44.

468 32 15
                                    

-Chyba mamy to. - uśmiechnęła się szeroko i zbiła piątkę z Kubą, który właśnie ustawił na miejscu ostatnią doniczkę. Oparła ręce na biodrach i rozejrzała się po tarasie, podziwiając efekt ich kilkugodzinnej pracy. Było grubo po północy, ale tak zajęli się pracą, że nawet nie zwrócili na to uwagi. - Jest pięknie. - westchnęła, wyginając plecy w luk, bo czuła jak boli ją kręgosłup, jednak było to warte takiego tarasu. - Nie sądziłem, że lubisz babrać się w ziemi. - podszedł do niej i starł kciukiem ciemną smugę zdobiącą jej policzek. - Od czasu do czasu nie pogardzę. - przyznała mu rację i objęła go w pasie. - Wiesz, czasami żałuję, że nie zdecydowaliśmy się na domek na obrzeżach Warszawy, ale ten taras mi to wynagrodzi. - oparła głowę o jego ramię, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. - Przypomnę ci, że nie chciałaś się wynieść ze swojego mieszkania, a temat domu w ogóle nie był poruszany. - wytknął jej, patrząc jak zsuwa ze stóp buty i wchodzi boso na miękką trawę, którą rozwinęli z rolki na części tarasu. - Oj tam, oj tam. - machnęła ręka i głośno roześmiała się. Usiadła na środku ogromnego narożnika i wyciągnęła nogi, opierając je o podnóżek. - Zaraz do ciebie wrócę. - rzucił i zniknął w mieszkaniu. Lisa splotła palce pod głową i spojrzała w niebo, na którym widać było pojedyncze gwiazdy. 

Jeszcze niecały rok temu, kiedy odezwała się do Kuby w sprawie koncertu w Drukarni, nie wiedziała jak bardzo zmieni się jej życie. Przymknęła oczy, wspominając wieczorne wyjście na pierogi, które było przełomem w ich znajomości. - O czym myślisz? - usłyszała nad sobą jego głos i uchyliła powieki, kiedy usiadł obok niej. - Wspominam. - odpowiedziała krótko, obserwując jak nalewa Jagermeistera do szklanek i zalewa trunek sokiem pomarańczowym. - Dasz wiarę, że dopiero po ponad 5 miesiącach od pierwszego spotkania nasza znajomość nabrała tempa? - zapytała, kiedy stuknęli się szklankami. - Dam, bo byłaś taka niedostępna... gdybyś przyszła wcześniej na tamtą imprezę, to mogło się to szybciej potoczyć. - wytknął jej, na co dziewczyna zdecydowanie pokręciła głową. - Wtedy nic by z tego nie było. W marcu nie byłam jeszcze taka pewna siebie. W ogóle nie byłam. - zastanowiła się, przypominając sobie jak wyglądało jej życie w okolicy 26 urodzin. - Przeszłaś długą drogę i cholerną zmianę. - usiadł przodem do niej i odgarnął jej włosy za ucho. - Lubisz mi to wypominać, co? - zaśmiała się, przechylając resztę drinka. - Tak, pamiętasz Radom? Miałem wrażenie, że sobie policzki poparzyłaś, bo chodziłaś non stop czerwona. - zażartował sobie z  jej, na co kopnęła go w kostkę. - Przypomnę ci, że to ty dzisiaj, to znaczy wczoraj byłeś czerwony ze złości, że cię prowokuję. - pokazała mu język i nadstawiła szklankę na drugą kolejkę. - Tęsknię za tą nieśmiałą kobietą, naprawdę. - objął ją ramieniem i pocałował w policzek. - Mogłem cię nauczyć nowych rzeczy, oswoić... - zamyślił się, a Lisa obserwowała jego twarz, na której błąkał się delikatny uśmiech, prawie niewidoczny między bujnym zarostem. - Żałujesz tego? - ścisnęła jego dłoń i wtuliła się do niego. - Nie, bo nigdy nie było mi tak dobrze. - przyznał, opierając brodę o jej głowę. - Dzieciaku ty mój. - mruknął, całując ją we włosy. - Nie wiem skąd ci się wzięło to dzieciaku. - zachichotała, błądząc opuszkami palców po jego wytatuowanym ręku. - coś wybrzydzałaś chyba jak nazywałem cię inaczej i tak zostało. - wzruszył ramionami, samemu do końca nie pamiętając o co chodzi. Przesiedzieli na tarasie jeszcze kolejną godzinę, tuląc się do siebie i wspominając początki znajomości i prawie zerując butelkę alkoholu. 

- Wow, co to za magazyn? - Kuba wszedł do mieszkania i od razu rzuciły mu się w oczy liczne kartony z Zalando i kilka innych paczek. - Przyszły mi ciuchy na wyjazd, sama nie wiem co zabrać. - pozwoliła sobie na żałosne westchnięcie i wyciągnęła do niego ręce. - Buziak na dzień dobry. - pociągnął ją z podłogi i od razu skradł jej pocałunek. - Poza tym, same stroje kąpielowe by ci wystarczyły. - dodał, kiedy podeszła do kolejnego pudełka. - No właśnie nie umiem na siebie obiektywnie spojrzeć i w każdym wyglądam jak orka wyrzucona na brzeg. - skrzywiła się, patrząc w kierunku kanapy, na której leżały wspomniane ubrania. - Tego nie kojarzę. - rozdarła taśmę i szary papier, od razu otwierając wieko. Uśmiech zniknął z jej twarzy, a usta zamieniły się w cienką linię. - Chyba do ciebie. - burknęła, wciskając mu karton w ręce i prawie pobiegła na taras, zgarniając jeszcze po drodze paczkę papierosów. - Lisa?! - krzyknął za nią, wyraźnie zdezorientowany, bo jej humor zmienił się jak za pstryknięciem palców. Zerknął na odręczną notatkę na luźnej kartce, a potem wyjął z bibuły kurtkę, na której widok szeroko się uśmiechnął. Od razu ją przymierzył i przejrzał się w lustrze, jednak zaraz ściągnął ją i schował od razu do szafy w przedpokoju. - Ej, mordo. - wyszedł na taras i przeskoczył przez oparcie kanapy siadając obok dziewczyny. - Daj mi spokój. - odsunęła się od niego i sięgnęła po kolejnego papierosa. - Nie życzę sobie, żeby ci przysyłała cokolwiek do naszego domu. - warknęła, kiedy próbował ją objąć. - Czy ty jesteś zazdrosna? Roksana wysłała mi tylko kurtkę. Przecież to nic nie znaczy. - parsknął śmiechem, bo było to absurdalny powód do złości. - Tak i musiała dołączyć karteczkę, że pamięta, że o niej marzyłeś i narysować serduszko! - wybuchnęła, zrywając się na równe nogi. - Nie wiem co cię tak bawi! - fuknęła, opierając się o balustradę. - Lisa, noo. Daj spokój. Pewnie taki odruch. Założę się, że jak robi wysyłki innym to też dodaje notatkę. - stanął za nią i objął ją w pasie. - Tak? To zadzwoń do Żabsona i zapytaj, bo go chyba ostatnio ubierała. - prychnęła poirytowana, w szybkim tempie kończąc używkę. -Jesteś na bieżąco? - zdziwił się, muskając wargami jej kark. - Obserwujesz ją na Insta, a czasem przeglądam stories z twojego konta. - przypomniała mu i pstryknęła filtrem za barierkę. - Dzieciaku ty mój. Nie denerwuj się. - próbował ją udobruchać, ale nawet nie drgnęła. - Chodź, przymierzysz to co zamówiłaś, a ja ci powiem co chętnie bym z ciebie zdjął po dniu na plaży. - szepnął jej na ucho, a dziewczyna mimowolnie uśmiechnęła się. - Później się spakujemy i porobimy co tylko będziesz chciała. - zjechał dłonią po jej biodrze do krocza, na którym zacisnął palce. - Nie lubię takich poniedziałków. - odwróciła się do niego i spojrzała mu w oczy. - No już. - wziął jej twarz w dłonie i pocałował ją, ciesząc się, że go nie odtrąciła. - Pomyśl, że jutro będziemy pić kolorowe drinki i wylegiwać się na piaszczystej plaży lub kąpać w turkusowym oceanie. Lepiej? - uśmiechnął się, kiedy wzruszyła ramionami. - Nie żartowałam. Nie chcę, żeby ci cokolwiek wysyłała do naszego mieszkania. - podkreśliła jeszcze, na co tylko kiwnął głową. - Jasne, najwyżej będę odbierał osobiście. - stwierdził, obserwując jej twarz i gniew pojawiający się w jej oczach. - Spróbuj. - syknęła i odepchnęła go od siebie. - Już, spokój nerwusie. - złapał ją, gdy wracała do mieszkania i przerzucił sobie przez ramię. - Nie wkurwiaj mnie! - wrzasnęła, kiedy podrzucił ją, kierując się do salonu. - Jutro rano wylatujemy, a ty w lesie. - wypomniał jej, chociaż jego walizka też świeciła jeszcze pustkami. 

——-

@intoxicantslag 😉 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz