49.

416 35 53
                                    

- Ej, ej, a ty dokąd? - złapał dziewczynę w ramiona, gdy wyleciała z łazienki dla gości prosto na niego. - O, wstałeś już? - wyraźnie zdziwiła się. - Nie chciałam cię obudzić, przepraszam. - zacisnęła wargi, rozprowadzając przed chwilą nałożoną pomadkę. - Co się tak wystroiłaś? - zmierzył ją wzrokiem, zauważając bardziej wyrazisty makijaż, obcasy i koszulę. - Kompletnie zapomniałam, że mam spotkanie w pracy. - minęła go, przechodząc do salonu. Spała może trzy godziny, bo wylądowali w Warszawie w środku nocy. - Złapię cię później. - dodała, pakując do torebki tablet. - Widziałeś mój powerbank? - zaczęła przerzucać rozłożone na stole w jadalni papiery. - Chyba jeszcze w walizce. - podrapał się po skroni, nieco zdezorientowany, bo jedną nogą jeszcze był w łóżku i spał w najlepsze. - Pamiętaj, że ty o 13 widzisz się z Dawidem. - w przelocie cmoknęła go w policzek i zniknęła, trzaskając drzwiami. - Tjaaa... - mruknął sam do siebie i opadł na kanapę. -  A powerbank?! - zerwał się i wyleciał za nią na korytarz. - W pracy mam ładowarkę, nieważne! - odkrzyknęła, wsiadając do windy. Przetarł twarz dłońmi i wrócił do mieszkania, od razu uruchamiając ekspres. Po pierwszej kawie wrócił jeszcze do łóżka, nastawiając budzik, aby na spokojnie ogarnąć się na spotkanie z Szynolem. 

W ciągu dnia dziewczyna nie dawała znaku życia, ale on również był zajęty, więc nie zaprzątał sobie głowy. Zbliżała się 18, kiedy był już wolny i na spokojnie wsiadł do auta. - No odbierz.... - mruczał sam do siebie, próbując połączyć się z Lisą. Chciał już wrócić z nią do domu, zawinąć się w koc na kanapie i po prostu spędzić miło czas. Przy trzeciej próbie już nerwowo stukał palcami w kierownicę. Miał właśnie się rozłączyć, kiedy usłyszał jej głos. - W końcu. Kończysz już? Za kwadrans mogę być po ciebie. - włączył tryb głośnomówiący i obejrzał się za siebie, żeby sprawdzić czy droga jest pusta. - Jestem na mieście. - odparła po chwili wahania, co od razu załączyło jego podejrzliwość. - Zakupy? - dopytał, włączając się do ruchu. - Nie bardzo. - mruknęła niechętnie, a po jej głosie poznał, że najprawdopodobniej jest na coś obrażona. - Kuba. Chcę żebyś kogoś poznał. Podjedziesz do Radissona przy Grzybowskiej? - zadecydowała, że postawi wszystko na jedną kartę, a w przypadku jego złej reakcji miała w garści dobry kontrargument. - A co ty robisz w hotelu? - zdziwił się, skręcając na most w kierunku centrum. - Po prostu przyjedź. - rzuciła i rozłączyła się. Odliczył do dziesięciu, głębiej przy tym oddychając, żeby nie nastawiać się negatywnie. Droga zajęła mu prawie pół godziny, bo sprawne przedostanie się przez centrum o tej porze dnia graniczyło z cudem. Na szczęście szybko znalazł miejsce parkingowe, nawet zahaczył o parkometr i przeszedł przez szklane, obrotowe drzwi hotelu. Rozejrzał się po nowoczesnym lobby i od razu skierował swoje kroki do dziewczyny, którą zauważył w części barowej. - Kuba. - wstała, podchodząc do niego. Uśmiech wywołany tym, że ją widzi zaraz zniknął z jego twarzy, kiedy rozpoznał mężczyznę wstającego właśnie od stolika. Nigdy nie widział go na żywo, ale dobrze wiedział kogo ma przed sobą. - Bastian. Kuba. Poznajcie się. - płynnie przeszła na język angielski, przedstawiając ich sobie. - Cześć, dużo o tobie słyszałem. - blondyn wyciągnął dłoń do Grabowskiego, ale ten nie spieszył się z jej uciśnięciem. Poczuł, że krew odpływa mu z twarzy, kiedy zdał sobie sprawę, źe jego narzeczona spędziła cholera wie ile czasu ze swoim byłym. - Byłaś w ogóle w pracy? - skierował wzrok na dziewczynę, wracając do języka polskiego. - Tak, byłam. Jak nie wierzysz to dzwoń do managera, niech ci pokaże nagranie z kamer. - dodała, widząc jak marszczy brwi. - Możesz? - znacząco spojrzała na Bastiana, który zdążył już opuścić rękę. - Cześć. - rzucił krótko, łaskawie podając mu dłoń. - Nie musisz zapalić czy coś? - złapał Lisę na łokieć, dając jej znać, że chce porozmawiać na osobności. Gotowało się w nim i tylko on wiedział, ile kosztowało go zachowanie pozornego spokoju. Dziewczyna rzuciła coś po niemiecku do Bastiana, który kiwnął tylko głową i zajął z powrotem swoje miejsce. - Spotkanie poszło nie po twojej myśli? - niewinnie zagadnęła Kubę, kiedy wyszli przed hotel. Wyciągnęła paczkę i od razu odpaliła papierosa. - Co ty sobie wyobrażasz? - naskoczył na nią, nie bardzo wiedząc co zrobić z rękoma, bo najchętniej rzuciłby się jej do gardła. Ostatecznie wsunął je do kieszeni, zaciskając pięści. - Wiesz, to w sumie wyszło przypadkiem. Zabawna historia. - uśmiechnęła się, wolno wypuszczając dym z płuc. Mina Que była daleka od hej, super, opowiesz mi?  - A ty od razu poleciałaś do niego, tak? - wydusił z siebie, po chwili cedzenia słów, które mu się nasuwały w tym momencie. - Jakiś czas temu poszedł w aktorstwo. Agent załatwił mu casting do nowego, polskiego filmu historycznego. Nie sądził, że przejdzie dalej. Miał już bilet powrotny do Monachium, a tu nagle niespodzianka. - rozłożyła ręce, uśmiechając się przy tym. - Telefon, że jutro ma dodatkowe przesłuchanie. - dodała, a w jej głosie słuchać było pewnego rodzaju dumę zmieszaną z radością, co tylko bardziej rozwścieczyło Kubę. - Fantastycznie. Wsiadaj do auta. - wyrwał jej z dłoni na wpół spalonego fajka i cisnął nim o chodnik. - Słucham? - parsknęła śmiechem, krzyżując ręce na piersi. - Wsiadaj do auta. - powtórzył, wskazując dłonią zaparkowane po drugiej stronie ulicy Porsche. - Za kogo ty się uważasz? -  z niedowierzaniem pokręciła głową i postukała się kłykciem w czoło. - Lisa. - syknął, próbując przywołać ją do porządku. Rozejrzał się niespokojnie, ale ostatnie czego potrzebował to szarpanina z nią przed hotelem. - Nie czekaj na mnie. - odwróciła się na pięcie i przepuściła w drzwiach wychodzących gości. - A, mam nadzieję, że dobrze bawiłeś się z Roksaną. - obejrzała się jeszcze na niego, rzucając na pożegnanie pocisk, który miała w zanadrzu. Grabowski stał oniemiały, zastanawiając się skąd Lisa wiedziała, że na spotkaniu obecna była także jego była kobieta. - Wszystko ok? - Bastian uniósł głowę znad telefonu, kiedy dziewczyna wróciła do niego, - Tak, ma gorszy dzień. - posłała mu uśmiech i skinęła głową, gdy jej towarzysz wskazał na puste szklanki. Spędziła z nim jeszcze dobre trzy godziny, wspominając stare czasy, rozmawiając o aktualnych planach. W międzyczasie zdążyli zrobić kilka kolejek drinków, które smakowały tak samo dobrze jak zapamiętała je z czasów częstszych wizyt w tym hotelu. Ostatecznie zmęczenie po małej ilości snu oraz lekkie poddenerwowanie tym, co może czekać na nią w domu wzięły górę i pożegnała się z mężczyzną. - Mogę jutro zadzwonić? - zapytał, całując ją w policzek. - Jasne, koniecznie daj znać jak ci poszło. - ścisnęła jego ramię, posyłając mu szeroki uśmiech. Na chwilę utonęła w jego niebiesko-zielonych oczach, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się. Zagryzła wargę i potrząsnęła głową. - Wiem. Ja też. - mruknął, odwracając wzrok,  a to krótkie zdanie wywołało rumieniec na jej policzkach. Poczuła się niezręcznie, bo mimo bolesnego dla obojga rozstania, upływu tylu lat bez kontaktu twarzą w twarz, jedno dobrze wiedziało co myśli drugie.  - Schlaf gut, Bastian. -  przerwała w końcu panującą ciszę. Omiotła go jeszcze spojrzeniem i skierowała się do wyjścia. Tylko się nie odwracaj, tylko się nie odwracaj...  Z tą myślą wyszła przed hotel i przetarła twarz dłońmi. Lisa do cholery, ogarnij się... Ręce jej drżały, kiedy próbowała zmusić do współpracy zapalniczkę, która jak na złość odmawiała posłuszeństwa. Po kilku porządnych zaciągnięciach się używką ruszyła w kierunku przystanku. Może nie wybrała najkrótszej drogi do domu, ale musiała ochłonąć. 

Z zamyślenia wyrwał ją pisk opon, a gdy uniosła głowę zauważyła dobrze jej znane czerwone auto. - Wsiadaj i nie każ mi tego powtarzać. - Kuba szeroko otworzył drzwi od strony pasażera i wychylił się do niej. - Co ty tu robisz? - zapytała, wyraźnie zbita z tropu. Rozejrzała się, ewidentnie chcąc odmówić, jednak klakson innego zniecierpliwionego kierowcy oraz spojrzenie Grabowskiego ostatecznie zmusiły ją do zajęcia miejsca w fotelu. Pochłonięta rozmową nawet nie zauważyła, że Que spędził ten czas w samochodzie zaparkowanym po drugiej stronie ulicy. Miał całkiem dobry widok na tę dwójkę, która siedziała przy ogromnym oknie, a to co widział ani trochę mu się nie podobało. 

——-

Przepraszam, ale miałam koszmarny dzień i to musiało się tutaj odbić. 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz