199.

312 38 31
                                    

Jęknęła cicho, kiedy poczuła na sobie ciężar i wyciągnęła przed siebie ręce, zaciskając palce na poduszce. Wyprężyła ciało, odchylając głowę w tył i przy kolejnym pchnięciu podkurczyła nogę, nieco unosząc pośladki ku górze. Mocno zaciśnięte powieki oraz urywany oddech świadczyły o niesamowitej przyjemności, która zalewała jej ciało. Czuła na swoim ciele zdecydowany dotyk, który tylko potęgował wszelkie doznania. Podparła się na kolanach i na moment uniosła się, wypinając biust do przodu. Zacisnęła na nim palce, odchylając głowę w tył, żeby za chwilę opaść twarzą w poduszkę. Jej dłoń powędrowała do krocza, jakby ciągle było jej mało. Krótko krzyknęła wraz z mocnym szarpnięciem za włosy i skuliła się, kiedy jej rozpalone ciało przeszył orgazm. Kończymy rozjechały się pod nią jak kopyta pod młodym źrebakiem i opadła na płasko, łapczywie oddychając. Czuła się jakby opadała na dno oceanu, a męski głos wzywający ją po imieniu dochodził znad powierzchni spokojnej tafli wody.

Znowu szarpnięcie za włosy. - Lisa. - po kilku minutach głos stał się wyraźniejszy, a dziewczyna niezdarnie podparła się na rękach i przysiadła na piętach, od razu przecierając dłońmi spoconą twarz. W dalszym ciągu było jej gorąco. - Kuba. - sapnęła jego imię i zmrużyła powieki, kiedy do jej oczu dotarło słabe światło rozpalonej lampki nocnej. Po kilku sekundach źrenice przyzwyczaiły się do jasności, a Lisa zamarła wpół ruchu. - Dlaczego..? - chciała zapytał, dlaczego siedzący na skraju łóżka Grabowski jest ubrany, kiedy zorientowała się, że sama ma na sobie ciuchy w których zasnęła. Nie dziwne, że było jej duszno, kiedy leżała w bluzie i długich spodniach. - Już? Obudziłaś się? - głos mu nieco drżał, gdy wyraźnie rozbawiony wbijał wzrok w swoją żonę. - Kurwa. - zaklęła głośno i odsunęła się od niego, od razu ściągając bluzę przez głowę. - Co ci się śniło? - oplótł na palcu wskazującym pojedynczy włos dziewczyny, który został mu w dłoni, po tym jak próbował ją wybudzić. Nie musiał zadawać tego pytania. Widok jaki zastał po powrocie do pokoju hotelowego mówił sam za siebie. W pełni ubrana, wijąca się w pościeli żona, do tego głośno wzdychająca jego imię... Nic nie mógł także poradzić na rosnącą w spodniach męskość, która mimo zmęczenia mężczyzny po koncercie, szybko stanęła na baczność. - Nie pamiętam. - mruknęła, próbując wyplątać się z bluzy i stanęła do niego tyłem, czując jak pieką ją policzki. Oczywiście, że skłamała. Był to pierwszy sen od bardzo długiego czasu, który w dodatku pamiętała, a w dodatku tak realnie przeżywała. Skrzyżowała na moment nogi, czując irytujące w tym momencie pulsowanie krocza i niepewnym krokiem podeszła do swojej torby. - Na pewno nie pamiętasz? - droczył się, stając zaraz za nią, gdy przerzucała zawartość torebki w poszukiwaniu papierosów. - Odsuń się. - warknęła, tak bardzo niepewna swojej reakcji. Nie dość, że było jej koszmarnie wstyd, to jeszcze naprawdę miała ochotę sobie ulżyć i dosiąść go, dbając tylko o swoje spełnienie. - Głuchy jesteś? - zacisnęła palce na prawie pustej paczce i szturchnęła go barkiem, przeciskając się do drzwi balkonowych. Drżącymi rękoma odpaliła pierwszego papierosa i przymknęła oczy, głęboko zaciągając się. - Czego chcesz? - cofnęła się o krok, kiedy po uchyleniu powiek zobaczyła tuż przed sobą twarz męża. Te pociemniałe, zielone oczy, błyszczące teraz w słabym świetle... Niemal idealne wargi, które tak często pieściły jej ciało i wytatuowaną szyja, w którą tak chętnie schowałaby teraz twarz. - Nie było cię na koncercie. - stwierdził, a czar chwili prysnął. Nie wrócił nawet z palcami, którymi przebiegł po jej policzku i odgarnął za ucho zagubiony kosmyk włosów. Objęła się ramionami i zerknęła na ciche o tej porze miasto. Gdzieś z daleka tylko dobiegał szum pociągu towarowego sunącego po torach. Na ulicy nie było żywej duszy, nie licząc samotnego taksówkarza czekającego na kurs. Musiało być dobrze po północy. - Ja... - zaczęła, ale zamknęła wargi nie do końca wiedząc co chciała powiedzieć. Uciekł spojrzeniem w bok i sięgnęła po kolejnego papierosa. Miała przeprosić, że zaspała na koncert? Dlaczego nikt jej nie obudził? Właściwie nie była tam nawet potrzebna. Mieli na mailu wszystko co niezbędne, tj. adres klubu i nazwisko managera. Jak widać dali sobie radę, skoro było już po wszystkim, a Kuba wrócił do hotelu. - Czekam. - powiedział, łapiąc ją za podbródek. - Nie wiem co chcesz usłyszeć. Lepiej skończ. - dmuchnęła mu dymem papierosowym w twarz, na co nie został obojętny. Była to jedna z tych rzeczy, która niesamowicie go wkurwiała i podkreślała brak szacunku do drugiej osoby. Kojarzycie te stare filmy, gdzie wyrafinowana kobieta w małej czarnej, idealnie podkręconym włosami i ze sznurem pereł na szyi wydmuchiwała dym w twarz starającego się o nią mężczyzny? Może w tych scenach było to niesamowicie seksowne, ale nie w tym przypadku. Wystarczyła sekunda, żeby palce mężczyzny ścisnęły jej policzki.

