148.

388 33 67
                                    

- Otworzysz bramę? - Kuba zwrócił się do Lisy, kiedy podjechali na Płońską. Potrząsnęła głową, żeby się rozbudzić i wysiadła z auta. Bartkowi wypadło coś związanego z pracą, więc postanowili zrobić Elżbiecie niespodziankę i przyjechać dzień wcześniej. Dzięki temu, że wyjechali z Katowic z samego rana już w południe przecinali spokojne ulice Ciechanowa. Kuba zmarszczył brwi, gdy wjechał na podwórko i zobaczył obce auto na zagranicznych tablicach. - Jacyś goście? - zagadnęła, widząc jego minę. - Jest niedziela, pewnie mama kogoś zaprosiła na obiad. Lub do Maćka ktoś przyjechał. - wzruszył ramionami i wysiadł z auta. Zamknął za nimi bramę i obejmując ramieniem Lisę skierował się do drzwi. - Kuba! - Elżbieta wyraźnie ucieszyła się, widząc w progu syna i jego żonę. - Mieliście być jutro. Wchodźcie. - odsunęła się, żeby ich przepuścić. Co do obiadu, to Kuba nie mylił się, bo od razu doszedł ich aromatyczny zapach jedzenia. - Masz gości? - ucałował mamę w policzek i przytulił ją. - Nie będziemy się narzucać. Możemy jutro przyjechać. - dodała Lisa i zaciekawionymi spojrzeniem omiotła dziecięcy wózek stojący w holu. - Dajcie spokój, zawsze jesteście tutaj miłe widziani. - kobieta prychnęła pod nosem, jakby opowiadali jakieś głupstwa. - Patrycja z mamą jest na obiedzie. Wchodźcie. - poczekała aż zdejmą buty i pogoniła ich do salonu. Na kanapie siedziała brunetka, którą skojarzyła ze zdjęcia, obok niej starsza kobieta o siwych włosach, trzymająca na kolanach małe dziecko. Lisa zatrzymała się w progu i zmrużyła oczy. W takie przypadki ciężko było jej uwierzyć. Obserwowała jak jej mąż wita się z kobietami, a szeroki uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Rany, nie wiedziałem, że zostałaś mamą! - wykrzyknął, wierzchem dłoni głaszcząc małego po policzku. - Nie utrzymywaliśmy kontaktu. - Patrycja wzruszyła ramionami, biorąc syna na ręce. - Przywitasz się? - dotknęła malutkiej rączki i pomachała nią Grabowskiemu, który jeszcze bardziej się rozpromienił. - A to jest moja synowa, Lisa. - Elżbieta z dumą przedstawiła dziewczynę, tym samym wyrywając ją z zamyślenia. Kuba powinien to zrobić... Przybrała na twarz uśmiech i grzecznie się przywitała, chociaż coś innego cisnęło się jej na usta. Wymieniła uprzejmości, a następnie przeszła do kuchni, żeby donieść szklanki i talerze. - Kochanie, usiądź. Zajmę się wszystkim. - Elżbieta podążyła za nią i wyjęła jej z dłoni sztućce. - Jestem tutaj najbardziej obcą osobą, nie chcę wam przeszkadzać. - stwierdziła, mijając kobietę. - Co za bzdury opowiadasz! - mama zganiła ją spojrzeniem. - Maciek jest, będzie? - zapytała, czując, że przydałoby się jej towarzystwo szwagra. - Pojechał do sklepu, zaraz powinien wrócić i siądziemy do obiadu. - wyjaśniła ku uldze Lisy. Słyszała z salonu radosne szczebiotanie Kuby, który zaczepiał dziecko. Ledwo weszła, a już miała dosyć tego dnia. Jego zachowanie wzbudziło w niej złość i mdłości. Zdawał się kompletnie o niej zapomnieć, zabawiając syna swojej pierwszej miłości. 

- Nie sądziłam, że ten ślub to jednak prawda. - usłyszała za sobą, kiedy opuszczała pokój Maćka, ściskając w dłoni zawiniątko. - Śledzisz losy Kuby? Czy Kubę też? - Lisa odwróciła się do Patrycji spotykanej w przedpokoju. - O czym ty mówisz? - dziewczyna zdziwiła się, obrzucając Grabowską dziwnym spojrzeniem. - Może on się jeszcze nie zorientował, ale masz charakterystyczną spacerówkę. - wytknęła złośliwie, kojarząc brunetkę spotkaną ostatnio w sklepie. - Kombinujesz coś? Dlaczego mu się wtedy nie przyznałaś, tylko chowałaś się za okularami? Przecież tak się kochaliście, a nie potrafiłaś mu cześć powiedzieć? - parsknęła śmiechem, atakując dziewczynę. - Dobrze ci radzę, nie kombinuj. - dodała, kiedy Patrycja przyglądała się jej w milczeniu. - Rozmawiacie? Wszystko w porządku? - w przedpokoju pojawił się Kuba, patrząc to na jedną to na drugą. - Tak, rozmawiamy. Zapytałam, dlaczego nie przywitała się z tobą w sklepie. - Lisa złośliwie uśmiechnęła się i odwróciła się na pięcie, zostawiając zdezorientowanego Kubę i zmieszaną Patrycję samych sobie. 

Wyszła przed dom i przysiadła na kamieniu na podwórku. „Zostaw mi trochę, bo to mój ostatni!" odczytała wiadomość od Maćka, którego kilka minut wcześniej zapytała czy ma jaranie. „Wracaj szybko to starczy i dla ciebie" wystukała na ekranie i odpaliła skręta. Nie mogła nic poradzić, że po prostu miała złe przeczucie co do nagłego pojawienia się dziewczyny z przeszłości, a po dzisiejszym spotkaniu tylko utwierdziła się w tym przekonaniu. - Tu się schowałaś! - chwilę później usłyszała za sobą głos Maciejki. - Wcale się nie chowam. - rzuciła i pocałowała go w policzek, kiedy usiadł obok niej. - Poznałaś już młodego i Patrycję? - zapytał, znacząco zerkając na skręta, którego zabrał jej z dłoni. - Jak zamierzasz zapytać kiedy zostaniesz wujkiem to mogę ci dać już w pysk. Wiesz, tak na zaś. - ostrzegła go, wyciągając przed siebie nogi. - To kiedy... - urwał, rechocząc jak głupi, gdy od razu dostał kuksańca w bok. - Dzieci z tego nie będzie. - warknęła, trochę bardziej agresywnie niż zamierzała. - Powiem ci, że mały jest słodki. Wygląda trochę jak Kuba. - zażartował, ale zaraz spoważniał, widząc minę dziewczyny. - Wiesz co, ja chyba wrócę do Warszawy. Wy się tutaj dobrze bawcie, a ja złapię pociąg. Inaczej albo kogoś uszkodzę albo ucierpią moje nerwy. - podniosła się z kamienia, ale złapał ją za ramię, sadzając obok siebie. - Wyluzuj. Krzychu jeszcze dojedzie, wyrwiemy się na miasto. Może basen? - zaproponował, ale pokręciła głową. 

- A gdzie mój szanowny mąż? - Lisa uniosła wzrok znad książki, kiedy ze spaceru wrócili wszyscy, poza Kubą. Nie zauważyła też Patrycji, ale uznała, że ta pojechała od razu do swojej matki, która jakieś pół godziny temu pożegnała się z Elżbietą i zabrała wnuka. - Poszedł na około. - Krzychu wzruszył ramionami, ale ledwo to powiedział, a usłyszeli trzask drzwi. - I co? Poczułeś się jak za starych, dobrych czasów? - stanęła przed mężem, spotykając go w przedpokoju. - Powiedzmy. - mruknął tylko i minął ją, idąc do swojego pokoju. - Stało się coś? - dziewczyna nie odpuściła, tylko podążyła za nim. Stanęła w drzwiach i skrzyżowała ręce na piersi. - Nie, przepraszam. - zreflektował się i wyciągnął do niej rękę. - Chodź do mnie. - poprosił, nie wstając z łóżka. Przymknęła za sobą drzwi i zajęła miejsce obok niego, - Minę masz... co najmniej jakby ci ktoś gówno pod nos podsunął. - stwierdziła, kiedy pchnął ją na bok i ułożył się za jej plecami. Objął ją ramieniem i pocałował we włosy. - Wydaje ci się. - dłużej wypuścił powietrze, wciągając głęboko kojący zapach żony. - Po prostu chcę się przytulić. - wyjaśnił, a Lisa na ten moment dała mu spokój. Wiedziała, że przyjdzie, kiedy będzie tego potrzebować. Prędzej czy później, ale przyjdzie. - Kocham cię, Grabowska, wiesz? Najbardziej na świecie. - wyszeptał jeszcze, wywołując u Lisy dreszcze wzdłuż kręgosłupa. - Wiem. - odpowiedziala krótko, tuląc policzek w jego dłoń, którą właśnie podłożył. 

Znowu to robił. Znowu ją zapewniał. 

————-

Od waszych komentarzy, domysłów i przemyśleń może teraz sporo zależeć. 😱

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz