128.

380 28 12
                                    

- Tutaj jesteś. - Kuba obszedł taras i salon zanim znalazł dziewczynę siedzącą na podłodze przed pralką. - Co robisz? - pochylił się i pocałował ją w policzek. - Czekam aż się pranie skończy. Gdzie byłeś? - zainteresowała się, bo po przebudzeniu nie znalazła go obok siebie w łóżku. - Załatwić to i owo. - oderwała wzrok od bębna i przeniosła go na Kubę. - Nie powiesz mi? - z miejsca założyła, że zamierza coś przed nią ukryć. - Powiem, ale może nie tutaj? Przyniosłem pizzę. - wyciągnął do niej rękę, żeby pomóc jej wstać. - Pizza zawsze spoko. - uśmiechnęła się szeroko i otarła czoło. Od samego rana wzięła się za sprzątanie mieszkania, rozpakowywanie zaległych paczek i listów. - Mogliśmy wziąć kogoś do pomocy. - ogarnął spojrzeniem stojące pod ścianą wiadro z mopem i kupkę zużytych ręczników papierowych. - Zostały mi jeszcze ze dwa prania do puszczenia i koniec. - przeszła za niedowierzaniem kuchni i umyła ręce. Głośno wciągnęła powietrze, zachwycając się aromatem ulubionej pizzy i zabrała pudełko do salonu. - No, mów. - zachęciła go z pełnymi ustami. Dopiero teraz poczuła jak bardzo była głodna, bo od rana wypiła jedynie dwie słabe kawy i wypaliła kilka papierosów. - Powoli, nie zabiorę ci. - roześmiał się i starł z jej brody sos pomidorowy. - Wpadliśmy na całkiem fajny pomysł, dzięki któremu tez będziesz mogła pojechać z nami na koncert do Hiszpanii. - nawiązał do jej zakazu latania, ale dziewczyna już pogodziła się z faktem, że zostanie w domu. Zaplanowała sobie nawet odwiedziny w starej pracy oraz kilka spotkań, bo niektóre rzeczy wolała załatwić osobiście. Poza tym południe Europy to nie były jej klimaty i wolała zostać w Polsce, gdzie temperatury zrobiły się całkiem znośne. Przeżywała właśnie kawałek pizzy, wiec zachęciła go gestem, żeby kontynuował. - Weźmiemy campera. Tylko jutro musielibyśmy wyjechać, żeby na spokojnie dojechać i coś zobaczyć po drodze. - Udławisz się. - upomniał ją, kiedy szybciej zaczęła przeżuwać, aż przełknęła sporą ilość jedzenia i skrzywiła się, bo poczuła dyskomfort w przełyku. - Zwierzęta mają dzisiaj wrócić. Kuba. - spojrzała na niego z wyrzutem. Naprawdę tęskniła już za swoim psem i wideorozmowy w niczym nie zastępowały jej obecności czworonoga. - Po co wszystkich męczyć? Polecicie na spokojnie na weekend, ja mam co robić... - dodała jeszcze, oblizując palce w taki sposób, że aż zmrużył powieki. - Kto mówi, ze będziemy się męczyć? Pomyśl sobie, zatrzymujemy się gdzie nam się spodoba, spędzamy razem czas, a przy okazji spełniam swoje zobowiązania. Nie daj siś prosić. - wydał usta i położył dłonie na jej kolanach. - Noo, dzieciaku. - próbował podejść ją miną kota ze Shreka. - Kto ma jechać? - zapytała, składając na pół kolejny kawałek pizzy. - Standardowy koncertowy skład, Maciejka i Forest z dziewczyną. Może coś się uda nagrać po drodze. - gładził ją po nogach, nie spuszczając z niej wzroku. - Ja ich pozabijam, wiesz o tym? - nie musiała precyzować kogo dokładnie ma na myśli, bo oboje dobrze znali odpowiedź. - Jak będą ci dawać w kość to ich wysadzimy. Przebiegną kilka kilometrów to im się odechce. - zażartował, na co wybuchnęła śmiechem. - Nie wiem, Foresta praktycznie nie znam, tej laski tym bardziej. - westchnęła i żeby ugrać nieco czasu na odpowiedź zajęła się jedzeniem. - Specjalnie dla ciebie zrobimy postój w Niemczech. Później pojechalibyśmy przez Szwajcarię, Włochy i Francję. Lub od razu przez Francję do Hiszpanii. - wzruszył ramionami, bo było mu naprawdę wszystko jedno jaką trasę obiorą. Najważniejsza była dla niego jej zgoda. - A w drodze powrotnej, już sami, możemy złapać pociąg do Paryża. Wrócić przez Kolonię... - nie przestawał jej kusić, mając nadzieję, że dziewczyna zmięknie. - Nienawidzę cię. - burknęła i kopnęła go, odsuwając go od siebie na drugi koniec kanapy. - Świetnie! Ruszamy z Krakowa, bo tam jest camper, który nas interesuje. - rozpromienił się i klasnął w ręce, ciesząc się przy tym jak małe dziecko. - Jeszcze się nie zgodziłam! - krzyknęła, kiedy już stukał w ekran telefonu, żeby potwierdzić z resztą ekipy ich wyjazd. - Lisa, nie bądź uparta. - zbeształ ją i zabrał jej kawałek pizzy, zanim zdążyła wziąć na kolana całe pudełko. - Mam kilka ale. - zastrzegła, a jemu mina nieco zrzedła. - Chyba nie mam wyboru. - chrząknął i spojrzał na nią wyczekująco. - Jutro rano pojedziemy do mamy, chcę spędzić trochę czasu z psem. Po drugie, nie zamierzam spać na górze, po trzecie... - zawiesiła głos, jakby zastanawiając się nad kolejnym punktem. - Już nie wymyślaj, co? - przewrócił oczami i złapał w locie poduszkę, którą posłała w jego kierunku. - Idź przełóż pranie do suszarki i wstaw kolejne. Ciuchy są posegregowane. I nie zmieniaj programu. - wskazała palcem przedpokój i wyciągnęła przed siebie nogi. - Co ja z tobą dupku mam. - westchnęła głośno, sięgając po pilot od telewizora. - Słyszałem to! - krzyknął donośnie. - I dobrze, miałeś słyszeć! - wrzasnęła w odpowiedzi i włączyła Netflixa. Już było jej źle na myśl, że jutro znowu będzie musiała spakować walizkę. Uwielbiała podróże, ale pragnęła także spędzić czas sam na sam z Kubą, choćby miało to oznaczać lenistwo na kanapie czy w łóżku, jedzenie pizzy i oglądanie seriali lub grę w FIFĘ. 

———-

Taka zapchaj dziura na poniedziałek. 

1. Ile miałam lat jak pierwszy raz coś napisałam.

Pod koniec podstawówki były jakieś one shoty o różnych tematach, poza oczywiście wypracowaniami w szkole. Wtedy jednak zdecydowanie więcej czytałam, nawet kilka książek tygodniowo, niż pisałam. 😅 Do tej pory jednak pamiętam opis papierka po cukierku kukułka na ponad stronę... FF wleciały na początku gimnazjum, może pod koniec podstawówki. 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz