- Proszę się odsunąć. - pielęgniarka ścisnęła ramię śpiącego Kuby. Uniósł głowę i nieprzytomnie rozejrzał się po sali. Miał nadzieję, że ostatnie wydarzenia były tylko koszmarem, z którego właśnie się wybudził. Niestety, jednostajne dźwięki monitora oraz widok leżącej w łóżku dziewczyny zafundowały mu mocnego kopniaka do rzeczywistości. - Coś nie tak? - wymamrotał, wstając z taboretu na którym czuwał całą noc. - Wszystko w porządku, proszę się nie martwić. - kobieta zmierzyła dziewczynie temperaturę, chwilę obserwowała jej tętno i sporządziła notatkę w karcie wiszącej w nogach łóżka. - Czy dr Kozłowski już jest? - odkaszlnął, żeby pozbyć się chrypki. - Zaczyna dyżur za 40 minut. - odpowiedziała krótko i skierowała się do drzwi. - Panie Grabowski? - Kuba skierował na nią leniwe spojrzenie, gdy zatrzymała się w progu. - Proszę iść zadbać o siebie. Niech pan zrobi to dla niej. - rzuciła mu troskliwe spojrzenie, posyłając lekki uśmiech, a mężczyzna skinął głową. - Zaraz do ciebie wrócę, dzieciaku. - pochylił się nad Lisą, pocierając kciukiem jej suche usta. Dłużej przytrzymał wargi przy jej policzku i wyprostował się. - Wszystko będzie dobrze. - ścisnął jeszcze jej dłoń i oglądając się przez ramię opuścił salę. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon, a nieodebrane połączenia od Krzyśka i Maćka przypomniały mu o istnieniu chłopaków.
- Co z nią? - starszy Grabowski wstał z kanapy jak tylko Kuba wyszedł z oddziału. - Bez zmian, ale pielęgniarka mówi, że wszystko ok. Mogę? - oczy rozszerzyły mu się na widok papierowego kubka z kawą. - Jasne, jedziesz do domu? - wymięty Krzysiek machnął ręką na trzeci kubek i przeciągnął się z cichym jękiem. Marzył o prysznicu i wygodnym łóżku. - Nie, zejdę tylko na dół się ogarnąć i zaraz do niej wracam. - przyłożył dłonie do twarzy i opuszkami rozmasował przymknięte powieki. - Nie musicie tutaj siedzieć. Doceniam i jestem wdzięczny, ale macie swoje życie. - spojrzał po chłopakach, biorąc łyk gorącego napoju, który przyjemnie rozgrzał jego gardło i momentalnie pobudził do życia. - I tak muszę pojechać po mamę na dworzec. - Maciek zerknął na telefon, żeby sprawdzić godzinę. - Jak to? - Que zakrztusił się i kilkukrotnie uderzył pięścią w klatkę piersiową, żeby złapać oddech. - Ty nie odbierałeś to zadzwoniła do mnie, bo chciała żebyście wpadli na obiad, ale później przemiłe sąsiadki doniosły jej co nieco. - prychnął z pogardą na myśl o plotkujących kobietach, które nie miały za dużo do roboty, a syn Elżbiety był zawsze dobrym tematem, kiedy nie działo się nic innego w Ciechanowie. - Skąd? - na twarzy Kuby malował się szok, pomieszany ze złością. - Stąd. - Krzysztof podsunął mu swój telefon z otwartym Pudełkiem czy innym portalem z tej samej półki. - Skurwiele. - wysyczał, kiedy obejrzał nagranie z hali przylotów, na którym było widać mdlejącą Lisę i zabierających ją ratowników. Odciął się kompletnie od telefonu i nie miał pojęcia co się dzieje. A działo się. Internet oszalał. Fani zostawiali na jego i Lisy profilu na Instagramie współczujące komentarze, życzyli powrotu do zdrowia, ale też wręcz żądali wyjaśnień. Jakby co najmniej mieli do tego jakiekolwiek prawo. - Hieny. - zacisnął szczękę, rwąc włosy z głowy. Pod nosem wymamrotał kolejny stek przekleństw, nerwowo krążąc po korytarzu. Chłopaki w milczeniu obserwowali miotającego się Kubę. - Dasz mi kluczyki? - wyciągnął w końcu rękę do brata, bo chciał zabrać rzeczy i doprowadzić się do porządku. - Pójdę z tobą. - Maciejka rzucił pustym kubkiem do kosza i wstał z fotela. - Koziara będzie w ciągu godziny. - oznajmił jeszcze Krzysiek, idąc za chłopakami do windy. - Jedź do domu. Maciek odwiezie cię po drodze. - Kuba rzucił krótkie spojrzenie na swoje odbicie w lustrze zamontowanym w windzie, ale zaraz odwrócił się od niego tyłem. Napisał krótkiego smsa do matki dziewczyny, że nic się nie zmieniło przez noc. Szpitalny budynek budził się do życia w ten poniedziałkowy poranek, po korytarzach krążyło coraz więcej ludzi, a poczekalnie w przychodniach zapełniały się. Kuba otworzył bagażnik i wyjął swoją walizkę. Kucnął przy niej, przerzucając zawartość, żeby wyjąć najbardziej potrzebne rzeczy. Przepakował je do plecaka razem z ciuchami Lisy i rozejrzał się. Życie toczyło się dalej, tylko jego chwilowo się zatrzymało. - Dawaj znać co i jak, ok? - Krzysiek opadł na fotel pasażera i zerknął jeszcze na Kubę przez otwarte okno. - Jasne. Widzimy się później. - Kuba zarzucił na ramię plecak i odwrócił się, żeby wrócić do środka budynku. - Kuba, nareszcie! - usłyszał w głośniku telefonu głos matki, która odebrała połączenie niemal natychmiast. - Mama... - zdołał tylko wykrztusić i po prostu zalał się łzami.
- Ile to jeszcze potrwa, nie powinna się już obudzić? - Kuba wtargnął bez pukania do gabinetu lekarskiego. O ósmej z minutami pielęgniarka zmieniła kroplówkę, zabierając niepełną butelkę ze środkami nasennymi. Dochodziła 10:00, a dziewczyna w dalszym ciągu nawet nie mrugnęła czy poruszyła palcem. - Panie Grabowski! - lekarz przerwał rozmowę telefoniczną i stanął za biurkiem, rzucając w kierunku Kuby karcące spojrzenie. - Oddzwonię. - rzucił do słuchawki i wskazał wolne krzesło naprzeciwko siebie. - Mówił pan, że w ciągu godziny powinna zacząć się budzić. - wprost oskarżył go o kłamstwo. Nie usiadł. Z założonymi rękoma świdrował mężczyznę niecierpliwym spojrzeniem. - Tak, ale wszystko zależy od organizmu. Każdy ma inny metabolizm, a dodatkowo leki przeciwbólowe, które dostaje mogą działać otumaniająco. Proszę dać jej czas. - wyjaśnił spokojnym głosem, zerkając przy tym na wiszący na ścianie zegar. - Może pan do niej zajrzeć? Sprawdzić czy jest w porządku? Proszę. - Grabowski nieco spuścił z tonu, ale nie zamierzał odpuścić. - Chodźmy. - lekarz wyłączył monitor komputera, wychodząc z gabinetu za pełnym obaw Kubą. Niestety, w kolejnej godzinie nic się nie zmieniło. - Zabieramy pacjentkę na tomografię. - salowe przeniosły monitor w nogi dziewczyny. - Czyli coś jest nie tak. - powiedział głośno Kuba, obserwując krzątające się kobiety. - Lekarz zlecił badanie. Później z państwem porozmawia. - odpowiedziała jedna z nich, a Elżbieta położyła dłoń na ramieniu syna. - Wiedziałem. - jęknął, wtulając się w jej ramiona. Od samego początku miał złe przeczucie, które pogłębiało się z każdą kolejną minutą, w której Lisa pozostawała nieprzytomna. - Będzie dobrze, weź głęboki oddech. - Ela uspokajająco pogłaskała go po głowie, ale mężczyzna odsunął się. Podążając za pchanym korytarzem łóżkiem nie odstępował go na krok, aż do drzwi pracowni znajdującej się na parterze. - Lepiej schowaj ten telefon. - warknął do młodego chłopaka, kiedy doszły go szepty o Quebonafide. Opadł na plastikowe krzesełko i schował twarz w dłoniach. Nie mógł sobie znaleźć miejsca, to wstawał, spacerował i znowu siadał.
- Nie ma obrzęku, ani śladów kolejnego krwotoku. - lekarz wszedł do sali, kiedy tylko zapoznał się z wynikami tomografii dziewczyny. Odchylił jej powieki, świecąc w oczy małą latarką. - Mogę zmniejszyć dawkę leków przeciwbólowych, ale naprawdę wolałbym tego nie robić ze względu na komfort pacjentki. - dodał jeszcze, a Kuba doskoczył do łóżka. - Lisa! - krzyknął, nachylając się nad nią. Obserwował ją i mógł przysiąc, że dziewczyna mrugnęła. - Dzieciaku, wracaj do mnie. - szeptał gorączkowo, błądząc dłonią po jej policzku. - Czekam na ciebie. - dodał jeszcze, gdy po drugiej stronie łóżka stanął asystent lekarza, który ostrożnie wyciągnął rurkę z gardła dziewczyny. Lisa rozchyliła wargi i niespokojnie poruszyła się, kaszląc przy tym. - Teraz już tylko będzie lepiej. Zajrzę do niej za godzinę czy dwie lub proszę mnie zawołać, jak będzie na tyle przytomna, żeby rozmawiać. - lekarz ciepło uśmiechnął się do Grabowskiego i jego matki, stojącej zaraz za nim. - Można pacjentce podawać odrobinę wody, ale proszę uważać żeby się nie zakrztusiła. - pielęgniarka postawiła na szafce plastikowy kubek ze słomką i cały personel opuścił salę. - Może być jeszcze senna. - dodał dr Kozłowski, zamykając za sobą drzwi. Kuba przysiadł na taborecie przy łóżku i ścisnął jej dłoń. - Powoli, ale wracaj. - mruknął, a jego oczy błyszczały od łez szczęścia. Głos miał zduszony, ale emocje ponownie wzięły nad nim górę. - Zostawię was. - Elżbieta uśmiechnęła się do syna. - Dziękuje. - spojrzał na kobietę z wdzięcznością i oparł łokieć na materacu, trzymając głowę zaraz przy Lisy. Zmoczył palce i potarł jej wargi, które niezdarnie oblizała. Dziewczyna była otępiała. Docierały do niej stłumione dźwięki, ale nie za bardzo mogła się poruszyć. Nie miała siły, żeby otworzyć powieki. Wyjęczała coś niezrozumiałe i z głośnym westchnięciem jakby się poddała, ponownie zapadając w drzemkę.
————
To co? Bawimy się w typowy fanfic, gdzie Lisa nie rozpozna Kuby? Myślicie, że Grabowski by sobie z tym poradził czy po prostu oszalał z żalu?
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Hayran Kurgu„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...