26.

508 33 41
                                    

Błądziła jeszcze między snem a jawą, kiedy poczuła ciepłą, męską dłoń zaciskającą się na jej piersi. Wymamrotala coś pod nosem, tyłem mocniej wtulając się w Kubę leżącego za nią. - Śpisz? - szepnął w jej kark, kiedy docisnęła pośladki do jego brzucha. - Mhm, jeszcze tak. - mruknęła, dotykając jego dłońi i splotła palce z jego. - Nie kłam. - zaśmiał się w jej włosy i objął ją nogą. - Nie mam na nic siły. - wymamrotala sennie i szeroko ziewnęła. Głośniej wypuściła powietrze, kiedy uchyliła powieki i przypomniała sobie, że znajdują się w jego rodzinnym domu. - Trzyma cię jeszcze po wczoraj? - przesunął palcami po jej nagim ramieniu i zacisnął je na barku. - A co było wczoraj? - zapytała i przetoczyła się na brzuch. Spojrzała na niego z szerokim uśmiechem spod potarganych włosów i odgarnęła je z twarzy. - Jesteś niemożliwa. - zaśmiał się, zauważając, że się z nim droczy. - Czuję się jakby mnie czołg przejechał. Czołg Grabowski. - przewróciła oczami i wtuliła twarz w poduszkę. Bolało ją całe ciało, szczególnie ramiona, ale i piekące krocze przypominało jej o wydarzeniach z ostatnich kilkunastu godzin. - Weź się tylko człowieku do mnie nie dobieraj. - parsknęła, kiedy wsunął się na nią i okrył ją swoim ciałem. - Bo co? - wychrypiał jej do ucha i znacząco poruszył biodrami. - Jak chcesz posuwać kłodę... - dobiegł go zduszony przez poduszkę głos. Wyprostował się siadając na jej pośladkach i zacisnął palce na jej ramionach. - Ooo, to jest dobra droga. - pochwaliła go, kiedy zaczął masować obolałe części ciała. Od czasu do czasu mocny ucisk zamieniał na delikatne wodzenie opuszkami po jej plecach, co wywoływało u niej przyjemne dreszcze rozchodzące się wzdłuż kręgosłupa. Przymknęła jeszcze oczy, bo autentycznie nie miała siły na nic więcej. Czasem sobie pozwoliła na głuchy jęk świadczący o uldze i przyjemności jaką jej dostarczał. - Właśnie taaak. - wyciągnęła ręce przed siebie i uniosła głowę, czując jego wilgotne pocałunki na karku. - To może jednak małe co nieco na dzień dobry? - zażartował, kąsając skórę z boku szyi. - No nie wiem, musisz się chyba bardziej postarać. - mrugnęła do niego, a kiedy uniósł się i zaczepił palcami o gumkę je majtek głośno roześmiała się. - Nie musisz sprawdzać. - wykorzystała moment, że na niej nie siedzi i obróciła się na plecy. - Zaufaj mi, że czuję co tam się dzieje. - wyciągnęła rękę, kładąc dłoń na jego policzku. - Chodź do mnie. - zsunęła palce na jego kark i zmusiła go, żeby się nad nią pochylił. Podchwycił jej spojrzenie, przez co dłużej utrzymywali kontakt wzrokowy. - Znowu to robisz. - upomniał ją, kiedy zagryzła wargę, po czym wybuchnęła śmiechem. - Lubię jak się na to denerwujesz. - wyznała w jego usta, wsuwając język do jego rozchylonych ust. Zassał go delikatnie i pogłębił pocałunek opierając się na ręku. Delektowali się sobą, bez pośpiechu, zbędnych złych emocji. Po porostu cieszyli się chwilą, całkowicie się zatracając. Wyprężyła się pod  im, kiedy pocałunkami zjechał na jej biust, językiem oplatając jej sutek. - Dzieciaki, przyjedziecie na śniadanie? - Lisa głośno roześmiała się, słysząc zza drzwi głos jego mamy. - Daj nam chwilę! - odkrzyknął, chowając twarz w biust leżącej pod nim dziewczyny. Ścisnęła piersi do środka, na co tylko zamruczał z zadowoleniem. - Słyszałeś. Śniadanie. - pociągnęła go za włosy i przejechała wzrokiem po jego ciele, kiedy się z niej stoczył. - Tjaaa...  - przewrócił oczami, zerkając na wybrzuszenie w swoich bokserkach. - No i co my z tym zrobimy? - usiadła na piętach i oblizała wargi. - Chyba dała nam chwilę. A mając na uwadze twoje umiejętności, to ta chwila nam wystarczy. - uniósł się, krótko ją całując, znacząco naciskając jej kark ku dołowi. - Wiesz, może u mnie to nie jest aż tak widoczne, ale jestem w podobnym stanie. - zaczęła się z nim droczyć. - Mordo, mhm? - posłał jej jeden z tych uśmiechów, któremu ciężko było odmówić. - Oh, zamknij się już Grabowski. - teatralnie przewróciła oczami, popychając go na plecy.

- Dzień dobry. - kilkanaście głuchych jęków Kuby później Lisa wyszła do kuchni, gdzie zastała Elę. - W samą porę! - kobieta ucieszyła się, bo jajecznica była już idealnie ścięta. - Rany, gdyby Kuba mi taką rano robił. - dziewczyna poczuła autentyczny głód, bo ostatnie co jadła to słone przekąski przed koncertem. - Siadaj, siadaj. Nie masz pojęcia jak się cieszę, że przyjechaliście. - kobieta zagoniła ją do stołu i postawiła przed nią parujący talerz. - Mam nadzieję, że zostaniecie na obiad. Nie miałam jabłek, ale będzie ciasto maślane. - wytłumaczyła się, bo było jej przykro, źe nie może ugościć Lisy jej ulubioną szarlotką. - Nic mama nie musi robić, naprawdę. Zbędny kłopot. - sięgnęła po pieczywo i posmarowała kromkę masłem. - Jak już jesteście, to pozwólcie o siebie zadbać. - posłała dziewczynie spojrzenie nieznoszące sprzeciwu. - A ten zimne będzie jadł. Kuba! - zawołała go, siadając na przeciwko Lisy. - Idę, idę. - burknął, wchodząc do kuchni. Podrapał się po brzuchu i pochylił się, całując matkę w policzek. - Dzień dobry. - dodał z uśmiechem, od razu zabierając się do jedzenia. - Czy wy w ogóle jecie coś? Oboje zmarnieliście. - zmartwiła się, widząc jak wygłodniała para, nawet nie zamieniając słowa, zmiotła wszystko z talerzy. - Coś tak. - Lisa otarła usta i nalała sobie herbaty. - Mówiłam już Kubie w święta, że bardzo schudł. - wypomniała, mając całkowitą rację, bo mężczyzna faktycznie zgubił kilka kilogramów przez stres związany z całą sytuacją w ich związku. - Nadrobimy to. Zadbam o niego, obiecuję. - Lisa posłała jej szczery uśmiech. Sama przez nieregularne jedzenie niestety przytyła 3 kg. Niby niewiele, ale czuła się z tym żle. - Jakbyście częściej przyjeżdżali to mogłabym coś wam ugotować do domu. - kobieta dalej rozpaczała nad nimi. - Mamo, naprawdę nie trzeba. - Kuba posłał jej uspokajający uśmiech, ale wiedział, że kobieta szybko nie odpuści. - Wooo, czuję ciasto. - zachwycił się, kiedy do jego nozdrzy dotarł zapach drożdży. - Cała blacha dla was. - Elżbieta zaczęła zbierać puste talerze, na co Lisa zerwała się, żeby jej pomóc. - Ogarnę. - wyjęła jej kubki z dłoni i odkręciła wodę. - To jakie macie teraz najbliższe plany? Znajdziecie czas na ślub w tym roku? - zapytała, na co dziewczyna zakrztusiła się śliną. - Przepraszam. - wymamrotala, mocniej zaciskając palce na naczyniu, aby nie wyślizgnęło się jej z rąk. - Narzeczeństwo nam wystarczy na ten moment. - Kuba przejął pałeczkę w rozmowie, a Lisa słysząc to chrząknęła porozumiewawczo. - Nie czujemy potrzeby, żeby cokolwiek przyspieszać. Nie jesteśmy razem nawet rok. Oczywiście nie wykluczam, że taki moment kiedyś nadejdzie. - dodał, aby uspokoić matkę. - Niech Maciek pierwszy się ożeni, z Wiolką są już tyle czasu. W końcu jest starszy, nie? - zażartował, próbując zignorować gromiące spojrzenie, którym raczyła go Lisa znad pleców matki. - Eh, dzieciaki. Ja nie młodnieję, pamiętajcie o tym. Wnuki też rozweseliłyby ten dom. - tego było dla Lisy już za wiele. - Przepraszam, łazienka. - wymamrotala, uciekając z pomieszczenia. Z kurtki wiszącej w przedpokoju wyciągnęła papierosy i wymknęła się przed dom. W szybkim tempie spaliła fajka, od razu odpalając kolejnego. - No weź. - mężczyzna wyszedł do niej chwilę później. - Kuba, ty jej wcale nie zamierzasz uświadomić, że ślubu ani wnuków z naszej strony nie będzie. - bardziej stwierdziła niż zapytała. - Kurwa, kocham tę kobietę, ale nie spełnię jej oczekiwań. - machnęła ręką, krztusząc się dymem, gdy za mocno się zaciągnęła. - Lisa, uspokój się. - dotknął jej ramienia, jednak dziewczyna nie była w nastroju. - Nie. Dlaczego ją okłamujesz? Jako syn zdecydowanie nie powinieneś tego robić, będzie pytać, a ty będziesz ją zwodził? - wzniosła oczy do nieba, jakby prosząc o więcej cierpliwości. - Ej, ej, tylko nie płacz. - objął ją ramionami, gdy rzuciła filtrem do słoika stojącego przy schodkach. - To powiedz jej to w końcu. - wypuściła głośno powietrze, próbując kompletnie się nie rozpłakać. - Nie myśl o tym teraz. - pocałował ją w czoło i ciepło uśmiechnął się do niej. Kilka dobrych minut zajęło mu uspokojenie dziewczyny. Kiedy tylko doprowadzili się do porządku zabrał ją na długi spacer, żeby odetchnęła i pozbyła się zbędnych emocji. 

Spędzili w Ciechanowie cały dzień, przy okazji widząc się ze znajomymi Kuby. Dziewczyna zdecydowanie potrzebowała bliskości, bo przez cały ten czas tuliła siś do ramienia chłopaka lub siadała mu na kolanach, ciągle domagając się uwagi. - Widziałaś może klu...? - wyszedł przed dom, kiedy pożegnał się z matką, obiecując, że będą przyjeżdżać częściej. - No, widziałam. - posłała mu szeroki uśmiech, machając kluczykami od auta. - Ja prowadzę. - oznajmiła, na co tylko popukał się w czoło. - Jasne, jasne. Uciekaj. - prchnnął na nią jak na natrętnego kota, kiedy zajęła miejsce za kierownicą i zaczęła dostosowywać fotel. - Zrobisz prawo jazdy to porozmawiamy. - stał przy otwartych drzwiach, ale dziewczyna nic sobie z tego nie robiła. - Wsiadasz? - uniosła brwi, kiedy nie ruszył się z miejsca. Nawet gdyby zrobiła prawo jazdy, to nie zamierzał od razu dawać jej do poprowadzenia swojego ukochanego Porsche. - Będziesz tak stał? Noc nas zastanie. - wyciągnęła nogę i kopnęła go w łydkę, żeby się ruszył. - Lisa, uspokój się. Jazda na swoje miejsce. - nie zamierzał ustąpić, już mając przed oczami najgorsze wizje. - Ufasz mi? - zapytała, kiedy pochylił się, próbując zabrać jej kluczyki. - Tak, ale... - złapał ją za nadgarstek, jednak przełożyła je do drugiej ręki. - Nie ma ale. Tak lub nie. - wbiła się w fotel, siadając na swojej dłoni. - Tak. - burknął w końcu, nienawidząc jej w tym momencie za to, że tak go podchodziła. - No to wsiadaj, - wypchnęła go i zatrzasnęła drzwi. - To się złe skończy. - wymamrotał, od razu zapinając pas. Całe jego ciało spięło się, kiedy uruchomiła silnik. - Uważaj na bramę. - dodał, kiedy wyjeżdżała z podwórka. Mocno zaciskał palce na klamce, niemal wstrzymując oddech, gdy włączyła się do ruchu. - Wyluzuj Grabowski. - zaśmiała się, widząc, że jest niemal zielony na twarzy. - w miarę sprawnie przejechała kilka kolejnych ulic, jednak chwilę później mężczyzna głośno zaklnął. Zbliżali się właśnie do skrzyżowania przy wylocie z miasta, kiedy zauważył radiowóz oraz policjanta, dającego im znać, żeby zjechali na pobocze. - Dobra, jak coś miałaś jechać do Kamila, bo ja się źle poczułem. - zaczął wymyślać wersję, nerwowo obserwując zbliżającego się funkcjonariusza. Lisa zacisnęła usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem i uchyliła okno. - Dobry wieczór. - poświecił latarką do wnętrza samochodu. Obrzucił zdenerwowanego Kubę dłuższym spojrzeniem i poprosił Lisę o dokumenty. - Zaraz pomyślą, że mamy dragi w aucie, uspokój się. - mruknęła, przechylając się do schowka, aby wyciągnąć dowód rejestracyjny. Wygrzebała też jakiś dokument ze swojej torebki i podała całość policjantowi. - Za chwilę wracam. - oznajmił, wracając do radiwozu. - Kurwa, czułem, że to się źle skończy. Nigdy więcej nie wsiądziesz za kierownicę. - zacisnął palce na jej udzie, ale dziewczyna wpadła w humorek i uśmiech nie schodził jej z twarzy. - Z czego się cieszysz? Z mandatu? - warknął, kiedy chichotał pod nosem. - Co ty mu dałaś, dowód osobisty? - zakpił, jednak przerwał swój wywód. - Zbliża się data przeglądu, proszę nie przegapić. Polecam objazd, bo 20 km stąd był wypadek i droga jest zablokowana w obu kierunkach. - oddał jej dokumenty, na co tylko podziękowała i zamknęła szybę. - Co to ma być?! - wyrwał jej z rąk plastikową kartę i uważnie przyjrzał się jej. - Wcale mnie to nie pociesza. - burknął, widząc amerykańskie prawo jazdy, które dziewczyna wyrobiła w San Francisco, a zostało jej dostarczone pocztą na kilka dni przed powrotem do Polski. - Ile godzin wyjeździłaś? - przyatakował ją, łapiąc ją za rękę, kiedy chciała odpalić silnik. - Yyy, pół? - wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. - Grabowski, włącz muzyczkę i wyluzuj. Dowiozę nas do Warszawy. - pocałowała go w policzek, ale mężczyzna skrzyżował ręce na piersi i odwrócił głowę. - Spróbuj choćby kilometr przekroczyć prędkość. - zagroził jej, kiedy włączyła się do ruchu. 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz