178.

317 35 17
                                    

Zerknął na schody na których zniknęła dziewczyna, a później na talerz z jedzeniem, którego nawet nie tknęła. Dokończył kanapki, zrobił kawę i z naczyniami w ręku wyszedł na taras. - Smacznego. - mruknął, siadając obok niej. Dziewczyna drgnęła, ni to kiwając, ni to kręcąc głową i powoli wypuściła dym z płuc. - Przepraszam. Naprawdę przepraszam. - położył dłoń na jej udzie i delikatnie zacisnął palce. - Co to da? I tak już zmieszałeś mnie z błotem. - machnęła ręka, pochylając się do przodu, tym samym strącając jego dłoń. - Nie miałem pojęcia, że... - nerwowo oblizał wargi, nie spuszczając z niej wzroku. - Nie sądziłem, że to tak na ciebie wpłynęło. - zsunął się na ziemię i usiadł przy niej na piętach. - Prosiłam żebyś mnie wysłuchał. - siliła się na obojętny ton, ale w środku jej serce ponownie zostało rozszarpane przez jakiegoś drapieżnika. Drapieżnika, którym okazała się być najbliższa jej osoba. - Stało się. - mruknęła i przygasiła niedopałek w popielniczce. Zamknęła w dłoniach kubek z kawą i cicho westchnęła. Nie był pewien czy właśnie odniosła się do tego jak ją potraktował czy do poronienia. - Lisa. Błagam cię. - wyjęczał, próbując przytulić głowę do jej uda. - Jesteśmy w tym razem. Potrzebujemy się. - w jego głowie hulał wiatr, po prostu nie wiedział co mógłby jeszcze powiedzieć. Jeszcze nigdy w życiu tak bardzo nie brakowało mu słów, nawet kiedy zmagał się z ostatnią blokadą w pisaniu tekstów. - Nie jestem tego taka pewna. - jej słowa sprawiły, że wstrzymał oddech, a jego serce na chwilę przestało bić. - Słucham? - zerwał się z ziemi i ponownie przysiadł obok niej. - Jestem z tobą. Chcę być przy tobie na dobre i na złe. Tylko ty mi nie pozwalasz... Znowu mnie odsunęłaś nie mówiąc mi wszystkiego. - powiedział z wyrzutem, może znowu zbyt galopując, ale tak właśnie się czuł. - To by niczego nie zmieniło. Poradzę sobie. - wcale nie była pewna swoich słów, ale nie miała siły na kontynuowanie tej rozmowy. - Tylko ty i ty. Zosia, cholerna, samosia. Poradzę sobie, zrobię, pójdę, ogarnę. A gdzie w tym wszystkim jesteśmy MY? - znacząco podkreślił ostatnie słowo, zrywając się na równe nogi. Uniosła wzrok przez co ich spojrzenia na chwilę się spotkały. - Proszę cię. - chciał się do niej zbliżyć, może objąć i mocno przytulić do siebie, ale ledwo wykonał jakiś gest, a dziewczyna wstała i odwróciła się na pięcie. - Porozmawiajmy! - zawył za nią, nie wiedząc jak ma do niej dotrzeć. Potrząsnęła głową i zbiegła po schodach, zamykając się w studio, chyba jedynym miejscu poza toaletą, gdzie mogła liczyć na samotność. 

Zbliżała się 19.00 kiedy po raz pierwszy zastukał do drzwi studia. Nacisnął klamkę, która ku jego zdziwieniu ustąpiła. - Zrobiłem kolację, zjesz? - zagadnął, stając w drzwiach. Utkwił spojrzenie w siedzącej przy biurku dziewczynie i z duszą na ramieniu podszedł do niej. - Chodź. - odgarnął pojedyncze kosmyki włosów, które wymknęły się z koka i musnął wargami jej kark. Poczuła jak dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa i głębiej odetchnęła. - Trzy dni do premiery, a właśnie zdobyłeś platynową płytę za EP-kę. - powiedziała, prostując się w fotelu i stuknęła palcem w ekran komputera. - Najpóźniej jutro musimy skończyć pakowanie boxów, żeby w środę trafiły do fanów. - dodała jeszcze, łapiąc się blatu biurka, gdy odwrócił fotel. - Wiesz, że to w dużej mierze twoja zasługa, prawda? - skoro chciała rozmawiać o Quebonafide to nie zamierzał zmieniać tematu. Przynajmniej z nim rozmawiała. - Może. - wzruszyła ramionami, bagatelizując jego słowa, chociaż wiedziała, że ma rację. - Nie byłoby mnie w tym miejscu, gdyby nie ty. - podkreślił, bo stała za nim murem i motywowała w najgorszych momentach zwątpienia. - Zapewne byłbyś w innym, równie dobrym miejscu. - odwróciła się do komputera i przełączyła karty, wybierając rozmowę z Kamilem. W kilku słowach poprosiła go o przygotowanie grafiki dot.   osiągnięcia platyny, żeby jeszcze dzisiaj wypuścić taką informację. - Zawsze przygotowany. - mruknęła, kiedy w ciągu kilku sekund dostała gotowe projekty. Cóż, nie sprawdzała ostatnio ilości sprzedaży, ale cieszyła się, że Garbowski miał to na uwadze. - Zaraz przyjdę. - zwróciła się do Kuby, który w dalszym ciągu stał nad nią. - Poczekam. - przysiadł na skraju blatu, obserwując jak śmiga palcami po klawiaturze, pisząc notkę prasową. „Bardzo dziękuję za zaufanie, którym mnie obdarzyliście przy zakupie tej EP-ki. To naprawdę dużo dla mnie znaczy. Widzimy się na koncertach z zupełnie nowym materiałem!"  - nawet nie zaprotestował, kiedy zacytowała jego słowa, a właściwie właśnie je napisała. Sam ująłby to bardzo podobnie. Obserwował jak w skupieniu malującym się na jej twarzy przygotowuje publikację postów i stories oraz wysyłkę notki prasowej do rapowych portali. - Gratulacje. - obrzuciła go przelotnym spojrzeniem i wstała z fotela. - Mówiłeś coś o kolacji? - zapytała, odwracając się w drzwiach, bo mężczyzna ciągle siedział na biurku ze wzrokiem utkwionym w ekranie komputera. - Tak, tak. Mam nadzieję, że nie wystygło. - ocknął się z zamyślenia i posłał jej krzywy uśmiech. Znowu to robiła. Nie dawała mu się za bardzo zbliżyć i traktowała go jak współlokatora, a nie osobę z którą dzieli życie. 

Zajęła miejsce przy stole i pozwoliła, żeby nałożył jej porcję zapiekanki, której aromatyczny zapach już wywołał u niej ślinotok. Okay, zapunktował. Obok talerza ułożyła odblokowany telefon i obserwowała rosnącą ilość komentarzy. - Smacznego. - mruknął, gdy zrobiła zdjęcie talerzy i wrzuciła na swoje stories z dopiskiem świętujemy.  Co jak co, ale potrafiła zaginać rzeczywistość, podobnie jak robiła to podczas ich pobytu w Stanach, świetnie udając, że wcale nie ruszyli się z Warszawy. - Masz ochotę? - wstał po butelkę wina, kiedy w milczeniu zjedli swoje porcje. Potrząsnęła jednak głową, bo nie chciała powtórki sprzed kilku dni. Dobrze wiedziała, że nie powinna łączyć z alkoholu z lekami przepisanym przez psychiatrę, a mimo to wypiła kilka zbyt mocnych drinków, w efekcie czując się jakby schodziła na drugi świat. - Pomyślałem... Może jeszcze przed Berlinem wyskoczymy gdzieś we dwoje? - zaproponował, kiedy z jadalni przeniosła się na kanapę w salonie. - Jedziemy tam w piątek, jutro i pojutrze wysyłka paczek. Dokąd chcesz się wybrać na dwa dni? - zmarszczyła brwi, kompletnie nie ogarniając jego toku rozumowania. - Nawet do Ciechanowa. - usiadł w fotelu i przysunął do siebie karton z pocztówkami, które miał podpisać. Zrobi to dzisiaj, to jutro będzie miał więcej czasu na... No właśnie, na co? Lisa nie skakała z radości na myśl o spędzaniu z nim czasu. Może znowu powinien zacząć traktować ją tak... normalnie? Dokładnie jak robił to w Chicago. Nie narzucał jej się, a jednak zaznaczał swoją obecność i nie obchodził się z nią jak z jajkiem. Może tym razem ta metoda też by się sprawdziła? 

Po prostu ją przytul, idioto. Daj się wypłakać i wysłuchaj, tak jak o to prosiła. 

——-

Ta-dam! Dawno rozdział nie wpadł przed południem. 😜

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz