Wylądowaliśmy.
Przełknęła ślinę widząc wiadomość na wyświetlaczu i nerwowo poprawiła włosy. Oznaki wczorajszej nocy jeszcze nie zniknęły z jej twarzy, a już miała za sobą 6-godzinny lot między Los Angeles a Chicago. Zacisnęła mocniej palce na rączce od swojej walizki i minęła grupę ludzi oczekujących na swoich bliskich. Nasunęła na nos okulary, żeby ukryć zaspane oczy i wodziła wzrokiem po ludziach wysypujących się do hali przylotów. 16 dni. Wtedy ostatni raz widziała Kubę i resztę wesołej ekipy. Oni skierowali swoje kroki do gate'a samolotu lecącego do Hiszpanii, a ona w ostatniej chwili, tuż przed zakończeniem boardingu stawiła się na lot do Warszawy. Przez ten cały czas nie miała pojęcia gdzie jest Grabowski. Wiedziała tyle, że nie wrócił do domu po koncercie w Hiszpanii, ale też nie wykorzystał swojego biletu do Stanów, który przebookowała na wylot na dwa dni przed koncertem w Chicago, żeby mógł zaaklimatyzować się do zmiany czasu. Znowu kompletnie zniknął z mediów społecznościowych, ale na szczęście miała dość materiału, żeby utrzymywać jego konto przy życiu. Ich kontakt ograniczał się do wklepywanych do kalendarza przez Lisę dat nadchodzących koncertów i podróży oraz podglądania terminów przez Kubę.
Rany boskie, czy ty też masz tak koszmarnego kaca? - kolejne powiadomienie wytrąciło ją z zamyślenia i cicho zaśmiała się pod nosem. Nie do końca pamiętała wydarzenia z poprzedniej nocy i mogła się tylko domyślać, że nie skończyło się kulturalnie. Miała już odpisać, kiedy skrzydła automatycznych drzwi rozsunęły się i zobaczyła Koziarę. Zaraz za nim zauważyła Adama oraz gestykulującego Krzyśka, na którego twarzy gościł szeroki uśmiech. Uciekaj, jeszcze cię nie zobaczyli. To był pierwszy odruch, jednak uniosła dłoń i pomachała do rozglądających się mężczyzn. - Lisa! - Wojtek krótko ją uścisnął i przesunął się, żeby Adam też mógł się przywitać. - Miałaś nie uciekać. - usłyszała tuż przy swoim uchu, kiedy Krzysztof ledwo musnął wargami jej policzek. Ciągle miał jej to za złe i czuł się rozczarowany jej zniknięciem bez słowa. - Krzysiek... - zaczęła, ale ten już się odsunął i nie wyglądał na zainteresowanego kontynuacją rozmowy. - Lisa. - po raz kolejny z ciągu minuty usłyszała swoje imię i odwróciła głowę, trafiając wzrokiem Grabowskiego, który musiał wyjść do hali przylotów jako ostatni. Omiotła szybkim spojrzeniem jego twarz, czego nie mógł zauważyć przez jej okulary. Nie zmienił się. Włosy wystające spod czapki z daszkiem zdawały się ciągle żyć własnym życiem, zarost minimalnie się wydłużył, ale jeszcze nie wyglądał tragicznie po ostatniej wizycie u barbera. Tylko te smutne, zielone oczy zdradzały jego stan emocjonalny. Mógł grać, udawać, że wszystko jest w porządku, ale to właśnie one były odzwierciedleniem jego duszy. - Cześć. - bąknęła w końcu, bo nie spodziewała się, że stanie tak blisko niej i zaburzy jej przestrzeń osobistą. Poprawiła na ramieniu torbę i zgarnęła z czoła niesforne kosmyki włosów, które wymknęły się spod gumki, kiedy mężczyzna wyciągnął dłoń i uniósł jej okulary, umieszczając je na czubku głowy. Szybko uciekła wzrokiem na bok, zauważając przy tym obserwujących ich przyjaciół. Przymknęła powieki, kiedy do jej nozdrzy dotarł ten dobrze jej znany, kojący zapach mężczyzny, gdy ten nachylił się i musnął wargami jej policzek.
Niemal przestała oddychać, kiedy jak fala uderzeniowa wróciły do niej wspomnienia wszelkiej maści. Szczególnie przez pierwszych kilka dni po powrocie do Warszawy starała się tak planować sobie dzień, żeby nie mieć czasu na użalanie się nad sobą i sytuacją w której ponownie się znalazła. Bywały poranki, gdzie po całej przepłakanej nocy nie miała sił wstać z łóżka, ale i takie gdzie wyskakiwała z niego jeszcze przed budzikiem i szła na siłownię czy długi spacer z psem. Starała się dbać o siebie, bo wbrew pozorom utrata przytomności w Kijowie dała jej do myślenia. Walczyła z kolejnym kryzysem emocjonalnym, kiedy Jared namówił ją do przyjazdu na Camp Mars, czyli obozu zorganizowanego po raz pierwszy w Europie, gdzie fani mogli spędzić kilka dni ze swoim ulubionym zespołem.
- Dobrze cię widzieć. - dodał jeszcze głębokim głosem, kładąc dłoń na jej policzku. Potarł kciukiem miejsce pod okiem, a następnie przejechał nim delikatnie po wargach, które natychmiast zacisnęła. Nie wiedział, co działo się z nią przez ten czas, poza tym, że intensywnie pracowała co widział po swojej skrzynce odbiorczej. Cieszył się, że kontrakt managerski nie został mu rzucony w twarz jak pierścionek, który porzuciła. Teraz, kiedy w końcu ujrzał ją po ponad dwóch tygodniach jego serce znowu mocniej zabiło. Zmartwił go jej zaniedbany wygląd, podkrążone oczy, jednak jeszcze w tym momencie nie zdawał sobie sprawy, że to skutek przyjemnie nieprzespanej nocy. - Kierowca czeka. - wydusiła z siebie w końcu i odsunęła się o krok od niego, jakby bojąc się kolejnych emocji towarzyszących ciepłemu dotykowi Grabowskiego. Wybrała numer kierowcy i przyłożyła telefon do ucha, kierując się do wyjścia. - Kurwa. - głośne przekleństwo opuściło jej usta zanim zdążyła się powstrzymać. Nie spodziewała się tego, co zobaczyła na jednym z telewizorów zamontowanych w hali. Wyświetlały one aktualną prognozę pogody, wezwania pasażerów, ważne komunikaty, ale też wiadomości... Niestety, jej przekleństwo zwróciło uwagę chłopaków, którzy natychmiast, jak jeden mąż, podążyli wzrokiem jej śladem. SHANNON LETO W KOŃCU USIDLONY?! Przesuwające się na czerwonym pasku informacyjnym białe litery wręcz krzyczały. Długoletni kawaler, którego do tej pory na czerwonym dywanie mogliśmy oglądać jedynie z bratem (przyp. Jared Leto) lub mamą pojawił się... Nie musiała czytać reszty komunikatu czy oglądać puszczonych nagrań z wczorajszej imprezy w Chateau Marmont, żeby poczuć się jeszcze gorzej. Wystarczyło jej krótkie spojrzenie w kierunku Kuby, który stał z uniesioną głową, a jego wargi delikatnie poruszały się, kiedy odczytywał przesuwające się na ekranie wyrazy. Nie uciekła jej uwadze pulsująca skroń mężczyzny oraz zaciskające się pięści, gdy w końcu dotarło do niego to co właśnie przeczytał. Odwrócił głowę w jej kierunku, a ich spojrzenia skrzyżowały się. - To nie tak. - miała już na końcu języka, jednak ugryzła się i nie wypowiedziała tych słów. Dziewczyno, nie musisz mu się tłumaczyć. Cichy głos w jej głowie przypomniał jej, że jest wolna, ale z drugiej strony czuła potrzebę wyjaśnienia tej sytuacji.
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfic„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...