84.

356 34 10
                                    

Z większą siłą niż zamierzała zatrzasnęła za sobą drzwi od pokoju i zjechała po nich na podłogę. Wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze przez rozchylone usta. Oparła przedramiona o podciągnięte kolana i spojrzała przed siebie. Rozegrała w głowie spotkanie z Grabowskim przynajmniej kilkanaście razy, ale żaden scenariusz nie zakładał tego co się wydarzyło. Z jednej strony dał jej odczuć, że nie była mu obojętna, ale też dał jej przestrzeń czym  ją zaskoczył. A może jednak była mu obojętna, a zareagował po prostu z przyzwyczajenia? Nie potrafiła go rozgryźć, co tylko jeszcze bardziej ją irytowało. Odchyliła głowę, kilkukrotnie uderzając nią o drzwi i przymknęła oczy. Niemal podskoczyła, kiedy telefon nagłym sygnałem dał jej znać o nowej wiadomości. Nie przesadzaj, wiem, że świetnie się bawiłaś. 😎 - przeczytała na wyświetlaczu i wybrała numer perkusisty, przełączając na tryb video. - Świnio, jeszcze w łóżku leżysz? - powitała go, widząc, że wyciąga przed siebie rękę i nawet nie oderwał policzka od poduszki. - Kazał ci ktoś tak wcześnie wylatywać? Mogłaś być obok. - ostentacyjnie przeciągnął się, przewracając się na bok, a ściągnięte prześcieradło odsłoniło jego nagi tors. - Wracam za kilka dni. Chyba, że wcześniej szlag mnie trafi. - westchnęła i podparła się na ręku, żeby wstać z podłogi. -  Z czym? Że widzisz siebie w mediach? - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i roześmiał się gardłowo. -  Z tym też. - mruknęła i wyszła na taras, żeby zapalić papierosa. - W ogóle dzięki za polecenie hotelu, widok jest fantastyczny. - zmieniła nieco temat, opierając się o barierkę. W Chicago dobijała siedemnasta, a przez centrum miasta przelewała się popołudniowa fala taksówek, kiedy mieszkańcy opuścili swoje miejsca pracy. - Zejdź na dół na saunę, basen i zjedz coś, bo nie wyglądasz najlepiej. - stwierdził, obserwując jej profil, kiedy zapatrzyła się na tętniącą życiem metropolię. - To ty dbałeś o sprawny przepływ alkoholu i teraz dajesz mi dobre rady? - wytknęła mu, bo kiedy kończyła jeden kieliszek szampana, kolejny magicznie pojawiał się w jej dłoni. - Przynajmniej nie chowałaś się przed żadnym aparatem skierowanym w twoją stronę. - z głośnika telefonu ponownie rozbrzmiał jego głos, a dziewczyna podzieliła ekran na pół i weszła w galerię zdjęć. Poza kilkoma rozmazanymi z Shannonem znalazła tam też wiele selfie z kilkoma osobami, które do tej pory oglądała tylko na dużym ekranie. - Fantastycznie. - burknęła i zminimalizowała okno. - Idę spać, zadzwonię do ciebie później. - oznajmiła i natychmiast zakończyła rozmowę, kiedy mężczyzna skierował kamerkę na swoje ciało w pościeli. Ściągnęła z siebie ubranie i w samej bieliźnie opadła na szerokie łóżko, podciągając do siebie poduszkę, którą objęła ramionami. Leżąc na brzuchu przyłożyła policzek do przyjemnie chłodnego materiału i przymknęła oczy. Jednak sen nie przychodził. I wcale nie chodziło o miejski gwar za oknem, tylko o myśli, które kłębiły się w jej głowie. Zrezygnowana ponownie sięgnęła po telefon i ponownie weszła w galerię, ignorując kolejne powiadomienia z mediów społecznościowych. Odnalazła selfie z braćmi Leto i lekko uśmiechnęła się na wspomnienie początku imprezy. Jared robił za jej przyzwoitkę, przedstawiał ją swoim znajomym z branży i sam proponował zdjęcia, żeby ona nie musiała tego robić. Kilkukrotnie zmieniała pozycję w łóżku, ale w końcu usiadła i przeciągnęła się. Wciągnęła na siebie leginsy, które ostatnio odważyła się zakładać, wybrała jedną z długich, wyciętych koszulek i wsunęła słuchawki do uszu, a na nadgarstek założyła opaskę liczącą kroki. Przez ostatnie kilka dni w Los Angeles robiła nawet długie kilometry, dając się na mówić na piesze wycieczki czy bieganie, którego nienawidziła. Teraz jednak czuła, że przyda jej się oczyszczenie myśli, a przy okazji zobaczy nieco miasta. 

- Naprawdę to robisz? Nie wierzę. - Krzysiek opadł z impetem na materac obok Kuby i zajrzał mu przez ramię. - Pojebany masochista z ciebie. - wytknął, widząc jak przyjaciel przegląda TMZ i zdjęcia z wczorajszej imprezy w Chateau. - Stul pysk. - mruknął w odpowiedzi, przerzucając palcem kolejne fotografie. Powiększał co po niektóre zdjęcia, kiedy zauważył Lisę w tle. Musiał przyznać, że wygladała oszałamiająco w damskim garniturze w mocnym, różowym kolorze, ale czuł nieprzyjemny skurcz w gardle, widząc, że pod marynarką ma tylko zdobiony, koronkowy biustonosz. Tak naprawdę szukał jakiś niepozowanych ujęć, żeby zorientować się jaka relacja łączy dziewczynę z perkusistą. - Pieprzy się z nim w najlepsze, jak nic. - skomentował Krzysiek, ciagle nachylając się nad ramieniem kumpla. - Dawno ci nikt mordy nie obił? - Que w końcu zirytował się, gwałtownie wstając z łóżka. Jeszcze podczas lotu czuł się niezwykle senny, ale emocje związane z Lisą zadziałały lepiej niż podwójne espresso. - Może po prostu ją zapytaj? Mogę to zrobić za ciebie. - zaoferował czerwonowłosy, obserwując jak Kuba przerzuca rzeczy w walizce. - Trzymaj się od niej z daleka. - warknął, rzucając mu krótkie spojrzenie przez ramię i ściągnął z siebie spodnie, zmieniając je na czyste dresy do kolan. - Kurwa, człowieku. Po chuj się będziesz zadręczał? Kocha to wróci, a ty możesz skorzystać z życia. - przewrócił oczami, moszcząc się na łóżku Grabowskiego i włączył telewizor. - Nie masz swojego? - Que trącił kolanem zwisającą stopę przyjaciela i znacząco spojrzał na łóżko pod oknem. - Daj żyć. Dokąd idziesz? - zapytał, kiedy Kuba pochylił się, żeby poprawić rozwiązane sznurówki. - Przejść się. - rzucił oschle, wiedząc, że jak pozostanie z Kondrackim w jednym pomieszczeniu choćby minutę dłużej, to go uszkodzi za te teksty pod adresem Lisy. 

Zatrzasnął za sobą drzwi i ze wzrokiem utkwionym w telefonie skierował swoje kroki do windy. - Watch the fuck out! - warknęła gniewnie, kiedy poczuła, że ktoś na nią wpada. - Jezu, przepraszam. - Kuba cofnął się o krok, kiedy nagle zderzenie wyrwało go z zamyślenia. - Lisa. - nawet nie próbował ukryć uśmiechu, który pojawił się na jego wargach. - Nie zauważyłem cię. - znacząco kiwnął brodą na swój telefon, niemal od razu blokując ekran, żeby nie zauważyła swojego zdjęcia z Shannonem. - Naprawdę? - uniosła brwi, bo jednak nie zrobił tego wystarczająco szybko i spostrzegła co oglądał. Wsunął ręce do kieszeni i wzruszył ramionami, nie do końca wiedząc co ma jej odpowiedzieć. Pokręciła głową z powątpiewaniem i cicho westchnęła, męcząc palcem przycisk przywołujący windę. Czuła się co najmniej niezręcznie. - Pójdę schodami. - mruknęła bardziej do siebie i machnęła ręką, kiedy drzwi windy się rozsunęły. - Nie wygłupiaj się. - żąchnął się, blokując metalowe drzwi nogą i spojrzał na nią wyczekująco. Zacisnęła na moment usta, ale ostatecznie wsiadła do kabiny, a ich dłonie zetknęły się, kiedy oboje chcieli wybrać parter. Poczuła się jakby ktoś raził ją prądem. Tym razem nie wcisnęła się w kąt, tylko stanęła przy samych drzwiach, ramieniem zasłaniając panel z guzikami. - Czy ty... Idziesz biegać? - zapytał w końcu, mierząc ją wzrokiem od czubka głowy po same stopy, na których miała sportowe obuwie. Bezczelnie przyglądał się jej, kiedy z lekko uniesioną głową obserwowała piętrowskazywacz, zastanawiając się jednocześnie czy ta winda nie może jechać szybciej. Zauważył jak obróciła na wargach kulkę od kolczyka w języku i skinęła głową, poprawiając przy tym słuchawki. - Od kiedy? - parsknął śmiechem, wyraźnie rozbawiony, bo była to jedna ze znienawidzonych przez nią aktywności fizycznych. Głęboko odetchnęła i przecisnęła się przez drzwi jak tylko zaczęły się otwierać. Przyspieszyła kroku, lawirując między ludźmi zgromadzonymi w holu i wyskoczyła przed budynek. Poczuła gęsią skórkę na nagich ramionach, kiedy uderzył w nią delikatny podmuch wiatru, a dodatkowo zanosiło się na burzę co było wyraźnie czuć w powietrzu. Zbiegła po schodach na chodnik i zaczęła truchtać w kierunku parku nad jeziorem Michigan. - Nie masz nic przeciwko? - zerknęła na postać, która zrównała z nią krok i przyspieszyła kroku. - Na wypadek gdybys złapała zadyszkę czy coś. - dodał, uśmiechając się do niej, ale nawet mu nie odpowiedziała, tylko odbiła w następną alejkę, wbiegając na żwirowe podłoże. Podgłośniła jeszcze muzykę w słuchawkach i skupiła się na swoim oddechu, próbując ignorować Kubę, który truchtał za nią jak cień. 

——-

Mam pewien pomysł na dalsze potoczenie akcji, ale będę wdzięczna za komentarze jak wy to sobie wyobrażacie. Podpowie mi to, czy zmierzam we właściwym kierunku. Dodatkowo jestem ciekawa ile osób dalej jest tutaj i czyta tę książkę, dlatego znowu ogłaszam akcję kolorowania gwiazdki przez każdego, kto przeczytał ten rozdział.

Dzięki! 

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz