147.

354 32 11
                                    

- Wszystko w porządku? - Kuba zaszedł Lisę od tylu i pocałował ją we włosy. - Czekam na Bartka i pójdziemy się przejść. - odwróciła się do niego i posłała mu ciepły uśmiech. - Jasne, nie będę wam przeszkadzał. - trącił nosem jej i zjechał dłońmi na pośladki. Zacisnął na nich palce i przyciągnął dziewczynę do siebie. - Tylko nie obgaduj mnie za bardzo. - zażartował, na co przewróciła oczami. - A co ty jesteś? Pępek świata? - prychnęła, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej i delikatnie go odepchnęła od siebie. - Twojego na pewno. - mrugnął do niej i złapał ją za nadgarstki. - Wyglądasz na zmęczoną. - bardziej stwierdził niż zapytał. - Po prostu chciałabym spędzić więcej czasu w domu, ale wcale się na to nie zapowiada. Liczyłam na kolejny weekend, ale zapomniałeś o tych chrzcinach... - wytknęła mu, a w głowie już snuła plan jak wymigać się z rodzinnej imprezy jego kumpla. Ledwo dawała radę wytrzymać na takich uroczystościach u siebie w rodzinie, a co dopiero u kogoś obcego. - Przepraszałem już. - westchnął, puszczając jej ręce. - Zdarza się najlepszym. Liczę, że w sierpniu uda nam się gdzieś wyrwać we dwoje zanim jesienny sezon dobrze się rozpocznie. - rozmarzył się na myśl wspólnego wyjazdu. - Kuba, słyszałeś co powiedziałam? Chcę spędzić więcej czasu w domu. Po prostu. W domu. - tak bardzo podkreślała swoje słowa, że mało brakowało żeby je przeliterowała. - Ciii, nie denerwuj się. - uśmiechnął się kącikiem ust, chcąc ją przytulić do siebie, ale odsunęła się. - Nie denerwuję się, tylko wkurzysz mnie, bo nie słuchasz. - skrzyżowała ręce na piersi. - Oczywiście ty możesz sobie jechać dokąd chcesz, nawet na koniec świata. Ja potrzebuję naszych czterech ścian, zwierząt i spokoju. Chcę na dłużej schować walizkę do szafy, a nie tylko ją przepakowywać. - siliła się na spokojny ton, ale natychmiast wyczuł nutkę irytacji. Grabowski dłużej mierzył ją wzrokiem, aż w końcu skinął głową i zasalutował. - Przyjąłem do wiadomości. Chodź do mnie złośnico. - rozłożył ręce w zachęcającym geście, ale nie skorzystała z tej propozycji. - Nie mogę już niczego chcesz, bo od razu jestem złośnicą? Super. - żąchnęła i już miała odwrócić się na pięcie, kiedy złapał ją za ramię. - Co jest grane? Chodzi o Patrycję, chrzest czy coś innego? - nie spodobała mu się postawa żony i nagła zmiana nastroju. W dodatku czuł nieprzyjemne mrowienie wzdłuż kręgosłupa, jakby chodziło o coś więcej. - O nic. Widzimy się podczas występu. - uwolniła się z jego ucisku i skierowała swoje kroki ku Bartkowi, który zmierzał w jej kierunku z napojami i jakimiś przekąskami. 

- Dobra, to mów co cię gryzie, dziołcha. - rzucił, kiedy zabrali dwa leżaki i rozłożyli je w najdalszym zakątku backstage'u. Lisa ni to uśmiechnęła się, ni to skrzywiła, bo wyrażenie dziołcha od zawsze budziło w niej mieszane uczucia. - Skąd ta pewność, że coś mnie gryzie? - usadowiła się wygodnie i przyłożyła do ust butelkę z piwem. Rozprowadziła na języku goryczkowy smak alkoholu i głośniej westchnęła. - Bo nie paplasz i nie jesteś nakręcona jak katarynka. - zauważył to już w drodze do Energylandii, kiedy w odpowiedziach była dosyć powściągliwa. - Coś z Kubą się nie układa? - zagadnął, zerkając na wyciągniętą na leżaku przyjaciółkę. Miała przymknięte oczy i zamyśloną minę. - Układa. To znaczy jest świetnie, jest troskliwy, jak zwykle. Seks jest wspaniały, nie nudzę się z nim. Kocham go... - uchyliła powieki i odwróciła głowę w jego stronę. - Ale? - wszedł jej w słowo, czując drugie dno. - Po prostu nie wiem co robić. - usiadła, podpierając łokcie na kolanach. Pociągnęła łyk z butelki, jakby zastanawiając się co mu odpowiedzieć. - Jak zaczęło się to większe, międzynarodowe zamieszanie chciałam żeby się bardziej otworzył na media. Co nieco się udało, ale za granicą... - streściła mu tę część i buła wdzięczna, że jej nie przerywał. - A teraz wkurwiają mnie te wszystkie nagłówki. Śledzą nas, niektórzy ogarnęli gdzie mieszkamy i nawet pies nie może się wysrać w spokoju. - parsknęła poirytowana. - Może gdybyśmy byli bardziej aktywni w sieci, dzielili się swoim życiem prywatnym, to nie byłoby tego zakazanego owocu i daliby spokój. Z drugiej strony nie mam na to ochoty. Kiedy ja się przyzwyczaiłam do tego, to on wrzuca moje zdjęcie. - pstryknęła palcami. - I jeb, burza. - przetoczyła na dolnej wardze kulkę od kolczyka w języku. - Nie zrozum mnie źle, to było urocze. Podkreślił, że faktycznie zajmuję to specjalne miejsce w jego sercu. - odstawiła butelkę na ziemię i przetarła twarz, nie dbając o to czy się rozmaże czy nie, bo było jej już wszystko jedno jak wyglada. - Chciałbym ci pomoc, naprawdę. Ale mogę tylko zastanawiać się razem z tobą. Nie byłem w takiej sytuacji... - Bartek poczuł się jakby ją zawiódł swoimi słowami. - Może warto jednak od czasu do czasu coś wrzucić? Chociaż mówiłaś, że fani już się przyzwyczaili do jego wycofania z social mediów. - dotknął jej ramienia i delikatnie ją potrząsnął, kiedy zamyśliła się. - Wszystko się kręci wokół niego. To znaczy super, że weszłam gdzieś tam w życiu zawodowym na wyższy etap, zawsze będzie do CV. - gorzko roześmiała się. - Ale jak pracowałam normalnie to miałam takie swoje miejsce, swoje obowiązki i miejsce do którego musiałam jechać i to trzymało rutynę w ryzach. Miałam dokąd uciec. Teraz nie mam nic takiego. - szybko zamrugała, czując nadchodzące łzy. Czuła się zażenowana samą sobą, bo w teorii nie miała na co narzekać. A jednak to robiła, zamiast być wdzięczną losowi za to, co jej przyniósł. Za długo w swoim życiu była sama, a ostatni intensywny rok przypomniał jej o pięknej niezależności. Tęskniła za nią. Nie powiedziała Kubie o żadnej z tych rzeczy, które ją męczyły, bo bała się, że nie zrozumie. Lub gorzej. Weźmie to za bardzo do siebie, stwierdzi, że jest niewystarczająco dobry, a ona nie jest z nim szczęśliwa. Wystarczyło, ze czasami zbyt intensywnie wyznawał jej uczucia lub potrzebował tego samego od niej. - Nie rycz, błagam. - Bartek jęknął, widząc w słabym świetle łzy przecinające jej policzki. Kucnął przy jej leżaku i objął ją ramieniem. - Hej, Lisa. Znajdziemy ci znowu twoje miejsce, co ty na to? - zaproponował i ciepło uśmiechnął się. - Coś wymyślimy. - zapewnił ją, w myślach przypominając sobie co zawsze sprawiało jej radość. - Moje miejsce jest przy Kubie. - dłużej wypuściła powietrze i potarła palec serdeczny. - Chryste, to zabrzmiało jak wyrok. - zreflektowała się po kilku sekundach i wybuchnęła śmiechem. 

Wyrok? Już kiedyś Grabowski go wydał. Dożywocie. 

———

Ktoś tu chyba zaczyna się gubić w tej bajce... 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz