137.

462 29 11
                                    

Ze snu wyrwał ją głośny dźwięk wibracji telefonu leżącego na szafce nocnej. Dobrze wiedziała, że to wiadomość na messengerze, bo inne aplikacje miała kompletnie wyciszone i ograniczone jedynie do powiadomienia na pasku. - Spać nie dacie... - mruknęła sennie, ale wyciągnęła rękę po telefon. Nie pamietała nawet o której wrócili do hotelu, mimo że wypiła może dwa zwykłe piwa. Zmarszczyła nos, czując drażniący zapach alkoholu od przytulonego do jej boku Kuby i obróciła się do niego plecami. Kliknęła w okrągłą ikonkę czatu i zmrużyła oczy, żeby wyostrzyć obraz. Westchnęła głośno i już miała odłożyć telefon, bo była to tylko wiadomość od brata. Nagle jednak usiadła w pościeli i podsunęła urządzenie bliżej twarzy.

„Wzięliście ślub?" 

- Kurwa! - rzuciła głośno, kiedy dotarł do niej sens tego pytania. - Kuba, gdzie moja ładowarka. Kuba! - podniosła głos, bo pojawił jej się komunikat o rozładowanej baterii i urządzenie miało się zaraz wyłączyć. Rozbudziła się w kilka sekund, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody. Zerwała się z łóżka i zaczęła przerzucać rzeczy w walizce oraz miotać się po pokoju. - Kobieto, co ty robisz... - jęknął żałośnie, zasłaniając twarz ręką, gdy odsłoniła okna. - Mówiłeś mojemu bratu o ślubie?! - znalazła kabel, ale telefon zdążył się już wyłączyć. Rzucając kolejnymi, głośnymi przekleństwami podłączyła go do kontaktu i porwała do ręki telefon Kuby. - Odblokuj. - zażądała, rzucając nim w niego. - Lisa, o co chodzi? - dźwignął się na rękach i usiadł, ale minę miał jakby kosztowało go to dużo wysiłku. Przeczesał palcami potargane włosy i oddał jej telefon. Dziewczyna niemal trzęsła się już ze zdenerwowania i ledwo trafiała opuszkami palców we właściwe litery, żeby przelogować się na swoje konto na messengerze. - Powiesz mi dlaczego wrzeszczysz od rana? Nic mu nie mówiłem. - niezdarnie wygrzebał się z pościeli i otworzył mini lodówkę. 

Lisa: skąd wiesz?

Grzesiek: wszędzie piszą, a kumpel mi to wysłał.

Lisa zagryzła wargę, widząc link do artykułu pod tytułem „Quebonafide wziął ślub?!". - Skąd... Do kurwy nędzy... - mamrotała pod nosem, a serce waliło jej jak oszalałe.

Grzesiek: czekaj, to prawda?! Nie pierdol 

Nie odpowiedziała mu już, mimo że wysyłał jej kolejne wiadomości. Pizgnęła telefonem na łóżko i szarpiąc się z zasłoną w końcu otworzyła drzwi balkonowe i wypadła z pokoju. Que zastygł zdezorientowany z butelką przy ustach. Odprowadził ją wzrokiem i przemierzył pokój. W przeciwieństwie do Lisy kliknął w link i otworzył artykuł. Z każdą kolejną przeczytaną linijką narastała w nim coraz większa złość, wręcz nienawiść do węszących sensację pijawek. Wisienką na torcie było ostatnie zdjęcie, a raczej screen shot. Ze strony internetowej Clark County, na której można było znaleźć rejestr zawartych małżeństw. Jak wół widniała tam data ślubu oraz ich imiona i nazwiska. Zacisnął usta w cienką linię, a telefon prawie eksplodował w jego dłoni. Obejrzał się za siebie i przez moment obserwował sylwetkę odwróconej tyłem do niego dziewczyny. 

- Lisa... - nerwowo przełknął ślinę, widząc jak dziewczyna odpala kolejnego już papierosa. Stanął za nią i położył dłonie na jej ramionach. Potarł je i lekko ścisnął, jakby próbował dodać jej otuchy. Po prostu nie wiedział co ma powiedzieć. Na ten moment najchętniej rozszarpałby na strzępy osobę, która wyszukała te informacje i opublikowała je. - Przepraszam. - wyszeptał w jej kark i przesunął po nim wargami. Objął ją w pasie i oparł brodę na jej ramieniu. - Skurwysyny. - syknęła pod nosem i wierzchem dłoni otarła z policzków łzy bezsilności i czystej złości. - Jak? Skąd w ogóle?! - wyjęczała, a czuła się prawie tak samo źle, jak wtedy, gdy Kuba ze sceny w Krakowie zdradził, że są narzeczeństwem. - To moja wina. - stwierdził, na co natychmiast się do niego odwróciła. - Co ty powiedziałeś? - podniosła głos, nie wierząc w to co właśnie usłyszała. - Znowu się podekscytowałeś i miałeś problem z trzymaniem mordy na kłódkę?! - zaatakowała go i odepchnęła od siebie. - Czy ja już nie mam nic do powiedzenia? Moje zdanie się nie liczy?! - kontynuowała swój wywód, kończąc go głośnym szlochem. - Mam tego dosyć! Odkręcisz to i to zaraz albo wracam do Warszawy! - zaczęła zbierać swoje rzeczy i wrzucać je do walizki. Byle jak, byle szybciej. Czuła się zawiedziona jego lekkomyślnym zachowaniem. Przecież wiedział jak bardzo nie chciała się tym afiszować. Nie powiedziała jeszcze nawet swojej rodzinie. A jeszcze przed wyjazdem do Włoch w końcu zgodziła się na złożenie dokumentów do urzędu stanu cywilnego jak tylko wrócą do Polski. W tej samej sekundzie, gdy zobaczyła nagłówek artykułu rozmyśliła się. Nie dbała o to, jaki będzie ich stosunek prawny, czy w ogóle mogą to tak odwlekać... Najchętniej wypaliłaby tę cienką linię na palcu serdecznym. W tym momencie targały nią tak sprzeczne emocje, że nie radziła sobie z nimi. Przerosły ją. Kucnęła i docisnęła walizkę kolanem, żeby ją dopiąć. - Dzieciaku, ja się nie wygadałem. - podszedł do niej, próbując się zbliżyć, ale ponownie go odepchnęła. - Zejdź mi z oczu. - wysyczała wściekle, uderzając ręka w walizkę aż huknęło. Niewiele myśląc klęknął przy niej i objął ją ramionami, przyciągając ją do siebie. - Ciii, ciii. Uspokój się. Wysłuchaj mnie. - poprosił tak spokojnie jak tylko mógł. Później mógł się wkurwiać na te szuje. Teraz musiał zapanować nad emocjami dziewczyny, a nie byłby w stanie tego zrobić w furii. - Zostaw mnie. - zajęczała i szarpnęła się, próbując się uwolnić. - Posłuchaj mnie! - podniósł głos, gdy nie przestawała się miotać. Zmienił pozycję, ale w dalszym ciągu siedząc na podłodze zgarnął żonę między nogi, dodatkowo ją nimi przytrzymując. - Nikomu nie powiedziałem. Trafił się jakiś detektyw od siedmiu boleści. Wyciągnęli informację z rejestru małżeństw zawartych w Las Vegas. Te dane są publiczne. - wyrzucił z siebie jednym tchem, żeby nie zdążyła mu przerwać. - C..co? - wyjąkała i głośno czknęła, na co lekko się uśmiechnął. - To co słyszałaś. Nie wiem jeszcze jak na to wpadli, pewnie chodzi o to zdjęcie... - westchnął i poluźnił nieco ucisk, żeby mogła się do niego obrócić. - Ale jak? - pociągnęła nosem, momentalnie żałując swojego wybuchu złości skierowanego w Kubę. - Nie wiem jak, ale pożałują tego. - zapewnił ją, chociaż jeszcze nie wiedział jak tego dokona. Pogładził jej włosy, przepuszczając między palcami pojedyncze kosmyki. - Przepraszam. - dodał jeszcze, po chwili ciszy, która zapadła między nimi. Liczył, że usłyszy coś w stylu to nie twoja wina, Kuba. Jednak dziewczyna milczała. Próbowała zebrać myśli. Co teraz powinni zrobić? Potwierdzić, zaprzeczyć czy przemilczeć? Chciała tego ślubu. Sama go zaproponowała. Zdawała sobie sprawę, że kiedyś to się wyda, ale liczyła, że zrobi to na swoich warunkach. Zwykle w jej głowie momentalnie rysował się plan działania, ale tym razem czuła się bezradna. Przesiadła się przodem do mężczyzny i przełożyła nogi nad jego udami. - Ludzie to kurwy. - stwierdziła w końcu, a jej nienawiść do ludzi zdecydowanie pogłębiła się. Nie skomentował już jej słów, tylko przytulił ją do siebie. Trzymał w ramionach, dopóki jej oddech i bicie serca nie wróciły do normy. Znowu trzymał w rękach cały swój świat. 

————









Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz