, próbując dodzwonić się do swojej dziewczyny. - Musiałaś prawda? Musiałaś! - warknął, ciągnąc ją w kierunku garderoby. Nie dość, że zniknęła mu z oczu to jeszcze zjarała się do granic możliwości. Był wkurwiony i ciężko było mu to ukryć. Denerwował się koncertem, a w dodatku musiał jeszcze zająć się dziewczyną, która nie była w najlepszym stanie.
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfic„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...