- Nie możesz spać? - usłyszała w ciemności szept Kuby, kiedy usiadła na łóżku i spuściła nogi na ziemię. - Nie bardzo. Śpij. - mruknęła, przecierając twarz dłońmi. Wypiła zdecydowanie za dużo Red Bulla, który ciagle buzował w jej organizmie. Stuknęła palcem w ekran telefonu i cicho westchnęła, kiedy zegar wyświetlił 4:48. - Czego za mną leziesz, idź do Kuby. - fuknęła na psa, który zerwał się z łóżka i wesoło machając ogonem ruszył jej śladem na taras. Wodząc wzrokiem po nocnej panoramie Warszawy wolno wypaliła jednego papierosa. Schodząc ze schodów syknęła, czując ukucie w podbrzuszu. Nie wiedziała jak sobie pomoc w zaśnięciu, wiec postanowiła wypróbować starego, babcinego sposobu, czyli wypić kubek ciepłego mleka. Było już po piątej, kiedy wróciła do sypialni i przez dłuższą chwilę stała w drzwiach, przypatrując się leżącemu w pościeli mężczyźnie. - Chodź do mnie. - podparł się na ręku i wyciągnął do niej dłoń. - Kuba. Musimy porozmawiać. - w końcu wypowiedziała te słowa, na moment przymykając oczy. Serce zaczęło jej szybciej bić, jakby chciało się wyrwać z klatki piersiowej, a w ustach zrobiło się sucho. - Możemy rano? - jego organizm odmawiał już posłuszeństwa, zmęczony ostatnią zmianą strefy czasowej i domagał się odpoczynku. - Dobrze, chodź. - usiadł po turecku i zapalił lampkę nocną, gdy Lisa nie ruszyła się z miejsca. Ciepłe światło rozlało się po pomieszczeniu i w pierwszej chwili chciała poprosić, aby zgasił światło. Czułaby się pewniej w rozmowie w całkowitej ciemności. Bała się patrzeć mężowi w oczy. Bała się jego reakcji. - Chciałabym, żebyś mnie wysłuchał. I mi nie przerywał. - przeniósł wzrok z jej twarzy na palce, którymi nerwowo się bawiła. - Lisa, co się dzieje? - zapytał, już wyraźnie zaniepokojony, gdy zaczęła krążyć po sypialni. - Nawet nie wiem od czego zacząć. - oblizała wargi i odwróciła się do niego. - Od początku? - podsunął jej rzecz oczywistą i chciał do niej podejść, ale powstrzymała go potrząśnięciem głowy. - Oboje wiemy, że chcesz dziecka. Kiedyś. - zagryzła wargę, wbijając wzrok w podłogę. - Nie zaprzeczaj. - dodała, słysząc ciche mlaśnięcie, gdy miał już otwierać usta. Zsunął się na skraj łóżka i zacisnął palce na brzegu materaca. - To jak szybko uwierzyłeś Patrycji dobitniej to pokazało. - mówiła powoli, obracając na języku każde słowo zanim wypowiedziała je głośno. - Przepraszałem za to. Byłem idiotą. - wszedł jej w słowo, stając na nogi. - Czy ty... - nie zadał nawet pytania do końca, gdy znowu potrząsnęła głową. - Nie. Wysłuchaj mnie, proszę. - sama nie wiedziała jakim cudem znalazła w sobie siłę, żeby spojrzeć mu w oczy, gdy stanął przed nią, a ich ciała dzieliło może kilkadziesiąt centymetrów. Cofnęła się o krok i na chwilę ukryła twarz w dłoniach, z trudem przełykając ślinę. Zaczęła, więc musiała skończyć. A to jak Grabowski zareaguje i jaką decyzję podejmie będzie już zależało tylko od niego. - Pamiętasz jak się źle czułam przez okres? - zapytała, na co skinął głową. - Musiałam jechać do ginekologa po tabletki, bo ogarnęłam, że zużyłam ostatnie opakowanie. Wiec przy okazji powiedziałam co i jak, bo naprawdę nigdy w życiu nie czułam się tak koszmarnie jak wtedy. - zwiększyła odległość między nimi, tym razem unikając już jego wzroku, bo czuła że oczy zaszły jej łzami.
- Wypiszę ci trzy opakowania, po tym czasie chciałabym żebyś przyszła na kontrolę. Kiedy miałaś robioną ostatnią cytologię? - lekarz zerknęła krótko na Lisę i zaczęła przerzucać kartki w jej karcie pacjenta. - Jakoś rok temu, przy okazji usunięcia mięśniaka macicy. Wszystko było w porządku. - wskazała kobiecie kartę wypisu z prywatnej kliniki, w której miała zabieg. - W takim razie powtórzymy na następnej wizycie. Przezorny zawsze ubezpieczony. - pani doktor pozwoliła sobie na żart i zaczęła uzupełniać kartę. - Mogłabym dostać coś przeciwbólowego? Ketonal nie pomaga, a mam okres życia. Może coś silnie rozkurczowego? - założyła nogę na nogę, nieco kuląc się od silnego skurczu. - Zapraszam na fotel. - kiwnęła głową w kierunku parawanu. - Kiedy ostatnio współżyłaś? - zapytała, delikatnie uciskając podbrzusze dziewczyny. - Z trzy tygodnie temu? Nie prowadzę zapisków. - roześmiała się i cicho syknęła przy rozpoczęciu badania. - Czy istnieje prawdopodobieństwo, że możesz być w ciąży? - słysząc to pytanie parsknęła jeszcze głośniejszym śmiechem. - Nie ma opcji. Biorę tabletki, chyba że zawiodły. - przewróciła oczami i zeszła z fotela. - Krwawienie jest silne, wypiszę ci pilne skierowanie na SOR, zarejestruj się i zapewne wyślą cię na górę, żebyś zrobiła usg na oddziale. Jest ktoś z tobą? - doktor zerknęła przelotnie na dziewczynę, szukając odpowiedniego druczku. Bała się, że ta zemdleje w drodze na oddział, bo nie wyglądała najlepiej. - Dam sobie radę. - zapewniła, wciągając spodnie i przysiadła na krześle. - Przyślesz mi sanitariusza do poradni ginekologicznej? Mam pacjentkę z podejrzeniem zagrożonej ciąży. - zrobiła wielkie oczy i nerwowo zaśmiała się. - Pani doktor, to na pewno nie tak. Po prostu może miałam więcej stresu i taki okres... - zrobiło jej się gorąco, bo tego się nie spodziewała. Przecież przyszła tylko po receptę, a jest w ciąży? Kiepski żart. Ledwo powstrzymała się od komentarza, że przed udzieleniem pacjentce takiej informacji lekarz powinien zlecić badanie krwi i usg, a nie od razu wyjeżdżać z ciążą i to w dodatku zagrożoną. - Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Ze względu na silne krwawienie wolę cię wysłać na oddział ratunkowy niż zapisywać na planowe badanie, bo jeśli moje podejrzenia są prawidłowe to lepiej działać szybko. - wręczyła dziewczynie skierowanie. - A recepta? - zapytała, bo przecież musiała rozpocząć kolejne opakowanie zaraz po zakończeniu okresu. Tym bardziej nie chciała robić żadnej przerwy, bo Kuba wraca za niecałe półtora tygodnia, a ona nie zamierzała być grzeczna. Miała dosyć bycia słomianą wdową i po prostu pragnęła swojego mężczyzny tu i teraz. Natychmiast. Jęknęła w duchu, gdy po kilku minutach w drzwiach gabinetu stanął wysoki, szpakowaty mężczyzna. Sanitariusz, który dobrze znał jej matkę. Tym razem, ze względu na okoliczności, nawet nie chciała informować Gośki, że ponownie znalazła się na sorze. - Nie widział mnie pan tutaj. I chcę zmienić zakres udzielania informacji o moim stanie zdrowia. - było to pierwsze, co przyszło jej do głowy. - Siadaj. - podsunął jej wózek, na co ponownie przewróciła oczami. Ostatecznie zajęła miejsce na wózku i przytrzymując torebkę zaczęła szukać w telefonie sierpniowego grafiku matki. Miała nadzieję, że nie będzie jej dzisiaj w pracy. Nie wiedziała jak jeszcze poradzi sobie z jej koleżankami, które zapewne zaraz ją zaalarmują, gdy tylko w systemie pojawi się skierowanie na badania krwi, a sanitariusz zaniesie probówki.
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfiction„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...