- Posłuchaj mnie uważnie. - już nie było mu do śmiechu. - Jeżeli zamierzasz się stoczyć, robiąc mi na złość, to tylko ty źle na tym wyjdziesz. - nawiązał jeszcze do jej nocnego zniknięcia i porannego stanu w jakim wróciła. - Będę się martwił, ale robisz to na własną odpowiedzialność. - podkreślił, jeszcze mocniej wbijając palce w policzki. Próbowała zaprotestować, ale nic nie robił sobie z jej paznokci wrzynających się w skórę na nadgarstku. - Jeśli musiałaś odreagować, to żeby mi był to ostatni raz. Wolę żebyś na mnie nawrzeszczała i dała mi w pysk, niż ćpała i piła do upadłego. - lekko popchnął ją, puszczając jej twarz. Głośno wciągnęła powietrze przez nos, a chwilę później powietrze przeciął głośny plask, kiedy jej otwarta dłoń zetknęła się z jego policzkiem. - Lepiej ci? - warknęła, wyrzucając papierosa przez balustradę. - Bo mi dużo lepiej. - odepchnęła go od siebie i wróciła do pokoju, czując jeszcze jak próbował złapać ją z ramię, ale się wywinęła. Zatrzasnęła za sobą drzwi od łazienki i przekręciła zamek w momencie, gdy akurat pociągnął za klamkę. W pośpiechu rozebrała się i weszła pod kaskadę cieplej wody. Dopiero po chwili głośno załkała, kiedy emocje zaczęły z niej schodzić, a pierwsze w tym dniu łzy spływały po jej twarzy, mieszając się z wodą.

---

Wydaje mi się, że to małżeństwo jest na ostatniej prostej do upadku.

Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz