187.

319 35 23
                                    

- Woooaaaah, ale hawira! - Maciek wszedł do apartamentu, w którym zatrzymali się podczas pobytu w Londynie. - A ja kimam u kumpeli. Mogłaś powiedzieć. - cmoknął, demonstrując swoje niezadowolenie. - I to w takiej lokalizacji! - dodał jeszcze, witając się z Lisą. - Zawsze możesz się przenieść. - stwierdziła, z powrotem opadając na krzesło przy stole. - Mam podwójne łóżko, bo żona odmówiła spania ze mną. - młodszy Grabowski wszedł do salonu z kwaśną miną i obrzucił Lisę chłodnym spojrzeniem. - Znowu zaczynasz? - uniosła brwi, głośno przy tym wzdychając. Tłumaczyła mu już wcześniej, że zajęła oddzielną sypialnię, żeby mu nie przeszkadzać, gdy będzie pracować do późnej nocy. Zależało jej na komforcie Kuby, żeby był rześki i wypoczęty, co po swojemu skomentował, że wolałby spać nawet na kamieniach, ale z nią. - To może skończysz tę farsę? - zacisnął palce na oparciu wolnego krzesła i pochylił się w stronę dziewczyny, nie spuszczając z niej oczu. - O co wam znowu poszło? - Maciek patrzył to na jedno to na drugie, kompletnie nieświadomy całej napiętej atmosfery w ich małżeństwie. - Sam chciałbym wiedzieć! - Que parsknął śmiechem, kiwając głową w kierunku Lisy. - Daj znać, jakby ci o czymś powiedziała. - dorzucił jeszcze i ostentacyjnie przemaszerował przez salon, idąc do swojego pokoju. - Te, bratowa. - dźgnął ją palcem i zajął miejsce po drugiej stronie stołu, splatając palce. Rzucił jej wyczekujące spojrzenie i uśmiechał się jak pedofil próbujący zwabić do siebie małe dzieci pod pretekstem obejrzenia małych kotków. - Nie ważne. Po prostu dużo pracy, powrót do koncertowania... tak się jakoś złożyło, że nie jesteśmy w najlepszych nastrojach. - wyjaśniła po krótce i zatrzasnęła laptop, bo straciła wenę do pracy. - Mnie nie oszukasz. - stwierdził, a później klasnął w ręce. - Dobra, zbieraj się. Kuba! - ryknął przez całe pomieszczenie i poszedł szukać brata. - Dokąd mam się zbierać?  - skrzyżowała ramiona na piersi, oczekując wyjaśnień od szwagra. - Jak to dokąd? Do Kaśki, poznać małego. Nie mówił ci? Chyba wiesz, że urodziła, prawda? - spojrzał na nią jak na kosmitkę. Lisa bez słowa skinęła głową. Wiedziała, że chłopaki zostali wujkami, ale o wizycie u siostry Kuba nie pisnął ani słowem. - Lisa raczej się nie wybiera z nami. - Que pociągnął brata za rękaw bluzy, ciągnąc go za sobą do wyjścia. - Żarty. No już, ile mamy czekać. - Maciejka nie przyjmował odmowy. - No, raz, raz! - zaklaskał, wyraźnie popędzając ją. - Kuba ma rację. - zagryzła wargę i uciekła wzrokiem w bok. Dobrze rozumiała dlaczego nie podzielił się z nią planem wizyty u Kaśki i nie miała mu tego za złe. - O, jednak się w czymś zgadzacie. Jak miło. Tylko powiedziałem, że wpadniemy we trójkę. - rozłożył ręce, jakby dziewczyna nie miała już wyboru. - Lisa umówiła się ze swoją kumpelą, która mieszka przy Wimbledonie. Trochę daleko i zupełnie po drugiej stronie miasta. Chodźmy. - Grabowski wytłumaczył swoją żonę, tonem głosu wyraźnie podkreślając, że temat uważa za zamknięty. Maciek głośno westchnął, ale przyjął to do wiadomości i zniknął za drzwiami. - Lisa? - Kuba obejrzał się jeszcze na nią. - Co? - wymamrotała, przenosząc na niego wzrok. - Poradzisz sobie? Będzie okay? - podszedł do niej i potarł jej ramię. - Dwie godziny, może trzy i jestem. A jeśli... No wiesz, to dzwoń. - podrapał się po skroni, jakby zakłopotany, a gdy kiwnęła głową pocałował ją w czoło i krótko przytulił do siebie,  a co nawet nie zdążyła zareagować. - Kocham cię. - powiedział jeszcze na odchodne i zniknął za drzwiami. Miał szczerą nadzieję utrzymać poznanie siostrzeńca w tajemnicy, ale Maciek jak zwykle musiał go uprzedzić. Miał wątpliwości co do zostawienia jej teraz samej, ale z drugiej strony nie życzyła sobie jego towarzystwa, więc nie chciał się narzucać. A może powinien? 

Lisa wysiadła z metra i rozejrzała się wokół. Na jej ustach pojawił się uśmiech, bo Camden było jej ulubioną częścią miasta. Czuła się tutaj niesamowicie swobodnie, a ludzie byli cholernie życzliwi wobec innych. Poza tym uwielbiała ten gwar, aromatyczny zapach ulicznego jedzenia rozchodzący się z Camden Market i mnóstwo przeróżnych sklepów i butików, oferujących dosłownie wszystko - od pierdol typu świecące sznurówki czy paski do spodni z wyświetlaczem LED, przez ekstrawaganckie ubrania po sprzęt muzyczny. Nie brakowało także studiów tatuażu czy piercingu. Tym razem skierowała się do pubu The World's End, gdzie mieli się spotkać całą ekipą. Na szczęście było dopiero późne popołudnie, więc liczyła, że chłopaki zachowają zdrowy rozsądek, nie przesadzą z ilością piwa czy innych trunków i najpóźniej o 22.00 wrócą do apartamentu, ponieważ jutro czekał ich zaplanowany przez producentów koncert dla ludzi z branży muzycznej. Zsunęła kaptur z głowy i przywitała się ze stojącymi przy drzwiach mężczyznami, którzy pełnili zarazem funkcję ochrony i selekcji. Podziękowała, gdy drewniane drzwi ustąpiły i przekroczyła próg pubu od razu rozglądając się za chłopakami. Londyńska pogoda tym razem nie zaskoczyła i od południa z szaro-burego nieba pokrytego gęstymi chmurami siąpił deszcz. - Tutaj! - usłyszała znajomy głos i uniosła wzrok, od razu spostrzegając czerwoną czuprynę Krzyśka. - Właśnie miałem do ciebie dzwonić. - stwierdził Maciek, unosząc telefon, gdy ściągnęła z siebie wilgotną kurtkę. - Straciłam poczucie czasu. - powiedziała zgodnie z prawdą, ale nie przez spotkanie z kumpelą, tylko po prostu zasnęła w środku dnia. Kiedy przebudziła się zostało jej niecałe pół godziny do umówionej pory spotkania, więc po prostu się spóźniła. - Niemożliwe. - wtrącił Adam, bo dziewczyna zawsze była na czas, a nawet chwilę przed, co znacząco różniło ją od wiecznie spóźniającego się Kuby. - A jednak. Nie znasz dnia ani godziny. - zażartowała, osuwając się na jedyne wolne miejsce - obok męża. Przynajmniej nie musiała na niego patrzeć czy unikać jego spojrzenia. - Jak to szło? Depilujcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia ani godziny? - Maciek głośno roześmiał się, a reszta chłopaków mu zawtórowała. - Myjcie się chłopaki, bo wam śmierdzą ptaki. - odbiła piłeczkę z głupim uśmiechem i wzięła do ręki menu. - To pszeniczne jest zajebiste. - Krzysiek postukał w swoją szklankę, ale Lisa już odwróciła kartę w poszukiwaniu napojów bezalkoholowych. - Weeeź, jedno małe ci nie zaszkodzi. - jęknął Adam, kiedy zamówiła u obsługi Red Bulla oraz deskę ciepłych przekąsek, bo z tej na stole już niewiele zostało. - Może nie zaszkodzi, ale nie mam po prostu ochoty. - wzruszyła ramionami i splotła palce, opierając na nich podbródek. - Może jednak nie? - usłyszała stłumiony głos Krzyśka, próbującego zabrać Maćkowi telefon. - Weź, obczaj. - starszy Grabowski odwrócił się bokiem do Kondrackiego. - Słodki, nie? - przesunął w jej kierunku telefon i zaczął przewijać zdjęcia siostrzeńca. - Dziecko jak dziecko. - mruknęła, odwracając wzrok, gdy na ekranie pojawiło się zdjęcie Kuby z chłopczykiem w ramionach. Wytatuowane ramiona Que kontrastowały z bladą, nieskazitelną skórą niemowlaka ubranego w jasne śpioszki. - To nie byle jakie dziecko  tylko mój siostrzeniec. - wypiął dumnie pierś, a na jego twarzy gościł radosny uśmiech. - W sumie nasz. - poprawił się, zauważając spojrzenie brata, jednak jemu wcale nie chodziło o poprawność. - Serio, dziecko jak dziecko. - powtórzyła, przesuwając telefon po blacie w kierunku właściciela. Poczuła ciepłą dłoń Kuby na swoim udzie i rzuciła mu krótkie spojrzenie. - Ale w sumie jedno piwko mogłabyś trzasnąć, tak do toastu chociaż. - ciągnął Maciek, kiwając w jej kierunku swoim kuflem. - Powiedziała, że nie ma ochoty, tak? - warknął nagle milczący do tej pory Kuba. - Się dobrali. Ta softy, ten bezalkoholowe. Bezcześcicie to miejsce, naprawdę.  -  przewrócił oczami i szturchnął Krzycha łokciem, unosząc swoją szklankę z chmielowym trunkiem. - Za młodego Grabowskiego i nowe pokolenie! - krzyknął radośnie, akurat w momencie, gdy pojawił się kelner z napojem Lisy. - Nie musimy tutaj być. - Lisa poczuła przy uchu oddech męża, kiedy nachylił się do niej. Jego rozentuzjazmowany brat zaczynał działać mu na nerwy paplaniną o dziecku, czego za wszelką cenę chciał oszczędzić Lisie. - Siedź, jest w porządku. - mruknęła, odnajdując pod stołem jego dłoń, którą ścisnęła. - No to kiedy u was mały Grabowski? - wiedziała, że nie uniknie tego pytania. - Może powinnismy cienie o to zapytać? W końcu jesteś najstarszy. - wtrącił Krzysztof, wymieniając szybkie spojrzenie z Kubą. - Tak bez ślubu? Wstydziłbyś się! - Maciejka udał ogromne oburzenie, ale na szczęście Mojski podchwycił temat świętojebliwości starszego Grabowskiego i razem z Krzyśkiem zaczęli stroić sobie żarty. - Nic mi nie jest. - powiedziała przez zaciśnięte zęby, kiedy Que splótł palce z jej i kciukiem zaczął gładzić wierzch jej dłoni. - Nic mi nie jest. - powtórzyła, nie wiedząc do końca czy próbuje przekonać samą siebie czy siedzącego obok, zatroskanego męża. 



————-

Czyżby wyjrzało Słońce? 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz