164.

379 34 47
                                    

Niedziela minęła Grabowskim dosyć milcząco. Przy wspólnym śniadaniu próbował ją delikatnie namówić na wyjazd do Poznania, czym tylko pogorszył jej nastrój. Zdecydowanie wstała lewą nogą i zamiast po prostu odmówić, uniosła się, niepotrzebnie naskakując przy okazji na wszelkie  kaszojady stąpające po planecie Ziemia. A mogła użyć bardziej racjonalnej wymówki, że np. nie usiedzi na spranym tyłku nawet 30 minut w samochodowym fotelu. Kiedy późnym wieczorem przestąpił próg mieszkania udawała, że śpi. Dobrze jednak wiedział, że jeszcze dosłownie dwie minuty wcześniej była aktywna w social mediach. Przyjął to jednak bez zająknięcia i po prostu wsunął się pod kołdrę, przytulając się do jej pleców. 

- Mogę liczyć chociaż na dzień dobry? - już gotowy do wyjścia kucnął po jej stronie łóżka i przeciągnął dłonią po jej półnagim ciele wystającym spod kołdry. - Idziesz gdzieś? - wymamrotała sennie, bo w nocy wzięło ją na przemyślenia i wpatrywała się w sufit jeszcze długo po tym jak Grabowski zaczął cicho chrapać nad jej uchem. - Która jest godzina? - dźwignęła się na rękach i nieprzytomnie rozejrzała się po pomieszczeniu. - Mam do załatwienia kilka spraw przed wyjazdem. Skoczę od razu na ostatni trening. - streścił jej swoje poniedziałkowe plany. - Jezu, południe. - wyjęczała, kiedy sprawdziła godzinę na telefonie i spuściła nogi na ziemię. - Myślałam, że spędzimy ten dzień razem. - posłała mu zawiedzione spojrzenie i głośno westchnęła, demonstrując swoje niezadowolenie. Miał to być drugi raz, podczas zgodnego związku, kiedy mieli rozstać się na tak długo. Ostatni raz miał miejsce niecały rok temu, ale zdawało się jakby było to całkiem niedawno. - Może kolacja na mieście? - zaproponował, ściskając jej kolano. - A później zobaczymy na co będziemy mieli ochotę... - usiadł obok niej i objął ramieniem, całując w skroń. Kiwnęła głową i zapatrzyła się w swoje stopy, jakby dalej rozważając jego pomysł. W sumie dawno nigdzie nie byli, nie licząc urodzin Filipa czy wizyty w restauracji na parterze. - Wybierz miejsce i daj mi znać. O 18 będę wolny. - uśmiechnął się ciepło i dotknął jej podbródka, składając na jej wargach miękki pocałunek. Wczepiła się w niego, przesiadając się na jego kolana i przesunęła językiem po jego dolnej wardze. Mruknął cicho, kiedy przebiegła palcami jego włosy i lekko za nie pociągnęła. - Uciekam. Naleśniki masz w lodówce, pies był na spacerze. - ostrożnie wstał, zsuwając ją ze swoich kolan. - Niech ci będzie. - przetarła twarz dłońmi, szerzej otwierając zaspane oczy. Odprowadziła go spojrzeniem i opadła jeszcze na materac, słysząc zatrzaskujące się za nim drzwi wejściowe. 

W ciągu dnia próbowała ułożyć wstępny grafik wrześniowych koncertów, żeby jak najszybciej zamknąć temat i skupić się na kolejnych miesiącach. Na skrzynkę pocztową wpadły też zapytania dot. Sykwestra, ale nawet jeszcze nie rozmawiali o noworocznych planach, więc nie podjęła żadnej konkretnej decyzji. Dochodziła godzina 17, kiedy kończyła robić makijaż i przebierała nogami na myśl o randce z mężem. Chciała go zaskoczyć, dlatego wyjątkowo zdecydowała się na dzianinową sukienkę w luźnym stylu. Skoro mają się nie widzieć przez prawie miesiąc, to chciała wywołać na jego twarzy uśmiech podobny do tego, kiedy spoglądał z aprobatą na nową bieliznę. - Heeej, kończę się ogarniać i za kwadrans wychodzę. - zaświergotała do telefonu, odbierając połączenie od Kuby. Wpadła w naprawdę dobry nastrój i chyba nic nie mogło go jej zepsuć. No właśnie. Chyba. - Dzieciaku, coś mi wypadło. - usłyszała, a mina jej zrzedła. Przełączyła na tryb głośnomówiący i z telefonem w ręku zaczęła krążyć po sypialni. - Przepraszam, ale muszę to załatwić. Wyjaśnię ci wszystko w domu. - kajał się, skruszonym tonem, a Lisa mocno zacisnęła powieki i wzięła głębszy oddech. - Naprawdę? Kuba, naprawdę? - niedowierzała, że odwołuje ich wspólne wyjście dosłownie na ostatnią chwilę. - Też na to czekałem, ale... Porozmawiamy jak wrócę. Wszystko ci wyjaśnię. - jęknął, czując jej zły nastrój. Był niemal pewien, że gdyby mogła go udusić przez telefon to jej palce właśnie zaciskałyby się na jego gardle. - Dobra, skończ. - warknęła i stuknęła palcem w czerwoną słuchawkę. Poczuła piasek pod powiekami, a chwilę później na jej misternie wytuszowanych rzęsach błysnęły pierwsze łzy wściekłości. Niemal zawsze tak reagowała, gdy ktoś wystawił ją na ostatnią chwilę. Z nienawiścią spojrzała na połączenie przychodzące od Kuby i bez skrupułów je odrzuciła. Stanęła przed lustrem i ostrożnie otarła łzy, biorąc przy tym kilka głębokich oddechów. Kiedy pierwsza złość opadła sama sobie próbowała wytłumaczyć, że może to faktycznie coś ważnego, przecież nie postąpiłby tak z jakiegoś błahego powodu. Jednak nic konkretnego nie przychodziło jej do głowy, poza jedną rzeczą. W przypływie kolejnej fali złości pizgnęła przez pomieszczenie różową pomadką, a za chwilę jej śladem poleciała również sukienka. Przebrała się w pierwsze lepsze dżinsy i koszulkę i ledwo wiążąc buty opuściła mieszkanie. Był początek tygodnia, więc wątpiła, że uda jej się kogoś wyciągnąć na drinka lub dwa. Ewentualnie osiem. Jednak jeszcze zanim doszła do przystanku miała już towarzystwo na dzisiejszy wieczór. Podbiegła do podjeżdżającego właśnie tramwaju i opadła na plastikowe krzesełko, od razu wbijając wzrok w okno. Dawno nie jechała tą trasą, a jeszcze dawniej nie Piła w swoim dawnym miejscu pracy. 



 ———-

To jaki powód miał ten Grabowski, że odwołał randkę z własną żoną? 😱

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz