Cały czwartek Grabowscy mijali się, mimo że żadne z nich nie opuściło mieszkania na dłużej niż do sklepu lub na spacer z psem. Na nic przyszło tłumaczenie Kubie, że Patrycja dzwoniła tylko w sprawie aktu urodzenia o który poprosił. Lisa nie chciała go słuchać. Od razu opuszczała pomieszczenie, gdy tylko otworzył usta. W piątek obudziła się w pustym mieszkaniu, co przyjęła z ulgą. Co prawda przez ostatnie dwie noce dzielili łóżko, ale nie przyznała głośno, że potrzebuje jego bliskości. Pozwoliła, żeby bez słowa zgarniał ją do siebie ramieniem i zasypiała wtulona w niego. Włączyła głośniej muzykę i zaczęła przygotowywać coś na wzór śniadanio-obiadu, bo było dobrze po 16. Wprawiła się w na tyle dobry humor, że podrygiwała nogą i nuciła pod nosem. Uzewnętrzniła się przy starych liosenkach Marsów, wspominając swoje pierwsze koncerty. - Wow, ale one-man show. - usłyszała za sobą rozbawiony głos i szybko odwróciła się. - Co ty tu robisz? - skrzyżowała ręce na piersi, przyglądając się Krzyśkowi. - Pomagam wnieść zakupy. - poruszył torbami i odstawił je na blat. Chwilę później pojawił się Kuba, wstawiając do mieszkania kilka zgrzewek wody. - Ty. - wycelowała w męża drewnianą łyżką, przy okazji rozchlapując wokół nieco sosu pomidorowego. - Spróbuj raz jeszcze przypierdolić się do mojej peruki. - warknęła, z politowaniem przyjmując jego wystrzyżone bokobrody, bo ewidentnie odwiedził barbera. - Lustra im wszystkie popękały? - prychnęła i odwróciła się do garów. - Uuu, wstałam lewą nogą? - Kondracki obszedł ją i zajrzał przez ramię, zaciągając się zapachem jedzenia. - Lewą nogą mogę cię zaraz kopnąć. - zagroziła, wyłączając kuchenkę. Nałożyła sobie makaronu z sosem i przeszła do salonu, nawet nie patrząc w kierunku Kuby. - Częstuj się, akurat dobry grunt przed imprezą. - Que wyciągnął z szafki dwa talerze i podał jeden przyjacielowi. Przysiedli na kanapie po obu stronach dziewczyny, przez co poczuła się trochę osaczona. - 3 dni i kolejny trip. - Kondracki postanowił odezwać się jako pierwszy, gdy Kuba szukał czegoś ciekawego w telewizji. - Byłaś w Chinach? - zagadnął dziewczynę, na co potrząsnęła głową. - Czyli będzie to pierwszy raz dla wszyskich. - klasnął w ręce, wyraźnie zadowolony. - Lisa nie chce jechać. - Que przerwał mu ten wybuch radości. Wczoraj próbował porozmawiać z nią na ten temat, ale jasno dała mu do zrozumienia, że zostaje w Polsce. - Dlaczego? - Kondracki jęknął, ewidentnie zawiedziony. - Taka przygoda cię ominie. Weeeź. - odstawił talerz na stolik i usiadł przodem do Lisy. - Skończ ten temat, co? - chciała zjeść w spokoju i zawinąć się na popołudniową drzemkę, a nie dostać bólu żołądka przez kolejne sprzeczki. - Kompletnie cię nie rozumiem. Głęboka Rosja i Chiny to zupełnie inny świat, warto to zobaczyć. - kontynuował, próbując ją namówić. - Krzysiek. - tym razem odezwał się Grabowski i posłał mu znaczące spojrzenie. - Pogadajcie sobie. - westchnęła, wstając z niedojedzonym obiadem. Odstawiła talerz w jadalni i pognała na taras. - Cały czas tak jest? - Kondracki współczuł kumplowi sytuacji w której się znalazł, bo sam nie wiedział co by zrobił. - Są przebłyski zgody i nawet dobrego nastroju, ale w większości tak to wygląda. - Kuba też stracił apetyt. - Ten wyjazd dobrze by wam zrobił, gdybyście oderwali się od tego wszystkiego. Żadnych zdjęć z ukrycia śmigających po internecie... - nawiązał do publikacji jednego z serwisów plotkarskich, który zamieścił zdjęcia Grabowskich z meczu oraz wieczoru nad rzeką. - Chociaż tutaj dobrze to rozegrała. - Kuba roześmiał się, przypominając sobie jak dziewczyna zamiast się złościć po prostu pobrała zdjęcia i umieściła kilka z nich na swoim Instagramie. - Może jeszcze z nią pogadam? - zaproponował czerwonowłosy, a Que rozłożył ręce, całkowicie się poddając.
Zbliżała się 20.00, a poirytowana dziewczyna jak się zamknęła w studio tak siedziała tam do tej pory. Jak na złość podstawiła krzesło pod klamkę, uniemożliwiając Kubie dostanie się do pomieszczenia. Próba Krzyśka spełzła na niczym, bo kazała mu się odpieprzyć, przekonana, że Kuba go nasłał. - Lisa do kurwy nędzy. - zbliżała się pora wyjścia i Grabowski ponownie pojawił się pod drzwiami, tym razem tracąc do niej cierpliwość. Uderzył w nie pięścią, aż podskoczyła w fotelu. Spojrzała na zastawione drzwi i głośno westchnęła. Od ponad pół godziny panowała cisza, więc była przekonana, że zostawili ją w spokoju i sami poszli na imprezę. Niespodzianka. - W końcu. Możesz przestać zachowywać się jak obrażona nastolatka? - fuknął, gdy stanęła w otwartych drzwiach. - Możesz na mnie nie nasyłać swoich kumpli? - odparowała pytaniem na pytanie i ścisnęła jego ramię, żeby się przesunął. - Za kwadrans wychodzimy. - oznajmił, przepuszczając ją do przedpokoju. - Świetnie, bawcie się dobrze. - mruknęła, kierując się do łazienki. - Kuba! - podniosła głos, gdy nagle pchnął ją na ścianę i złapał za ręce. - Zgodziłaś siś pójść. - przypomniał jej, lekko uderzając jej ciałem o ścianę. - Zmieniłam zdanie. - nerwowo oblizała wargę, zauważając jego pociemniałe oczy. - Nie rób ze mnie idioty, pokaż się tam ze mną, żebym nie musiał się tłumaczyć z twojej nieobecności. Proszę. - oparł czoło o jej i głębiej odetchnął. Nie muszę robić. - chciała odpowiedzieć w pierwszej chwili, ale powstrzymała się w ostatnim momencie. - Lisa. - wymruczał jej imię, wodząc wargami po jej policzku. - Wyjdźmy do ludzi, bo oszalejemy. - wyszeptał, muskając ustami linię jej szczęki. Drgnęła od jego pieszczot, co uznał za dobry znak. - Nie musisz się stroić, to domówka. - szarpnęła się i próbowała zgiąć nogę, żeby odsunąć go od siebie, ale na nic się to zdało. - Potrzebuję pół godziny. - stwierdziła w końcu, zaciskając powieki. Nienawidziła, gdy podchodził ją pocałunkami. Działały na nią kojąco, a tego potrzebowała w ostatnich dniach. - Grzeczna dziewczynka. - przesunął dłońmi po jej ciele, zaciskając je w talii i posłał jej zadowolony uśmiech. - Jesteś dupkiem. - odepchnęła go od siebie i przeszła do sypialni, żeby przygotować się do wyjścia.
———
W kolejnym rozdziale postaram się bardziej, a jak nie będzie szło to odpuszczę. Wybaczcie.
CZYTASZ
Więc wiążę z nią nadzieję / Na węzeł gordyjski już nie wywinie się
Fiksi Penggemar„Patrzył na tę skuloną istotę, która od prawie roku była dla niego całym światem i niemal czuł bijące od niej emocje, które oplotły jego szyję, dusząc gardło niczym stryczek. Niemal wstrzymał oddech, czekając na jakieś słowa płynące z jej ust." Czy...