180.

334 35 29
                                    

- Wróciłam! - krzyknęła wgłąb mieszkania i postawiła na ziemi reklamówki z zakupami. - A ty co? Zrobiłem obiad. - pojawił się w korytarzu z ręcznikiem zawiniętym w biodrach i przeczesał palcami włosy z których jeszcze kapała woda. - Wiem, ale to nie tylko jedzenie. - zawiesiła na nim wzrok dłużej niż zamierzała, a kąciki jej ust powędrowały ku górze. - Tak, wiem. Podoba ci się to co widzisz. - roześmiał się, wskazując na swój tors i podszedł do niej, całując ją na powitanie. Cały dzień się nie widzieli, bo każde było zajęte załatwianiem swoich spraw przed wyjazdem. - Możesz? - odepchnęła go od siebie i wskazała na krople wody na podłodze. - Mam się wyrżnąć i złamać nogę lub wybić zęby przed wyjazdem? - uniosła brwi i zrobiła większy krok, żeby się nie poślizgnąć. - Już, już. - mruknął, ale zamiast wrócić do łazienki i podsuszyć włosy zaczął zaglądać w reklamówki. - Napadłaś na aptekę? - wysypał na blat zawartość najmniejszej torebki i zaczął przeglądać opakowania lekarstw. - Byłam na kontroli, wzięłam też leki na zapas, bo później mogę nIe mieć czasu skoczyć nawet po głupią receptę. - wyjaśniła i zerwała z niego ręcznik, zarzucając mu go na głowę. - Widziałem to! - krzyknął, próbując się uchylić, kiedy zaczęła wycierać włosy. - To się tak nie szczerz. - strzeliła go w nagi pośladek i wskazała na drogę do łazienki. Uśmiech na jego twarzy wywołała paczka prezerwatyw, którą znalazł wśród pudełek. Z wypisu wiedział, że znowu przerwała antykoncepcję hormonalną, więc jeśli będzie chciał coś zadziałać będzie musiał pamiętać o gumkach. Swoim zakupem dawała mu na dzieję na małe co nieco, bo obawiał się, że po tym co przeszła nie będzie chętna do igraszek. 

- To co, pakujemy to dzisiaj? - byli po późnym obiedzie, kiedy wskazał podbródkiem na pudełka z płytami i inne gadżety, które miały znaleźć się w limitowanej wersji parę-orderu. - Kurier będzie jutro po 9.00. - wstawiła brudne naczynia do zmywarki i odwróciła się do niego, krzyżując ręce na piersi. - Coś przeskrobałem? - zapytał niepewnie, widząc jej minę. - Nie. Jeszcze nie albo o czymś nie wiem. Masz mi coś do powiedzenia, Kuba? - oblizała wargi i omiotła wzrokiem pomieszczenie, zatrzymując go na mężczyźnie. Grabowski nie odpowiedział od razu, tylko zaczął robić w myślach rachunek sumienia. Doszedł jednak do wniosku, że jest czysty jak łza i dziewczyna nie ma na niego żadnych argumentów. - Tylko jedno. - stwierdził, pewnie stając przed nią. - Moja jesteś. - oznajmił dumnym głosem, biorąc jej twarz w dłonie i musnął wargami jej czoło. - Najlepsza, najsilniejsza i najmojsza. - podkreślał, błądząc ustami po jej twarzy. - Najmojsza? - uniosła brwi, słysząc neologizm w jego wykonaniu. Skinął głową i trącił czubkiem nosa jej, ostatecznie smakując jej ust. - Idę zapalić, a ty możesz zacząć składać pudełka. - zakończyła pocałunek odciągnięciem jego dolnej wargi i pociągnęła za brzeg koszulki. - Że ty jeszcze w tym chodzisz. - z dezaprobatą pokręciła głową i dla podkreślenia fatalnego stanu jego t-shirtu wsadziła palec wskazujący w jedną z dziur. - Czy ja ci wypominam twoje rozwalone buty? - zapytał zaczepnie, nawiazując do pary starych, znoszonych nike'ów z którymi nie mogła się rozstać mimo posiadania kilku innych par. - A noś co chcesz. Inni wyglądają jak milion dolców w ciuchach za grosze, a ty wyglądaj jak menel w ciuchach za milion. - prychnęła i przecisnęła się między nim a blatem, żeby przejść na taras. Droczyła się z nim. Miała nawet całkiem dobry humor, a raczej po prostu normalny. 3/4 dnia za nią, a jeszcze ani razu nie uroniła łzy i nie miała czarnych myśli, które ostatnio nie odstępowały jej na krok. Wczorajszy wieczór był przełomem w ich relacji, kiedy wylała w jego ramię wszystkie swoje żale i wątpliwości, po części pozbywając się bólu, który jej towarzyszył. Kuba okazał się być bardzo dobrym słuchaczem i wsparciem dla jej zszarganych nerwów. Udowodnił, że jest i będzie dla niej, jeśli tylko mu na to pozwoli. 

- Do świąt daleko, a jeden elf już siedzi i zawija. - Kuba uniósł wzrok znad pudełka, które właśnie składał i zorientował się, że Lisa go nagrywa. Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i podniósł się na kolanie, zakrywając obiektyw dłonią. - Bez posiłków nie damy rady. - oznajmił, odrzucając od siebie czarny, matowy karton z tłoczonym napisem Quebonafide. Bezradnie zawiesił wzrok na zaledwie 1/6 spakowanych paczek. Miał wrażenie, że palce mu już zdrętwiały od składania opakowań. - Dlaczego ja się na to zgodziłem? Mogliśmy podrzucić pocztówki do magazynu. - jęknął, bo z początku uznał pomysł osobistego pakowania pre-orderów za świetny, ale im dalej w las tym bardziej mu się nie chciało. - Oh, zamknij się. - przewróciła oczami, publikując filmik na swoim stories. Pyrgnął ją w ramię i wybrał numer Krzyśka. - O nie, nie. - próbowała zabrać mu urządzenie, bo bała się, że towarzystwo Kondrackiego ich rozproszy i do rana wszystkiego nie spakują. - Siema, gdzie jesteś? - zrobił unik przed Lisą i stanął na kanapie, żeby nie sięgnęła po telefon. - To w linii prostej masz do nas nie daleko. Potrzebny jesteś... nocą to ci się nogi pocą. - przeszedł przez oparcie i pognał do łazienki, w której się zamknął. - Masz pół godziny. - rzucił jeszcze po wysłuchaniu żalów przyjaciela, że właśnie skończył trening i miał zamiar wrócić do domu. - Kuba, no! - uderzyła dłonią w zamknięte drzwi. - Szybciej pójdzie, zobaczysz. - stanął w progu i złapał ją w ramiona, ograniczając jej ruchy. - Puść mnie. - warknęła, próbując nadepnąć mu na stopę, ale bezskutecznie, bo uniósł ją w górę i zaniósł do salonu. Na kanapie przyblokował ją swoim ciałem i wpił się wargami w jej odsłoniętą szyję. - Que, do cholery. - przebiegła palcami przez jego włosy i zacisnęła na nich palce, próbując go od siebie odciągnąć. - Zarządzam przerwę. - oznajmił, przysiadając na jej nogach. Próbowała z  im dyskutować, ale tylko przyparł jej ręce za głową. - Poddaję się. - westchnęła zrezygnowana. - Odklepałabym to lub wywiesiła białą flagę, ale nie bardzo mam jak. - pokazała mu język i głośno roześmiała się, gdy zaczął ją łaskotać. Objęła go za szyję i pociągnęła na siebie, mocno się tuląc. - Fani docenią twoją ręczną robotę. -podrapała go po karku i uśmiechnęła się, gdy ich spojrzenia spotkały się. - Obyś się nie myliła. - oplótł na palcu kosmyk jej włosów. - Daj mi swój telefon. - poprosiła, kiedy jej wzrok padł na zegar wiszący na ścianie. - Selfiaczek? - zażartował, odblokowując urządzenie. - Później. - weszła na jego fanpage i upewniła się, że zaplanowane wydarzenia z koncertami w Monachium i Kolonii opublikowały się. - Nie minął kwadrans, a pierwsze bilety już zeszły. - podsunęła mu ekran pod sam nos i pocałowała go w czoło. - Złaź ze mnie. - głucho jęknęła, gdy moszcząc się wbił jej łokieć w brzuch. - Nie mam zamiaru. - zsunął się niżej, między jej nogi i z cichym mruknięciem wtulił twarz w jej biust. - Kondracki przyjedzie i bierzemy się do roboty. Bez przerw dopóki nie skończymy, jasne? - zapytała, decydując się na chwilę lenistwa. Kuba zasalutował jej i przymknął oczy, wyraźnie zadowolony z życia. 

- Przypomniało mi się, że nie zrobiłem ci przelewu, więc kupiłem flaszkę. - Krzychu wręczył jej litrową butelkę Danielsa i kilka puszek coli w reklamówce. - Rekwiruję. - oznajmiła, szybko zabierając od niego rzeczy, bo już zauważyła ten błysk w oku męża. - Poszłoby szybciej. - próbował ją podejść, ale pokręciła głową. - A potem reklamacje, bo przesyłki niekompletne. Nie ma opcji. - schowała butelkę do szafki. - E-e. Widzę. - dała mu po łapach, gdy próbował się dobrać do alkoholu. - Co my tu mamy... - Krzychu zatarł ręce, rozglądając się po salonie. Zaczął przeglądać rzeczy i uśmiechnął się. - Pikuś. - stwierdził i opadł na kanapę, przeciągając się przy tym. - Jak pikuś to do roboty. I zmiana taktyki. Pierw złożymy wszystkie pudełka, potem bibuła, po kolei rzeczy i na koniec pakowanie i etykiety. - zarządziła, łapiąc Kubę za nadgarstki. - Strzel sobie Red Bulla, bo to będzie długa noc. - poradziła mu i wspięła się na palce, krótko go całując. 


——-

Huh, trzy dni przerwy. Było ciężko wrócić, ale jestem. 🤗

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz