W czasie krótkiej drogi jaką pokonali do restauracji Lisa nie przestawała marudzić. Kuba kilka razy groził jej, że wysadzi ją na środku ulicy albo wywiezie w cholerę na środek pustyni sąsiedniego stanu, jeżeli zaraz się nie uspokoi.- Wysiadka. - zakomunikował, kiedy znalazł wolne miejsce parkingowe niedaleko lokalu. - Może ja jednak wrócę do domu? - odpięła pas i spojrzała na niego z nadzieją w oczach. - Czym ty się denerwujesz, co? - zacisnął palce na kierownicy i uważnie spojrzał na dziewczynę, która tylko wzruszyła ramionami. - Zapalę jeszcze. - oznajmiła i rozejrzała się czy nie nadjeżdża jakieś auto, a następnie wysiadła z samochodu. Przeszła na chodnik i odpaliła fajka, dyskretnie zerkając przez szybę na gości restauracji. Zakrztusiła się dymem widząc dwie znajome twarze, ale w sumie mogła się spodziewać, że prędzej czy później trafi w Los Angeles na swoich ulubionych artystów czy aktorów. - Nic mi nie jest. - uniosła w górę ręce, dając Kubie do zrozumienia, że nie potrzebuje pomocy. - Udusisz się kiedyś. - skomentował, podwijając rękawy swojej koszuli. - Na coś trzeba umrzeć. - przewróciła oczami, mrużąc powieki, aby upewnić się czy nie przewidziało jej się. - Kończ to, spóźnieni jesteśmy. - wyrwał jej na wpół wypalonego papierosa z ręki i wyrzucił na jezdnię. Położył dłoń w dole jej pleców i delikatnie pchnął ją do wejścia. Posłał szeroki uśmiech kobiecie przy standzie i podał nazwisko na które była rezerwacja. - Dobrze się czujesz? - uniósł brwi i obrócił się, kiedy usłyszał za sobą głośny kaszel. Miał wrażenie, że robi to wszystko specjalnie, aby szybciej wrócili do domu. - Na jakie nazwisko? - niemal zagwizdała, z trudem łapiąc oddech. - Leto. - powtórzył, na co Lisa głośno zaklnęła. - Chyba sobie żartujesz. - otarła palcami łzy gromadzące się na rzęsach, żeby nie rozmazać makijażu. Dziewczyna była w ogromnym szoku, nie tyle co samą osobą, którą zaraz spotka, a tym, że jej Kuba ma współpracować z Jaredem Leto. Członkiem zespołu, na koncerty którego kilka lat temu jeździła ze znajomymi po całej Europie. Uwielbiała atmosferę panującą na ich koncertach, z radością planowała wyjazdy, przy okazji zwiedzając nieco świata. Z czasem coraz mniej przepadała za samym Jaredem, jego podejściem, co miało tez swoje skutki. Lubila Thirty Seconds To Mars za rockowe brzmienie, mocną, energetyczną perkusję, ale kiedy poszli w kierunku muzyki elektronicznej czy popu, to przestała śledzić ich losy.
Kuba z czystym rozbawieniem obserwował jej reakcję, bo dobrze wiedział, że dziewczyna ich zna. W jej poprzednim pokoju wisiało kilka zdjęć, setlisty z autografami czy bilety z koncertów oprawione w antyramę. - Mogłeś mi wcześniej powiedzieć. - syknęła w jego stronę, wbijając mu palec między żebra. - Poza tym miałam rację. Nadęty dupek. - prychnęła, widząc jak Jared wstał od stolika w głębi sali, kiedy ich zauważył. - Myślałam, że ich lubisz. - chłopak był zdezorientowany. Był niemal przekonany, że dziewczyna ucieszy się, kiedy w końcu zdradzi jej tajemnicę. - To nie wiesz wszystkiego... - westchnęła, wracając myślami do kilku spin online z Jaredem, które miała na koncie. Zapięła guzik koszuli, aby nie było widać jej tatuażu z triadem i nerwowo przygładziła włosy, upewniając się, że dziara za uchem z symbolami zespołu była także niewidoczna. - Kuba, cześć. - Jared znalazł się przy nich, zaraz po uciśnięciu dłoni Que kierując swoje niebieskie oczy w jej kierunku. Co jak co, ale przy każdym spotkaniu miała ciary od jego przenikliwego spojrzenia. - Poznaj moją narzeczoną, Lisę. - przedstawił ich sobie, na co dziewczyna przywołała uśmiech i kiwnęła głową. - Chodźmy. - młodszy Leto zatarł dłonie i przepuścił ich do stolika, przy którym siedziała trójka mężczyzn. - Mój brat Shannon, a to Yellow Claw, czyli Jim i Nils. - przedstawił jej wszystkich uczestników kolacji. - W sumie od nich się zaczęło. - Kuba roześmiał się, witając się z dwójką holenderskich producentów. - Miło Was wszystkich poznać. - spojrzała po ich twarzach, dłużej zatrzymując wzrok na Shannonie. - Wybaczcie, ale nie spodziewałam się takiej ekipy. Kuba trzymał wszystko w tajemnicy. - chrząknęła znacząco patrząc w jego kierunku. - Chciałem zobaczyć twoją minę, kiedy zobaczysz, że będę pracował z twoim ulub... - urwał, kiedy poczuł na łydce czubek jej buta. - Tak, tak, ty i te twoje niespodzianki... - słodko uśmiechnęła się do niego. - Czyli nie jesteśmy ci obcy? - Jared uniósł wzrok znad karty menu. - Nie, zdarzylo się być nawet na waszym koncercie. - wyjaśniła, a jej dłoń nerwowo powędrowała do włosów. Naprawdę nie chciała, żeby zauważyli jej tatuaże. Każdy wzór na jej ciele znaczył dla niej coś specjalnego, a właśnie dzięki Marsom poznała fantastycznych ludzi, którzy stanowili dla niej dużą część życia. Mimo upływu prawie dziesięciu lat z niektórymi dalej utrzymywała kontakt. - Czyli będziecie nagrywać wspólny kawałek? - próbowała zmienić temat, sięgając po szklankę wody. - Oni tak. Natomiast wszystko wskazuje na to, że nam szykuje się dłuższa współpraca. - wtrącił Jim, a może Nils. Nie wiedziała, bo nigdy nie miała pamięci do imion. - Po angielsku? - dziewczyna nie potrafiła ukryć swojego zdziwienia. - Brzmisz jakbyś uważała to za absurdalny pomysł. - Kuba dłonią odnalazł jej udo i zacisnął na nim palce. - Po prostu... uważam, że zasługujesz, aby poznali cię ludzie poza Polską, ale... No wow. - odebrało jej po prostu mowę. - Widzisz? A bałeś się, że zareaguje jakbyś urwał się z choinki. - Jared roześmiał się i zerknął na kelnerkę, która podeszła, aby zebrać zamówienia. - Panie pierwsze. - Shannon spojrzał znacząco w jej kierunku. - Zdaję się na ciebie. - ponownie upiła łyk wody i odsunęła krzesło. - Przepraszam was na chwilę. - mruknęła i rozejrzała się za toaletą. Stanęła przed ogromnym lustrem przy umywalkach i oparła dłonie o kamienny blat. W głowie jej się nie mieściło, że Kuba ukrywał to wszystko tak długo. Nie pisnął ani słowa. Była przekonana, że to po prostu ma być jakiś numer z gościnnym występem, a nie współpraca na taką skalę. Wiedziała już, że ich życie zostanie wywrócone do góry nogami. - Ja pierdolę, kosmos. - głośno zaklnęła, wpatrując się w swoje odbicie.
- Jak mogłeś! - zaatakowała Kubę, kiedy dwie godziny później opuścili restaurację. - Grabowski! - wrzasnęła na niego, kiedy tylko wybuchnął głośnym śmiechem. Przez cały czas trwania kolacji był bardzo rozbawiony zachowaniem dziewczyny, która usiłowała zachować wszelkie pozory, że tylko kojarzy zespół, a nie była ich fanką śledzącą wszystkie newsy. - Muszę się napić. Tak bardzo muszę się napić. - wymamrotała, mimo że ograniczyła alkohol, to czuła, że nie obejdzie się bez mocnego drinka lub dwóch. - Chodź. Wstąpimy po drodze do jakiegoś sklepu. - objął ją ramieniem, ale odepchnęła go od siebie. - Jestem na ciebie wściekła, a jednocześnie szczęśliwa z twojego powodu. - tupnęła nogą, wywołując u niego kolejną salwę śmiechu. - Dzieciaku, chodź. - złapał ją za ramię i poprowadził w kierunku samochodu. - Quebonafide! - krzyknęła, wyraźnie rozdrażniona jego rozbawieniem. - Oho, robi się poważnie. - mrugnął do niej i otworzył drzwi od Mustanga. - Nienawidzę cię. - fuknęła obrażona, ale zajęła miejsce w fotelu pasażera. Przez jej głowę galopowało stado różnych myśli, które doprowadziły ją do silnego bólu głowy. Nie tego spodziewała się po tym wieczorze.
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fanfiction„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...