80.

371 28 34
                                    

Po zakończonym meet & greet z fanami, na którym zabrakło Kuby, Shannon złapał taksówkę i w pośpiechu opuścił arenę. Nie miał kontaktu z Lisą od czasu kiedy w smsie poprosiła go o przypomnienie numeru jego pokoju, ale podejrzewał, że wyczerpana płaczem dziewczyna po prostu śpi. Nie mylił się. W pokoju paliła się jedynie lampka nocną, drzwi balkonowe były otwarte na oścież przez co w pomieszczeniu panował chłód. Dziewczyna spała zwinięta w kłębek w głębokim fotelu, ale jej oddech był ciagle niespokojny. Na jej twarzy malował się grymas, a zmarszczone brwi jasno świadczyły o niezbyt przyjemnych snach. Odłożył na szafkę nocną torbę z zakupami i ściągnął z łóżka pled, którym okrył jej wyziębione ciało. Przysiadł na materacu i przypatrywał jej się dłuższą chwilę. Znał ją krótko, ale ich relacja była całkiem intensywna. Z początku pełna humoru i zabawy, później niechęci, a nawet nienawiści. Iskrzyło. Uśmiechnął się pod nosem na myśl o obietnicy „na paluszek", ale nie miał zamiaru mieć jej płaczącej i pełnej żalu. Jego uwagę przykuł telefon dziewczyny, a raczej co chwilę rozświetlający się ekran zwiastujący o połączeniu przychodzącym lub nowej wiadomości. Przetarł twarz dłońmi i na moment zniknął w łazience, żeby ogarnąć się po spotkaniu z fanami. Ledwo zdążył wejść pod prysznic, mocząc ciało strumieniem chłodnej wody, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Z początku ciche, ale z każdą kolejną sekundą coraz bardziej natarczywe. Oplótł ręcznik wokół bioder i wyszedł z łazienki, rzucając szybkie spojrzenie w kierunku dziewczyny, która na szczęście w dalszym ciągu spała, kurczowo zaciskając palce na brzegu koca. 

Uchylił drzwi, za czasu blokując je stopą i wcale nie zdziwił go widok Kuby, za którego plecami stali bezradni przyjaciele. - Gdzie jest Lisa? - Que pchnął mocniej drzwi, próbując je szerzej otworzyć. - Skąd mam wiedzieć? Nie masz dosyć wrażeń na dzisiaj? - podrapał się po nagiej klatce piersiowej i szeroko ziewnął, wyraźnie dając mu znać, że jest ostatnią osobą, którą chciałby oglądać. - Gdzie jest Lisa. - warknął Grabowski, strącając ze swojego ramienia dłoń Koziary. - Człowieku, mam ci pysk do reszty obić? Odpierdol się ode mnie. - Shannon nie przebierał już w słowach, ale starał się nie podnosić głosu. - Wpuść mnie. - zażądał, trzymając w ręku telefon. - Idź stąd, póki jestem spokojny. - perkusista nie ustępował, mimo bólu stopy jaki powodowały popychane przez Grabowskiego drzwi. - Jeśli je tu nie ma, to chcę się sam o tym przekonać! - ryknął Kuba, gwałtownie napierając ramieniem. - Que, nie ma jej tutaj. - Krzysiek próbował odwrócić uwagę przyjaciela, ale ten był nieustępliwy. - Co się dzieje? - z głębi pomieszczenia dobiegł ich głos zaspanej dziewczyny, która gwałtownie się przebudziła. W pierwszej chwili nie miała pojęcia gdzie się znajduje i jaka jest pora dnia, ale podniesiony głos Kuby skutecznie jej o wszystkim przypomniał. Podobnie jak tępy ból głowy po uderzeniu w ścianę. - Czego, kurwa, kłamiesz? Już chcesz ją przelecieć?! Lisa! Lisa, daj mi chwilę. - próbował przepchnąć się przez Leto, jednak ten odepchnął go na tyle mocno, że obstawa Kuby musiała go złapać, żeby nie wylądował na ziemi. Dziewczyna zarzuciła na ramiona koc i naciągnęła na dłonie rękawy bluzy, nerwowo zaciskając na nich palce. Miała sucho w ustach, a serce od razu zaczęło jej mocniej bić. Już miał kolejny raz nacierać na Shannona, kiedy ją zobaczył ponad ramieniem mężczyzny. Momentalnie opadł z sił, ale poczuł się jakby dostał ostry cios w splot słoneczny, zabrakło mu tchu i zgiął się w pół na chwilę opierając dłonie o kolana. - Lisa... - jęknął żałośnie, na co mężczyźni się skrzywili, a Shannon parsknął śmiechem. - Już widzisz do czego ją doprowadziłeś? Nie masz tu czego szukać. - dodał, spoglądając to na dziewczynę to na niego. Policzki dziewczyny przecinały zaschnięte ślady po łzach, po jej makijażu nie było nawet śladu, a zaczerwienione oczy były podkrążone. - Daj mi 5 minut. Minutę. - zreflektował się od razu, kiedy pokręciła głową. Nie miała już nawet czym płakać. Była wyczerpana, a ucisk w żołądku znowu wywołał słony posmak w jej ustach. - Nie. - poruszyła wargami, ale z jej gardła wydobył się tylko niewyraźny, cichy dźwięk. - Nie. - powtórzyła głośniej, błądząc wzrokiem po ścianach i podłodze, byleby tylko nie patrzeć na Grabowskiego. Bała się, że ulegnie. Bała się, tego co zobaczy w tych zielonych oczach, które witały ją z uśmiechem każdego ranka. Uśmiechem, który wywoływał drobne zmarszczki w zewnętrznych kącikach jego oczu, a w połączeniu ze szczerym, gardłowym śmiechem tworzyły piękną całość. Oczy, w których mogła tonąć godzinami, snując plany na najbliższą przyszłość. Przyszłość, która stała się przeszłością w ułamek sekundy. Poczuła nieprzyjemny dreszcz przebiegający je ciało przez co aż się wzdrygnęła. - Z tego co się orientuję nie, znaczy nie, więc naprawdę nie masz tu czego szukać. - Shannon przerwał tę niezręczną ciszę i korzystając z okazji, że Que nie blokuje drzwi po prostu je zatrzasnął. - Tylko nie płacz. Dosyć łez wylanych przez tego palanta. - zastrzegł, kiedy zauważył drżącą wargę dziewczyny. Oboje spojrzeli na drzwi, do których, tym razem już pięściami zaczął dobijać się Kuba. - Hej. - pstryknął jej palcami przed twarzą, gdy jak zahipnotyzowana patrzyła w przestrzeń pustym wzrokiem. - Pytałem czy masz swoje rzeczy. - powtórzył pytanie, na co oparła się o ścianę i skinęła głową w kierunku walizki, którą dopiero teraz zauważył. Nie zdążyła jej nawet dzisiaj rozpakować, więc wystarczyła krótka wizyta w pokoju, który miała dzielić z Kubą. - Ej, ej. - położył dłonie na jej policzkach, widząc, że znowu rozpada się na milion kawałków. 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz