Dziewczyna cały dzień walczyła ze zmęczeniem, czekając na Kubę. Zapadała w krótkie drzemki, ale zaraz się z nich wybudzała z nadzieją, że zastanie go siedzącego przy łóżku. Mężczyzna nie pojawił się. - Nie masz zawrotów głowy? - pielęgniarka zerknęła na Lisę, która stała właśnie przed umywalką w łazience, kurczowo zaciskając palce na jej brzegach. - Tak. - sapnęła, ale oczy zaszły jej mgłą, kiedy właśnie po raz pierwszy od operacji spojrzała na swoje odbicie w lustrze. - Jak... jak dużo włosów? - wykrztusiła, przyglądając się opatrunkowi. Dotknęła go opuszkami palców, próbując go odchylić, ale stojąca za nią kobieta powstrzymała ją. - Włosy nie ręka, odrosną. - pielęgniarka ścisnęła jej ramię i ostrożnie pomogła usiąść na wózku. Spuściła głowę i zacisnęła powieki. Włosy były jedną z bardzo niewielu rzeczy, które w sobie lubiła. Potrafiła rozkręcić aferę, kiedy tylko zauważyła większą ilość zostającą na szczotce. Przeżywała, gdy spalone po kolejnym rozjaśnianiu wypadały garściami. A teraz, kiedy prawie udało jej się wyprowadzić je na prostą, straciła część z nich. Bez słowa z pomocą kobiety przeszła z wózka do łóżka i przykryła się kołdrą. Czuła kolejne łzy znaczące jej policzki, kiedy wpatrywała się w sufit. Czuła się brzydka. Została na sali sama ze swoimi myślami i cichymi dźwiękami dochodzącymi z korytarza, gdy ktoś z nocnego dyżuru chodził po oddziale. Zerknęła na parawan odgradzający ją od drugiego łóżka i cicho westchnęła. Krótka wizyta w łazience była dla niej wyczerpującą wycieczką, która spowodowała, że szybko zapadła w sen.
Uchyliła powieki i rozejrzała się po sali, którą słabo oświetlała listwa biegnąca przy podłodze. - Jesteś. - wyszeptała, zauważając Kubę z głową opartą o jej udo. Przebiegła palcami przez jego włosy i uśmiechnęła się, kiedy podniósł wzrok. - Przepraszam. - powiedziała od razu, kiedy wyprostował się na krześle i nieco odsunął od łóżka. - To było słabe. - dodała, wyciągając rękę w jego kierunku, ale nawet nie drgnął. - Słabe? - powtórzył zduszonym głosem, z niedowierzaniem patrząc na dziewczynę. Po jej durnym żarcie po prostu opuścił szpital. Próbował zaszyć się w domu, ale tylko snuł się bez sensu po pustych pomieszczeniach. Dopiero porządny trening na siłowni oraz cardio, kiedy biegł przez ulice Warszawy, pozwoliły mu nieco ochłonąć, ale ciągle była w nim złość. - Czy ty siebie słyszysz? - syknął, zrywając się z krzesła. Zahaczając stopą o metalową nóżkę posłał je pod ścianę. - Kuba, proszę. - jęknęła, siadając na łóżku. - Idź spać, najlepiej ci to wychodzi. - burknął, zamykając za sobą drzwi. Oparł się o ścianę i głośno odetchnął. Wsunął do kieszeni drżące dłonie i na moment przymknął oczy. Negatywne emocje były silniejsze od niego. Przyjechał do niej, z nadzieją, że po prostu posiedzi przy śpiącej dziewczynie, a rano ulotni się jeszcze przed pierwszym obchodem pielęgniarek. Po prostu nie umiał z nią teraz rozmawiać. - Nie zostawiaj mnie. - usłyszał przed sobą, a kiedy uchylił powieki zobaczył przed sobą dziewczynę. - Co ty do cholery robisz? - wychrypiał, widząc jak ledwo stoi na nogach, a po jej ręku spływa krew. - Coś ty zrobiła? - syknął, łapiąc ją za nadgarstek. - Odłączyłam kroplówkę, bo nie sięgałam po butelkę, a stojak jest na stałe przymocowany do łóżka. - wyjaśniła takim tonem, jakby tłumaczyła mu dlaczego zrobiła na śniadanie jajka na miękko, a nie jajecznicę. - Wracaj do sali, głupia. - warknął, asekurując ją ramieniem. - Pani May! - pustym korytarzem rozniósł się donośny głos pielęgniarki, która załamała ręce widząc dziewczynę. - Lekarz nie pozwolił jeszcze na pełną pionizację! - pokręciła głową, zabierając po drodze wózek. - A pan na to pozwala? - skarciła Grabowskiego ostrym głosem. - Wracamy do łóżka. - zarządziła, nie pozwalając mu dojść do słowa. - Jeśli on wróci ze mną. - Lisa zacisnęła zęby, podpierając się dłonią o ścianę, bo pojawiły się zawroty głowy. - Żadnych jeśli. Bez dyskusji. - ucięła krótko i rzuciła Kubie spojrzenie, żeby pomógł usadzić Lisę na wózku. Objął ją ramionami i przeniósł na siedzisko. - Zachowuj się. - syknął jej do ucha, kiedy wykorzystała ten moment, aby przejechać wargami po jego szyi. - Jeszcze raz zobaczę panią na korytarzu. - zagroziła, gdy ułożyli ją w łóżku. - Dopilnuję, żeby nie wstawała. - Que próbował uspokoić poirytowaną pielęgniarkę, a na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech. Skoro będzie jej pilnował, to znaczy, że zostanie w sali. - Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę w jakim stanie byłaś? - założył ręce na piersi i oparł się o parapet. - Zachowujesz się jakbyś była na pieprzonych wakacjach w sanatorium! - zbeształ ją głośnym szeptem. - Możesz mówić normalnie, ta babka jest w śpiączce farmakologicznej. - westchnęła, rzucając krótkie spojrzenie na parawan. - I ty też w takiej byłaś! - podniósł na nią głos. - Leż do kurwy nędzy. - wysyczał, wyraźnie wściekły na dziewczynę. Posłusznie opadła na materac i zaprzestała prób siadania żeby go lepiej widzieć. - Pierwszy i ostatni raz gmerała pani przy kroplówce. - pielęgniarka ponownie pojawiła się w sali, stawiając przy łóżku wózek do pobierania krwi. Rozpaliła górne światło i założyła niebieskie, lateksowe rękawiczki. - Muszę zrobić nowe wkłucie. - oznajmiła, a Lisa posłusznie wyciągnęła ręce, żeby mogła sobie wybrać żyłę. - Może na drugiej dłoni? - podsunęła, bo w zgięciach miała poprzedni oraz ślad po tym zabiegowym. - Zacisnąć pięść. - rozkazała kobieta, oglądając dłonie dziewczyny. - Na lewym? Proszę? - mruknęła dziewczyna, a kobieta wymamrotała pod nosem jakieś uwagi pod jej adresem. - Proszę nie mieć litości. - dorzucił Kuba, gdy pielęgniarka zdezynfekowała skórę odpowiednim sprayem i sięgnęła po opakowanie z nowym wenflonem. - To tylko igła. Boi się pan? - zakpiła, kiedy odwrócił wzrok. Lisa mimowolnie zachichotała pod nosem i spokojnie obserwowała wkłucie. - Tatuaże to co innego. - burknął, wyraźnie urażony jej uwagą. W ciszy pielęgniarka skończyła swoje zadanie i sprawdziła drożność kroplówki. - Proszę zadzwonić jak się skończy. - sięgnęła po czerwony przycisk wiszący nad łóżkiem i położyła go na szafce dziewczyny. - Jasne, dziękuję. - Lisa posłała jej przepraszający uśmiech i przeniosła wzrok na Kubę, gdy w pomieszczeniu ponownie zapanował mrok. - Porozmawiasz ze mną? - zapytała, ale Que bez słowa złapał krzesło i ustawił w rogu sali, jak najdalej od jej łóżka. Opadł na nie, wyciągając przed siebie nogi, krzyżując je w kostkach. - Idź spać. - pouczył ją, wpatrując się w czubki swoich butów. W kieszeni nerwowo obracał w dłoni telefon, próbując zapanować nad złością. - Mam do ciebie wstać? - zadała pytanie, które zadziałało na niego jak płachta na byka. - Nie, kurwa. - rzucił na wydechu, nienawidząc jej za to jak go podchodziła. - Bo ja nie widzę problemu. - wzruszyła ramionami, układając wyżej poduszkę. - Liso Grabowska, jeszcze słowo, a nie ręczę za siebie. - Ojej, wołacz. Ale to urocze. - w pomieszczeniu rozległ się jej cichy śmiech, a Kuba jęknął chowając twarz w dłoniach. - Zamknij się po prostu i odpoczywaj do jasnej cholery. - dodał, dla świętego spokoju przysuwając krzesło bliżej. - Śpij. - powtórzył oschle, wpatrując się w ścianę. - Podasz mi wodę? - usłyszał po długiej chwili ciszy panującej w sali. - Ja pierdolę. - westchnął pod nosem, ale wstał i wcisnął jej w dłonie odkręconą butelkę. - No co, przecież nie mogę wstawać. - stwierdziła niewinnie, a Kuba już wiedział, że to będzie długa noc.
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfiction„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...