Przez kolejny tydzień oboje skupili się na swoich obowiązkach, spędzając wspólnie czas dopiero wieczorami. W ciągu dnia Lisa skupiała się na swojej właściwej pracy, popołudniami przenosząc się do gabinetu w ich mieszkaniu, gdzie kontynuowała pozostałe sprawy związane z Miłoszem lub Quebo. Kuba w międzyczasie starał się dogrywać materiał, spędzając długie godziny na rozmowach video z producentami jego nadchodzącej płyty. W piątek wyjątkowo wcześniej wrócił z siłowni, starając się ogarnąć mieszkanie, żeby mieli spokojny weekend. - Lisa? - wstał z kanapy, kiedy usłyszał trzaśnięcie drzwiami. - Chryste, co się stało? - podszedł do niej szybkim krokiem, widząc, że po jej policzkach spływają łzy. - Za dużo tego wszystkiego. - wyjęczała, tuląc się do jego klatki piersiowej. - Ale czego? - wplótł palce w jej włosy i pocałował ją w skroń. Domyślał się, że chodziło o pracę, bo przez ostatnie dni wracała cholernie zmęczona, przez co niemal nie kontaktowała. - Ciii, już jest weekend. - zdjął jej torbę z ramienia i złapał pod ramiona, sadzając ją na blacie w kuchni. - Hej, spójrz na mnie. - wziął jej twarz w dłonie, kciukami ścierając łzy. - Nigdy nie było tak źle. Nie wyrabiam. Telefon za telefonem, maile, zrób coś już, na teraz. Przypilnuj innych... - wyrzuciła z siebie na wydechu, ocierając dłoń wierzchem dłoni. - Przepraszam, sam masz dużo na głowie. - westchnęła, uspokajając się po tym wybuchu emocji. - Ale zawsze znajdę czas dla ciebie. - zacisnął palce na jej udach. - Wzięłaś na siebie jeszcze więcej rzeczy związanej z wytwórnią... Jestem z ciebie dumny, ale nie możesz się zajechać. - powiedział z troską, na co dziewczyna tylko parsknęła. - Akurat to mi sprawia największą frajdę. - uśmiechnęła się, bo taka była prawda. Była to dla niej bardzo miła odskocznia od innych obowiązków i z przyjemnością się tym zajmowała. - Sprawdzałeś dzisiaj swojego maila? - nagle zmieniła temat, obejmując go nogami. - Jeszcze do tego nie siadłem. - przyznał szczerze, bo miał tez kilka spotkań na mieście, w tym wizytę u terapeuty. - Dostałeś propozycję udziału w Afryka Express. - wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, bo ten mail zrobił jej dzień. - Żartujesz sobie ze mnie? - uniósł brwi, patrząc jak cała trzęsie się chichocząc jak głupia. - Nieeee, zaraz pewnie jakiś Taniec z Gwiazdami wpadnie. - nabijała się dalej, na co pokręcił głową. - Nie wiem co za stażysta wpadł na ten pomysł. - uśmiechnął się do niej. - Ale sądzę, że miałbyś duże szanse. Z Krzychem byście mieli ekstra duet. - ciągnęła, a Kuba nie mógł się powstrzymać od śmiechu. - To jest co najmniej żałosne. Poza tym chyba teraz wziąłbym ciebie. Pierwszy robak czy inne dziadostwo, a byś chciała do Polski piechotą wracać. - zakpił z niej. - W życiu, Afryka, pełne słońce? Chcesz żebym w szpitalu wylądowała? - pacnęła go po ręku, kiedy wsunął dłoń pod jej koszulkę. - No tak, przecież jesteś wampirem. - przewrócił oczami, przypominając sobie o jej fotouczuleniu. - Jesteś głodna? - podszedł do lodówki, sprawdzając co może jej przygotować. - Gofry? Mam ochotę na coś słodkiego. - wychyliła się, żeby wyciągnąć z szafki słoik z mąką. - Dwa ostatnie jajka. - wyciągnął z lodówki kartonik. - Nie mam siły na zakupy, zamówimy przez neta albo pójdziemy jutro. Byłeś z nim na spacerze? - zerknęła na zaspanego psa, kiedy zszedł z antresoli. - Mendo, nawet na dzień dobry nie przyszedłeś. - fuknęła na zwierzę, które ostentacyjnie przeciągnęło się i podreptało na kanapę. - Byłem. Biegaliśmy po parku, dlatego taki padnięty. - wyjaśnił i wyciągnął z szuflady miskę. - Zejdziesz czy będziesz tak tu siedzieć? - zapytał, kiedy wciela naczynie między uda i zaczęła przesypywać mąkę. - A mało miejsca masz? - przesunęła się na skraj blatu i uśmiechnęła się do niego. - Rozmawiałem z Jaredem. - omiótł spojrzeniem wszystkie składniki i zaczął szukać po szafkach gofrownicy i miksera. - I? - zapytała, od razu myśląc o Shannonie. Nie wspominała Kubie, że mężczyzna od czasu do czasu odzywał się do niej na FB. - Jutro dostaniemy teaser i jeśli wszystko będzie ok, to w kolejnym tygodniu zaczną akcję promicyjną. - wyjaśnił, obserwując jak dziewczyna wbija do miski jajka. - Super, ale wypadałoby to też połączyć z czymś w twoich socialach. Nie sądziłam, że to tak już. Nie mam pomysłu na ten moment. - wydęła usta, zastanawiając się kiedy znajdzie na to czas. - Damy radę. Zobaczymy jak to będzie wyglądać. - jego słowa zostały zagłuszone przez mikser, kiedy zaczął mieszać zawartość miski. - Za gęste! - krzyknęła, pokazując na karton mleka, żeby nieco rozrzedził ciasto. - Gdzie te paluchy ładujesz, chcesz je stracić? - zmierzył ją spojrzeniem, kiedy chciała spróbować ciasta. - Większa szkoda byłaby jakbyś ty je stracił. - pokazała mu język, nabierając nieco na palec. - Dobre, bo słodkie. - ostentacyjnie oblizała palec wskazujący, patrząc mu przy tym w oczy. - Zaraz co innego będziesz jadła i to na kolanach. - pstryknął ją w nos, na co roześmiała się odchylając głowę. - Kurwaa, kto to tak nisko powiesił. - jęknęła, kiedy uderzyła w wiszącą szafkę. - Ja pierdolę, ogarnij się. - przewrócił oczami i zabrał jej miskę z rąk. - Pocałować? - zażartował, na co wskazała szyję. - Tak, ale tutaj. - mruknęła, kiedy zbliżył wargi do jej skóry. - I tutaj. - wskazywała kolejne miejsca na swojej twarzy, które z chęcią całował. - A tutaj sobie sam pozwolę. - szepnął, wpijając się w jej usta, na których miała jeszcze resztkę surowego ciasta. - Lody będą na deser. - stwierdziła, zjeżdżając dłonią do jego krocza. - Deser po deserze? Nie za dobrze ci? - oparł czoło o jej. - Chyba tobie za dobrze. - wypomniała mu, ściskając przez materiał spodni jego członka. - Fakt, czasami aż za bardzo. - parsknął śmiechem, kradnąc jej jeszcze krótki pocałunek i podłączył gofrownicę.
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfiction„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...