156.

333 32 21
                                    

- Możemy iść. - oznajmiła, wchodząc do salonu i zmarszczyła brwi, kiedy zobaczyła Kubę rozwalonego na kanapie przed telewizorem. Oglądał skróty wczorajszego meczu i zdawał się nie zwracać na nią uwagi. - Grabowski. Idziemy. - stanęła między stolikiem a telewizorem, zasłaniając mu ekran. - Kurwa. - rzucił krótko, bo właśnie była jakaś akcja na bramkę przeciwnika. Złapał za pilota i wycelował nim w dekoder, żeby przewinąć. - Żartujesz sobie ze mnie? - skrzyżowała ręce na piersi i po raz kolejny tego dnia spojrzała na niego jak na idiotę. - Jest... 15:42. - zerknął na wyświetlacz w telefonie, a później na nią. - Piechotą raczej nie zdążymy, ale tramwajem dojedziemy idealnie. - odwróciła się i wsunęła dłoń za telewizor, żeby go wyłączyć. - Zapomniałaś, że mamy auto, a raczej dwa? - przypomniał jej, niechętnie podnosząc się do pionu. - Jasne, ale nie mam zamiaru później stać pół godziny w korku, żeby wyjechać z samego parkingu. Dupa ci uschnie czy samoocena spadnie jak wsiądziesz do komunikacji miejskiej? - prychnęła, wyraźnie już poirytowana. Mierzyli się wzrokiem dopóki nie zjechał spojrzeniem niżej, lustrując ją po same stopy. Z satysfakcją spostrzegł, że na jej odkrytym ramieniu wisiała torebka, którą wstępnie pogardziła, twierdząc, że jest za droga. - Jak chcesz. - stwierdziła spokojnie, nie mając siły na przepychanki z nim. Przechodząc przez pomieszczenie złapała jeszcze z lodówki puszkę Red Bulla i wyszła z mieszkania. Drzwi nie zdążyły się jeszcze za nią zatrzasnąć, gdy mamrocząc pod nosem stek przekleństw, przemknął do garderoby. Ściągnął przez głowę t-shirt, zamieniając go na kolorową koszulę i wciągnął na tyłek pierwsze lepsze spodnie. Złapał po drodze okulary przeciwsłoneczne i portfel, na szybko pogłaskał psa i zbiegł po schodach. 

- Czekaj do cholery! - krzyknął za nią, kiedy wypadł z klatki i spostrzegł znikającą za rogiem Lisę. Ciężko było jej nie zauważyć w neonowym, żółtym swetrze z odsłoniętymi ramionami. Niech tylko usłyszy jakiekolwiek narzekanie na paparazzi lub zauważy znudzone wywracanie oczami, kiedy otoczą ich ludzie z prośbą o zdjęcia... Zrównał z nią krok i poprawił na głowie czapkę, naciągając daszek bardziej na twarz. - Myślałem, że już odpuściłaś perukę. - odgarnął włosy z jej ramienia i pochylił się, szybko muskając je wargami. Nie skomentowała, mimo że stałe podnosili jej ciśnienie. W milczeniu pokonali drogę do najbliższego przystanku tramwajowego, mijając po drodze ludzi w biało-czerwonych koszulkach. - Chodź. - poklepał się po udzie, gdy tylko zajął wolne miejsce w wagonie. - Co ja, pies jestem? - warknęła, ale usiadła bokiem na jego kolanach, przesuwając torebkę na podołek. - Poniekąd. - wyszczerzył zęby, trącając nosem jej ramię. Złapała go za policzki i mocno ścisnęła, zbliżając twarz do jego. O dziwo miał całkiem dobry nastrój, który sprzyjał humorkowi, a docinki w kierunku dziewczyny same opuszczały jego usta. - Zamknij się Grabowski. - syknęła i puściła go, odpychając jego głowę od siebie. Zacisnęła nogi, kiedy objął ją w pasie i zsunął dłoń między jej uda. - Grabisz sobie. - ostrzegła, boleśnie wbijając paznokcie w jego skórę. - Tak? Co mi zrobisz? - wyszeptał jej do ucha, a ciepły oddech, który poczuła na małżowinie wywołał dreszcz. Uśmiechnął się z satysfakcją i uwolnił dłoń, splatając palce z jej. Skupiła wzrok na telefonie, przeglądając swoje social media dopóki z głośników nie rozległ się głos zapowiadający ich przystanek. Przemilczała fakt, że zacisnął palce na jej pośladku, gdy wychodziła z tramwaju. Schlebiało jej to, mimo irytacji jego osobą i wyjściem na mecz, na który nie miała najmniejszej ochoty. Przy wejściu na stadion od strony Ronda Waszyngtona panowała już istnie meczowa atmosfera. Przesunęła wzrokiem po wymalowanych twarzach, ludziach z flagami i innymi gadżetami. - Ja ci kurwa zatrąbię. - warknęła pod nosem, kiedy podskoczyła, gdy ktoś niespodziewanie zadął w wuwuzelę. - Tędy. - poczuła jak Kuba ścisnął jej dłoń i przyciągnął do siebie, ciasno obejmując ramieniem. Odwdzięczyła się tym samym, wsuwając dłoń do tylnej kieszeni jego spodni i pozwoliła, żeby prowadził. 

- Kuba! Lisa! - usłyszeli za sobą podekscytowany głos Kacpra i odwrócili się. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, bo pod bramą z wejściem VIP czaiło się wielu fotografów oraz łowców autografów, łapiących zmierzające na mecz gwiazdy i inne osobistości ze świata mediów. Czuła się jak w zoo, kiedy co chwilę słyszała pstryknięcia migawek i okrzyki, żeby się odwrócili z Kubą lub spojrzeli w prawo czy lewo. - Jaki wystrojony. - uśmiechnęła się do chrześniaka i potargała mu włosy. - W tym samym miejscu po meczu? - zapytała ciotka, witając się z bratanicą. - Wyjście ze stadionu może nam nieco zająć, damy znać. - Kuba posłał jej znaczący uśmiech, bo niespodzianką wieńczącą dzień miała być wizyta w szatni zawodników polskiej reprezentacji. - Nie macie nawet szalika? - młody wyglądał na zawiedzionego brakiem kibicowskich atrybutów. - Ale mam farbki do twarzy! - oznajmił radośnie, kompletnie ignorując matkę. - Może już w środku? Chodźmy. - Lisa uśmiechnęła się do niego i zgarnęła go do siebie, kładąc dłoń na jego czole, jakby chciała osłonić jego twarz przed wścibskimi. Kuba zamienił jeszcze kilka słów z ciotką dziewczyny i dogonił ich szybkim krokiem. 

- Możemy kupić zapiekankę i popcorn? - Kacper rozejrzał się z nadzieją po kioskach gastronomicznych. - Mamy w loży catering. - Kuba wszedł w słowo Lisie i oddał młodemu bilety, żeby miał na pamiątkę. - A są zapiekanki? - zapytał jeszcze, kiedy kierowali się do odpowiedniej loży. - Jak nie będzie to pójdę ci kupić jak tylko mecz się zacznie. Będą mniejsze kolejki. - udobruchała go, przechodząc przez pomieszczenie na trybuny. - Woooow, ale widok! - chrześniak stanął tuż przy barierce, zachwycając się miejscem, z którego dane mu było obejrzeć spotkanie reprezentacji. - Mogę pomalować wam twarze? - odwrócił się do siedzącej na krzesełkach pary. - Dawaj, Kuba pierwszy. - przytrzymała mu plecak i rzuciła szybkie spojrzenie w kierunku Kuby. - Muszę? - zmarszczył nos, bo nie widziało mu się to. - Jesteś na meczu. - młody upomniał go dosyć ostrym tonem jak na dziesięciolatka, co tylko wywołało głupi uśmiech na twarzy dziewczyny. - Ciesz się, że nie masz dziewczynki, bo malowałaby ci paznokcie i robiła makijaż. - rzuciła złośliwie, nawiązując do jego syna. - Nie mów nic teraz! - Kacper złapał Kubę za brodę, gdy chciał coś odparować swojej żonie. W pełnym skupieniu namalował na jego policzkach flagi Polski. Wyraźnie z siebie zadowolony wyszczerzył zęby do zdjęcia, gdy Lisa uniosła telefon. - Ja wolę mniej równe. Możemy zrobić tak? - złapała za rękę Kacpra i umazała palce. - Przeciągnij teraz po policzkach. - nadstawiła twarz i uśmiechnęła się do niego. - Jak barwy wojenne! - wykrzyknął i klasnął w dłonie. - Gdzie o spodnie. - pacnęła go po rękach i wyjęła z torebki wilgotne chusteczki, żeby mógł wytrzeć resztki farby z opuszków. Pozwoliła, żeby przeszedł się po loży i sprawdził, czy w cateringu są zapiekanki. Niestety nie było, wiec wrócił tylko ze słodkimi napojami. W końcu głos komentatora potoczył się echem po stadionie, a z głośników popłynęły pierwsze dźwięki hymnu. Kulturalnie odstali swoje, obserwując graczy na murawie. - Nie rozumiem cię. Dobrze radzisz sobie z nim, to swoje dziecko też byś ogarnęła. - usłyszała przy uchu głos Kuby, gdy rozległ się pierwszy gwizdek. - Ona ma już dziesięć lat, na miłość boską. - wysyczała, od razu odwracając ku niemu twarz. - Zaraz wracam. - odstawiła szklankę przy swoich stopach i poderwała się z krzesełka. - Weźmiesz mi popcorn? - zapytał, gdy przeciskali się przez niego, żeby dostać się do przejścia. - Nie. - warknęła, odpychając go od siebie, gdy przejechał dłońmi po jej udzie. Długo wypuściła powietrze, kiedy w końcu wyszła na korytarz i próbowała zachować resztki godności, żeby się nie rozpłakać. 

——-

A było już tak pięknie, gdy tak ochoczo komentowaliście poprzednie rozdziały 🤭🙃😇

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz