116.

389 34 29
                                    

Poczuła ruch pod swoją dłonią i zabrała rękę, patrząc na Kubę, który właśnie się przebudził. - Która godzina? - zapytał zachrypniętym głosem, siadając po turecku na środku łóżka. - Chwila do szesnastej. Trochę pospałeś. - uśmiechnęła się do niego i odłożyła komputer na szafkę nocną. - Pracowałaś? - zmierzył ją wzrokiem, ale w jego głosie nie było pretensji. - Tak, pracowałam. - rzuciła zaczepnie, na co położył palec wskazujący na jej wargach. - Nie uruchamiaj się. - nachylił się do niej i przejechał wargami po policzku. - Wcale się...! - końcówkę wybełkotała, bo zakrył jej usta dłonią. - Co robisz, no? - złapała go za nadgarstek i patrząc mu w oczy zsunęła rękę na dłoń, splatając palce z jego. Kuba wzruszył ramionami, ale jego zielone tęczówki były wyjątkowo wesołe. - Odpowiesz mi na jedno pytanie? - podparła się na rękach i przesunęła się, lądując tyłkiem w przestrzeni między jego skrzyżowanymi nogami. Odchyliła głowę w tył i oparła na jego ramieniu, trzymając twarz tuż przy jego policzku. - Słucham cię. - objął ją pod biustem i mocno przytulił do siebie, ciesząc się, że normalnie rozmawiają, a nie znowu drą koty. - Co chciałbyś dostać na urodziny? - zacisnęła palce na jego udach, kiedy poruszył się i wziął głęboki oddech. - Tylko nie wyjeżdżaj mi z tym, że najlepszy prezent już dostałeś. - zastrzegła, gdy już otwierał usta. - Właśnie to miałem powiedzieć. - parsknął śmiechem, bawiąc się troczkami od jej szortów. - Ślub to nie był prezent, tylko tak widocznie miało być. Wymyśl coś. - poprosiła, ale zabrzmiało to bardziej jak wyzwanie. - Lisa, nie mam pojęcia. Rzeczy materialne mnie nie interesują. - westchnął, mrużąc oczy jakby się jednak zastanawiał, bo wiedział, że nie odpuści. - No weeeeź. - jęknęła przeciągle, zmieniając pozycję, tak, że siedziała na nim okrakiem. - Na przykład ja bym chciała w końcu pojechać do Czarnobyla. Zwiedzić Japonię czy Koreę i pójść do restauracji, gdzie obsługują roboty. W końcu zobaczyć zorzę polarną. I pingwina na wolności. - dzieliła się z nim marzeniami, które kiedyś brzmiały nierealnie, a teraz były na wyciągnięcie ręki. - Tak, te pingwiny zrobiłyby mi dzień. - roześmiała się, wodząc opuszkami palców po jego szyi. - Idąc tropem podróży, to Alaska nie byłaby złym pomysłem. - przyznał w końcu, nawiązując do planów, których nie zrealizowali, bo życie im się nie ułożyło. - Widzisz? Takie to było trudne? - podwinęła mu koszulkę i prawie zerwała ją z niego, żeby nie zdążył jej przeszkodzić. - Lisa. - ostrzegł ją, gdy przesunęła dłońmi po jego klatce piersiowej. - Wiesz co? Chyba zmienię imię, bo rzygać mi się chce od tego jak często je słyszę. Jeszcze pół biedy, gdybyś jęczał je w ekstazie, a teraz tylko oznacza przestań. - przewróciła oczami, wyraźnie zaznaczając swoje niezadowolenie. - Chciałabym żebyś teraz po prostu się zamknął. - zażyczyła sobie szeptem, wpijając się w jego usta. Nie od razu wsunęła język przez jego rozchylone usta. Na początku bawiła się z nim, odciągając zębami dolną wargę, żeby zaraz pogłębić pocałunek. Dłońmi błądziła po jego szyi, delikatnie pieszcząc skórę. - Ciiii... - tym razem ona zastosowała na nim metodę, którą zwykle ją uciszał. Nie chciała znowu słuchać zakazów. Odsunęła gumkę jego dresowych spodni, powoli wsuwając palce za bokserki. Nie spieszyła się, jakby delektowała się każdym centymetrem jego ciała. - Nie chciałabym, żeby ci ręka zwiędła. - zażartowała, drażniąc oddechem małżowinę. Przesunęła koniuszkiem języka po jego uchu, a dreszcz, który wstrząsnął jego ciałem wywołał szeroki uśmiech na jej twarzy. - Jesteś tak koszmarnie krnąbrna. - oparł czoło o jej, patrząc w oczy. - Wiem, wiem. Najchętniej zlałbyś mnie tak bardzo, żebym w końcu nauczyła się posłuszeństwa. - prowokująco zagryzła wargę, dobrze wiedząc, że tego nie zrobi. - Czytasz mi w myślach. - przyznał szczerze, na moment przymykając powieki, kiedy zacisnęła palce na jego członku. - Nie teraz, ale to zrobię. - popchnięty przez nią, opadł na plecy. - Grozisz czy obiecujesz? - zatoczyła koło biodrami, drocząc się z nim. - Groźby na ciebie nie działają, więc to drugie. - wypuścił dłużej powietrze, kiedy pochyliła się nad nim. - Nie mogę się doczekać. - puściła mu oczko i ściągnęła z siebie top. Z satysfakcją zauważyła jak taksuje ją wzrokiem, ale w końcu, jakby po chwili wahania przejechał dłońmi po jej ciele. - Będzie dobrze, zaufaj mi. - wyszeptała, ocierając się nagim biustem o jego tors. Przesiadła się na bok, sprawnie ściągając z się je spodenki.  - Cicho. Zlituj się i nie protestuj. - poprosiła raz jeszcze, gdy niespokojnie poruszył się. Przebiegła palcami od jego ramion do nadgarstków, ponownie siadając na nim okrakiem i przytrzymała mu ręce nad głową. - To nie jest spacer. - wykrztusił, kiedy zaczęła ocierać się kroczem jego o gotowego na więcej penisa. - Kuba, brawo. - roześmiała się ciepło, drwiąc z jego spostrzegawczości. Oblizał wargi, krzyżując z nią spojrzenie. Nie ważne jak bardzo by się starał, nie mógł pozostać obojętny na siedzącą na nim nagą kobietę. - Powiesz mi, jeśli będzie coś nie tak? - zapytał jeszcze, jakby walcząc ze swoją silną wolą, która grubością już bardziej przypominała kruchy lód niż mur chiński. - Obiecuję. - przytaknęła, a on, dając jej kredyt zaufania, zaraz znalazł się na niej. 



———

I Kubuś pękł. 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz